Czy o epoce Stalina można napisać jeszcze cokolwiek nowego? O samym dyktatorze powstały setki książek, a niezliczona kolejne w różnym stopniu dotykają związanej z nim tematyki: czy to wojny, czy to łagrów czy przesiedleń lub czegokolwiek innego. Wydaje się, że wiadomo już wszystko, a jeśli jakieś nowe fakty mogą wyjść na jaw, to jedynie w wypadku otwarcia i pełnego dostępu do tajnych do tej pory rosyjskich archiwów. Bez tego Autorzy skazani są na poruszanie omówionych już spraw, a możliwość manewru mają jedynie w innym spojrzeniu, interpretacji czy rozłożeniu akcentów. Niemiecki profesor historii Jőrg Baberowski uznał jednak, że do opowiedzianych historii można dodać jeszcze coś nowego. Dlatego w 2012 roku napisał książkę „Stalin. Terror absolutny”, która teraz ukazała się w naszym kraju nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Zobaczmy, jak mu to wyszło.

Niemiecki uczony stworzył opasłe, niemal sześciusetstronicowe dzieło, jednak myliłby się ktoś, sądząc, że to jest biografia radzieckiego dyktatora. O życiu Józefa Stalina dowiemy się bardzo niewiele – jeśli ktoś szuka takich informacji, niech sięgnie po inne pozycje. Ta praca jest charakterystyką systemu politycznego i społecznego Związku Radzieckiego za czasów Stalina. Dlatego uważam, że polski tytuł jest mylący i zamiast słowa „Stalin” powinien raczej zawierać „stalinizm”, tym bardziej, że już pierwszy rozdział nosi tytuł „Czym był stalinizm?”.

Po teoretycznym wprowadzeniu Autor przechodzi już do konkretów, ukazując genezę stalinizmu na tle rosyjskiej historii od czasów caratu, i podkreśla, że właściwie był on naturalną konsekwencją sposobu rządzenia i gospodarowania państwem przed rewolucją. Po prostu Rosjanie i inne narodowości zamieszkujące imperium nie znały niczego innego niż przemoc, a po rewolucji, gdy uciśnione niziny społeczne doszły do władzy, przeniosły na rządzenie państwem wszystko to, co znały z wcześniejszego życia. Oczywiście nie był to jedyny czynnik, ale bardzo ważny – w żadnym innym państwie takiego systemu nie dało się wprowadzić. Nawet w totalitarnych Niemczech za czasów Adolfa Hitlera państwo nie stosowało terroru wobec większości obywateli.

Po genezie jest czas na wyjaśnienie metod, którymi Stalin podporządkował sobie partię i całe państwo. Jak to się stało, że początkowo niezbyt ważny sekretarz został największym dyktatorem w historii? Jakie metody dzielenia i rządzenia wykorzystywał, by skłócić wszystkich ze wszystkimi, tak by nikt nie mógł zaufać drugiej osobie, a co za tym idzie – wejść z nią w polityczny sojusz mogący zagrozić władzy Stalina? Na te i wiele innych pytań znajdziemy odpowiedzi w części „Podporzadkowanie”, która obejmuje okres, gdy Stalin, choć już najważniejszy, nie mógł jeszcze uważać się za jednowładcę i obawiał się wrogów wewnętrznych. Pisząc „wrogów”, mam na myśli oczywiście nie tych, którzy zagrażali państwu, ale jemu osobiście.

Najobszerniejszy jest rozdział „Dyktatura strachu”, opisujący w pełni już rozwinięty system stalinowski, w którym każda dziedzina życia i niemal każde pojedyncze życie obywatela Związku Radzieckiego znajdowało się w rękach dyktatora. I to bardzo dosłownie, bo Stalin niemal zawsze osobiście zaznajamiał się z listami osób przeznaczonych do uwięzienia w łagrze czy zabicia, a że się nimi interesował i że naprawdę je czytał, nie tylko podpisywał, wiemy stąd, że na marginesach wielu list znajdują się odręczne zapiski Stalina dotyczące zmiany kary bądź ułaskawienia. Warto przy tym zwrócić uwagę, że nawet za czasów dyktatora państwo nie było w pełni totalitarne, jak to sobie można było wyobrażać. Wiele jest w książce fragmentów, w których mowa o tym, że do pewnych rejonów władza państwowa nie docierała, a przynajmniej nie była obecna cały czas. I chodzi nie tylko o odległe syberyjskie rejony czy muzułmańskie republiki, ale także przedmieścia wielkich miast, gdzie niemal nigdy nie widywano milicji, a przestępczość była bardzo wysoka. Oczywiście w tym rozdziale szczególnie wiele miejsca poświęcono wielkiemu terrorowi z lat 1937–1939; i o ile do części cywilnej nie można mieć zastrzeżeń, o tyle w kwestie wojskowe nie są najmocniejszą stroną książki.

Zarówno w rozdziale o terrorze, jak i w następnym, gdzie omówiono wojny, Autor nie wychodzi poza utarte schematy i nie podaje w wątpliwość obowiązujących od lat interpretacji. Chodzi na przykład o rozstrzeliwanie marszałków i generałów, które Autor ocenia jako wielką szkodę dla Armii Czerwonej, nie poruszając w nawet jednym akapicie sprawy rzeczywistych kompetencji (a raczej ich braku) rzeczonych dowódców ani tego, że wcześniej byli najgorliwszymi wykonawcami zbrodniczych rozkazów Stalina, a gdyby sami rządzili państwem, jego los mógłby być jeszcze gorszy. Przy okazji wybuchu drugiej wojny światowej na froncie wschodnim Autor cały czas stoi na stanowisku, że Stalin nie szykował się do ataku na Niemcy, armia radziecka była nieprzygotowana i miała beznadzienje wyposażenie. Przy okazji radzieckich zwycięstw chwali szeregowych żołnierzy za wytrwałość i lokalny przemysł za sprawną ewakuację za Ural, ale nie znajdziemy tam ani słowa o pomocy w ramach Lend-Lease. Przy okazji wojen należy też Czytelników ostrzec, że w całej książce sprawy polityki zagranicznej potraktowano marginalnie, nie wspomniano na przykład choćby słowem o konferencjach wielkiej trójki czy Kominternie. Oczywiście jak przystało na niemieckiego Autora, dowiemy się, że wojny nie prowadzili Niemcy, ale narodowi socjaliści.

Książkę kończy „Dziedzictwo Stalina”, gdzie omówiono śmierć dyktatora, triumwirat Chruszczow–Malenkow–Beria i skonsolidowanie władzy przez tego pierwszego. Jak na zakończenie przystało, nie mógł to być rozdział bardzo długi i z konieczności wiele rzeczy pominięto lub uproszczono, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że według Autora ZSRR po śmierci Stalina stał się krajem niemal demokratycznym, bo nie wspomina on o krwawym stłumieniu protestów robotniczych w Nowoczerkasku, powstania norylskiego, strajku robotników w NRD w 1953 roku czy powstania na Węgrzech trzy lata później. To wszystko były już „zasługi” następców Stalina. Podobnie jak zabicie Berii, który też był katem Stalina, ale po jego śmierci prezentował najbardziej pokojową postawę wobec Niemiec i Zachodu ze wszystkich przywódców ZSRR. Choć nie da się zaprzeczyć, że era Chruszczowa przyniosła mieszkańcom ZSRR poprawę warunków życia, a terror państwowy znacznie ograniczono.

Chociaż tytuł książki jest, jak już wspomniałem, mylący, a w kwestiach wojskowych Autor stosuje liczne uproszczenia, bez wątpienia mamy do czynienia z dziełem wybitnym. Podejrzewam, że nie ma na polskim rynku drugiej książki tak wnikliwie opisującej życie polityczne Związku Radzieckiego za czasów panowania Józefa Stalina. Poruszono w niej wszystkie aspekty państwowego terroru, który objął miliony ludzi bez względu na narodowość, wiarę, przynależność partyjną czy przeszłość. Korzystając z bogatej bazy bibliograficznej, Jörg Baberowski stworzył lekturę obowiązkową dla wszystkich zainteresowanych tematem.