5 sierpnia 85. Eskadra Doświadczalna amerykańskich sił powietrznych przeprowadziła udany test głowicy przeszukiwania przestrzeni i śledzenia celów w podczerwieni (IRST) we współpracy z pociskiem AIM-120 AMRAAM. Rakieta odpalona z myśliwca F-15C wyposażonego w zasobnik Lockheed Martin Legion Block 1.5 trafiła i zniszczyła cel latający QF-16 FSAT. Po namierzeniu celu przez termolokator w zasobniku Legion współrzędne drona przekazał do pocisku radar APG-63v3 za pomocą łącza danych.
– Udany test pocisku jest istotny, ponieważ F-15 uzbrojony w AIM-120, którym cel wskazuje głowica IRST, może wykryć, śledzić, namierzyć i zaatakować cel oraz zweryfikować przechwycenie bez użycia emisji radarowej – mówił major Brian Davis, odpowiedzialny w 85. Eskadrze za broń i taktykę walki powietrze–powietrze. – Poza tym jest niewrażliwy na zakłócanie radiowe ani na trudno wykrywalną konstrukcję celu.
W wielu możliwych scenariuszach termolokator będzie w stanie wykryć samolot stealth szybciej niż radiolokator, a także będzie mógł go trwale śledzić z większej odległości. Dla przykładu: Rosjanie chwalą się, że Su-35S dzięki głowicy OŁS-35 może wykryć (w optymalnych warunkach pogodowych) F-22 czy F-35 z odległości do 90 kilometrów, o ile są zwrócone dyszami w jego stronę. A jako że sam IRST jest systemem całkowicie pasywnym, cel może być porażony, zanim sobie uświadomi, że jest atakowany. IRST nie potrzebuje także emisji fal radiowych ani radarowych ze strony celu.
Oczywiście użycie łącza danych sprawia, że atak nie był całkowicie bezemisyjny w spektrum elektromagnetycznym. Radar ma jednak to do siebie, że omiata dużą część przestrzeni powietrznej, a jego fale mogą być stosunkowo łatwo wykryte przez systemy ostrzegania przed opromieniowaniem wiązką radiolokacyjną (RWR). W porównaniu z radarem emisja fal z łącza danych jest dużo trudniejsza do wykrycia. Jeśli konieczne będzie „liźnięcie” celu skupioną wiązką z radiolokatora klasy AESA, stanie się to dopiero w chwili ataku, co zminimalizuje czas na reakcję obronną.
W przeciwnym razie pilot, który znalazł się na celowniku, usłyszy alarm z RWR dopiero wtedy, kiedy w odległości kilkunastu kilometrów włączy się radar w samym pocisku, naprowadzający go w końcowej fazie lotu. Nieszczęsnemu lotnikowi zabraknie czasu najpewniej nie tylko na jakikolwiek unik, ale także na uruchomienie fotela wyrzucanego. Jeśli zaś ziszczą się wizje pocisków powietrze–powietrze dalekiego zasięgu wyposażonych we własny termolokator (na wzór AIM-9), jedynym zwiastunem zagrożenia będzie sam błysk eksplozji.
Prace nad Legionem trwają od ponad pięciu lat. Pierwszy lot F-15C z zasobnikiem nastąpił w roku 2016. W 2019 roku zauważono zasobnik tego typu na zdjęciu F-15C z bazy Nellis uczestniczącego w ćwiczeniach „Northern Edge” na Alasce. W lipcu ubiegłego roku w czasie prób w bazie Eglin po raz pierwszy odpalono pocisk AIM-9X z F-15C przy użyciu zasobnika, a także wykonano pierwszy lot z zasobnikiem myśliwca F-16D.
Rdzeniem zasobnika Legion jest głowica przeszukiwania przestrzeni i śledzenia celów w podczerwieni IRST21, znana już z F/A-18E/F Super Hornetów, które przenoszą ją w podkadłubowym zbiorniku paliwa. Ten z kolei jest pochodną AN/AAS-42 stosowanego w F-14D. W założeniu Legion ma być systemem plug-and-play, zdolnym do współpracy bez dalszych przygotowań z dowolnym samolotem bojowym wyposażonym w odpowiednie oprogramowanie. Wiadomo, że prędzej czy później ujrzymy Legion podwieszony na samolotach F-15EX Eagle II; Boeing był skłonny zintegrować głowicę z płatowcem, ale ze względów finansowych USAF postanowił, że i w tym wypadku ograniczy się do zasobników.
USAF zajął się na poważnie wyposażaniem F-15C/D w pasywne środki wykrywania i namierzania celów w połowie ubiegłej dekady. Wtedy właśnie, pod egidą programu PASS (Passive Attack Sensor System), zintegrowano Eagle’e z zasobnikami AN/AAQ-33 Sniper Advanced Targeting Pod (ATP), co obejmowało także wyposażenie kabiny w wyświetlacze wielofunkcyjne Passive Attack Display. Sniper jest wszakże zasobnikiem zoptymalizowanym do ataków na cele naziemne. W przypadku myśliwca takiego jak F-15C stanowił pewien krok naprzód, gdyż duże powiększenie i wysoka rozdzielczość ułatwiały identyfikację wizualną celów.
We współczesnych realiach, w których z jednej strony można zniszczyć samolot znajdujący się daleko poza zasięgiem wzroku, a z drugiej niemal zawsze przed otwarciem ognia pilot musi rozpoznać cel wizualnie, możliwość obejrzenia rzeczonego celu w dobrej rozdzielczości na ekranie jest nie do przecenienia. Zamachy z 11 września 2001 roku jeszcze bardziej unaoczniły ten stan rzeczy. Pilotom Eagle’i tak bardzo doskwierał brak tej możliwości, że niektórzy mocowali sobie przy ramie HUD-a celowniki strzeleckie – tak, naprawdę: komercyjne celowniki do broni palnej – aby chociaż trochę zwiększyć zasięg widzenia.
W kontekście takiego erzacu wszystko byłoby lepsze, ale tak czy inaczej Sniper był jedynie marną namiastką systemu IRST z prawdziwego zdarzenia. Tymczasem żaden obecnie używany amerykański myśliwiec wielozadaniowy nie dysponuje zabudowaną w płatowcu głowicą IRST. Odróżnia to Amerykanów zarówno od Rosjan, jak i od „Eurokaczek” z Europy Zachodniej. Na Typhoonie stosowana jest głowica PIRATE (Passive Infrared Airborne Track Equipment), przez wielu analityków uznawana za najlepszy system tej klasy na świecie, na Gripenie – Skyward-G, na Rafale’u zaś – OSF (Optronique secteur frontal).
Co ciekawe, zmodernizowana wersja AN/AAS-42, nazwana Tiger Eyes, pojawiła się już także na F-15, tyle że nie amerykańskich. System ten zintegrowano z Eagle’ami sprzedawanymi do Singapuru (F-15SG) i Korei Południowej (F-15K Slam Eagle).
Nie można powiedzieć, że Amerykanie zupełnie lekceważyli zdolności pasywnego śledzenia i namierzania celów, ale z pewnością nigdy nie przypisywali im należnej wagi. Sparzyli się na tym podczas ćwiczeń „Cope India” w 2004 roku. W toku walki formacji F-15C (co istotne: jeszcze bez radiolokatorów APG-63) z mieszaną formacją myśliwców indyjskich kilka Eagle’i zostało zestrzelonych przez… MiG-i-21. Indyjskie maszyny tego typu, oznaczone MiG-21-93 Bison, wyposażone w izraelskie zasobniki samoobrony radioelektronicznej EL/L8222, skorzystały z tego, że Amerykanie skupiali się na walce z poważniejszym zagrożeniem, czyli Su-30K i Mirage’ami 2000, i niewykryte przez radary zdołały zakraść się na dogodne pozycje do strzału.
Właśnie w takim scenariuszu IRST byłby na wagę złota. Notabene nie tylko dla Eagle’i, ale także dla Bisonów. Indusi mogliby zachować ciszę elektromagnetyczną i atakować cele w trybie pasywnym i z większej odległości. Z kolei gdyby Amerykanie mieli do dyspozycji IRST, izraelskie zasobniki WRE niewiele by MiG-om pomogły.
Teraz więc Amerykanie szukają różnych sposobów na zmodernizowanie pod tym kątem swoich starszych samolotów bojowych. W przypadku F-35 nie ma problemu, gdyż system AN/AAQ-37 DAS (Distributed Aperture System) powinien zapewniać możliwości wykraczające daleko poza klasyczną głowicę IRST, ale oczywiście nie samymi Lightningami USAF stoi. I choć niektórzy bardzo by chcieli – nigdy do tego nie dojdzie. Trzeba więc zadbać o możliwości Eagle’i i Fighting Falconów, a w marynarce wojennej także Super Hornetów.
Zobacz też: Nowe japońskie niszczyciele: coraz droższe i być może wielokadłubowe