Udział niemal pół miliona Europejczyków w działaniach zbrodniczej organizacji SS, odgrywającej szczególną rolę w niemieckiej machinie wojennej podczas drugiej wojny światowej, nadal wywołuje dyskusję historyków. Znajdują się wśród nich osoby potępiające SS-manów, a także stojący po drugiej stronie – znajdujący usprawiedliwienie przynajmniej dla pobudek, którymi kierowali się nieniemieccy członkowie SS. Książka Böhlera, Gerwartha i Młynarczyka to z pewnością kolejny ważny głos w dyskusji.

Książka składa się z dziesięciu rozdziałów, co daje Czytelnikowi nieco ponad 500 stron, na których opisano przyczyny tworzenia oddziałów złożonych z nie-Niemców, w tym podbudowę ideologiczną i teorie rasowe, proces rekrutacji w różnych krajach i powojenną historię weteranów po czasy współczesne. Na uwagę zasługuje dość wyraźnie zaznaczony dysonans między założeniami ideologicznymi Trzeciej Rzeszy, w tym osobistym stosunkiem Reichsführera SS i szefa niemieckiej policji Heinricha Himmlera do kwestii tworzenia takich oddziałów, a potrzebami osobowymi SS i policji. Himmler z dużą rezerwą odnosił się do otwarcia „Czarnego Zakonu” na ochotników spoza krajów nordyckich, których uważał za przedstawicieli rasy germańskiej.

Autorzy opisują początkowe etapy rekrutowania germańskich ochotników po ataku na Skandynawię, Danię, Belgię i Holandię. Z ochotników z tych krajów tworzono dwa pułki – Westland i Nordland – które z pułkiem Germania weszły w skład Dywizji SS „Wiking”, walczącej na froncie wschodnim. Jeden rozdział poświęcony jest pobudkom, którymi kierowali się ochotnicy z Włoch, Grecji i Francji. Szczególne miejsce poświęcono powstaniu, organizacji i działaniom włoskiej SS, Legionowi Włoskiemu i problemom związanym z jego tworzeniem. Kolejnym zagadnieniem jest przedstawienie działań wojennych tych jednostek. Do Waffen-SS zgłosiło się też wielu ochotników z Hiszpanii, których przyjmowano do Dywizji Walońskiej i Flamandzkiej. Grecki ruch zbrojnego współdziałania z Niemcami uzyskał na znaczeniu dopiero w 1943 toku, na skutek odrodzenia się komunistycznych ugrupowań partyzanckich.

Sztywne na pierwszym etapie kryteria naboru zliberalizowano, rozszerzając definicję na nacje „europejskie”. Powstawanie oddziałów przyspieszyło szczególnie po rozpoczęciu marszu na Moskwę, a także późniejsze straty w wyniku działań na froncie wschodnim. Szczególne miejsce zajmuje tworzenie Legionu Łotewskiego i Legionu Estońskiego. Ich członkowie, mający negatywne doświadczenia z reżimem sowieckim, nie mieli oporów przed walką z krasnoarmiejcami. Na Łotwie udział w walce z Sowietami traktowano jako wyraz patriotyzmu. Mniej ochoty do walki u boku hitlerowskich Niemiec mieli Estończycy, którym w 1943 roku narzucono konieczność występowania przeciwko Moskwie, rzucając hasła antybolszewizmu, choć Estończycy mieli chęć stworzenia własnego państwa. Mimo że na Litwie nie udało się utworzyć legionu SS, powstało wiele tak zwanych jednostek specjalnych, które wykorzystywano do walki z polską i sowiecką partyzantką.

Różne były motywy przystępowania do oddziałów Waffen-SS, od typowo ideologicznych po materialne. Powody te różniły się także zależnie od regionu czy państwa. Obywatele krajów skandynawskich, bałtyckich, wschodnioeuropejskich, a nawet muzułmańscy mieszkańcy Bałkanów zaangażowani zostali w walki na frontach, szczególnie w Związku Sowieckim. I tutaj też kierowały nimi różne pobudki. Walczyli również z antyniemiecką partyzantką, stali się strażnikami w obozach koncentracyjnych, a także walczyli na ulicach chylącego się ku upadkowi Berlina. Osobnym aspektem jest udział tych żołnierzy europejskich w zbrodniach wojennych i zbrodniach ludobójstwa. Niewątpliwie sprawcami są Niemcy, ale bez kolaborantów, w tym żołnierzy Waffen-SS znacznie trudniej byłoby osiągnąć taką skalę.

Jochen Böhler, Robert Gerwarth, Jacek Młynarczyk – Waffen-SS. Przekład: Grzegorz Siwek. Znak, 2019. Stron: 592. ISBN: 978-83-240-5494-7

Część jednego rozdziału poświęcono przypadkowi Polski. Polacy – jako jedyni – nie utworzyli dywizji Waffen-SS, choć próby takie podjęto wobec górali. Niemniej jednak znane były przypadki kolaboracji. Autorzy opisali różne formy współpracy z SS i niemiecką policją, w szczególnie skupiając się na tak zwanej policji granatowej, powołanej do życia zarządzeniem o ustanowieniu Policji Polskiej, czyli niemieckiej organizacji o strukturze organizacyjnej policji z okresu dwudziestolecia międzywojennego.

Interesujące stało się wykorzystanie muzułmańskich żołnierzy w Trzeciej Rzeszy. Tworzenie oddziałów złożonych z muzułmanów z Bośni i Hercegowiny rozpoczęto w lutym 1943 roku, gdy powstała późniejsza 13. Dywizja SS „Handschar”. Później powstała jeszcze 21. Dywizja Górska Waffen-SS „Skanderbeg” z muzułmanów z Albanii, Kosowa i Sandżaku. Ich losy, a z czasem dezercja żołnierzy i rozpad, stanowią ciekawy aspekt istnienia oddziałów Waffen-SS.

Autorzy nie poprzestali na opisaniu historii dywizji Waffen-SS z czasów drugiej wojny światowej. Zajęli się również latami powojennymi i współczesnością. Dotknęli ważnych problemów traktowania żołnierzy Waffen-SS w krajach Zachodu, procesów, a także późniejszych amnestii. Bardziej zdecydowane podejście prezentował Związek Sowiecki, w którym kolaboranci, w tym żołnierze Waffen-SS, podlegali odpowiedzialności na podstawie Artykułu 58.1 (zdrada ojczyzny) i 58.3 (udzielanie pomocy wrogowi) kodeksu karnego Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Dużo miejsca poświęcono też późniejszemu kultowi żołnierzy Waffen-SS, ze szczególnym uwzględnieniem tych w krajach bałtyckich i na Ukrainie, gdzie członków Waffen-SS traktuje się jak bohaterów. Szczególnego wymiaru nabrało to w latach dziewięćdziesiątych, po wyswobodzeniu się państw bałtyckich i Ukrainy z objęć Moskwy. W Estonii zyskało nawet poparcie władz państwowych, a prezydent tego kraju w 1996 roku otrzymał honorowe członkostwo organizacji weteranów Korps Steiner – byłej jednostki SS. Autorzy dotykają też spraw związanych z kultywowaniem pamięci żołnierzy Waffen-SS. Poczesne miejsce w najnowszej historii weteranów zajmowały uroczystości w Narwie i na Błękitnej Górze, miejscu bitwy z Armią Czerwoną.

Po względem redakcji tekstu i estetyki wydawniczej zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że Znak wykonuje kawał dobrej roboty. Oprócz drobnych literówek książka wygląda bardzo dobrze. Jedyny rzucający się w oczy błąd to zamiana podpisów pod zdjęciami numer dwa i trzy we wkładzie fotograficznym, jednak po zerknięciu na zdjęcie od raz można się w tym połapać.

Książkę można polecić wszystkim interesującym się historią drugiej wojny światowej, a w szczególności zagadnieniami na pograniczu teorii rasowych i wojskowości. Jest to pierwsze paneuropejskie studium, które opowiada o żołnierzach Waffen-SS w ujęciu całościowym. Do tej pory powstawały publikacje na tematy bardziej szczególne. Dzięki połączonemu wysiłkowi historyków z różnych krajów możliwe stało się opowiedzenie o zaangażowaniu kilku setek tysięcy nie-Niemców walczących w Waffen-SS. Ponadnarodowe rozprawy w tej materii były wyjątkami. Książka ma tym większą wartość, że polski Czytelnik dostaje ją w języku ojczystym. „Waffen-SS” musi przeczytać każdy, kto chciałby wiedzieć, za co walczyli ochotnicy z krajów nordyckich, Holandii, zachodniej i południowej Europy, państw bałtyckich i Białorusi, a także jakimi motywami kierowali się muzułmanie z Bałkanów i Związku Sowieckiego, decydując się na akces do zbrodniczej organizacji.

Publikacja ma jeszcze jeden, bardzo ważny, walor. Nie stara się zamknąć dyskusji na temat historii oddziałów Waffen-SS z różnych krajów. Skłania do refleksji i debaty nad przyczynami tworzenia dywizji w różnych krajach i, niejednokrotnie, braku oporu przed aktywnym udziałem w zbrodniach wojennych, a także późniejszym stosunkiem do ochotników w Waffen-SS i kultywowaniem pamięci o nich.