Mimo hucznych zapowiedzi sprzed kilku lat myśliwce wielozadaniowe F/A-18E/F Super Hornet Block III należące do US Navy najprawdopodobniej nie będą wyposażone w konforemne zbiorniki paliwa (CFT). Z jednej strony nie jest to zaskoczeniem, ponieważ już na początku roku dziennikarze Aviation Week zapowiadali takie właśnie rozstrzygnięcie sprawy. Z drugiej wszakże waga, jaką Boeing przywiązywał do CFT, pozwalała sądzić, że główny użytkownik Super Hornetów zdecyduje się na wprowadzenie tej zdolności do służby.

O sprawie napisał wczoraj Tim Martin z serwisu Shephard News. Według informacji, które uzyskał w biurze prasowym amerykańskiej marynarki, rzeczywiście już w styczniu tego roku Boeingowi przekazano instrukcję wstrzymania prac nad CFT dla Super Hornetów. Nowo produkowane maszyny wciąż będą przystosowane do ich montażu, ale w obecnej sytuacji trudno się spodziewać, żeby kiedykolwiek do tego doszło.



Modernizacja do standardu Block III, nazwana też Advanced Super Hornet, ma przystosować te samoloty do wymogów przyszłego sieciocentrycznego pola walki. Obejmuje więc przede wszystkim wymianę komputerów zarządzania misją i łącz wymiany danych oraz wyposażenie kabin w wyświetlacze wielkoformatowe. Wprowadzono także drobne poprawki w konstrukcji płatowca, obniżające jego skuteczną powierzchnię odbicia.

Zbiorniki konforemne na Super Hornetach instalowane są na centropłacie, po obu bokach „garbu” biegnącego za osłoną kabiny, podobnie jak w Fighting Falconach. Łącznie mieszczą 1950 litrów paliwa, podczas gdy pojedynczy zbiornik podwieszany mocowany na centralnym węźle podkadłubowym mieści jedynie 1817 litrów – a do tego zabiera jedno miejsce na podwieszenia i powoduje dużo większe opory powietrza. Według wyliczeń Boeinga F/A-18E uzbrojony w parę AIM-9X, parę AIM-120 i parę bomb o wagomiarze 907 kilogramów miałby promień działania wynoszący 594 mile morskie przy użyciu jednego zbiornika podwieszanego, ale aż 714 mil morskich przy użyciu CFT.

Nie należy jednak oczekiwać całkowitego porzucenia koncepcji CFT dla Super Hornetów. Boeing wciąż zamierza je proponować klientom eksportowym. Obecnie Super Hornety (i Growlery) są użytkowane przez wojska lotnicze Australii, a zamówienie na dwadzieścia osiem egzemplarzy złożył Kuwejt – i poprosił o zgodę na zakup ośmiu par CFT, ale nie wiadomo, czy ostatecznie je kupił. Boeing ma nadzieję także na kontrakty z Finlandii, Kanady, Indonezji, Niemiec i oczywiście Indii, gdzie gra toczy się o zamówienie na 110 samolotów. Potencjalnie mówimy łącznie o ponad 300 egzemplarzach.

Wizja fińskich Super Hornetów ze zbiornikami konforemnymi.
(Boeing)



Rzecz jasna, nie każdy użytkownik będzie zainteresowany zbiornikami konforemnymi, ale istnieje przynajmniej teoretyczny rynek zbytu. Boeing przyznaje, że będzie je promował w ramach swojej oferty w Kanadzie i Finlandii. Joseph Trevithick w serwisie The War Zone zwraca uwagę, że współgra to ze wcześniejszymi doniesieniami o problemach z CFT w toku prób lotniskowcowych. Zarówno Helsinki, jak i Ottawa będą wykorzystywać swoje myśliwce wielozadaniowe wyłącznie jako maszyny bazowania lądowego, toteż problemy techniczne stwierdzone przez US Navy mogą się nie powtórzyć.

Nie wiadomo niestety, co dokładnie zaniepokoiło amerykańskich marynarzy. Problemy określono enigmatycznie jako techniczne, strukturalne i obsługowe – i z tego, co wiadomo, wynika, że wystąpiły one jedynie w trakcie operacji lotniczych na lotniskowcu.

Wizja artystyczna kanadyjskich Super Hornetów z CFT.
(Boeing)

Być może dodatkowa masa CFT powoduje nadmierne obciążenie podwozia i struktury płatowca podczas lądowania. Samoloty podkładowe muszą mieć wzmocnioną konstrukcję w stosunku do maszyn lądowych, aby wytrzymać wstrząs i naprężenia występujące w chwili przyziemienia (na tym właśnie tle indyjska marynarka wojenna jest niezadowolona ze swoich MiG-ów-29K, które są niewystarczająco wzmocnione). Możliwe również, że same CFT nie wytrzymują tych naprężeń.

Bardziej zagadkowe są problemy z obsługą. Trevithick sugeruje, że pod tym określeniem może się kryć konieczność demontażu CFT przed wykonaniem rutynowych czynności technicznych. Byłoby to oczywiście problemem również na lądzie, gdyż tak czy inaczej pochłaniałoby czas i pracę personelu, ale na ciasnym pokładzie lotniskowca manewrowanie zbiornikami konforemnymi byłoby jeszcze trudniejsze, a potencjalnie wręcz niebezpieczne. To wszystko stawia pod znakiem zapytania obecność CFT jako elementu oferty Boeinga w indyjskim przetargu na samolot pokładowy.



Poza tym modernizacja do standardu Block III będzie postępowała bez przeszkód. Docelowo ma ją przejść niemal każdy z posiadanych obecnie przez US Navy Super Hornetów. Przechodzą one także inne programy modernizacyjne, niewchodzące w skład projektu Block III, ale mniej lub bardziej ściśle z nim powiązane, na przykład upgrade pakietu łączności satelitarnej, umożliwienie samolotom użycia termonamiernika IRST21 w zmodyfikowanym zbiorniku podwieszanym (zobacz też: F-15C zestrzelił QF-16 za pomocą AMRAAM-a z użyciem zasobnika IRST) czy prace wydłużające resurs do 10 tysięcy godzin. Problem w tym, że instalacja IRST21 zabiera miejsce na paliwo, co oznacza, że podany wyżej promień działania – 594 mile morskie – się kurczy.

Wszystko wskazuje, że US Navy wybrała inny sposób na zwiększanie zasięgu swoich samolotów bojowych i zamierza się go konsekwentnie trzymać. Tym sposobem jest oczywiście bezzałogowa latająca cysterna MQ-25A Stingray. Jej zaletą jest przede wszystkim uniwersalność. Zbiorniki konforemne dla Super Horneta są właśnie tym i tylko tym. Latająca cysterna może obsługiwać każdy samolot wyposażony w odbierak paliwa.

4 czerwca przeprowadzono udany test przekazania paliwa z drona do F/A-18F. W tym miesiącu odbyła się zaś próba tankowania samolotu wczesnego ostrzegania i kontroli E-2D Hawkeye. Stingray ma osiągnąć wstępną gotowość operacyjną w 2025 roku.



Niemniej jednak połączenie obu tych możliwości dałoby Super Hornetom jeszcze większy promień działania. Amerykanie zdają sobie sprawę, że w razie konfrontacji z Chinami na Pacyfiku będą musieli przenikać do wnętrza chińskich stref antydostępowych (A2/AD), przełamywać obronę i ustanawiać własne przyczółki mogące stanowić punkt oparcia dla dalszych działań. Amerykański Korpus Piechoty Morskiej w ramach doktryny działań ekspedycyjnych w bazach wysuniętych (Expeditionary Advanced Base Operations) przygotowują się do takich właśnie scenariuszy.

W takich realiach nie istnieje coś takiego jak „wystarczająco duży zasięg”. Im większy promień działania, tym dalej w głąb strefy A2/AD można wysłać własne samoloty bojowe bez narażania okrętów lotniczych. Taki zresztą zamysł przyświeca też rozwojowi MQ-25A: bezzałogową cysternę można w razie potrzeby wysłać w zasięg działania nieprzyjacielskiej obrony powietrznej.

Zobacz też: Zaskakujący zbiór oferentów w programie wozu rozpoznawczego ARV dla USMC

Boeing