Czasy Wielkiej Wojny pokazały, iż ludzkość nie ma najmniejszych oporów przed spożytkowaniem owoców rewolucji przemysłowej do mordowania bliźnich. Myśląc o kolejnym globalnym konflikcie, trzeba było więc brać pod uwagę nawet najgorsze opcje. Jedną z nich był masowy lotniczy atak gazowy na miasta pełne bezbronnych cywili.
Powietrzne bombardowanie skupisk ludności cywilnej nie było, nawet z perspektywy 1914 roku, niczym wstrząsającym. Historia wojskowości pełna jest przecież rozmaitych masakr, a miasta niszczono przy użyciu maszyn oblężniczych lub, w późniejszych czasach, korzystając z siły prochu. Choć brzmi to dosyć przykro, miasta stanowiły cel ataku od samego zarania wojskowości jako takiej. Użycie sterowca czy samolotu do zrzucania ładunków wybuchowych na głowy kobiet i dzieci nie było więc nową jakością samą w sobie. Zadanie było to samo, zmienił się tylko techniczny środek ataku.
Problem bez rozwiązania – powietrzny atak gazowy
Prawdziwym przerażającym problemem, pozostawionym teoretykom zajmującym się kwestiami obrony cywilnej, był gaz. Bojowe środku trujące były w latach 20. nadal relatywnie nowym zagrożeniem. Co więcej, do zabezpieczenia się przed nimi potrzeba było nowej gamy zabezpieczeń, takich jak pomieszczenia gazoszczelne, maski wyposażone w odpowiednie pochłaniacze, środki wykrywania gazów i tak dalej. Tu nie wystarczała piwnica z grubym stropem czy solidnie wykonany okop. Aby zabezpieczyć cywili przed gazem, trzeba było całej nowej puli urządzeń i rozwiązań technicznych.
W tym momencie na widnokręgu naszych krótkich rozważań wstępnych pojawia się samolot wyposażony w bomby wypełnione bojowymi środkami trującymi. Biorąc pod uwagę nawet relatywnie ograniczony zasięg samolotów pierwszej wojny światowej, zmasowany atak chemiczny na terytorium dowolnego państwa europejskiego mógłby zabić tysiące ludzi, okaleczając wielu innych i skażając przy tym zaatakowany obszar na przynajmniej kilka następnych dni. Możliwości lotnictwa ulegały przy tym ciągłej poprawie. Już w 1919 roku zmodyfikowany brytyjski bombowiec Vickers Vimy przeleciał z Nowej Fundlandii (obecnie stanowiącej część Kanady) do Irlandii. Był to pierwszy w historii lot transatlantycki bez przystanków po drodze.
Jak więc prezentuje się problem będący podstawą rozważań wspomnianych w tym artykule? Dosyć mrocznie, szczerze mówiąc. Zakładając wariant najgorszy: 100% terytorium państwa może być w zasięgu samolotów bombowych nieprzyjaciela, atakujących gazem (aerozolem i bombami) każde większe skupisko ludności. Aby się na to przygotować, potrzeba było milionów masek, kombinezonów, pochłaniaczy, gazoszczelnych drzwi i okien, jak również mniejszej (ale nie małej!) liczby stacji odkażających, specjalistycznych szpitali i tak dalej. Zadanie tytaniczne, zarówno z teoretycznego, jak i finansowego punktu widzenia.
Patrząc na powyższe łatwiej zrozumieć, dlaczego niektórzy teoretycy wojny gazowej i eksperci zajmujący się obroną cywilną zadali sobie w dwudziestoleciu międzywojennym dosyć ważne pytanie: czy da się zbudować miasto architektonicznie dostosowane do odparcia ataku gazowego?
Odradzająca się Polska – wyższy stopień trudności
Powyższe rozważania dotyczyły każdego szanującego się państwa na świecie. Spróbujmy się jednak przyjrzeć zagadnieniu na gruncie tylko jednego państwa – Polski.
Rodząca się II RP była państwem poważnie poturbowanym przez tak zwaną historię. Lata wojen i zaborów poważnie przeorały polskie społeczeństwo, a Wielka Wojna postawiła tu pewną dziejową „kropkę nad i” w kwestii zdemolowania przemysłu na ziemiach polskich. W nasze dwudziestolecie międzywojenne wchodziliśmy zasadniczo boso, ale za to w ostrogach.
Trudności natury „obiektywnej” nie stanęły na przeszkodzie powołaniu w 1922 roku Obywatelskiego Komitetu Obrony Przeciwgazowej. W 1924 przekształcił się on w Towarzystwo Obrony Przeciwgazowej, które z kolei w 1928 połączyło się z istniejącą od 1923 roku Ligą Obrony Powietrznej Państwa, tworząc Ligę Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. I to przede wszystkim na barki LOPP spadło niezwykle ciężkie zadanie przygotowanie społeczeństwa do kolejnej wojny pod kątem zabezpieczenia siebie i swoich domów przed skutkami działania bomb konwencjonalnych i gazu bojowego.
Dziś trudno oszacować, jak wiele broszur, instrukcji czy poradników zostało wydanych przez LOPP w związku z obroną przeciwlotniczą i przeciwgazową. Temat ten nadal czeka na swojego odkrywcę, lub też raczej archiwistę pragnącego poświęcić swoje życie temu obszernemu zagadnieniu. Warto przy tym zauważyć, że o ile LOPP była instytucją wiodącą w kwestiach cywilnej OPL i OPG, o tyle nie miała wyłączności na poruszanie tego typu kwestii choćby na łamach prasy. Wszystko to razem tworzy przepotężny zbiór wiedzy z dziedziny budownictwa, chemii czy pierwszej pomocy. Gdzieniegdzie jednak da się odnaleźć okruchy rozważań dotyczących tematu wiodącego niniejszego artykułu. Czy zbudowanie „miasta przeciwlotniczego” było rzeczywiście możliwe?
„Miasta przyszłości”
W lipcu 1927 roku w czasopiśmie Lot Polski pojawił się dosyć ciekawy artykuł zatytułowany „Wojna powietrzna i gazowa budowa miast”, będący przekładem artykułu M.A. Kożewnikowa opublikowanego w rosyjskim czasopiśmie Wojna i Technika. Jak zaznaczyła sama redakcja Lotu, „Aczkolwiek z poglądami autora częściowo tylko możemy się zgodzić, uważamy za właściwe je opublikować, jako dający dużo do myślenia materjał polemiczny”.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Zaglądając w jego treść, łatwo zrozumieć stanowisko ówczesnej Redakcji. Dziś, w roku 2024, oczywisty jest sens słów: „Dzisiejsza i przyszła wojna, w przeciwieństwie do lat minionych, nie będzie walką dwóch oddzielnych armij, lecz całych uzbrojonych narodów – walką aż do zupełnego wyniszczenia, w której wszystkie środki będą godziwe i dozwolone”, lub też: „Podział kraju na «front» i «tyły» stał się przeżytkiem – dzięki broni powietrznej całe państwo jest frontem”.
Najciekawszym, z punktu widzenia niniejszego artykułu, elementem wspomnianego tłumaczenia jest lista dwudziestu jeden postulatów, mających – według Kożewnikowa – przyczynić się do uodpornienia miast na lotniczy atak gazowy. Biorąc pod uwagę późniejszy rozwój wydarzeń, warto tu przytoczyć choć parę z nich:
Przy zakładaniu nowych osiedli, zakładów przemysłowych it.d., jak również przy dalszej rozbudowie istniejących należy zatem mieć na uwadze następujące względy:
1. Bardzo szerokie rozplanowanie, celowo opracowane i konsekwentnie przeprowadzone
3. Ważniejsze arterje muszą być przeprowadzone w kierunku panujących wiatrów, aby uzyskać w ten sposób możliwie silne przeciągi, a tem samem szybki odpływ zagazowanego powietrza po ataku gazowym.
7. Przy zakładaniu nowych dzielnic miejskich ograniczenie ich rozmiarów i jaknajczęstsze krzyżowanie się ulic.
8. Budowa gmachów przy samej ulicy jest niedopuszczalna, muszą one być oddalone od chodnika przynajmniej o taką odległość, jak ich wysokość. W ten sposób przy zawalaniu się podczas ataku powietrznego, gruzy ich nie grożą ruchowi ulicznemu i nie zatarasowują chodnika i jezdni.
11. Pomiędzy kompleksami budynków winny być zasadniczo rezerwowane duże niezabudowane powierzchnie.
18. Gmachy państwowe nie powinny być monumentalne, przeciwnie, grupy małych, oddzielnie od siebie lezących budynków.
19. Unikanie specjalnej prawidłowości i symetrji przy rozplanowaniu. Należy utrudniać nieprzyjacielowi orjentację przez pewną niejasność w linjach budowy.
O tym, że nie były to odosobnione rozważania, świadczy kolejny materiał zamieszczony w Locie Polskim, tym razem w kwietniu 1930 roku. Tym razem była to wzmianka o wykładzie niemieckiego dra Stoltzenberga w Berlinie pod tytułem: „Miasta przyszłości”. Jego zdaniem takie miasto:
…będzie posiadało szerokie ulice, ciągnące się w kierunku wiatrów panujących w danej okolicy. Bardzo wysokich domów nie będzie, a dachy będą bardziej spłaszczone. Część miasta będzie zbudowana pod ziemią.
Mamy tu do czynienia zaledwie ze skromnym skrótem, jednak nawet i tu widać pewną zbieżność myśli z tezami zaprezentowanymi w 1927 roku. „Nowe” miasta miały być architektonicznie przystosowane do jak najszybszego rozpraszania obłoków gazowych, a sama architektura miała niejako skarleć, tak by z jednej strony nie tamować wiatru, a z drugiej utrudniać nieprzyjacielskim lotnikom orientowanie się w terenie. Ważne było także rozproszenie i zabezpieczenie najważniejszych elementów infrastruktury.
„Musimy stworzyć obronę przeciwlotniczą i przeciwgazową miast polskich”
Rok 1930 przyniósł także ze sobą pierwszy, jak się wydaje, polski głos w temacie budowy miast przeciwgazowych. W czerwcowym numerze dwutygodnika Samorząd Miejski, wydawanego przez Związek Miast Polskich, ukazał się artykuł inżyniera T. Kalusińskiego „W sprawie zorganizowania obrony przeciwgazowej i przeciwlotniczej miast”.
Artykuł zaczyna się całkiem trzeźwą refleksją: „Wojna światowa i zjawiska, które zaszły po tej wojnie, stwierdzają nowoczesną zasadę, że w społeczeństwie nie ma linji podziału na wojsko i obywateli cywilnych”. Chwilę później przeczytamy: „Z chwilą wprowadzenia do walki lotnictwa, znikają granice i linje na których toczyły się walki, – wojna przenosi się do wnętrza kraju”. Co jednak proponuje Kalusiński w kwestii budowy „miast przeciwlotniczych”?
Zasadniczo – niewiele. Autor koncentruje się przede wszystkich na kwestiach ogólnego zabezpieczenia ludności, akcentując przy tym ograniczenia finansowe, z jakimi musi mierzyć się państwo polskie, i dostrzegając konieczność włączenia się społeczeństwa w ten proces. Dopiero potem zaczyna rozważania dotyczące na przykład budowy obiektów podwójnego przeznaczenia, mogących pełnić funkcje usługowe w czasie pokoju, jednocześnie nadając się do wykorzystania jako schrony przeciwgazowe w czasie wojny.
Sprawa przygotowania miast pod kątem urbanistycznym czy architektonicznym jest tu traktowana po macoszemu, jednak i tu przeczytamy:
Prawie wszystkie zagadnienia urbanistyczne wiążą się ściśle z obroną przeciwgazową i przeciwlotniczą miast. Na specjalną uwagę zasługuje kwestja planowania miast i szerszych dzielnic z uwzględnieniem wymagań obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej. Czy miasta rozrzucać na wielkich przestrzeniach, są to zagadnienia nad któremi głowią się specjaliści. Odpowiednie rozplanowanie miast i przeprowadzone inwestycje stanowić mogą o stopniu bezpieczeństwa i zdolności ratowniczej dużego ośrodka miejskiego.
Przed rozpoczęciem budowy należy przygotować teorię
Dalsze lata przyniosły ze sobą kolejne rozważania natury przeciwgazowo-urbanistycznej. Osoba interesująca się tą tematyką mogła przeczytać artykuł ppłk. inż. Wojnicza-Sianożęckiego „Obrona zbiorowa większych skupień ludzkich przed napadem gazowym” z 1931 roku, lub (jeśli pragnęła czegoś większego) książkę tego samego autora: „Zbiorowa obrona przeciwgazowa większych skupień ludzkich” z 1932 roku. W tym samym czasie w niezawodnym miesięczniku Lot Polski pojawia się artykuł mjr. dypl. pil. M. Szczudłowskiego „Obrona bierna miast przed napadem lotniczym”. Rok 1935 przynosi ze sobą książki mjr. dypl. Stanisława Królikiewicza „Obrona przeciwlotnicza” i doktora Zdzisława Melińskiego „Zapobieganie pożarom w obronie przeciwlotniczej”, jak również polskie wydanie pracy „Budownictwo przeciwlotnicze” Hansa Schoszbergera.
Wracając z kolei do periodyków – w listopadzie 1936 roku na łamach Czasopisma technicznego ukazuje się artykuł profesora Emila Bratro „Wpływ obrony przeciwlotniczej na rozbudowę miast”. Jeśli ktoś potrzebował jednak bardziej zwartych form piśmienniczych, takiej osobie można by polecić Ekspress Poranny z 14 maja 1934 roku i zamieszczony tam króciutki artykulik: „Idealne miasto przeciwlotnicze. Ludzkość wobec grozy wojny powietrznej”.
Powyższe zestawienie nie jest oczywiście kompletne, jako że w dwudziestoleciu międzywojennym temat obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej poruszano w olbrzymiej liczbie publikacji1. Zebrać je wszystkie w jednym miejscu jest jeśli nie niemożliwością, to na pewno zadaniem przekraczającym siły pojedynczego badacza. Patrząc jednak nawet na ten niedoskonały zbiór łatwo zauważyć, iż autorzy (świadomie lub nie) w odniesieniu do stworzenia „miast przeciwlotniczych” zasadniczo nie wykraczali poza przytoczone już tezy z 1927 roku. Łatwo to zresztą zrozumieć; nie da się w końcu nieskończoną ilość razy odkrywać koła.
Dziesięciolecie dyskusji nie pozostawiało najmniejszej wątpliwości. Miasto przystosowane pod względem zabudowy do jak najsprawniejszego odparcia ataku powietrznego przeprowadzonego za pomocą bomb konwencjonalnych i gazu bojowego musi zostać zbudowane (lub przebudowane) z uwzględnieniem kilku stałych reguł. Przede wszystkim ważne było rozproszenie wszystkich obiektów, zapewniające właściwe „przewietrzenie” miasta, jak również zmniejszające prawdopodobieństwo jednoczesnego trafienia kilku ważniejszych obiektów na raz za pomocą bomb konwencjonalnych. Ulice musiały być poprowadzone zgodnie z kierunkiem wiania wiatrów w danym rejonie, a sama zabudowa powinna być rozplanowana w nieregularny sposób tak, by nie dawać nieprzyjacielskim lotnikom zbyt wielu punktów orientacyjnych mogących służyć do wyznaczenia punktu zrzutu bomb. Cała teoria została już przygotowana, problemem pozostało przekucie założeń „papierowych” na struktury ze stali i betonu2.
Urzeczywistnienie marzenia?
W roku 1938 postanowiono wprowadzić pewne założenia teoretyczne dotyczące budowy „miast przeciwlotniczych” w życie. 29 kwietnia 1938 roku pojawiło się rozporządzenie Rady Ministrów „o przygotowaniu w czasie pokoju obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej w dziedzinach regulacji i zabudowania osiedli oraz budownictwa publicznego i prywatnego”, opierające się na ustawie z dnia 15 marca 1934 roku „o obronie przeciwlotniczej i przeciwgazowej”. Znajdziemy w nim zasadniczo wszystkie postulaty obecne w literaturze przedmiotu.
§ 2. Nowe osiedla i nowe dzielnice należy tak projektować, by części osiedli, przeznaczone pod zabudowę, posiadały kształt nieregularny, w każdym zaś razie odbiegający od formy koła lub kwadratu.
§ 3. (1) Układ arterii komunikacyjnych (…) w miarę możności zgodny co do kierunku z wiatrami, najczęściej panującymi w danej okolicy.
§ 4. (1) Odległość między frontowymi liniami zabudowania przy głównych arteriach komunikacyjnych (…) powinna wynosić co najmniej 60 m.
§ 8. (1) Wielkomiejskie ośrodki o zagęszczonym zabudowaniu (…) należy rozluźniać przez wprowadzenie jak największej ilości terenów niezabudowanych.
§ 10. Gmachów, przeznaczonych dla instytucyj o istotnym znaczeniu dla normalnego działania organizmu państwowego, nie należy skupiać, zwłaszcza, jeżeli swoją wysokością lub masą miałyby wyróżniać się spośród otoczenia.
§ 25. (1) Nowowznoszone ogrodzenia działek i nieruchomości (…) powinny być łatwo przewiewne, z wyjątkiem czasowych ogrodzeń z drzewa. Podmurowanie ogrodzeń nie może być wyższe niż 1 m.
Pewnego rodzaju dopełnieniem powyższego było rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24 marca 1939 roku „o przygotowaniu w czasie pokoju obrony przeciwlotniczej w dziedzinie budownictwa przemysłowego”.
Rozporządzenie z 1938 roku było swoistym wcieleniem najważniejszych postulatów, powtarzających się z literaturze przedmiotu przez praktycznie całe dwudziestolecie międzywojenne3. Miasto wzniesione z uwzględnieniem tych zaleceń (jak również wyposażone w adekwatną liczbę schronów i pomieszczeń uszczelnionych) byłoby o wiele lepiej przygotowane do obrony od miasta „tradycyjnego”, w którym po prostu zbudowano pewną liczbę schronów czy ukryć. Prace teoretyczne dobiegły końca, przyszedł czas na praktykę.
Zderzenie z żelbetową rzeczywistością
W tym momencie, Szanowni Czytelnicy, powinienem przejść do listy miast wzniesionych, lub też przebudowanych, zgodnie z wymaganiami zawartymi w rozporządzeniach. Niestety, nie jestem w stanie tego zrobić. Przepraszam.
Powód takiego zaniedbania jest dziecinnie prosty. Powyższe regulacje prawne ukazały się zbyt późno, by wywrzeć jakikolwiek wpływ na realną zabudowę.
Przede wszystkim rozporządzenie z 1938 roku dotyczyło wyłącznie budów, na które uzyskano zezwolenie po wejściu przepisów w życie, co jest zresztą zupełnie zrozumiałe. Samo rozporządzenie przewidywało jednak znaczną liczbę furtek prawnych, od możliwości zwolnienia przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (w porozumieniu z Ministrem Spraw Wojskowych) całych miejscowości od obowiązku przestrzegania przepisów rozporządzenia po możliwość stosowania pewnych odstępstw, jeśli „stosowanie tych norm jest szczególnie uciążliwe”. Mówiąc wprost, nowe prawo było dziurawe.
Istniał także jeszcze jeden, dosyć praktyczny, problem. Gdzie owo prawo miałoby znaleźć zastosowanie?
Gdynia (miasto) zasadniczo była już „zbudowana”, a raczej zbudowała się „sama” w swej chaotycznej, nielogicznej i niefunkcjonalnej postaci, istniejącej zresztą do dnia dzisiejszego. Miasto mające być wizytówką II RP i polską wersją amerykańskiego snu okazało się namacalną manifestacją „Polnische Wirtschaft”. Warto przy tym pamiętać, iż budowa Gdyni rozwinęła się tak „świetnie”, iż rozważano przeniesienie całego miasta w inne miejsce. Pewne nadzieje można by tu wiązać z rodzącą się Stalową Wolą, jednak jej budowa została zakłócona przez wojnę, a same prawa miejskie przyznano jej dopiero w 1946 roku.
Podsumowanie
6 sierpnia 1945 roku wszelkie rozważania na temat przygotowywania miast na atak gazowy czy konwencjonalny straciły rację bytu. Od tej pory zagrożeniem numer 1 dla mieszkańców miast stała się broń atomowa. Zasady gry uległy zmianie4.
Dla zachowania pewnego porządku warto jednak wykonać pewne – czysto teoretyczne – zadanie. Jak – znowuż, teoretycznie – sprawdziłoby się „miasto przeciwlotnicze” wystawione na bombardowania konwencjonalne wykonywane z natężeniem charakterystycznym dla drugiej połowy drugiej wojny światowej?
Odpowiedź jest banalnie prosta: nie sprawdziłoby się. Formacja kilkuset ciężkich bombowców wykonujących nalot dywanowy, „nasączając” cel morzem bomb, całkowicie niweluje jakiekolwiek zalety wynikające z rozproszenia, przewietrzenia czy regulowania wysokości budynków w mieście. Nawet jeśli „miasto przeciwlotnicze” wytrzymałoby taki nalot, przeciwnik dysponujący znacznymi siłami powietrznymi (jak zachodni alianci pod koniec drugiej wojny) mógł uderzać na dany cel raz za razem, w dzień i w nocy, aż do kompletnego zniszczenia wybranych celów.
Międzywojenne rozważania miały jakikolwiek sens jedynie w sytuacji, kiedy siły przeciwnika nadlatujące nad miasto można było liczyć w dziesiątkach bombowców. Falowe naloty setek maszyn czyniły nawet najbardziej finezyjne plany zabudowy po prostu zbędnymi.
Przypisy
1. Dla przykładu – w 1937 roku pojawia się Podręcznik budownictwa przeciwlotniczego autorstwa Kazimierza Biesiekierskiego. Nawet gdyby próbować uwzględnić tylko najważniejsze książki i regulaminy, lista publikacji dot. obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej w II RP byłaby niezwykle obszerna. Niewielka jednak część uwzględniała kwestie urbanistyki w kontekście bombardowania lotniczego. Warto też zauważyć, iż jeśli taka tematyka już się pojawiała, były to głosy wyłącznie popierające ideę budowy miast „przeciwlotniczych”, z oczywistymi różnicami co do propozycji praktycznego wcielenia owej idei w życie.
2. Na marginesie powyższych rozważań warto odnotować fakt braku dostrzegalnych oponentów występujących przeciwko idei budowy „miast przeciwlotniczych”. Jeśli już poruszano gdzieś tę kwestię, dyskusja nie dotyczyła „czy” tylko „jak”.
3. Do tez zawartych w rozporządzeniu nawiązuje wydana w kwietniu 1938 roku Ogólna instrukcja o organizacji obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej miast, uwzględniająca w Rozdziale III „Przygotowanie obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej miasta” następujący punkt dotyczący prac przygotowawczych: „2) zastosowanie zasad obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej w urbanistyce i budownictwie”.
4. Nie znaczy to jednak, iż temat obrony miast całkowicie zniknął z literatury. Wprost przeciwnie, w Polsce pojawiało się wiele prac dotyczących ochrony ludności miejskiej i samej infrastruktury (dla przykładu – Jerzy Zakrzewski, Miasto w wojnie jądrowej, Warszawa 1966; Bronisław Jóźwiak, Ogólne zasady obrony przeciwlotniczej i przeciwatomowej w gromadach i osiedlach, Warszawa 1961, Ministerstwo Obrony Narodowej, Inspektorat Powszechnej Samoobrony, Powszechna samoobrona sprawą każdego obywatela (broszura dla ludności miejskiej), Warszawa 1970 i inne), jednak proponowane rozwiązania ograniczały się do prewencyjnego rozśrodkowania przemysłu i ewakuowania ludności na wieś w razie wojny, z wyjątkiem personelu niezbędnego dla funkcjonowania zakładów przemysłowych, dla których przewidywano wzniesienie wystarczającej liczby schronów przeciwatomowych. Zagadnienie budowy „miast przeciwlotniczych” zniknęło jednak, jak się wydaje, z łamów powojennej polskiej literatury fachowej.
Bibliografia
Dz.U. 1934 nr 60 poz. 742, Ustawa z dnia 15 marca 1934 r. o obronie przeciwlotniczej i przeciwgazowej.
Dz.U. 1938 nr 32 poz. 278, Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 29 kwietnia 1938 r. o przygotowaniu w czasie pokoju obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej w dziedzinach regulacji i zabudowania osiedli oraz budownictwa publicznego i prywatnego.
Dz.U. 1939 nr 31 poz. 207, Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24 marca 1939 r. o przygotowaniu w czasie pokoju obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej w dziedzinie budownictwa przemysłowego.
Prof. Emil Bratro, Wpływ obrony przeciwlotniczej na rozbudowę miast [w:] Czasopismo techniczne. Organ Polskiego Towarzystwa Politechnicznego we Lwowie, Tom 54, Nr. 21, 10 listopada 1936 r., s. 365.
Inż. T. Kalusiński, W sprawie zorganizowania obrony przeciwgazowej i przeciwlotniczej miast [w:] Samorząd miejski. Organ Związku Miast Polskich, 11/1930, s. 521.
M. Szczudłowski mjr. dypl. pil, Obrona bierna miast przed napadem lotniczym [w:] Organ Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej oraz Aeroklubu Rzeczypospolitej Polskiej. Rok X, Nr. 8 (116), sierpień 1932, s. 1.
Ppłk. Inż. Z. Wojnicz-Sianożęcki, Obrona zbiorowa większych skupień ludzkich przed napadem gazowym [w:] Bellona. Dwumiesięcznik wojskowy, Rok Trzynasty, Tom XXXVIII, 1931, s. 111.
Wojna powietrzna i gazowa, a budowa miast [w:] Lot Polski. Organ Ligi Obrony Powietrznej Państwa i Towarzystwa Obrony Przeciwgazowej, Rok V, Nr 7 (46), lipiec 1927, s. 182.
Miasta przyszłości [w:] Lot Polski. Organ Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej oraz Aeroklubu Rzeczypospolitej Polskiej, Rok VIII, Nr 4 (789), kwiecień 1930, s. 21.
Idealne miasto przeciwlotnicze. Ludzkość wobec grozy wojny powietrznej, Express Poranny, Rok XIII, Nr. 132, poniedziałek 14 maja 1934 r., s. 3.
Kpt. Zygfryd Bartel, Pogadanki z obrony przeciwlotniczej, Warszawa 1935.
Wiktor Batycki, Krótki zarys obrony przeciwlotniczo-gazowej ludności cywilnej, Warszawa 1936.
Inż. Kazimierz Biesiekierski, Podręcznik budownictwa przeciwlotniczego, Warszawa 1937.
Bronisław Jóźwiak, Ogólne zasady obrony przeciwlotniczej i przeciwatomowej w gromadach i osiedlach, Warszawa 1961.
Mjr. dypl. Stanisław Królikiewicz, Obrona przeciwlotnicza, Warszawa 1935.
Dr. Zdzisław Meliński, Zapobieganie pożarom w obronie przeciwlotniczej, Warszawa 1935.
Inż. dypl. Hans Schoszberger, Budownictwo przeciwlotnicze, tłum. kpt. inż. Kazimierz Biesiekierski, Warszawa 1935.
Inż. Z. Wojnicz-Sianożęcki. Podpułkownik, Zbiorowa obrona przeciwgazowa większych skupisk ludzkich, Warszawa 1932.
Jerzy Zakrzewski, Miasto w wojnie jądrowej, Warszawa 1966.
Ogólna instrukcja o organizacji obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej miast, Warszawa 1938.
Powszechna samoobrona sprawą każdego obywatela (broszura dla ludności miejskiej), Warszawa 1970.
Vademecum obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej ludności cywilnej ze szczegółowem uwzględnieniem zasad ratownictwa przeciwgazowego, Warszawa 1936.