Salon lotniczy w Zhuhai – naj­więk­sza tego typu impreza w Chinach – zaczął się z przytupem. Już pierwszego dnia (dzisiaj) publicznie debiutował samolot bojowy piątej generacji J-35. W wystawie uczestniczą dwa egzemplarze, jeden stoi na ekspozycji statycznej, drugi daje pokazy w locie. Nie jest to jedyna premiera związana z chińskim lotnictwem pokładowym i okrętami lotniczymi. W ciągu ostat­nich tygodni sporo się tej dziedzinie wydarzyło.

J-35 przybyły do Zhuhai już 5 listo­pada i już wtedy nosiły okolicz­noś­ciowe malowanie z okazji 75. rocznicy powstania Sił Powietrz­nych Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwo­leń­czej. To istotny sygnał sugerujący zainteresowanie ze strony wojska samolotem, który karierę zaczynał jako inicjatywa własna zakładów lotniczych w Shenyangu (SAC). Na wystawie maszyny otrzymały też wyglądające na oficjalne oznaczenie J-35A. Do różnic z wersją pokładową jeszcze wrócimy.

Co na podstawie dostępnych materia­łów można powiedzieć o myśliwcu? Poza zewnętrznym podobieństwem do F-35 widać całkiem sporo. Podobnie jak Lightning II chiński samolot otrzymał elek­tro­op­tyczny system wykrywania i wskazywania celów, z grubsza odpowiednik EOTS, zamontowany w podobnych miejscach. Za wiatro­chro­nem widać także podobny, szeroko­kątny wyświetlacz przezierny. Są nawet soczewki Luneburga zwiększa­jące powierzch­nię odbicia radio­loka­cyj­nego i tym samym zacierające realne charakterys­tyki stealth. O iden­tycz­nym kształcie wlotów powietrza wiadomo już od dawna.

Wszystkie te podobieństwa nie są efektem li tylko chińskiego szpie­go­stwa. Ograni­czona wykry­wal­ność ma swoje reguły i rozmieszczenie pewnych systemów w takim, a nie innym miejscu jest po prostu optymalne. Są też pewne różnice. J-35 to maszyna dwusilnikowa, wygląda również na to, że ma główną komorę uzbrojenia o większej pojemności. Do tego, jak zade­mon­stro­wano w tym roku w Zhuhai, Chińczycy opracowali z myślą o myśliwcach piątej generacji mową wersję pocisku powietrze–powietrze dalekiego zasięgu PL-15 ze składanymi statecznikami. Realne osiągi i możliwości samolotu pozostają nieznane, ale jest to już pełno­krwisty samolot piątej gene­racji, czy też raczej samolot generacji 4,5 z popra­wio­nymi charak­te­rys­ty­kami ogra­ni­czo­nej wykry­wal­ności, jak połud­niowo­kore­ań­ski KF-21 Boramae czy turecki KAAN.

Jako się rzekło, J-35A jest przewi­dziany dla sił powietrznych. Co nato­miast z wersją pokła­dową, o której w poprzednich latach regularne była mowa? Na podstawie dostępnych materiałów porów­naw­czych – w postaci wcześniejszych wersji i makiet widzianych w ciągu ostatniego roku na pokładach chińskich lotniskowców – można wskazać trzy różnice. Wersja lądowa ma skrzydła o mniejszej powierzchni, stateczniki pionowe innego kształtu i oczywiście słabsze podwozie, niedo­sto­so­wane do startów z pomocą katapulty i twardych lądowań na kołyszącym się pokładzie.

Żeby utrzymać porównania z F-35, amerykańscy publicyści określają wersję pokładową jako J-35C. Czy tak jest naprawdę, nie wiadomo. ChALW ma mimo wszystko swój system ozna­czeń, a idąc wskazanym tokiem myślenia, brakuje wersji B, czyli samolotu pionowego startu i lądowania. Nie ma dotychczas śladu informacji, aby w Chinach rozpoczęto prace nad taką maszyną.

O pokładowym J-35 nie jest wcale cicho. W połowie września chińskie media państwowe poinformowały o przeprowadzeniu prób na pokładzie lotniskowca Liaoning. J-35 miał wylądować i wystartować z okrętu. Na tym jednak konkretne informacje się kończą. Nie wiadomo, kiedy przeprowadzono próby ani jak wiele czasu upłynęło między lądowaniem a startem.

Mimo występu w barwach sił powietrznych status J-35 ciągle jest niejasny. Cały czas przecho­dzi próby czy może został już oficjalnie został przyjęty na uzbrojenie? Chcąc ograni­czyć ryzyko związane z pracami nad własnym samolotem, SAC z jednej strony celował w potrzeby mary­narki wojennej, z drugiej promował maszynę na rynkach zagranicznych. J-35, wówczas jeszcze pod ozna­cze­niem FC-31, był prezentowany jako opcja dla państw, które ze względów politycz­nych lub finanso­wych nie mogą sobie pozwolić na kupno F-35. Na początku tego roku pojawiły się informacje o zainteresowaniu ze strony Pakistanu. Osobną kwestią pozostaje, czy wskazywane jako potencjalni klienci państwa Ameryki Łacińskiej, Afryki i Azji Środkowej faktycznie potrzebują takich maszyn.

Stara gwardia

W Zhuhai publiczną premierę miała też wersja J-15, jedynego obecnie myśliwca pokłado­wego chińskiej mary­narki wojennej, przystosowana do startu z użyciem katapulty. Potwierdzono ostatecznie, że wersja ta nosi oznaczenie J-15T.

Szybko okazało się, że J-15T skrywa w sobie dużo więcej zmian niż tylko wzmocnione podwozie. Dość szybko zauważono, że wystawiona w Zhuhai maszyna ma rodzime silniki WS-10 zamiast rosyjskich AŁ-31F. Silniki WS-10 testowano już na podstawowej wersji J-15. Widać też postępująca unifikację z J-11D, ostatnią póki co chińską wersją rozwojową Su-27. Na zdję­ciach widać szeroko­kątny wyświet­lacz prze­zierny. J-15T prawdo­po­dob­nie otrzymał taki sam radar AESA, wielo­funk­cyjne wyświet­lacze w kokpicie, systemy łączności i walki elektro­nicznej.

Zmiany te sugerują integrację z nowymi typami uzbrojenia powietrze-powietrze (innego pod skrzydłami J-15 nie zaobserwowano). Pociski krótkiego zasięgu PL-8 i średniego zasięgu PL-12 zastąpiły odpowiednio PL-10 i PL-15. Co ciekawe, pylony na końcach skrzydeł przeznaczone dla pocisków PL-10 widoczne na J-15T różnią się od tych znanych na przykład z J‑16.

Ciekawą i niezwykle oryginalną cechą J-15 są stery wysokości składane do postoju na lotniskowcu, co zademon­stro­wano na poniższym nagraniu.

Rozwój rodziny J-15 wykazuje duże podobieństwo do amerykańskich Super Hornetów. J-15T to odpowied­nik F/A-18E, nieco tajemniczy dwumiejscowy J-15S może być odpowiednikiem F/A-18F, zaś J-15D to samolot walki radio­elek­tro­nicz­nej, tak jak EA-18G Growler. Dorzućmy do tego J-35 jako odpowiednik F-35C oraz samolot wczesnego ostrzegania i kontroli KJ-600 w miejsce E-2D Hawkeye’a, a otrzymamy niemal lustrzane odbicie amerykańskich skrzydeł pokładowych. Nie ma w tym nic dziwnego, od samego początku swojej przygody z lotnis­kow­cami chińska marynarka wojenna otwarcie wzorowała się na US Navy. W tym przypadku imitacja jest najwyższą formą uznania.

Według ocen Andreasa Ruprechta, jednego z czołowych ekspertów od chińskiego lotnictwa, produkcja J-15 wyniosła do tej pory 66 sztuk dostarczonych w czterech transzach. Liczbę J-15T Ruprecht szacuje na co najmniej 14 w służbie operacyjnej, zaś dwumiejscowych J-15S – na co najmniej 15. Samolotów walki radioelektronicznej J-15D ma być kilka.

Zhuhai nie było jednak pierwszym jasnym sygnałem, że J-15T znalazł się już w służbie operacyjnej. Pod koniec października opublikowano oficjalne zdjęcia i nagrania z ćwiczeń połą­czo­nych grup lotniskowców Liaoning i Shandong. Widać na nich maszyny tego typu w locie i na pokładach okrętów. Był to też pierwszy przypadek, gdy oba chińskie lotniskowce będące w służbie operowały wspólnie. Ćwiczenia przeprowadzono na Morzu Połud­niowo­chińskim.

Powrót atomu

Jak donosi Associated Press, Chiny powróciły do prac nad siłownią jądrową dla dużych okrętów nawodnych. Agencja powołuje się na nieupublicz­niony raport kalifor­nij­skiego Middlebury Institute of Inter­national Studies. Na podstawie zdjęć sateli­tar­nych i uzyskanych doku­men­tów w Bazie 909. w Muchengu w prowincji Syczuan związany już wcześniej z chińskim programem lotniskowcowym Instytut 701. buduje okrętowy reaktor, który może być już bliski uruchomienia. Ośrodek w Muchengu od dawna uczestniczy w pracach nad rozwojem okrętowych siłowni jądrowych.

Oczywiście takie prace nie oznaczają, że następny chiński lotniskowiec będzie mieć napęd jądrowy. Wiadomo, że trwa budowa bliźniaczej jednostki Fujiana, a więc jednostki z kon­wen­cjo­nal­nym napędem. Jak już pisaliśmy, nieoficjalnie wiadomo, że projekt odłożono na półkę z powodu problemów z opracowaniem odpowiednio wydajnej i niezawodnej siłowni jądrowej. Odłożenie na półkę nie oznacza rezygnacji z całego zamierzenia. Wręcz przeciwnie, cały czas toczy się dyskusja o koncepcji takiego okrętu, a prace prowadzono podobno w Muchengu wpisują się w ten trend.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

STYCZEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 87%

Atomowe lotniskowce posiadają jedynie Stany Zjednoczone i Francja. Biorąc pod uwagę regularne problemy z siłownią francuskiego lotniskowca Charles de Gaulle, kłopoty, z jakimi mają borykać się Chińczycy, nie powinny budzić zdziwienia. Z drugiej strony perspektywa dołączenia do tak eks­klu­zyw­nego grona jest niewątpliwie niezwykle kusząca dla lokatorów Zhongnanhai.

Badacze z Middlebury ostrożnie piszą o siłowni jądrowej dla dużych okrętów nawodnych. Można więc spekulować, że chińskie ambicje są większe i dotyczą atomowych krążowników. To kolejny eks­klu­zywny klub, takie okręty posiada bowiem obecnie tylko Rosja, wcześniej zali­czały się do niego też USA. Logika decydentów może jednak przebiegać inaczej. Krążownik może służyć do przetestowania przyjętych założeń i rozwiązań, zanim zostaną one wdrożone na lotniskowcu.

Śmigłowcowce

Budowa śmig­łow­cowca desantowego/lotniskowca dla dronów Yulan typu 076 przebiega sprawnie. Dostępne są już dobrej jakości zdjęcia potwier­dza­jące, że Chińczycy zdecydowali się na układ z dwiema nad­bu­dów­kami. Takie rozwiązanie zastosowali do tej pory tylko Brytyj­czycy na lotniskowcach typu Queen Elizabeth, pod uwagę w swoim projekcie lotniskowca lekkiego biorą je też Koreańczycy z Południa. O zaletach tego rozwiązania pisaliśmy obszernie tutaj.

Niezawodny Tom Shugart z CNAS sugeruje, że w Chinach może powstawać jeszcze jeden, nieznany wcześniej, typ śmig­łow­cowca desantowego lub lotniskowca dla dronów. Na opublikowanych pod koniec października komercyjnych zdjęciach satelitarnych stoczni na wyspie Longxue w Guangzhou (dawny Kanton) widać okręt z ciągłym pokładem lotniczym. Według ocen Shugarta jednostka ma około 200 metrów długości i 40 metrów szerokości, jest więc znacząco mniejsza od typu 076. Widać także dwie nadbudówki, ale inaczej rozmieszczone.

Na tym nie koniec zagadek. Na zdjęciach da się zidentyfikować tylko jeden podnośnik lotniczy, zdecy­do­wa­nie za mało, aby prowadzić efektywne operacje z udziałem śmigłowców i bez­za­ło­gow­ców. Rzekome zdjęcie z poziomu wody więcej zaciemnia niż wyjaśnia. Projekt jest bardzo nietypowy, trudno określić, czy jest to jednostka bojowa, testowa czy coś innego.

Chińskie plany inwazji na Tajwan zakładają bardzo szerokie wykorzystanie śmigłowców, znacznie powyżej możliwości oferowanych przez trzy okręty typu 075 i jeden albo dwa typu 076. Jak zwykle w takich sytuacjach ChALW próbuje wykorzystać cywilne zasoby.

W połowie października pojawiły się materiały przed­sta­wia­jące pół­zanu­rzalną jednostkę trans­por­tową, a na jej pokładzie – osiem śmig­łowców bojowych Z-10. W teorii pomysł jest prosty: cywilne jednostki o dużych, płaskich pokładach mogą służyć śmig­łowcom do uzupeł­nia­nia paliwa i uzbrojenia, albo nawet transportować je bliżej rejonu działań. Testy prowadzone na Morzu Połud­niowo­chiń­skim, miały sprawdzić poprawność tych założeń.

Oczywiście nasuwają się skojarzenia z wojną o Falklandy i kontenerowcem Atlantic Conveyor, który posłużył jako improwizowany lotniskowiec. Statek wyposażono w lądowisko dla śmig­łowców, a na jego pokładzie przetransportowano sześć Harrierów, sześć śmig­łowców Wessex i cztery Chinooki. Wprawdzie Atlantic Conveyor padł ofiarą argen­tyń­skich Exocetów, ale swoje zadanie przynajmniej częściowo wykonał. Należy pamiętać, że z uwagi na użycie lotniskowców w symetrycznym konflikcie, gdy jedna ze stron operuje daleko od swoich baz, wojna falklandzka jest w Chinach od ponad 40 lat bardzo dokładnie analizowana.

x.com/Fighterman_FFRC