Australijski niszczyciel HMAS Sydney (DDG 42) typu Hobart wszedł do bazy amerykańskiej marynarki wojennej w San Diego ze zwłokami dwóch finwali zaczepionymi o kadłub. Martwe zwierzęta oddzieliły się od okrętu podczas cumowania. Do tego momentu załoga nie miała pojęcia, że doszło do wypadku. Amerykańska Narodowa Służba Rybołówstwa Morskiego wszczęła dochodzenie w tej sprawie we współpracy z marynarkami wojennymi Australii i Stanów Zjednoczonych.

Jeden finwal miał dwadzieścia metrów długości, drugi – 7,5 metra. Najprawdopodobniej była to samica z kilkumiesięcznym dzieckiem. Australijska marynarka wojenna wystosowała oświadczenie, w którym podkreśliła, że traktuje życie ssaków morskich bardzo poważnie i jest przygnębiona tym incydentem. Finwal (według nowszego nazewnictwa płetwal zwyczajny) klasyfikowany jako narażony na wyginięcie, ale nie zagrożony.



Sydney ruszył w drogę do Stanów Zjednoczonych 11 marca. Dwa tygodnie później zawinął do Pearl Harbor, po czym skierował się w stronę Kalifornii i tamtejszej bazy w San Diego, aby rozpocząć cykl ćwiczeń z US Navy mający zweryfikować poprawne działanie systemów bojowych. Na początku kwietnia Australijczycy ćwiczyli u wybrzeży Kalifornii z niszczycielem USS John Finn (DDG 113) typu Arleigh Burke. Potwierdzenie sprawności uzbrojenia i systemu Aegis na okręcie stanie się przepustką do ogłoszenia jego pełnej gotowości bojowej. W ostatnich dniach kwietnia Sydney po raz pierwszy odpalił pocisk przeciwlotniczy Evolved Sea Sparrow (ESSM).

DDG 42 to trzeci i ostatni niszczyciel typu Hobart. Budowa okrętu rozpoczęła się w listopadzie 2015 roku, a wodowanie odbyło się 19 maja 2018 roku. Formalnie niszczyciel przyjęto do służby 18 maja 2020 roku. Samego Hobarta zwodowano w maju 2015 roku po blisko trzech latach budowy, zaś do użytku oddano we wrześniu 2017 roku. Brisbane został zwodowany w grudniu 2016 roku, a marynarka przyjęła go do służby w październiku 2018 roku.

Odpalenie pocisku Evolved Sea Sparrow z HMAS Sydney.
(Matt Skirde / Department of Defence)

Typ Hobart bazuje na koncepcji hiszpańskich fregat typu Álvaro de Bazán. W australijskiej marynarce Hobarty – będące następcami fregat typu Adelaide (tych samych, które mogły trafić do Polski) – określa się jako niszczyciele rakietowe (guided missile destroyer) i niszczyciele obrony przeciwlotniczej (air warfare destroyer). Ich zadaniem jest zapewnienie obrony powietrznej zespołom okrętów, a ich podstawowe uzbrojenie stanowią wyrzutnie pionowe systemu Mk 41 VLS (czterdzieści osiem komór) z pociskami SM-2MR Block IIIA i Block IIIB lub RIM-162B ESSM. W skład pakietu uzbrojenia ofensywnego wchodzą ponadto dwie poczwórne wyrzutnie pocisków Harpoon, wyrzutnie torped ZOP i działo kalibru 127 milimetrów. Każdy okręt może też zabrać na pokład śmigłowiec MH-60R.



Niszczyciele typu Hobart mają 146,7 metra długości, szerokość 18,6 metra i zanurzenie 4,9 metra. Napęd w układzie CODOG składa się z pary turbin General Electric LM2500 i pary silników dieslowskich Caterpillar 3616. Okręt może rozwinąć prędkość 28 węzłów (notabene: finwal może się rozpędzić do 25 węzłów), a z prędkością ekonomiczną 18 węzłów może przebyć co najmniej 5 tysięcy mil morskich. Załogę stanowi 186 osób plus szesnastu członków personelu lotniczego.

Na przestrzeni lat wokół programu budowy Hobartów narosły różnorodne kontrowersje. Pierwotnie okręt wiodący typu miał podnieść banderę Royal Australian Navy już w 2014 roku. Odpowiedzialne za budowę okrętów konsorcjum AWD Alliance i hiszpańską Navantię krytykowano za niewłaściwą ocenę ryzyka, niedoszacowanie kosztów, błędy na etapie projektowania i niskie standardy pracy, skutkujące koniecznością naprawiania czy wręcz budowania od nowa niektórych świeżo ukończonych komponentów. Na to wszystko nałożyła się zagmatwana struktura organizacyjna wiążąca wykonawców kontraktu, sprawiająca, że nie było wiadomo, kto przed kim i za co odpowiada.

HMAS Sydney i USS John Finn.
(Department of Defence)

Spośród wszystkich gatunków waleni finwale zajmują szczególne miejsce w historii rozwoju morskiej techniki wojskowej. Zanim naukowcy udowodnili istnienie śpiewu wielorybiego, dźwięki wydawane przez olbrzymie morskie ssaki, a zwłaszcza finwale i humbaki, próbowano przypisywać usterkom hydrofonów lub anomaliom sejsmicznym – w tym momencie miłośnicy „Polowania na Czerwony Październik” czujnie zastrzygli uszami. I rzeczywiście, kiedy okazało się, że nie może być mowy o usterkach ani o procesach geologicznych, naukowcy zwrócili uwagę na okręty podwodne.

Długo utrzymywała się hipoteza, iż dźwięki pochodzą z jakiegoś tajnego sowieckiego urządzenia mającego wykrywać okręty podwodne. Miałaby to być sieć sonarów nowej generacji, wypełniająca oceany dźwiękami o niskiej częstotliwości. Ruchy amerykańskich okrętów podwodnych powodowałyby zaburzenia w przepływie fal dźwiękowych i pozwalałyby metodą triangulacji wyznaczyć położenie każdej jednostki. Hipoteza była, rzecz jasna, bzdurna, ale nagle w amerykańskim budżecie federalnym znalazło się więcej funduszy na badanie dźwięków oceanu. Debatę ostatecznie rozstrzygnęli William Schevill i William Watkins w latach sześćdziesiątych.

Tak brzmi śpiew finwali w dziesięciokrotnym przyspieszeniu:



Rozwój żeglugi spowodował wzrost zagrożenia dla waleni. Tylko u wybrzeży Kalifornii każdego roku dochodzi do około pięćdziesięciu potrąceń waleni przez statki i okręty. Finwale i humbaki są szczególnie narażone, ponieważ często pływają blisko powierzchni i migrują wzdłuż wybrzeży, tam, gdzie ruch żeglugowy jest najintensywniejszy. W ubiegłym miesiącu koło San Francisco znaleziono zwłoki finwala i dwóch pływaczy szarych – wszystkie trzy zwierzęta najprawdopodobniej również zginęły wskutek potrącenia przez statek. W przypadku dużych jednostek załoga często w ogóle nie ma świadomości, że doszło do zderzenia z ssakiem morskim.

Niektórzy badacze sugerują, że w przypadku krytycznie zagrożonego walenia biskajskiego właśnie ten czynnik może ostatecznie przechylić szale w stronę wyginięcia. David W. Laist i inni w artykule Collisions between ships and whales podają, że co najmniej jedna piąta znalezionych w latach 1970–1989 w USA i Kanadzie martwych przedstawicieli tego gatunku miała rany spowodowane uderzeniami śruby statku lub inne obrażenia, które mogły powstać jedynie wskutek zderzenia ze statkiem. W latach 1991–1998 odsetek ten wzrósł do blisko połowy – osiem z siedemnastu. Spośród 168 osobników dobrze udokumentowanych fotograficznie rany postatkowe zauważono u dwunastu.

Zobacz też: Francuzi pokazali wizję pojazdów wojskowych nowej generacji Mosaic

(10news.com, defenceconnect.com.au)

Peter Beeh / Department of Defence