Czwarty kryzys tajwański zrobił swoje. Japonia, Korea Południowa i Tajwan planują na przyszły rok rekordowe budżety obronne. Jednocześnie daje się zauważyć interesujący trend: podczas gdy w Tokio rosną ambicje względem uzbrojenia Sił Samoobrony (Jieitai), w Seulu i Tajpej włączają się hamulce, ambitne projekty są po cichu odkładane na półkę, a priorytet zyskują rozwiązania tańsze i przydatniejsze z punktu widzenia przewidywanych działań.
Japonia – krążowniki na horyzoncie
Przedstawiony przez japońskie ministerstwo obrony projekt budżetu na rok podatkowy 2023 przewiduje wydatki w wysokości 5,596 biliona jenów. Nie jest to jednak ostateczna kwota, resort jeszcze szacuje koszty niektórych projektów. Zdaniem mediów oznacza to, że finalnie przyszłoroczne wydatki na obronę mogą osiągnąć 6 bilionów jenów, a tym samym przekroczyć 1% PKB. Dla porównania: tegoroczny budżet japońskiego resortu obrony wynosi 5,4 biliona jenów. Niemniej, ze względu na rekordowo niski kurs jena do dolara, po przewalutowaniu planowane japońskie wydatki nie wyglądają już tak imponująco i wynoszą około 43 miliardów USD. Ma to szczególnie duże znaczenie ze względu na to, że Stany Zjednoczone są głównym zagranicznym dostawcą uzbrojenia dla Jieitai.
—REKLAMA—
Postulat podniesienia wydatków na obronę do zalecanego przez NATO poziomu 2% PKB jest obecny w japońskiej debacie publicznej już od kilku lat. Wielkim zwolennikiem takiej zmiany był zamordowany na początku lipca tego roku były premier Shinzō Abe. Wymagałoby to jednak wprowadzenia zmian w obowiązujących przepisach.
Na co mają pójść dodatkowe pieniądze? Przede wszystkim na rozbudowę obrony przeciwrakietowej i pozyskanie zdolności ofensywnych. Około 27,2 miliarda jenów ma pójść na opracowanie wersji pocisku przeciwokrętowego typu 12 o zasięgu do tysiąca kilometrów, a kolejnych 16,6 miliarda jenów – na rozwój pocisków hipersonicznych. Większe finansowanie ma otrzymać również wdrażanie systemów bezzałogowych, w tym przede wszystkim bojowych bezzałogowych statków powietrznych.
Wylatkowo kosztownym programem jest projekt pary nowych niszczycieli z systemem Aegis. Już w ubiegłym roku pojawiała się kwota co najmniej 800 miliardów jenów za oba okręty, czyli ponad dwa razy więcej niż anulowanego w czerwcu 2020 roku systemu Aegis Ashore. Koncepcja okrętów cały czas ewoluuje i według ostatnich informacji wkracza na niezbadane i zdradliwe wody. Niszczyciele miałyby mieć wyporność około 20 tysięcy ton, długość 210 metrów i szerokość 40 metrów. Byłyby więc rozmiarami zbliżone do niszczycieli śmigłowcowych typu Izumo.
JMSDF "arsenal ship" or cruiser? The new ships intended to supplant original Aegis Ashore plan will reportedly measure 210m in length, 40m width, possess 20,000 tons standard displacement, and armed with extended-range Type-12 ASCMs for land attack. https://t.co/zfl4GUhpDt
— Collin Koh 🇸🇬🇺🇦 (@CollinSLKoh) August 31, 2022
Takie proporcje mogą sugerować preferowanie układu wielokadłubowego. Rozwiązanie takie zaproponowano w ubiegłym roku. Katamarany i trimarany są znacznie stabilniejsze na fali niż jednostki jednokadłubowe, co jest niewątpliwą zaletą. Nie wiadomo jednak, czy taki okręt wpisuje się w potrzeby Morskich Sił Samoobrony (Kaijō Jieitai). Duży kadłub ma ponadto umożliwić instalację radaru SPY-7 zamówionego z myślą o Aegis Ashore. Według części japońskich źródeł SPY-7 zamówiony przez Japonię to bardzo zaawansowany wariant możliwy do wykorzystania zarówno na lądzie, jaki i na morzu, jednakże jest on znacznie większy i cięższy niż starsze radary systemu Aegis wykorzystywane na okrętach.
Przy takich rozmiarach trafniejsze byłoby nazywanie okrętów nie niszczycielami, ale krążownikami lub nawet krążownikami liniowymi (tak na zachodzie klasyfikowany jest rosyjski Piotr Wielikij). Widać również pewne nawiązania do amerykańskiej koncepcji Arsenal Ship z końca lat 80. Pentagon planował wówczas zamówić duże okręty, wyposażone nawet w 500 pionowych wyrzutni. Planowana liczba wyrzutni dla japońskich okrętów nie została podana, jednak oprócz pocisków przeciwlotniczych rodziny SM mają one przenosić również pociski przeciwokrętowe, manewrujące i hipersoniczne, a także broń laserową. Do tego dzięki daleko posuniętej automatyzacji załoga ma liczyć tylko 110 osób.
Imponujący jest również przewidywany harmonogram prac. Pierwszy okręt miałby zostać dostarczony już w roku 2027, kolejny rok później. Rodzi to oczywiste pytania, czy japońskie stocznie poradzą sobie z tak szybką budową tak dużych i skomplikowanych jednostek. Rozmiar będzie jeszcze istotniejszy po podniesieniu bandery, liczba baz Morskich sił Samoobrony zdolnych do obsługi tak dużych okrętów jest bowiem ograniczona.
Pozostaje wreszcie pytanie, jak krętymi drogami szły myśli twórców koncepcji, aby od niszczyciele przeciwlotniczego dojść do czegoś pomiędzy krążownikiem a Arsenal Ship? Wielokrotnie opisywaliśmy już perypetie towarzyszące próbom wzmocnienia japońskiej obrony przeciwrakietowej po rezygnacji Aegis Ashore. Wyjaśnienie może kryć się właśnie w próbach znalezienia uzasadnienia dla budowy krytykowanych okrętów. W rozmowie z agencją Jiji Press anonimowe źródło bliskie siłom Samoobrony stwierdziło, że stworzenie wąsko wyspecjalizowanych jednostek może skończyć się jak budowa superpancerników typu Yamato: wydana zostanie masa pieniędzy na okręty, które w momencie wejścia do służby będą reprezentować już przestarzałe koncepcje.
Nie oznacza to, że japońskie ministerstwo obrony odlatuje w niezbadane regiony. Oprócz stale kontrowersyjnego morskiego zastępstwa za Aegis Ashore podejmowane są kroki bardzo istotne z punktu widzenia ewentualnych walk o Tajwan. Cały czas trwa wzmacnianie potencjału Jieitai na najbardziej na południe wysuniętych wyspach archipelagu Riukiu. W roku 2019 powstał garnizon na wyspie Amami Ōshima, rok później na Miyakojimie. W przyszłym roku mają powstać bazy na wyspach Ishigaki i położonej 110 kilometrów od Tajwanu Yonaguni.
Na wyspach rozmieszczane są systemy przeciwlotnicze, przeciwokrętowe i walki elektronicznej. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że Japończycy wzorem Chińczyków przymierzają się do tworzenia strefy antydostępowej (A2/AD) wokół wysp Riukiu. Siły Samoobrony uznają taką strategię za zbyt pasywną, a tym samym mało efektywną. Rozmieszczone na wyspach systemy mają nie tylko ograniczać Chińczykom swobodę działania, ale przede wszystkim wspierać japońskie i amerykańskie siły powietrzne i morskie w walce o panowanie w powietrzu i na morzu. Wiadomo również, że Japończycy i amerykanie budują na wyspach Riukiu rozproszone składy amunicji i paliwa, mające służyć oddziałom broniącym Tajwanu.
Korea Południowa
Systematycznie rosną wydatki na obronę także w Korei Południowej. W roku 2021 wyniosły one 52,9 biliona wonów, w tym roku 55,2 biliona wonów, zaś projekt przyszłorocznego budżetu mówi o kwocie 57,1 biliona wonów (około 41,5 miliarda USD). Korea Południowa jest w podobnej sytuacji co Japonia – w ostatnich miesiącach dolar znacznie umocnił się w stosunku do wona, a Stany Zjednoczone są głównym zagranicznym dostawcą uzbrojenia.
W przypadku Korei Południowej w grę wchodzi jeszcze jeden istotny czynnik. Nowa administracja prezydenta Yoon Suk-yeola uznała dotychczasową politykę balansowania między Pekinem a Waszyngtonem za nieprzynosząca zamierzonych rezultatów i stawia na zacieśnienie współpracy nie tylko z USA, ale także z Japonią, co jest zupełnym novum w trudnych relacjach między Tokio a Seulem.
Na co mają pójść zwiększone fundusze? Bardziej istotne jest, na co nie pójdą. Pod topór poszedł nowatorski lotniskowiec lekki CVX. Jak informuje serwis Naval News, lotniskowca nie uwzględniono w projekcie przyszłorocznego budżetu. Administracja Yoona sceptycznie odnosiła się do pomysłu budowy lotniskowca, a minister obrony Lee Jong-seop jeszcze przed objęciem urzędu zapowiedział przeanalizowanie projektu pod kątem potrzeb sił zbrojnych, interesów narodowych i relacji koszt-efekt.
Nie ukrywajmy: dla Korei Południowej lotniskowiec jest bardziej kosztowną fanaberią niż realna potrzebą. Głównym wrogiem pozostaje Korea Północna, a z kręgów wojskowych i odpowiadających za politykę bezpieczeństwa coraz częściej napływają głosy, że jak potencjalnego przeciwnika należy traktować też Chiny. Projekt budżetu jako priorytety wskazuje obronę przeciwrakietową, systemy bezzałogowe i okręty podwodne. W tej ostatniej grupie szczególną uwagę poświęcono dalszemu rozwojowi konwencjonalnych okrętów podwodnych uzbrojonych w pociski balistyczne, postrzeganych jako element zwiększania potencjału odstraszania. W ubiegłym roku przeprowadzono udany test odpalenia takiego pocisku z okrętu podwodnego Dosan Ahn Chang-ho, prototypowej jednostki typu KSS‑III.
VIDEO: South Korea tested a submarine-launched ballistic missile (SLBM) from the 3,000-ton class Dosan Ahn Chang-ho submarine developed with domestic technology.
Footage courtesy of South Korea's Ministry of National Defense:https://t.co/cTO9CDYe0W pic.twitter.com/EGsETM6v7K
— NK NEWS (@nknewsorg) September 15, 2021
W kontekście Korei Północnej interesujące są informacje o pracach nad podwodnym dronem przeznaczonym do zwalczania okrętów podwodnych. Wydaje się to potencjalnie dobrym antidotum na liczne północnokoreańskie miniaturowe okręty podwodne. Przypomnijmy, że w marcu 2010 roku właśnie taka jednostka zatopiła korwetę Cheonan. Na rozwój podwodnego drona w przyszłorocznym budżecie przewidziano 35,6 miliarda wonów (około 26 milionów USD).
Tajwan
Japonia i Korea Południowa od lat systematycznie zwiększają wydatki na obronę. W przypadku Tajwanu wzrost jest skokowy. W propozycji przyszłorocznego budżetu na obronę przeznaczono 523,4 miliarda nowych dolarów tajwańskich (17,3 miliarda USD). W stosunku do roku bieżącego oznacza to wzrost o 14,9%. Prawie na pewno nie będzie to finalna kwota. Po uwzględnieniu różnych funduszy specjalnych tajwańskie wydatki na obronę mogą osiągnąć 586,3 miliarda NTD. Dla porównania dodajmy, że tegoroczny budżet chińskiego ministerstwa obrony wyniósł oficjalnie około 211 miliardów USD.
This chart lives rent free in my mind. pic.twitter.com/scBwvKHw7S
— Brian Hart (@BrianTHart) September 2, 2022
Wobec rażącej dysproporcji sił Tajwan musi stawiać na rozwiązania asymetryczne. Wielkim orędownikiem takiego podejścia jest były szef sztabu generalnego generał Lee Hsi-ming.
– Tajwan powinien pozyskać wiele małych, mobilnych i niedrogich broni, które mogłyby przetrwać pierwsze ataki Pekinu, zwłaszcza chińskich rakiet dalekiego zasięgu czy myśliwców. Siły chińskie muszą próbować zbliżyć się do Tajwanu, co czyni je bardziej podatnymi na ataki – mówił w rozmowie z japońskim magazynem Nikkei Asia.
Zdaniem Lee konwencjonalne systemy, takie jak czołgi, okręty podwodne i samoloty, generują wysokie koszta, przez co brakuje środków na zakup tańszych systemów, które inaczej można by wystawić w dużych ilościach. To właśnie za czasów Lee w sztabie generalnym powstała „Całościowa Koncepcja Obrony”, będąca mieszaniną działań konwencjonalnych i niekonwencjonalnych. Obecnie generał jeszcze głośniej mówi o ograniczonej przydatności własnej broni pancernej i lotnictwa w obronie przed ewentualną inwazją oraz konieczności stawiania na pociski przeciwokrętowe, miny morskie i systemy bezzałogowe. Podobnego zdania są Pentagon i analitycy z amerykańskich think-tanków.
Lee domaga się rewolucji w siłach zbrojnych, a to nigdy nie jest dobrze przyjmowane. Beton w tajwańskim ministerstwie obrony przez lata ostrożnie podchodził do takich takie głosów. Z jednej strony rozwijano koncepcję odstraszania asymetrycznego i drony, z drugiej inwestowano w projekt rodzimego okrętu podwodnego i zakup czołgów podstawowych M1A2 Abrams.
Kropla jednak drąży skałę. W projekcie budżetu na rok 2023 zrezygnowano z kupna haubic samobieżnych M109A6, a w ich miejsce pojawiło się dwadzieścia dziewięć HIMARS-ów z osiemdziesięcioma czterema pociskami balistycznymi ATACMS. W październiku 2020 roku administracja Donalda Trumpa zaaprobowała sprzedaż Tajwanowi jedenastu wyrzutni M142 wraz z wyposażeniem dodatkowym. Amunicja dla systemu obejmuje sześćdziesiąt cztery pociski taktyczne ATACMS, które według doniesień medialnych mają zostać uzupełnione jeszcze pociskami GMLRS. Wyraźnie widać tutaj wpływ dotychczasowych wniosków z wojny w Ukrainie, przynoszącej M142 rosnącą popularność.
Nie oznacza to radykalnego zwrotu. W projekcie budżetu znalazły się środki na dalszy rozwój rodzimego myśliwca następnej generacji. Prace nad samolotem przyspieszono wiosną tego roku. Na taką decyzję wpływ miały dwa czynniki: chęć utrzymania i rozwoju zdolności przez krajowy przemysł lotniczy oraz małe szanse na szybkie pozyskanie F-35.
#Taiwan's proposed 2023 defense budget includes purchase of 29 HIMARS systems & 84 ATACMS Tactical Missiles.
It drops the purchase of 40 M109A6 "Paladin" self-propelled howitzers.
These long-range weapons would be used to paralyze enemy troops attempting amphibious assaults. pic.twitter.com/7TW7iJMKCE
— Indo-Pacific News – Geo-Politics & Military News (@IndoPac_Info) August 31, 2022
Przeczytaj też: Chiny upamiętniają wojnę koreańską