Czeska policja wskazała sprawców wybuchów w dwóch magazynach amunicji we Vrběticach. Według ustaleń śledztwa, które prowadziła Państwowa Centrala Zwal­czania Przestęp­czości Zorga­ni­zowanej (Národní centrála proti organi­zo­vanému zločinu, NCOZ), eks­plozje wywołali funkcjonariusze rosyj­skiego Głównego Zarządu Wywia­dow­czego (GRU). Celem Rosjan miało być uniemożliwienie dostaw broni i amunicji do regionów, w których wojska rosyjskie prowadziły wówczas działania bojowe, czyli w domyśle: do Ukrainy. W lutym 2014 roku Rosja najechała Krym, a niecałe dwa miesiące później rozszerzyła wojnę na Donbas.

Vrbětice leżą w południowo-zachodnich Czechach, niedaleko granicy ze Słowacją. Do pierwszej eksplozji doszło 16 paź­dzier­nika 2014 roku. W magazynie znajdowało się 58 ton amunicji. Eksplozja zabiła dwóch pracowników firmy Imex Group, jednej z kilku przechowujących tam amunicję. Druga eksplozja, w stojącym około 1,5 kilometra dalej maga­zynie zawierającym około 13 ton amu­nicji, nastąpiła 3 grudnia. Tym razem na szczęście nikt nie zginął. Oczysz­czanie terenu i zbieranie dowodów zajęło sześć lat, samo usuwanie niewybuchów koszto­wało około miliarda koron (170 milionów złotych).



Po raz pierwszy Czesi wprost oskarżyli Rosję – a ściślej: osławionej jednostki 29155 wchodzącej w skład GRU – o zamach na magazyny amunicji w kwietniu 2021 roku. Wówczas wydalono z Czech osiemnastu rosyjskich dyplomatów, których ziden­ty­fi­kowano jako funk­cjo­nariu­szy rosyjskich służb wywiadowczych.

Jako możliwy bezpośredni cel ataku wskazano próbę zabójstwa bułgarskiego biznesmena Emiliana Gebrewa, który miał kupować amunicję właśnie z Vrbětic (rok później Gebrewa próbowano otruć). Sprawcami zamachu terrorystycznego (bo trudno nazwać to inaczej) mieli zaś być oficerowie GRU: Anatolij Czepiga i Aleksandr Miszkin, ci sami, którzy w 2018 roku usiłowali otruć podwójnego agenta Siergieja Skripala i jego córkę w Wielkiej Brytanii. Jako że obaj podejrzani prze­by­wają na terytorium Federacji Rosyjskiej, a ta oczywiście odmawia wydania ich tak czeskiemu, jak i brytyj­skiemu wymiarowi sprawiedliwości, sprawę odroczono.

Trzeba zwrócić uwagę, iż trzy lata temu efekty dochodzenia oparte były na ustaleniach służby kontr­wywia­dowczej BIS. W przypadku śledztwa NCOZ mamy zaś do czynienia z ustaleniami poli­cyj­nymi. Czescy policjanci utworzyli wspól­ny zespół docho­dzeniowy z kole­gami z Wielkiej Brytanii, a wszech­stronnej pomocy udzielili także Ukraińcy i Ame­ry­kanie. Oprócz tego ze śledczymi współ­pra­cowali w różnych zakresach Słowacy, Węgrzy, Polacy, Bułgarzy, Austriacy, Holendrzy i Grecy.



Według NCOZ wina personelu GRU nie budzi żadnych wątpliwości. Szef BIS Michal Koudelka podkreślił, że praca NCOZ nie oznaczała bynajmniej podą­żania szlakiem przetartym już przez jego ludzi.

– NCOZ wykonała pracę na najwyższym poziomie nad bardzo skomplikowaną sprawą i dowiodła, że oficerowie rosyjskiej wojskowej służby wywia­dow­czej GRU przeprowadzili na naszej ziemi odrażający atak, wskutek którego zginęło dwóch niewinnych czeskich obywateli i który spowodował miliardowe straty – powiedział Koudelka.

Notabene rosyjscy zamachowcy działali także w Bułgarii. W latach 2011–2020 doszło do czterech eksplozji w buł­gar­skich magazynach amunicji. Trzy miesiące temu sąd w Sofii wydał europejski nakaz aresztowania sześciu obywateli Federacji Rosyjskiej, którzy wjechali do Bułgarii na podstawie sfałszowanych dokumentów i mogli mieć związek ze wszystkimi czterema zdarzeniami.

Bellingcat

Świat dowiedział się o roli Czepigi i Miszkina w próbie zabójstwa Skripala, oraz o ich powiązaniach z jednostką 29155, dzięki dziennikarzom śledczym serwisów Bellingcat (to jedno z najlepszych źródeł wiedzy o zakulisowych działaniach rosyjskich służb) i The Insider. Później dziennikarze Bellingcata ziden­ty­fi­ko­wali także trzeciego oficera GRU, który maczał palce w zamachu na Skripala – Dienisa Siergiejewa. Ten sam człowiek miał też nadzorować wspomniane wyżej otrucie Gebrewa.

W 2020 roku – wyprzedzając ustalenia BIS‑u – Bellingcat ogłosił, że Czepiga i Miszkin byli obecni w Czechach właśnie wtedy, kiedy doszło do pierwszej eksplozji we Vrběticach. Łącznie w operację u naszych południowych sąsiadów miało być zaangażowanych co naj­mniej sześciu pracowników GRU.



Według kolejnych publikacji Bellingcata operację nadzorował bezpośrednio do­wód­ca jednostki 29155, generał puł­kow­nik Andriej Awierjanow (który ostatnio zaczął być aktywny w Afryce). Odkąd objął to stanowisko, udał się za granicę w celach, nazwijmy je, służ­bo­wych praw­do­po­dob­nie jedynie dwa razy – ten drugi był w 2015 roku – co świadczy o wielkiej wadze, jaką Kreml musiał przywiązywać do operacji w Czechach.

Operacja ruszyła już 25 września 2014 roku, kiedy generał major Dienis Sier­gie­jew i pod­puł­kownik Jegor Gordijenko polecieli do Genewy, używając, rzecz jasna, fałszywych dokumentów (później Gordijenko także brał udział w zamachu na życie Gebrewa). Jeszcze tego samego dnia załatwili sobie BMW 116i w wypożyczalni Sixt; oddali samochód pięć dni później, nabiwszy 545 kilometrów na liczniku. Po drodze Siergiejew regularnie dzwonił do Awierjanowa, a jego telefon (oczywiście na kartę) obecny był między innymi w pobliżu Chamonix-Mont-Blanc, gdzie francuskie służby odkryły później swoistą bazę logistyczną jednostki 29155. Czytelnicy zechcą przy tej okazji zwrócić uwagę, jak wszechstronne dane zdobyli dziennikarze Bellingcata.

2 października Awierjanow kupił bilet na lot z Moskwy do Lizbony 4 października, korzystając z dokumentów na nazwisko „Andriej Owierjanow”. Jeszcze tego samego dnia poleciał z Portugalii do Wiednia, gdzie czekali nań już „Siergiej Fiedotow” (Siergiejew) i „Gieorgij Gorsz­kow” (Gordijenko). Awierjanow wrócił do Moskwy dwa dni później lotem przez Warszawę, a już 7 października spotkał się w siedzibie GRU z czterema innymi oficerami swojej jednostki. Cała piątka kupiła bilety lotnicze do różnych miast Europy Środkowej, z których można było łatwo dostać się do Vrbětic.



11 października do Wiednia przyleciał pierwszy z tych oficerów – Nikołaj Jeżow vel „Nikołaj Kononichin”. Dwa dni później jego śladem przybył „Owierjanow”. Miszkin i Czepiga również wybrali lot 11 października, ale do Pragi. Posługiwali się dokumentami na nazwiska „Aleksandr Pietrow” i „Rusłan Boszirow” (pod którymi wystąpili później w telewizji, udzielając propa­gan­dzistce Margaricie Simonjan kuriozalnego wywiadu jako turyści prze­śla­do­wani jakoby przez niekompetentną brytyjską policję). Ostatni dwaj ofi­ce­rowie, Aleksiej Kapinos i Jewgienij Kalinin, lecieli pod własnymi nazwiskami jako kurierzy dyplomatyczni do Budapesztu, gdzie mieli się stawić w rosyjskiej ambasadzie. Przylecieli do stolicy Węgier 10 października.

Notabene to właśnie wtedy Czepiga stał się głównym sprawcą dekonspiracji jednostki 29155 jako formacji ter­ro­rys­tycz­nej. Aby uwiarygodnić się jako turyści, on i Miszkin poszli zwiedzać piękne praskie Staré Město. Tam Czepiga zrobił zdjęcie i wrzucił je na swój profil na Facebooku, założony na nazwisko „Rusłan Boszirow”. Post jest wciąż dostępny (tutaj). Gdyby nie on, prawdo­po­dobnie wiedzielibyśmy dużo mniej o rosyjskim ter­ro­ryzmie w Europie Środkowej i Wschodniej.

13 października Czepiga i Miszkin przejechali z Pragi do Ostrawy – 110 kilometrów na północ od celu. Nie wiadomo, co dokładnie robili Awierjanow i Jeżow, ale naj­praw­do­po­dob­niej przebyli drogę z Wiednia do Ostrawy samo­cho­dem również 16 października. Kapi­nos i Kalinin zapewne również pojawili się w stolicy kraju morawsko-śląskiego.



Czepiga i Miszkin już wcześniej skon­tak­to­wali się z firmą Imex, podając się za przedstawicieli tadżykistańskiej Gwardii Ludowej. Stwierdzili, że chcieliby odwiedzić skład amunicji w dniach 13–17 października. Nie ma jednak pewności, czy uzyskali dostęp do placówki właśnie za pośrednictwem Imexu, gdyż przed­sta­wi­ciele firmy zapewniają, że Czepiga i Miszkin nie przyszli na umówione spotkanie. Być może oszukali w ten sposób jednego z innych operatorów składu.

Eksplozja w magazynie numer 16 na­stą­piła 16 października o godzinie 9.25. Czepigi i Miszkina już dawno tam nie było. 40 minut później wystartował samolot Aerofłotu wiozący ich z Wiednia do Moskwy. Awierjanow odleciał z Wiednia o 18.17. Jeżow został w Austrii jeszcze dwa tygodnie (i być może jeździł w tym czasie do innych krajów), wrócił do Moskwy dopiero 3 listopada. Artykuł Bellingcata podkreśla, że osobiste zaan­ga­żo­wanie Awierjanowa dowodzi, iż w sprawie maczali palce ludzie z naj­wyż­szych szczebli władzy. Sam Awierjanow regularnie dzwonił bezpośrednio do ówczesnego szefa GRU Igora Sierguna i do biura szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa.

Oczywiście w całość działań jednostki 29155 było zaangażowanych znacznie więcej osób niż tylko sześciu oficerów. Zbiegiem okoliczności właśnie dziś The Insider (dla którego teraz pracuje Christo Grozew, do niedawna jeden z najbardziej prominentnych dziennikarzy Bellingcata) opublikował artykuł o agentach, którzy udzielili pomocy w czeskiej operacji.

Elena Šapošniková i Nikolai Šapošnikov to urodzeni w Rosji obywatele Czech (otrzymali paszporty odpowiednio w 2004 i 1999 roku). Czternaście lat temu zostali właścicielami hotelu w północnej Grecji. Są też rosyjskimi „nielegałami”, a ów hotel był regularnie wykorzystywany jako kryjówka przez ludzi z jednostki 29155. Elena praw­do­po­dob­nie sama do niej należy. Kiedy Czechy poprosiły Greków o prze­słu­chanie Šapošnikovów w związku z zamachem we Vrběticach, ci oświadczyli, iż są ofiarami prze­śla­do­wania przez władze swojej przybranej ojczyzny. Nikolai Šapošnikov zmarł w lutym tego roku.

U.S. Army / Spc. Derek Hamilton