W dyskursie publicznym powraca niczym bumerang temat ograniczonej przydatności Marynarki Wojennej w systemie obronnym Rzeczypospolitej Polskiej. Zwolennicy tej tezy utrzymują, że planiści powinni skupić się na obronie kraju na lądzie i w powietrzu, a nie inwestować fundusze w rozwój floty, a tłumaczą to jej nieefektywnością w działaniu czy ogromnymi kosztami, które generuje. Stwierdzenie to jest zupełną bzdurą, niestety wciąż ma poparcie wśród niektórych polityków i publicystów, twierdzących, że kuter rakietowy lub samolot to najlepszy okręt na Bałtyk.

Skąd biorą się takie dyskusje? Część społeczeństwa, polityków i, co gorsza, wojskowych, nie do końca rozumie, co oznacza fakt posiadania dostępu do morza oraz jakie korzyści i – pewne powinności – wynikają z tego stanu rzeczy.

Za co w zasadzie odpowiada Marynarka Wojenna? Jej głównym zadaniem jest obrona interesów państwa na polskich obszarach morskich, morska obrona wybrzeża oraz udział w lądowej obronie wybrzeża we współdziałaniu z innymi rodzajami sił zbrojnych w ramach strategicznej operacji obronnej. Do jej zadań należy także obrona i utrzymanie morskich linii komunikacyjnych państwa podczas kryzysu i wojny oraz niedopuszczenie do blokady morskiej.



Morski aspekt wojny w Ukrainie doskonale pokazuje, że silna flota jest w stanie całkowicie odciąć państwo od dostaw realizowanych morzem. Rosyjska Flota Czarnomorska, mimo kompromitujących wpadek, zablokowała ukraińskie porty, eliminując przy tym z działań ukraińską flotę. Działania te zmusiły Kijów do operowania w rejonie przybrzeżnych i na rzekach.

Zgodnie z najnowszymi danymi GUS-u za ubiegły rok w polskich portach przeładowano ładunki o łącznej masie 119 milionów ton, a w ostatnich latach wpływy podatkowe do budżetu państwa z działalności portów morskich przekroczyły 10% wszystkich dochodów. Dodatkowo lwia część surowców mineralnych i energetycznych, kluczowych dla funkcjonowania państwa, jest importowana właśnie drogą morską.

Od lat drogą morską sprowadzamy LNG, głównie ze Stanów Zjednoczonych i Kataru. W ubiegłym do terminala LNG w Świnoujściu sprowadzono ponad 5,6 miliarda metrów sześciennych skroplonego gazu. Zgodnie z szacunkami spółki Gaz-System, polskiego operatora gazociągów strategicznych, zużycie gazu w bieżącym roku wyniesie prawie 15 miliardów metrów sześciennych. Ubiegłoroczne dostawy stanowią ponad ⅓ całego zapotrzebowania na ten surowiec, a należy uwzględnić jeszcze gazociąg Baltic Pipe, który rozpoczął działalność w ubiegłym roku.

Amerykański gazowiec w świnoujskim terminalu LNG.
(Maciej Margas / PGNiG archive, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Jego maksymalna przepustowość wynosić ma 10 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, czyli 60% rocznego zapotrzebowania. W ubiegłym roku byliśmy świadkami sabotażu obu nitek rurociągu Nord Stream. Po osiągnięciu pełnej przepustowości Baltic Pipe analogiczna sytuacja mogłaby skończyć się katastrofą dla polskiej gospodarki, co wymusza jego wzmożoną ochronę, szczególnie w obecnej sytuacji na Bałtyku.



Dodatkowo od wielu lat Warszawa ma chrapkę na budowę morskich farm wiatrowych w rejonie wyłącznej strefy ekonomicznej. Planuje się, że moc zainstalowana w morskiej energetyce wiatrowej osiągnie w 2030 roku wartość 5,9 gigawata, natomiast dekadę później – nawet 11 gigawatów. Dla porównania: elektrownia Bełchatów, wytwarzająca 20% energii elektrycznej w naszym kraju, generuje moc 5 gigawatów. Warto również zaznaczyć, że okręty rosyjskiej marynarki wojennej od około miesiąca działają w pobliżu bałtyckich farm wiatrowych, co postawiło na nogi między innymi szwedzką marynarkę wojenną. Polska ma również kilka platform wydobywczych ropy naftowej na szelfie norweskim, wymagających podczas kryzysu osłony floty.

Część komentatorów i polityków uważa, że nasza flota będzie operować wyłącznie w rejonie Morza Bałtyckiego. Oczywiście w najnowszej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego (SBN) wskazuje się konieczność wykorzystywania zasobów wód wewnętrznych, morza terytorialnego, strefy przyległej i wyłącznej strefy ekonomicznej. Warto jednak mieć na uwadze, że każde państwo ma własne interesy, z reguły wykraczające daleko poza granice.

W Strategicznej Koncepcji Bezpieczeństwa Morskiego (SKBM) z 2017 roku wyraźnie nakreślono, że interesy morskie Polski zlokalizowane są na całym światowym obszarze morskim, nie tylko w obszarze Bałtyku. Według GUS-u w 2022 roku 60,5% całości obrotu ładunkowego w polskich portach pochodziło z zagranicy. Towary sprowadzano praktycznie z wszystkich kontynentów, głównie z Afryki, Azji i Ameryki Północnej. Wymusza to konieczność utrzymania łańcucha dostaw, czym ponownie zajmuje się flota wojenna.

Dodatkowo, zgodnie z zobowiązaniami międzynarodowymi, Marynarka Wojenna utrzymuje zdolności do realizacji zadań związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa zarówno w obszarze Morza Bałtyckiego i poza nim, biorąc aktywny udział w projekcji sił połączonych NATO i UE.



W SBN zapisano, że Polska musi zbudować zdolności do pełnej ochrony i obrony interesów morskich państwa w aspekcie zarówno lokalnym (Morze Bałtyckie), jak i regionalnym (wody europejskie) oraz wzmocnić jej współdziałanie z sojusznikami. Dodatkowo autorzy SKBM podkreślają, że z uwagi na globalny zasięg mórz i przenikające się interesy morskie poszczególnych państw żadne z nich nie może ograniczać dbałości o stan bezpieczeństwa na morzu do własnych obszarów morskich.

Trudno nie zgodzić się z tym założeniem. Strategia morska NATO zwraca uwagę, że obszary morskie są jednym z kluczowych obszarów działalności Sojuszu, nie tylko do projekcji siły w celu odstraszenia ewentualnego przeciwnika; wskazuje się, że morza będą jednym z głównych teatrów działań w czasie potencjalnego konfliktu.

Zadania Marynarki Wojennej nie ograniczają się do czasu kryzysu i wojny. W czasie pokoju wspiera ona działania Straży Granicznej w obszarze morskich wód terytorialnych i wyłącznej strefy ekonomicznej, a także bierze czynny udział w misjach poszukiwawczo-ratowniczych. Przeciwnicy Marynarki Wojennej uważają, że jest ona droga w pozyskani i utrzymaniu. Niżej załączymy grafikę, która powinna rozwiać wszystkie wątpliwości w tej kwestii.

Jaka powinna być Marynarka Wojenna?

Polska postawiła na duże okręty nawodne. Pozyskano umowę na kupno trzech fregat rakietowych w ramach programu Miecznik. Zdecydowano się oprzeć polskie jednostki na brytyjskim projekcie Arrowhead 140. Będą to duże jednostki o długości blisko 139 metrów i wyporności 7 tysięcy ton. Ich głównym przeznaczeniem ma być zapewnienie osłony przeciwlotniczej grupom okrętowym i kluczowym instalacjom na wybrzeżu oraz zwalczanie jednostek pływających. W maju mamy poznać ostateczną konfigurację przyszłych Mieczników. Niestety ograniczono się przy tym do liczby całkowicie minimalnej, biorąc pod uwagę, że zarzucono projekt okrętów patrolowych Czapla.



Część komentujących twierdzi, że polskiej flocie wystarczą mniejsze jednostki bojowe, i stawiają za przykład szwedzkie korwety typu Visby. W związku z rosnącym zagrożeniem ze strony Rosji i nadchodzącym wstąpieniem do NATO Szwedzi zauważyli jednak znaczne ograniczenia jednostek Visby i rozważają pozyskanie większych bojowych jednostek nawodnych. Zgodnie z dostępnymi informacjami miałyby one dysponować większymi możliwościami w stosunku do planowanych korwet typu Visby 2.

Dlaczego zdecydowano się na wybór dużych kadłubów, a nie, jak planowano wcześniej, mniejszych korwet, określanych jako okręty obrony wybrzeża? Większe kadłuby oferują znacznie większe możliwości. Pozwalają na znaczne modernizacje w całym cyklu życia, ponieważ znajdzie się w nich miejsce na więcej nowych systemów, a zapewniają przy tym większą dzielność morską.

Fińskie korwety typu Pohjanmaa, które i tak wcześniej były wyjątkowo duże jak na swoją klasę, rozrosły się w zasadzie do rozmiarów fregat. Ich długość wzrosła do 117 metrów, nieznacznie wzrosła również szerokość kadłuba, a to przełożyło się na wzrost wyporności, która obecnie ma wynosić około 4300 ton w stosunku do wcześniej planowanych 114 metrów i około 3900 ton. Decyzja podyktowana jest zwiększeniem interoperacyjności w ramach Sojuszu, co ułatwi działania fińskiej flocie w okrętowych grupach zadaniowych Standing NATO Maritime Group czy Standing NATO Mine Countermeasures Group.

Autorzy SKBN oceniają, że fregaty rakietowe w ogólnej ocenie możliwości wypadają znacznie lepiej od korwet wielozadaniowych. Pod uwagę wzięto nie tylko możliwości zwalczania celów powietrznych, nawodnych i podwodnych, ale także autonomiczność i interoperacyjność z siłami sojuszniczymi. Praktycznie większość okrętów pełniących dyżury w SNMG to minimum fregaty. Autorzy zauważają, że z uwagi na trudne warunki atmosferyczne na Bałtyku optymalnym rozwiązaniem są większe okręty.



Bałtyk jest morzem burzliwym, szczególnie w okresie zimowym, fale są krótkie i strome, a ich średnia wysokość wynosi pięć metrów. Podczas sztormów ich wysokość może wzrosnąć nawet do dziesięciu metrów. 

Kolejnym argumentem, który podnoszą przeciwnicy rozwoju floty, jest stwierdzenie, że fregata, jako jednostka większa, jest łatwiejsza do wyeliminowania w razie konfliktu. Nie dość, że stwierdzenie to jest całkowitą bzdurą, w rzeczywistości jest zupełnie na odwrót: to mniejsze okręty, pozbawione możliwości samoobrony, mogą zostać w łatwy sposób wyłączone przez przeciwnika z prowadzenia operacji.

Dotychczas Marynarkę Wojenną uważano za pomocniczy rodzaj sił zbrojnych, przeznaczony do obrony terytorium i nieodgrywający większej roli. Rzeczywistość jest jednak zupełnie odwrotna i na szczęście z biegiem czasu coraz więcej osób zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Obecnie polska flota dysponuje ograniczonymi możliwościami. W SKBM stwierdzono, że plan modernizacji nie był realizowany na podstawie jej realnych potrzeb i wizji rozwoju, ale pod kątem konieczności wymiany klas okrętów znajdujących się w służbie od czasów zimnej wojny. Działania te pozwalają na generacyjną wymianę okrętów, jednak nie pozwalają w pełni podnieść możliwości floty.



Dotychczas postulowano pozyskanie wyspecjalizowanych jednostek pomocniczych i bojowych, z małymi okrętami klasy korwety jako sił głównych floty. W koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej z 2012 roku założono konieczność pozyskania trzech korwet wielozadaniowych i tej samej liczby okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min. W praktyce, mimo wprowadzenia do służby nowych okrętów, potencjał marynarki wciąż byłby ograniczony.

Należy również pamiętać, że Marynarka Wojenna dysponuje zdolnościami, które są kluczowe dla całości Sił Zbrojnych. Przykładem takich zdolności są okręty rozpoznawcze, na przykład obecne projektu 863, ale również przyszłe jednostki powstające w ramach projektu Delfin. Oczywiście w przypadku Polski nie jest konieczne posiadanie dużej floty. Konieczne jest jednak zbudowanie polskiej floty wojennej w taki sposób, aby była ona w jak największym stopniu zgodna ze standardami NATO oraz mogła wykonywać swoje zadania nie tylko w obszarze Morza Bałtyckiego, ale i poza nim.

Przeczytaj też: Operacja Cerberus. Scharnhorst, Gneisenau i Prinz Eugen na kanale La Manche

Polska Grupa Zbrojeniowa