W sobotę tuż po godzinie 6.00 rano na moście nad Cieśniną Kerczeńską, łączącym okupowany Krym z Rosją, doszło do eksplozji, która poważnie uszkodziła obie nitki – kolejową i samochodową. Na razie nie ma pewności, co dokładnie się stało, czy mieliśmy do czynienia z wypadkiem czy też z ukraińskim atakiem, ale jedno jest pewne: minie sporo czasu, zanim ktokolwiek znów pojedzie tym mostem. A jeśli wojna potoczy się po myśli Ukrainy, najpewniej most już nigdy nie zostanie odbudowany – trudno sobie wyobrazić, aby Kijów chciał zachować konstrukcję, której głównym celem było utrwalenie okupacji Krymu.

Według jednych oficjalnych źródeł rosyjskich doszło do eksplozji w ciężarówce jadącej 18‑kilometrowym mostem od strony Rosji na półwysep. Eksplozja spowodowała zapłon w cysternach tworzących pociąg jadący w tym samym kierunku. Poniższe nagranie zdaje się potwierdzać tę wersję, ale oczywiście nie rozstrzyga, czy sama eksplozja była przypadkowa czy też wywołana celowo. I trzeba też mieć na uwadze, iż możemy paść ofiarą złudzenia wywołanego stosunkowo niską jakością nagrania.



Z kolei Oleg Kriuczkow, zastępca szefa administracji Krymu, twierdził, że do pożaru doszło w samym pociągu. Ale tenże Kriuczkow twierdził również, że most nie został poważnie uszkodzony i nikomu nic się nie stało, co jest standardową wymówką rosyjskich oficjeli (prawdę mówiąc, nie tylko rosyjskich) w okresie ustalania oficjalnej linii propagandowej na temat danego zdarzenia. „Niepoważnie uszkodzony” most wygląda tak:

Wydaje się, że część kolejowa przetrwała pożogę w stosunkowo niezłym stanie – przede wszystkim się nie zawaliła – ale oczywiście będzie potrzeba szczegółowej ekspertyzy, która oceni zniszczenia wywołane przez wysoką temperaturę. Część szosowa będzie za to potrzebowała poważnego remontu. Jedna nitka po prostu runęła, druga wygląda na poważnie uszkodzoną.

Rzecz jasna, Ukraińcy od dawna zapowiadali uderzenie na Most Krymski i zastrzegali, że nie atakują go jedynie z powodu braku odpowiednich możliwości technicznych. Jest to zresztą nie tylko symbol okupacji, ale także kluczowy szlak logistyczny – to właśnie tą drogą zaopatrywane są rosyjskie oddziały w obwodzie chersońskim i znacznej części obwodu zaporoskiego. Teraz jedynym trwałym szlakiem jest droga przez Melitopol, czyli tak zwany korytarz lądowy na Krym. Nie ma tam jednak infrastruktury kolejowej, która pozwoliłaby kierować transporty wprost z Rosji i z powrotem – istnieje wąskie gardło między Fedoriwką a Tokmakiem. A jak pisaliśmy niedawno, Rosjanie obawiają się, że niebawem przeciwnik zacznie ofensywę w tym kierunku.

Czy możliwe, że mieliśmy do czynienia z atakiem ukraińskim? Teoretycznie tak, ale musiałaby to być operacja sił specjalnych lub wprost szpiegów. W jednostkach liniowych nie ma środków rażenia, które mogłyby dosięgnąć mostu z pozycji obecnie zajmowanych przez siły ukraińskie. Rozmiar eksplozji i uszkodzeń wskazuje, że nie użyto ładunków zainstalowanych przez kilku komandosów. Teoretycznie most jest doskonale zabezpieczony przed atakami płetwonurków, bezzałogowych pojazdów podwodnych i okrętów podwodnych, ale już wielokrotnie się przekonaliśmy, że w Rosji teoria sobie, a praktyka sobie. Wypełnić ciężarówkę ładunkami wybuchowymi to najmniejszy problem. Większą zagwozdką jest uczynienie tego po stronie rosyjskiej, a następnie detonacja we właściwej chwili.

Mick Ryan sugeruje, że jeśli mamy tu do czynienia z ukraińskim atakiem – niezależnie od konkretnych metod – może to być przygotowanie do rychłej operacji odbicia Krymu. Ukraińcy wielokrotnie dowiedli, że umieją przeprowadzać operacje izolujące i kształtujące pole walki, widzieliśmy to przed kontrofensywami w obwodach chersońskim i charkowskim. Odcięcie Krymu od regularnych dostaw zaopatrzenia to oczywisty pierwszy krok przed kampanią na półwyspie. Ale równie dobrze może to być atak dywersyjny, który ma przekonać Rosjan, iż zbliża się atak na Krym, podczas gdy rzeczywisty atak nastąpi gdzie indziej (czytaj: w Donbasie).



Tak czy inaczej jest to kolosalne upokorzenie dla Putina i jego wewnętrznego kręgu, a dla jednostek na południu Ukrainy – ogromny problem. Ukraina odniosła gigantyczne (rzadko używamy tego przymiotnika, ale tu żaden inny nie pasuje) zwycięstwo w noosferze, czyli w sferze mentalnej. Żołnierze w Chersoniu, którzy już teraz są w kiepskiej kondycji psychicznej, teraz będą musieli sobie radzić ze świadomością, iż są jeszcze bardziej odizolowani. Rosyjscy cywile mieszkający na Krymie (w tym kilkadziesiąt tysięcy turystów) widzą, że nie mają dobrej drogi ucieczki. Tego zwycięstwa nie da się przekreślić, choćby nawet ruch na moście wznowiono jutro. W rosyjskich mediach społecznościowych już pojawiają się nawoływania do przeprowadzenia ataku „odwetowego” na Kijów za pomocą broni jądrowej, gdyż w przeciwnym razie wkrótce zacznie się bitwa o Krym.

Tymczasem Rosjanie w trybie pilnym przywrócili działanie przeprawy promowej, która przed powstaniem mostu stanowiła jedyny sposób na pokonanie Cieśniny Kerczeńskiej przez samochody. Można się spodziewać, że zainteresowanie usługami promów już teraz przekracza możliwości – priorytet w obie strony dostanie wojsko (podobnie było z ruchem na moście), a Rosjanie, którzy przeprowadzili się na Krym jak do siebie, a od kilku miesięcy się wyprowadzają z powrotem do Rosji, będą musieli czekać w kolejkach.

Władze Krymu próbują zapobiec powstaniu paniki. Oświadczono, że półwysep ma zapasy żywności na pięćdziesiąt pięć dni, a paliwa – na piętnaście. Zdementowano również informację o wprowadzeniu reglamentacji żywności. Hotelom i innym placówkom turystycznym nakazano „przechować” wszystkich turystów na koszt państwa do czasu wznowienia normalnej komunikacji z Rosją.

Aktualizacja (13.30): Ukraińska poczta państwowa zapowiedziała wyemitowanie serii znaczków pokazujących pozostałości Mostu Krymskiego. Szef Ukrposzty Ihor Smilanśkyj oświadczył, że projekt znaczka przygotowywano od dawna.

Aktualizacja (14.10): Ukraina wykorzystuje płomienie na Moście Krymskim do podsycania innego ognia – tego w wewnętrznym kręgu Putina. Doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak sugeruje, że zniszczenie mostu to robota Rosjan. Skoro szef Wagnerowców Prigożyn we współpracy z FSB (a przynajmniej niektórymi jej komórkami) podkopuje pozycję ministra obrony Siergieja Szojgu, ten zorganizował atak na most, aby móc zrzucić winę na FSB, która nie przewidziała „ukraińskiego” ataku i doprowadziła w bliskiej perspektywie czasowej do utraty Krymu. Jest to oczywiście intryga szyta zbyt grubymi nićmi, ale zasianie nawet maleńkiego ziarenka niepewności, spowodowanie choćby najmniejszej rysy na którymkolwiek kremlowskim bloku władzy zadziała na korzyść Ukrainy.

Z kolei rosyjskie media państwowe zaczęły informować, że pierwszy pociąg ruszy mostem krymskim dziś o godzinie 20.00 czasu moskiewskiego (19.00 czasu polskiego). Informacji o części samochodowej na razie brak.

Aktualizacja (17.05): Otwarto dla ruchu jedną z dwóch nitek samochodowych Mostu Krymskiego. Rosjanie puścili na próbę kolumnę kilkunastu samochodów. Wykorzystaliśmy tę okazję, aby skorygować tytuł artykułu – zniszczenie jednego ciągu komunikacyjnego, jak widać poniżej, nie implikuje zniszczenia całego mostu.

Zobacz też: Ukraińcy zaatakowali bazę rosyjskich bombowców 200 km od granicy

Rosawtodor