Konwencja Narodowa (Konwent), która miała za zadanie opracować nową konstytucję Francji, zebrała się tego samego dnia, które zadecydowało o losach bitwy pod Valmy. Zastąpiła ona Legislatywę, jej pierwszą kwestią była sprawa króla i nowego ustroju politycznego Francji. 21 września 1792 roku zniesiono ostatecznie i definitywnie monarchię, a 22 września nastąpiło proklamowanie Republiki. Pozostawała sprawa otwarta: co zrobić z królem? Jakobini domagali się jego śmierci, żyrondyści, nie chcąc sobie zrazić wyborców, którzy byli przeważnie monarchistami, gotowi byli poprzestać tylko na samej detronizacji. Rewolucja Francuska wchodziła w nową fazę własnej ewolucji i transformacji.

22.09., w dwa dni po bitwie pod Valmy, w obozie pruskim pojawili się wysłannicy Dumourieza, którzy przekazali list generała do ks. Brunszwiku. W ten oto sposób rozpoczęły się rokowania francusko-pruskie. 23.09. w kwaterze francuskiej w Dampierre-sur-Aure ustalono wstępne warunki zawieszenia broni. Ograniczało się ono do frontu obu armii, z wyłączeniem innych wydzielonych jednostek. Na mocy zawartego zawieszenia broni dowódcy obu armii mogli dokonywać przemieszczania swych wojsk. W trakcie tych wstępnych rozmów Prusacy wręczyli Francuzom notę z propozycjami dalszych negocjacji, które głównie dotyczyły Ludwika XVI i obrony jego osoby.

Wkrótce po rozpoczęciu wstępnych rokowań do obozu francuskiego przybyli wysłannicy z Paryża z wiadomością, która zmieniła sytuację. Dowiedziano się, bowiem o zniesieniu monarchii i o proklamowaniu Republiki. Mimo to, postanowiono wysłać gen. Westermanna do Paryża, aby zreferował propozycje zawarte w nocie pruskiej. Rząd francuski rozpatrzył je 25.09. i wysłał na powrót do armii Westermanna, który dostał pełnomocnictwa do prowadzenia dalszych rokowań z Prusakami. Dodatkowo wiózł zapewnienia rządu, że Ludwik XVI będzie traktowany dobrze, oraz list od ministra spraw zagranicznych Pierre’a Lebruna, w którym proponował on królowi Prus pokój, a nawet sojusz.

Skłócenie Prus i Austrii było przedmiotem zabiegów dyplomacji francuskiej jeszcze w końcu 1791 r. toteż nic dziwnego, że Dumouriez nie musiał czekać na dyrektywy z Paryża, aby w czasie negocjacji dążyć do tego oczywistego celu. Doskonale zdawał sobie sprawę z przewagi swych wojsk nad Prusakami i z faktu, że każdy dzień tę przewagę powiększa. Innego zdania był Kellermann, który koniecznie chciał przegrupować swe odziały i ustawić je między Chalons a Paryżem w taki sposób, aby osłonić stolicę przed siłami przeciwnika, który miał do niej swobodny dostęp. Konflikt między nim i Dumouriezem niepokojąco rozszerzał się na podległych im żołnierzy. Antagonizm ten zaostrzały braki zaopatrzeniowe występujące zwłaszcza bezpośrednio po starciu pod Valmy.

Koncepcja strategiczna Dumourieza, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czas pracuje na korzyść Francuzów, wywoływała zaniepokojenie w Paryżu. Gazety żyrondystów atakowały go, zarzucając mu przerwanie działań bojowych i pozostawienie Prusakom wolnej drogi do stolicy. Dumouriez nie miał łatwego zadania, gdy usiłował przeforsować swą koncepcję strategiczną. Starał się różnymi sposobami pozyskać dla swych planów Kellermanna, ale ten mając oparcie w rządzie i opinii publicznej pozostawał niewzruszony. Miał jednak jednego tylko, lecz za to potężnego poplecznika, ministra spraw wewnętrznych – Dantona. Jego to wpływowi należy przypisać, że Servan (minister wojny), mimo osobistych wahań, utrzymywał zwierzchnictwo Dumourieza nad wojskami znajdującymi się w Szampanii.

Zatem Dumouriez mógł wespół, z Westermannem kontynuować dalsze negocjacje z przeciwnikiem. Nie ograniczał się zresztą wyłącznie do rozmów. Rozkazał gen. Louisowi Dubouquetowi wyruszyć z Chalons na czele 15.000 korpusu i zająć pozycję między Fresne i Tillioy. Generał d’Harville, dowodzący garnizonem Reims, miał z kolei pomaszerować ze swymi żołnierzami nad rzekę Suippe. Marsz wojsk d’Harville’a zmusił kawalerię emigrantów obozującą w Suippes do wycofania się w kierunku Croix-en-Champagne. W ten sposób Dumouriez zaciskał pierścień wokół wojsk sprzymierzonych, którym pozostawała jedyna droga odwrotu prowadząca przez Grandpre. Dumouriez oczekiwał też, że dowódca Armii Renu, Biron, ruszy na Toul i Bar-le-Duc, aby odciąć komunikację z Verdun. List Dumourieza, do Birona dotyczący tej sprawy dotarł jednak za późno a mianowicie wówczas, gdy wojska Armii Renu toczyły już walki w Nadrenii.

Przystąpienie do wojny Królestwa Sardynii; działania zaczepne armii południa

W międzyczasie działania wojenne zaczęły rozszerzać się także na inne obszary, nie ograniczając się tylko do terenu Szampanii i Niderlandów. W pierwszej połowie września do wojny z Francją przystąpił król sardyński Wiktor Amadeusz III. Uczynił to głównie z niechęci do rewolucji i z obawy by nie stracić okazji obłowienia się kosztem Francji. Uczynił to także z przyczyn osobistych, albowiem dwie jego córki miały za mężów Burbonów, ks. Artois i ks. Prowansji. Tymczasem wojna, która zaczęła się 21.09. potoczyła się niekorzystnie dla pozbawionego pomocy austriackiej Piemontu. Państwo to było do wojny kompletnie nieprzygotowane a fakt ten bezwzględnie wykorzystały wojska francuskie, które niemal natychmiast rozpoczęły działania zaczepne.

Nadgraniczne okręgi wojskowe od Alp poprzez wybrzeże M. Śródziemnego, Pireneje aż do Atlantyku podlegały terytorialnie Armii Południa, która formalnie została powołana do życia 13.04.1792 r. dekretem Ludwika XVI. Jednakże nie stanowiła ona jednej zwartej siły bojowej w przeciwieństwie do trzech utworzonych znacznie wcześniej armii, przeznaczonych do działań w Belgii i nad Renem. Bowiem w jej skład wchodziły wszystkie jednostki i garnizony rozlokowane w południowej części Francji. Praktycznie rzecz biorąc była to armia tylko z nazwy i znajdująca się dopiero w fazie organizacji.

Od momentu rozpoczęcia wojny wiosną 1792 r. przez okres następnych pięciu miesięcy umacniano granicę alpejską, albowiem stąd spodziewano się ewentualnego ataku. Większa część północnych Włoch była własnością lub też podlegała zwierzchnictwu Austrii i to stąd groziło największe ryzyko uderzenia.

Naczelnym dowódcą wojsk wchodzących w tzw. Armię Południa był generał Anne-Pierre de Montesquieu-Fezensac. Jej liczebność wynosiła na początku ok. 65.000 żołnierzy, z czego ok. 52.000 mogło wziąć udział w działaniach polowych. Jednakże siły te były stopniowo i ciągle uszczuplane, gdyż stanowiły one zaplecze i rezerwę dla głównych sił francuskich rozlokowanych nad Renem i w Belgii. Tak, więc we wrześniu 1792 r. stan osobowy tej armii wahał się w granicach ok. 50.000 ludzi, z tego do działań w polu ok. 36.000. Z tej ostatniej liczby większość, bo ok. 28.000 znajdowało się na granicy alpejskiej od Szwajcarii po Morze Śródziemne. Siły te podzielone były na dwa ugrupowania: północne liczące ok. 20.000 żołnierzy, pod bezpośrednim dowództwem gen. Montesquieu rozlokowane było w Delfinacie, od granicy szwajcarskiej aż po miasto Gap. Wojska te stacjonowały wzdłuż granicy Sabaudii, najdalej wysuniętego na pn-zach. księstwa należącego do Królestwa Sardynii, potocznie nazywanym Piemontem. Ugrupowanie południowe było znacznie słabsze liczyło, bowiem tylko ok. 8.000 żołnierzy. Rozmieszczone ono było w Prowansji od Gap na północy po Antibes nad M. Śródziemnym. Dowódcą tego zgrupowania był gen. Jasques d’Anselme. Oddziały te strzegły przejść przez Alpy Nadmorskie.

Król Sardynii, Wiktor Amadeusz III dowiadując się o początkowych sukcesach wojsk prusko-austriackich we Francji doszedł do wniosku, iż czas rewolucji dobiega końca. Wychodząc z takiego założenia podjął nierozważną i nieroztropną decyzję wypowiadając wojnę Francji. Była to jak się miało wkrótce okazać decyzja pochopna i w zupełności błędna. Należy także wziąć pod uwagę fakt, że państwo to jak i jego armia licząca na stopie pokojowej ok. 20.000 żołnierzy, było do wojny kompletnie nieprzygotowane. Tak istotny czynnik wykorzystały w sposób maksymalny wojska francuskie.

22.09.1792 r. oddziały gen. Montesquieu przekraczają granicę Sabaudii i 23.09. wkraczają do jej stolicy Chambery a do końca miesiąca zajmują cały obszar tego księstwa. Działania wojsk francuskich na tym terenie przebiegły dość gładko i w miarę sprawnie, albowiem nie napotkano praktycznie żadnego oporu ze strony oddziałów sardyńskich. Zajęcie Sabaudii było o tyle łatwe, gdyż większość jej mieszkańców mówiła po francusku i była nastawiona pro francusko. Oddziały gen. Montesquieu były wszędzie przyjmowane z gorącym entuzjazmem. Głównodowodzący Armią Południa widząc całkowity sukces w zajęciu Sabaudii, rozkazał wojskom stacjonującym w Prowansji do przejścia także tutaj do zdecydowanych działań. Wykonując powyższe polecenie gen. d’Anselme, 29.09. wkracza do Nicei i do końca dnia następnego zajmuje cały niewielki obszar tego hrabstwa. Tak więc Królestwo Sardynii dzięki nierozważnej i błędnej decyzji swojego władcy, utraciło po upływie zaledwie tygodnia dwie własne prowincje i to praktycznie bez ani jednego wystrzału w ich obronie.

Austriacki atak z Niderlandów na Lille

W tym samym mniej więcej czasie, kiedy w Alpach wojska francuskie przeszły do działań zaczepnych a w Szampanii nastąpił rozejm, do działań ofensywnych szykowały się po obu stronach: nad Renem Francuzi, a we Flandrii Austriacy. Sytuacja na północy przedstawiała się następująco. Do połowy września na tym odcinku frontu panował względny spokój. Wojska cesarskie po odniesieniu w pierwszym tygodniu września kilku drobnych zwycięstw, szykowały się do uderzenia na Lille, silnie ufortyfikowane miasto-twierdzę, duży ośrodek przemysłowy i faktyczną stolicę pn-zach. Francji. Naczelny wódz austriacki w Niderlandach, książę von Sachsen-Teschen postanowił właśnie z tych względów opanować Lille. Realizację jego planu ułatwiała słabość militarna wojsk francuskich stacjonujących w tym rejonie. Po odejściu na południe oddziałów Duvala i Beurnonville’a, Francuzi dysponowali w polu tylko 9.000 ludzi pod dowództwem generała Moretona. Wojska te w przeważającej części składały się z piechoty. Sytuacja była groźna albowiem wojska rewolucyjne nie mogły liczyć na posiłki z głębi kraju.

W Niderlandach stacjonowało ok. 22.000 żołnierzy austriackich, z czego nieco ponad połowa mogła być użyta do działań zaczepnych. Nie była to liczba wystarczająca a mimo to, książę Albert kategorycznie odrzucił prośby emigrantów i nie włączył w skład wojsk biorących udział w ekspedycji oddziału księcia de Bourbon, który liczył 4.000 żołnierzy. Oddział ten pozostał pod Namur. Mimo usilnych starań Austriacy nie zdołali zgromadzić odpowiednio silnej artylerii oblężniczej, która była wręcz niezbędna do prowadzenia działań pod silnie umocnionym i ufortyfikowanym Lille. Wobec słabości swych sił Austriacy mogli liczyć jedynie na zastraszenie mieszkańców twierdzy bombardowaniem artyleryjskim i tym samym wymóc na nich kapitulację.

Obowiązki dowódcy garnizonu w Lille, pełnił od 30.08. generał Ruault. Załogę twierdzy stanowiło 7.000 żołnierzy piechoty liniowej i ochotników oraz 1.200 kawalerzystów. Wojska cesarskie, wydzielone do działań przeciwko Lille, zgrupowane nad samą granicą, liczyły ok. 11.000 piechoty i 1.800 jazdy. Austriacy ruszyli 24.09. i tego samego dnia podeszli pod Lille, wydzieliwszy uprzednio część sił z zadaniem obserwowania garnizonów francuskich w Valenciennes, Douai i Conde. 25.09. Austriacy po krótkich walkach opanowali całkowicie przedpola twierdzy i mogli przystąpić do prac oblężniczych. 29.09. Austriacy rozpoczęli ostrzał miasta, który będzie trwał z równym natężeniem do 4.10. włącznie. W tym czasie na Lille spadło ok. 30.000 pocisków zapalających i 6.000 kul.

Austriacy mieli jednak zbyt mało ludzi, aby otoczyć miasto szczelnym kordonem. Dzięki temu Lille nieustannie było zaopatrywane w żywność i posiłki. M.in. 01.10. generał Lamarliere wprowadził w obręb murów twierdzy ok. 1.000 ludzi. Na darmo, więc Austriacy ponawiali ostrzał miasta, do czego zachęcani byli gorąco przez przebywającą w obozie małżonkę księcia Alberta, Marię Krystynę, siostrę uwięzionej królowej Francji, Marii Antoniny. Wobec natężonego ostrzału, oblegającym wkrótce zaczęło brakować amunicji, co nastąpiło ostatecznie w dniu 05.10. Jednocześnie do ks. Alberta poczęły docierać ponure wieści z Szampanii, toteż 6.10. podjął on decyzję o zwinięciu oblężenia.

Mieszkańcy Lilie święcili triumf, a wraz z nimi cieszyła się cała rewolucyjna Francja. Zgromadzenie Narodowe uchwaliło pomoc dla zniszczonego miasta w wysokości 6 mln liwrów, jednak suma ta była niewystarczająca w stosunku do rozmiaru szkód, jaki wywołał ostrzał austriacki. Niemało też było zabitych, zwłaszcza wśród ludności cywilnej.