Dla wielu Afryka ma dwa oblicza. Z jednej strony to przesycona romantyzmem kraina pełna nieskończonych bogactw przyciągająca śmiałków z całego świata, z drugiej zaś – miejsce najokrutniejszych zbrodni, jakie widziano po zakończeniu drugiej wojny światowej. Paul Kenyon umożliwia nam spojrzenie na sylwetki afrykańskich dyktatorów, którzy ukradli kontynentowi nie tylko bogactwa, ale również szansę na lepszą przyszłość. Autor zabiera Czytelników w podróż od spalonej słońcem Erytrei przez dżungle Konga aż po plantacje kakaowca na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Afryka obfituje w ciekawe, a zarazem tragiczne historie. Kilka z nich przedstawia „Ziemia dyktatorów”.
Szukając własnej drogi
Dekolonizacja oznaczała ogromną zmianę w sposobie patrzenia na świat. Upadły dawne mocarstwa, a świat wypełniły nowe, niepodległe kraje. Młode państwa od razu zostały rzucone w wir zimnowojennych zmagań i właśnie w Afryce zimna wojna pokazała swoje gorące oblicze: wojny zastępcze i niemal niekończące się zamachy stanu. W takim środowisku przetrwać mogli jedynie najsprawniejsi. Niektórzy, jak generał Sani Abacha, uczynili ze spiskowania rdzeń kariery. Dla innych najważniejsze było umiejętne rozgrywanie mocarstw dla własnej korzyści, przykrywane płaszczem panafrykanizmu. Nieliczni zaś próbowali, dzięki ogromnym zyskom z handlu paliwami kopalnymi, szukać własnej drogi w ramach tak zwanego trzeciego świata.
Poszukiwanie tożsamości narodowej zbiegało się z niestabilnością wewnętrzną i zmianami na arenie światowej. Gwałtownie rozwijający się popyt na kakao, ropę naftową i minerały ziem rzadkich sprawiły, że do Afryki zaczęły napływać ogromne sumy pieniędzy. Większość rozkradano, a sporo inwestowano w niemal nierealne projekty – podziemne rzeki pod pustynią, pałace w centrum dżungli, nawet replikę bazyliki Świętego Piotra, a jedynie niewielką część przeznaczano na poprawę losu ludności.
„Ziemia dyktatorów” zręcznie łączy wątki historyczne ze współczesnością. Autor osobiście rozmawiał z kibicami bokserskimi pamiętającymi słynną „Rumble in the Jungle”, podróżował przez gęste dżungle Afryki Zachodniej i gorącą pustynię oddzielającą Etiopię od Erytrei. Dzięki elementom reportażu książka Kenyona jest więcej niż jedynie opowieścią o przeszłości. Przeszłość splata się w niej z teraźniejszością, tworząc pasjonującą historię o kontynencie, który doświadczył najokrutniejszych konfliktów po drugiej wojnie światowej.
Królowie życia
Głównym tematem „Ziemi dyktatorów” są oczywiście afrykańscy prezydenci. Wielu z nich wiodło ekscytujące i niebezpieczne życia mogące być scenariuszem dla filmów sensacyjnych. Autor nie skupia się jednak wyłącznie na ich karierze politycznej. Obok dojścia do władzy czy najważniejszych reform opisał również wiele ciekawych informacji z życia prywatnego ludzi którzy, niejednokrotnie przez dziesięciolecia, sprawowali autokratyczne rządy. Dlaczego Grace Mugabe zdecydowała się sprzedać swój ogromny pałac? Co łączyło pułkownika Mu’ammara al-Kaddafiego z Irlandią? Który z prezydentów był wcześniej posłem do francuskiego parlamentu? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znaleźć można w „Ziemi dyktatorów”.
Autor nie ogranicza się wyłącznie do przedstawienia sylwetek prezydentów. Równie istotne są często postaci znajdujące się w cieniu autokratów. Wiele z nich, jak zimbabweński działacz niepodległościowy Joshua Nkomo, jest stosunkowo dobrze znanych, ale wielu pozostaje słabo opisanych, a to dzięki nim powstały systemy oparte na nepotyzmie i kleptokracji, które często przeżyły swoich twórców. Rywale, współpracownicy, dawni przyjaciele, którzy stali się wrogami… Wielu z nich znalazło swoje miejsce w opowieści o ludziach, którzy, niemal dosłownie, ukradli Afrykę.
Nie wszyscy jednak przypominali latynoamerykańskich caudillos. Nie każdy dyktator nosi bogato zdobione mundury czy posiada rezydencje w Kalifornii. Wśród nich znajdują się twardzi, skromni i zamknięci w sobie byli bojownicy, jak Isajas Afwerki z Erytrei, czy brutalni szaleńcy rozmawiający z czaszkami swoich przeciwników, jak miał w zwyczaju były prezydent Gwinei Równikowej.
Skradziony dobrobyt
Książka Kenyona podzielona została na trzy części odnoszące się do trzech wielkich bogactw Afryki – ropy naftowej, kakao oraz złota i diamentów. Dla wielu opisanych krajów dekolonizacja i wprowadzenie samodzielnych rządów było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Słabe państwa nie potrafiły skutecznie negocjować z międzynarodowymi koncernami, które bezwzględnie wykorzystywały brak doświadczenia nowych elit. Nigdzie nie było to widoczne lepiej niż w Kongu/Zairze.
Wojna o secesję Katangi czy desperacka próba uzyskania przez władze Konga wsparcia międzynarodowego dla swojej walki z koncernami górniczymi odcisnęły trwałe piętno na największym z afrykańskich państw. Wsparcie, jakiego CIA udzieliła Mobutu Sese Seko, było konsekwencją decyzji Patrice’a Lumumby, który odrzucony przez Zachód, zwrócił się o pomoc do Związku Radzieckiego. Wszystko to było konsekwencją dominacji wielkich przedsiębiorstw wykorzystujących swoją przewagę w rozmowach z władzami młodego kraju.
Gospodarka w dużej mierze kontrolowana była przez Belgię, która zręcznie wykorzystywała tendencje odśrodkowe w kraju o powierzchni większej niż Europa Zachodnia. Podobnie było w Nigerii. Jej bogate złoża ropy całkowicie zaślepiły miejscowych wojskowych, których głównym sposobem spędzania czasu było spiskowanie i przygotowywanie kolejnych przewrotów. Firmy naftowe takie jak Shell i BP zdobywały kolejne koncesje, ignorując problemy jakie stwarzało ekstensywne wydobycie.
Nie wszyscy afrykańscy autokraci ulegali jednak pokusie szybkiego zysku. Niektórzy próbowali wykorzystywać kontrolę nad podażą ropy jako środek nacisku w polityce zagranicznej. Tę sztukę doskonale opanował Mu’ammar al-Kaddafi. Kreując się na lidera bloku państw niezaangażowanych, ostrożnie rozgrywał mocarstwa, nie nawiązując trwałego sojuszu z żadną ze światowych potęg. Jest to jednak ryzykowna gra, w której nie zawsze wychodzi się obronną ręką. Najboleśniej doświadczył tego prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Félix Houphouët-Boigny. Jego próba kontroli światowych cen kakao doprowadziła do upadku gospodarki kraju, który już nigdy nie odbudował utraconej pozycji.
„Ziemia dyktatorów” to opis tego, jak autokraci zmarnowali historyczną szansę zbudowania w Afryce dobrobytu i stabilnych rządów. Synowie prezydentów podróżują po świecie, zachowując się niczym gwiazdy filmowe, podczas gdy żyjący pod władzą ich ojców ludzie zmuszeni są do codziennej walki o przetrwanie.
Nie tak dawno temu w dalekiej krainie
Paul Kenyon swoją publikacją wypełnia istotną lukę. Przybliżając najnowszą historię Afryki, pokazuje, jak mało nadal wiemy o wydarzeniach, które zaszły kilkadziesiąt lat temu. Przeplatając opowieści o przeszłości wartkim reportażem, Autor prezentuje trudne zagadnienia w sposób przystępny i łatwy do zrozumienia. Takie podejście sprawia, że „Ziemia dyktatorów” to książka, po którą mogą sięgnąć nawet osoby słabo orientujące się w meandrach afrykańskiej historii. Niektóre z opisanych postaci nadal żyją i mają ogromny wpływ na życie polityczne swoich ojczyzn.