Czy da się zmieścić w krótkiej książce historię wojny jako takiej? Wyzwania tego podjął się brytyjski historyk Jeremy Black. Rezultat jest, oględnie mówiąc mieszany.
Blackowi trzeba oddać, że miał świadomość, na co się porywa, i sam pisze o niedociągnięciach związanych z przyjęciem takiej, a nie innej formuły. Cóż więc dostaje do rąk Czytelnik? „Wojna. Krótka historia” to zbiór krótkich esejów próbujących wyjaśnić mechanizmy związane z przyczynami konfliktów zbrojnych. Po nich następuje przegląd najważniejszych wydarzeń i trendów od najwcześniejszych państw po czasy współczesne.
Czytelnik pędzi trochę na złamanie karku przez starożytne imperia, Grecję, Rzym, zahaczając po drodze o Indie i Chiny. Nie brakuje średniowiecznych rycerzy i mongolskich podbojów, chociaż miejsca dla ekspansji islamu już zabrakło. Później następują epoki kolonialna i przemysłowa, obie wojny światowe, zimna wojna i czasy współczesne. Zwieńczeniem jest rozdział poświęcony teoretykom wojskowości.
Black wpisuje się w szerszy trend anglosaskich historyków tworzących makrohistorie. Wprawdzie książka koncentruje się na Europie, ale sporo miejsca poświęcono Azji, a swoich rozdziałów doczekały się prekolumbijska Ameryka, Afryka, a nawet Australia i Oceania. Z polskiego punktu widzenia niewątpliwą zaletą jest przedstawienie wojen toczonych przeciw Rosji i Związkowi Radzieckiemu jako oporu przeciw kolonializmowi.
Jak to jednak z anglosaskimi makrohistoriami bywa, im dalej od obszarów anglojęzycznych z przyległościami, takimi jak Francja i Holandia, tym gorzej. Rozdziały na temat Japonii to katastrofa. Autor myli daty, plącze postaci i wydarzenia. Opowieści o Chinach i Mongołach trzeszczą w szwach. Oceny rozdziałów o innych obszarach pozaeuropejskich z braku wiedzy nie podejmę się.
Generalnie im bliżej dwudziestego wieku, tym lepiej. Wykazanie braków w niemieckim myśleniu strategicznym podczas obu wojen światowych to jeden z najlepszych fragmentów książki. O ile jednak Black świetnie opisuje, jak wojna secesyjna ukształtowała myślenie o wojnie w Stanach Zjednoczonych i związane z tym przewagi, o tyle kompletnie pomija, że europejskie, a zwłaszcza niemieckie, doświadczenia wojenne z dziewiętnastego wieku były zupełnie odmienne. Państwa europejskie w latach 1815–1914 nie toczyły przewlekłych wojen na wyniszczenie, lecz szybkie kampanie kończące się decydująca bitwą. Tak wyglądały wojny o zjednoczenie Włoch i Niemiec, i wojny na Bałkanach.
Black, pisząc książkę, wyraźnie nie mógł się zdecydować, w którą stronę pójść. Czy opisywać najważniejsze wydarzenia militarne z dziejów świata, uzupełnione rozważaniami o teorii wojny i roli postępu technicznego, czy pokazać szersze trendy zmian w sposobie prowadzenia wojen związane z rozwojem cywilizacyjnym? Ta druga forma byłaby moim zdaniem znacznie ciekawsza.
To kolejna już książka wydawnictwa RM, którą nie wiem, jak i czy w ogóle polecić Czytelnikom. Poziom książki jest bardzo nierówny. W jednych miejscach Czytelnik dostaje przenikliwe obserwacje i nowatorskie koncepcje, w innych – całą masę błędów i niedomówień. Nie chodzi mi tutaj o drążenie tych czy innych tematów. Wspomniane porównanie wojny secesyjnej z wojnami europejskimi da się zmieścić w jednym akapicie. Finalny werdykt: to książka do przeczytania na plaży i odłożenia na półkę.