Wydawnictwo Prószyński i Spółka po raz kolejny w serii „Oblicze zła” oddaje w ręce polskiego czytelnika pozycję, która opisuje życie zbrodniarza. Tym razem na kartach książki pióra albańskiego dziennikarza Blendiego Fevziu „Hoxha. Żelazna pięść Albanii” udajemy się do tego małego i, bądźmy szczerzy, prawie nieznanego miejsca w Europie.
Tytułowy bohater, a w sumie nie bohater, ale kreatura, rządziła w sposób bezwzględny Albańczykami od 1944 roku aż po ostatnie tchnienie w 1985 roku. W ostatnim roku rządów Hoxha fizycznie był tylko cieniem samego siebie, co nie zmienia faktu, że nawet wtedy bali się go prawie wszyscy. Hoxha był stalinistą, jedynym pozostałym na świecie po XX zjeździe KC KPZR w 1956 roku, człowiekiem okrutnym, który kolejno eliminował towarzyszy partyjnych z czasów wojny po uzyskaniu pełni władzy w listopadzie 1944 roku.
Hoxha pełnymi garściami brał z tego, w jaki sposób Stalin dokonywał czystek w swojej partii. Knuł i obmawiał, poklepywał po plecach, by następnego dnia czytać stenogramy z przesłuchań i tortur. Żądał telegramów z odległych miejsc, żeby wiedzieć, jak przebiega śledztwo. Wyeliminował wszystkich, którzy mogli go pamiętać z czasów młodości. Jedni leżeli w bezimiennych grobach rozsianych po kraju, inni gnili po dwadzieścia lub trzydzieści lat w więzieniach. Szczęśliwcy mogli żyć w kołchozach, za głodowe minimum potrzebne do wegetacji.
Biografia „pierwszego” w Albanii pióra Fevziu przedstawia nam Envera od czasów dzieciństwa aż po chorobę i śmierć. Nie ma tu dużo opisów samej Albanii i życia w tamtych czasach. Biografia skupia się na ludziach. Na kartach tej książki jest mnóstwo świadectw tych, którzy znali Envera i już po odzyskaniu wolności w 1991 roku zaczęli drukować wspomnienia bądź udzielać wywiadów. Poznamy setki osób, które przewinęły się przez doliny i szczyty władzy. Najczęściej kończyli w stalinowski sposób z dziurą w czaszce. Niestety jest bardzo mało zdjęć, ale to akurat nie jest dużym minusem, od czego w końcu jest Internet i Youtube?
Książka jest pięknie wydana (zresztą jak każda z tej serii). Twarda okładka, wyśmienity papier, ponad 350 stron tekstu, liczne przypisy. Taka jest „Żelazna pięść Albanii” od strony technicznej. Podobno pierwsze wydanie na początku tego wieku było palone publicznie przez wymierający gatunek zwolenników Hoxhy. Cóż, dowiedzieć się, kim naprawdę był „Bóg” w ateistycznej Albanii, musiało zaboleć wyznawców. W książce brakuje za to opisu, jak się Albania zmieniła w czasach słusznie minionych, a także opisu mariażu Hoxhy z Mao oraz wpływu Chińczyków na Albanię.
Autor pokazuje Hoxhę jako maniaka opętanego rządzą władzy, który po mistrzowsku lawirował między największymi graczami regionu i świata. Najpierw popierał z całego serca Titę, po 1948 roku Stalina, do XX zjazdu KC KPZR Chruszczowa, by później iść pod ramię z Mao, a od 1976 roku w końcu swoją drogą. Drogą izolacjonizmu, setek tysięcy schronów, biedy, głodu i paranoi. Taki był Hoxha pod koniec życia.
Zresztą tyczy się to wszystkich, którzy chcą dzierżyć władzę do końca swych dni. Hoxha pod koniec życia był bojącym się utraty władzy, starym, schorowanym człowiekiem, który na szczęście dla Albańczyków spoczywa już na cmentarzu. Bo posępny żniwiarz, jakby to napisał Autor, nie patrzy na to, kim jesteśmy, i kiedyś po każdego z nas przyjdzie.