Republika Południowej Afryki chce wyraźniej zaznaczyć swoją obecność wojskową na kontynencie. Prezydent Cyril Ramaphosa ogłosił przedłużenie obecności południowo­afrykańskich sił w operacjach na terenie Demo­kra­tycznej Republiki Konga i Mozambiku. Zaan­ga­żo­wanie w skompli­kowane i wymagające konflikty będzie jednak bardzo dużym wyzwaniem dla sił zbrojnych RPA, które mogą być nieprzygotowane do działań zbrojnych stosunkowo na dużą skalę.

Obecnie w DRK znajduje się 1198 żołnierzy pełniących służbę jako część sił ONZ. Nieco większy, liczący 1495 osób, kontyngent wysłano w 2021 roku do Mozambiku w celu wsparcia Maputo w stłamszeniu powstania w Cabo Delgado. Mandat sił służących w Mozambiku przedłużono do końca 2024 roku. Decyzja ma, zdaniem prezydenta, być wypeł­nie­niem zobowiązań RPA względem part­nerów ze Wspólnoty Rozwoju Afryki Połud­nio­wej. Operacja „Vikela” miała doprowadzić do ustabilizowania sytuacji w strategicznym regionie Cabo Delgado.



Gdy w 2017 roku po raz pierwszy doszło do ataku Asz-Szabab (nazwa oznaczająca po arabsku młodzież; nie udowod­niono żadnych powiązań z somalijską organi­zacją o tej samej nazwie), władze Mozambiku nie wiedziały, jak zarea­go­wać. Kraj dosko­nale pamiętał epokę walk z prawicowymi bojownikami RENAMO, jednak tym razem sytuacja była zgoła inna. Terroryści zasko­czyli mozam­bickie służby brutal­nością – egzekucje całych wsi, palenie domów i obcinanie głów schwytanym cywilom to tylko kilka najczęściej stosowanych taktyk.

Z początku władze w Maputo próbowały zwalczać Asz-Szabab, wykorzystując na­jem­ni­ków. Kontrakt zdobyła Grupa Wagnera, przede wszystkim dzięki zaska­kująco niskim kosztom. Rosjanie zaofe­ro­wali warunki, z jakimi nikt nie mógł kon­kurować. Realizacja okazała się jednak adekwatna do ceny. Po spek­ta­ku­lar­nej porażce operację przejęli pracownicy firmy wojskowej z RPA. Mimo początkowych sukcesów okazało się, że trwałe zabezpieczenie regionu będzie znacznie trudniejsze, niż początkowo zakładano.

Szacowany koszt operacji szacowany jest na 984 milionów randów (w przeliczeniu około 50 milionów dolarów). Decyzja o wysłaniu południowo­afrykańskich żołnie­rzy do Mozambiku spotkała się z krytycznymi opiniami. Wielu obser­wa­to­rów uważa, że wysłany kontyngent jest nieprzygotowany do stawianych przed nim zadań. Podobna krytyka będzie się nasilać, jeśli dojdzie do strat podobnych do tych ponoszonych w wyniku zaan­ga­żo­wania w Demo­kra­tycznej Republice Konga. Trudno jednak spodziewać się zakończenia operacji, która może otworzyć przed Pretorią dostęp do mozambickich złóż.



Dlaczego Cabo Delgado ma znaczenie strategiczne?

Zasoby naturalne północnego Mozam­biku, a szczególnie prowincji Cabo Delgado, są niezwykłym bogactwem mogącym posłużyć do rozwoju gospo­darki i poprawy sytuacji ludności. Wymaga to jednak kapitało­chłonnych inwestycji, a tym samym stabil­nego i bezpiecz­nego otoczenia. Dlatego poja­wie­nie się motywo­wanych religijnie ter­ro­rys­tów doprowadziło do niepokoju w admi­ni­stracji prezydenta Filipego Nyusiego.

Cabo Delgado od lat było centrum operacyjnym mozambickich przemyt­ni­ków. Zorganizowane grupy przestępcze szmuglowały kość słoniową, kamienie szlachetne i węgiel. Gangsterzy pozostają również aktywnymi uczest­nikami niele­gal­nego obrotu egzotycznym drewnem. Według szacunków tygodniowo ścinane bez pozwolenia jest 50 tysięcy drzew, co generuje straty dla państwa w wysokości około 3 milio­nów dolarów. Rząd próbował zaradzić problemowi, prze­pro­wa­dza­jąc w 2017 roku operację „Kłoda”. Według raportów żołnierze dopuszczali się przestępstw wobec ludności podej­rze­wa­nej o udział w nielegalnej wycince, wielu cywilów oskarżało służby bezpieczeństwa o tortury. Akcja nie powstrzymała procederu, za to, jak można się domyślić, wzbudziła głęboką niechęć lokalnych mieszkańców wobec służb mundurowych.

Południowa część prowincji ma też bogate złoża kamieni szlachetnych, szczególnie rubinów. Dla działającej w regionie brytyjsko-mozambickiej spółki Montepuez Ruby Mining Partnership niebezpieczna jest działalność nielegal­nych grup górniczych. Prowadząc prace za pomocą jedynie narzędzi ręcznych, stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa kopalni, a jednocześnie wywożą znaczną ilość urobku.



DRK

Pogłębiający się chaos na kongijskim pograniczu zmusił Wspólnotę Rozwoju Afryki Południowej (SADC) do wysłania misji wojskowej do wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga. Misja musi mierzyć się z coraz większymi stratami. 6 kwietnia doszło do ostrzału moździerzowego bazy w Sake, w której stacjonują żołnierze Tanzańskich Ludo­wych Sił Obronnych. Życie straciło trzech żołnierzy, trzy kolejne osoby zostały ranne.

Regionalne próby opanowania kryzysu w DRK coraz częściej skupiają się na ograniczeniu działalności konkretnych bojówek. W ostatnich miesiącach naj­po­waż­niej­sze zagrożenie stanowi Ruch 23 Marca (M23). W obliczu dobrze zor­ga­ni­zo­wanych i uzbrojonych party­zan­tów państwa regionu podjęły decyzję o interwencji.

Bogate w zasoby naturalne Kiwu Północne jest wyjątkowo niestabilne z powodu rywalizacji o złoża stanowiące ważne źródło finansowania dla lokalnych bojówek. Do podobnego ataku z wyko­rzys­ta­niem moździerzy doszło 14 lutego. Wówczas poległo dwóch żołnierzy z RPA, a trzech zostało rannych. Należy wspomnieć również o zgonie połud­nio­wo­af­ry­kań­skiego żołnierza, który zmarł 6 kwietnia w szpitalu w Gomie z powodu powikłań zdrowotnych, bez związku z ostrzałem Sake.

Dlaczego jednak akurat ta odsłona kongijskiego kryzysu jest szczególna? Przede wszystkim chodzi o zasięg eskalacji i jej wpływ na mieszkańców kraju. Do tej pory mniejsze lub większe konflikty zbrojne były na porządku dziennym. Dotyczyły one jednak niemal zawsze nielicznych i słabo zorga­ni­zo­wa­nych milicji etnicznych i rzadko wykraczały poza prowincję. W przypadku M23 jest inaczej. Jej działania bardziej przypominają klasyczną wojnę między państwami niż rebelię gdzieś na pograniczu. Przedstawiciele Między­naro­do­wej Organizacji do spraw Migracji (IOM) ostrzegają, że wojna na wschodzie DRK doprowadziła do najpoważniejszego obecnie kryzysu migracyjnego.



Kinszasa, mimo bardzo ograniczonych zasobów, zdaje sobie sprawę z pogar­sza­jącej się sytuacji w kraju. Według autorów raportu Trends in World Military Expenditure 2023 rząd Demokratycznej Republiki Konga zwiększył wydatki na wojsko o rekordowe 105% do poziomu 794 milionów dolarów.

Mimo międzynarodowego wsparcia kiero­wanego do DRK kraj pogrąża się coraz głębiej w chaosie. W DRK działa ponad 200 grup zbrojnych korzystających z niemożności zabezpieczenia całości terytorium przez rząd centralny. Wpły­wają one na cały region. Obok wspie­ra­nego przez Rwandę M23 dzia­łają między innymi RED-Tabara (Résis­tance pour un État de Droit au Burund – Ruch na Rzecz Prawo­rząd­ności Burundi) na pograniczu z Burundi oraz dziesiątki mniejszych organizacji określanych zbior­czo jako mai mai.

Cpl. Jad Sleiman, US Marine Corps