Agencja Reutera informuje, że dwa amerykańskie niszczyciele typu Arleigh Burke przeszły dziś Cieśninę Tajwańską. Była to już szósta taka operacja od października ubiegłego roku, a zarazem druga w ciągu trochę ponad miesiąca. 24 marca na wodach cieśniny pojawiły się USS Curtis Wilbur (DDG-54) i USCGC Bertholf (WMSL-750).

Tym razem rejs po szerokiej na 180 kilometrów cieśninie wykonały USS William P. Lawrence (DDG-110) i USS Stethem (DDG-63). Okręty szły w kierunku północnym. Jak zawsze w takim wypadku jest to pokaz przywiązania Waszyngtonu do zasad swobody żeglugi, zwłaszcza w rejonie Indo-Pacyfiku. ChRL uznaje cieśninę za swoją i żąda, by inne kraje występowały o zgodę dla okrętów chcących ją przejść. Amerykanie oczywiście nie zgadzają się z tym stanowiskiem.

Minister spraw zagranicznych ChRL Geng Shuang podkreślił, że siły zbrojne jego kraju bardzo uważnie przyglądały się przejściu niszczycieli. Amerykanie przyznają zaś, że kontakty obu okrętów z chińską marynarką wojenną przebiegały w sposób bezpieczny i profesjonalny.

Tym razem przejście między Chińską Republiką Ludową a Republiką Chińską miało jednak dodatkowy wymiar propagandowy. Niespełna tydzień temu Marynarka Wojenna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej świętowała siedemdziesiąte urodziny. Niemniej jednak zauważalny wzrost napięcia na linii Waszyngton–Pekin po tym rejsie jest mało prawdopodobny, głównie dlatego, że napięcia te są tak czy inaczej wysokie.

Zobacz też: Wojna psychologiczna po tajwańsku

(reuters.com, usni.org)

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Jessica O. Blackwell