Amerykański szef operacji morskich, admirał Mike Gilday, ujawnił kilka interesujących szczegółów na temat niszczycieli następnej generacji DDG(X). Pracami projektowymi kierować będzie US Navy, natomiast w porównaniu z niszczycielami typu Arleigh Burke, końmi roboczymi US Navy, nowych okrętów ma powstać mniej, będą za to większe. Po raz kolejny pojawia się więc pytanie: jak klasyfikować te jednostki?

Admirał Gilday podzielił się informacjami podczas wystąpienia na organizowanej przez serwis DefenseOne konferencji State of Defense. Marynarce wojennej udało się zmusić Ingalls Shipbuilding i General Dynamics Bath Iron Works do wspólnego zaprojektowania DDG(X) pod jej kierownictwem. Takie rozwiązanie ma skrócić prace i zmniejszyć ryzyko techniczne. Ze strony Pentagonu jest to pokłosie negatywnych doświadczeń z niszczycielami typu Zumwalt, lotniskowcami typu Ford i okrętami klasy LCS. We wszystkich przypadkach prace się przedłużały, a koszty rosły i znacząco przekroczyły pierwotne założenia. Do tego w przypadku Zumwaltów i LCS-ów powstały okręty, z którymi US Navy nie za bardzo wie, co zrobić.

—REKLAMA—

W takim podejściu do sprawy marynarka wojenna miała silne wsparcie senatu. W trakcie prac na projektem budżetu na rok podatkowy 2023 senacka komisja sił zbrojnych naciskała na stocznie, aby połączyły siły. Jej raport również stawiał pod pręgierzem Zumwalty i LCS-y, dodając do opóźnień i wzrostu kosztów wady projektowe negatywnie wpływające na niezawodność okrętów.

Pomysł współpracy dwóch głównych stoczni pracujących na potrzeby amerykańskiej marynarki wojennej został już przetestowany w praktyce. Admirał Gilday przytoczył przykład atomowych podwodnych nosicieli pocisków balistycznych typu Columbia. W chwili rozpoczęcia budowy prototypowego USS District of Columbia (SSBN 826) szczegółowy projekt był gotowy w 80%.

Porównanie sylwetek krążownika USS Bunker Hill (CG 52) typu Ticonderoga na pierwszym planie i niszczyciela USS Barry (DDG 52) typu Arleigh Burke z tyłu.
(US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Nicholas V. Huynh)

W celu dalszego ograniczenia ryzyka technicznego projekt DDG(X) ma bazować na istniejących systemach, wokół których zostanie zbudowany nowy kadłub. To również nie jest nowe rozwiązanie. Jak przypomniał admirał Gilday, z powodzeniem przetestowano je przeszło trzydzieści lat temu, gdy system walki i systemy uzbrojenia krążowników typu Ticonderoga osadzono w zupełnie nowym kadłubie niszczycieli typu Arleigh Burke. Dzięki wszystkim tym zabiegom budowa prototypowego DDG(X) ma ruszyć w roku 2028.



Istotną informacją jest, że nowe niszczyciele mają być większe niż okręty typu Arleigh Burke, chociaż nie wiadomo o ile. Takie podejście wynika z założeń projektu. DDG(X) mają być uzbrojone w pociski hipersoniczne, a te zajmują sporo miejsca w kadłubie. Admirał Gilday stwierdził, że mimo prób nie udało się ich zmieścić w Burke’ach, nawet wersji Flight III. Większe rozmiary umożliwiają również instalację mocniejszego układu napędowego, koniecznego do zasilania perspektywicznych systemów uzbrojenia, takich jak lasery wysokiej mocy czy działa elektromagnetyczne. Krótko mówiąc, większy okręt ma większą podatność na przyszłe modernizacje.

Niszczyciel USS Porter (DDG 78).
(US Navy / Paul Farley)

Nie wiadomo jeszcze, ile DDG(X) powstanie, jednak na pewno będzie ich mniej niż niszczycieli poprzednich typów. Wynika to nie z kwestii finansowych, lecz z wniosków z gier wojennych. Prowadzone w ramach rozwoju koncepcji morskich operacji rozproszonych gry miały wykazać, że US Navy potrzebuje mniej dużych okrętów nawodnych, za to więcej jednostek zaopatrzeniowych, wielozadaniowych okrętów podwodnych i fregat typu Constellation. Te ostatnie zresztą od samego początku miały przejąć rolę koni roboczych US Navy.

Mniejsza liczba nowych niszczycieli wiąże się z wydajnością amerykańskich stoczni. Senat naciska, żeby w ciągu najbliższych pięciu lat zamówić jeszcze do piętnastu jednostek typu Arleigh Burke Flight III. Szef operacji morskich zwraca jednak uwagę, że obecne moce produkcyjne nie pozwalają na budowę trzech niszczycieli rocznie, ale co najwyżej dwóch, może dwóch i pół. Rozwiązaniem tego problemu ma być ustawa SHIPYARD Act (Supplying Help to Infrastructure in Ports, Yards and America’s Repair Docks – Zapewnienie pomocy infrastrukturze w portach, stoczniach i dokach remontowych Ameryki – co zwija się w skrótowiec znaczący: „stocznia”), jednak na jej efekty przyjdzie jeszcze poczekać.

USS Zumwalt (DDG 1000) z dobrze widocznymi wieżami Mk 51 Advanced Gun System. Lufy są składane do wnętrza wieży, aby obniżyć echo radarowe okrętu.
(US Navy / Petty Officer 2nd Class Timothy Schumaker)

Jeszcze niszczyciele czy już krążowniki

Wyporność DDG(X) z pewnością przekroczy 10 tysięcy ton. Zasadne jest więc pytanie, czy nie należałoby ich raczej klasyfikować jako krążowników, zwłaszcza że mają zastąpić okręty typu Ticonderoga. W ostatnich dekadach tradycyjna klasyfikacja okrętów wojennych sięgająca drugiej wojny światowej zaczęła się rozmywać. Przypomnijmy, że początkowo krążowniki typu Ticonderoga klasyfikowano jako niszczyciele. System Aegis dawał im jednak taką przewagę nad ówczesnymi niszczycielami, że je przeklasyfikowano.



Ten bardziej semantyczny niż praktyczny kłopot powrócił wraz z jednostkami typu Zumwalt. Mimo wyporności rzędu 14 tysięcy ton zostały sklasyfikowane jako niszczyciele. Tą biurokratyczną sztuczką Pentagon chciał łatwiej przekonać polityków do wyasygnowania ogromnych funduszy na program. Niewykluczone zatem, że za jakiś czas DDG(X) przemieni się w CG(X). US Navy zaczyna przy tym odchodzić od tradycyjnego podziału na klasy. Niszczyciele i krążowniki są zbiorczo określane jako Large Surface Combatant (duży nawodny okręt bojowy), a fregaty, LCS-y, niszczyciele min i patrolowce – jako Small Surface Combatant.

Widok z góry na krążownik USS Shiloh (CG 67) typu Ticonderoga. Cechą charakterystyczna tych okrętów są ośmiokątne anteny ścianowe radaru AN/SPY-1A/B. Ponadto okręt dysponuje radarem dozoru powietrznego AN/SPS-49, radarem kontroli ognia AN/SPG-62, radarem dozoru powierzchni morza AN/SPS-73 i radarem artyleryjskim AN/SPQ-9.
(US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Taurean Alexander)

Problem nie dotyczy tylko US Navy. Południowokoreańskie niszczyciele typu Sejongdaewang-Ham (KDX-III) i chińskie typu 055 również przekroczyły 10 tysięcy ton wyporności. Prawdziwy rekord ustanowili jednak dopiero Niemcy – fregaty typu 126 (dawniej MKS 180) również mają mieć wyporność rzędu 10 tysięcy ton.

Klasyfikacyjne łamańce szykują także Japończycy. Jak już pisaliśmy, tamtejsze ministerstwo obrony planuje budowę dwóch jednostek o wyporność około 20 tysięcy ton, długość 210 metrów i szerokość 40 metrów, a więc zbliżonych rozmiarami do niszczycieli śmigłowcowych typu Izumo. W prace koncepcyjne zaangażowany jest w jakimś stopniu Lockheed Martin, producent radarów SPY-7, zamówionych pierwotnie z myślą o systemie Aegis Ashore.

Chiński niszczyciel Nanchang typu 055 na zdjęciu z kwietnia 2021 roku.
(ministerstwo obrony Japonii)

Amerykański koncern opublikował koncepcję artystyczną dużego niszczyciela dla Morskich Sił Samoobrony. Na dostępnych grafikach widać okręt jednokadłubowy. Jedna z rozważanych koncepcji zakładała budowę jednostek dwu-, lub nawet wielokadłubowych jako stabilniejszych platform dla SPY-7. Najwyraźniej pojemność kadłuba wygrała ze stabilnością, która przy tych rozmiarach i tak będzie solidna. Duża pojemność kadłuba jest natomiast potrzebna, gdyż Tokio zamierza zbudować jednostki nie wąsko wyspecjalizowane, ale wielozadaniowe, uzbrojone w pociski hipersoniczne, działa elektromagnetyczne i inne perspektywiczne systemy uzbrojenia.



Nowe japońskie niszczyciele mają być wysoko zautomatyzowane, co pozwoli obsadzić je załogą licząca ledwie 110 osób. Jak wyjaśniał podczas konferencji prasowej 2 września minister obrony Yasukazu Hamada, duże rozmiary okrętów i niewielka załoga mają pozwolić osiągnąć niespotykany na okrętach komfort zakwaterowania. Każdy z członków załogi ma mieć indywidualna kabinę.

Jak Japończycy mogą sklasyfikować te okręty (a temat poruszył naszych Czytelników)? Na pewno nie będą to krążowniki (junyōkan), gdyż nazwa ta będzie zbyt się kojarzyć z cesarską marynarką wojenną. Przypomnijmy przykład niszczycieli śmigłowcowych typu Izumo, będących, zwłaszcza po zaokrętowaniu F-35B, lotniskowcami lekkimi. Dla wielu polityków i zwykłych ludzi termin „lotniskowiec”, a nawet zawierający te same znaki „okręt matka” są nie do zaakceptowania. Tym sposobem Izumo i bliźniacza Kaga są obecnie oficjalnie klasyfikowane jako „niszczyciele do operacji wielozadaniowych”. Można więc spodziewać się, że również w przypadku niszczycieli z pociskami hipersonicznymi japońscy prawodawcy wykażą się niemałą inwencją.

Zobacz też: Pojazd drużyny piechoty ISV od ponad roku bez postępu

Naval Sea Systems Command / PEO Ships