W ubiegłym tygodniu Korei Północnej po wielu próbach udało się umieścić na orbicie swojego pierwszego satelitę rozpoznawczego Malligyong-1. Wydarzenie to spowodowało znaczący wzrost napięcia na Półwyspie Koreańskim: Seul częściowo zawiesił umowę o łagodzeniu napięć, natomiast Pjongjang ogłosił w odpowiedzi, że nie będzie stosować się do jej wytycznych. Dodatkowo platforma Microsoft Threat Intelligence zaobserwowała wzmożoną aktywność północnokoreańskich hakerów.

Według ustaleń Microsoftu od początku października dwie północnokoreańskie grupy hakerów – Diamond Sleet i Onyx Sleet – wykorzystują lukę w zabezpieczeniach aplikacji TeamCity. Aplikacja służy do tworzenia i testowania oprogramowania, jest używana na całym świecie.

W opublikowanym raporcie zaznaczono, że obie grupy specjalizują się w przekształcaniu otwartego oprogramowania (open source) w złośliwe programy szpiegujące lub paraliżujące systemy firm głównie z sektora obronności, komunikacji i mediów. Ostatni atak dotknął tajwańską firmę CyberLink, zajmującą się tworzeniem oprogramowania multimedialnego. CyberLink miała korzystać z aplikacji TeamCity.



Atak spowodował zainfekowanie złośliwym oprogramowaniem programu instalacyjnego, który w dalszej kolejności był legalnie (i nieświadomie) rozpowszechniany przez przedsiębiorstwo. Mimo że spółka JetBrains – wydawca TeamCity – wydała aktualizację usuwającą lukę, zaistniała sytuacja może stanowić duże zagrożenie dla podmiotów wykorzystujących feralne oprogramowanie. Co warte podkreślenia, północnokoreańscy hakerzy i programiści infiltrują również zachodnie środowisko programistów. Posługując się fałszywymi nazwiskami, profilami na LinkedInie i dokumentami, podejmują oni zdalną pracę w zachodnich firmach IT.

Według ustaleń Reutersa północnokoreańscy programiści (z których większość rezyduje w Chinach i Rosji) przeznaczają wypłaty na finansowanie programu jądrowego, co potwierdzają również Stany Zjednoczone, ONZ i Korea Południowa. Średnio około 30–40% zarobionych środków trafia bezpośrednio do Pjongjangu, około 30–60% przeznacza się na pokrycie kosztów przedsięwzięcia, zaś tylko 10–30% kwoty trafia bezpośrednio do kieszeni pracownika. Rekordziści zarabiają podobno 300 tysięcy dolarów rocznie.

Pjongjang w ostatnich latach miał wysłać za granicę tysiące informatyków w różne rejony świata, między innymi do Chile, Nowej Zelandii, Stanów Zjednoczonych, Uzbekistanu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Satelita rozpoznawczy na orbicie

21 listopada Pjongjang poinformował o pomyślnym wyniesieniu na orbitę pierwszego satelity rozpoznawczego Malligyong-1. Północnokoreańska agencja prasowa KCNA oznajmiła, że orbiter został wyniesiony przez rakietę nośną nowego typu Chollima-1, a całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem.



Start z kosmodromu Sohae miał nastąpić o godzinie 22.42 czasu lokalnego. Północnokoreańska administracja technologii lotniczych i kosmicznych przekazała, że satelita szedł na orbitę o 22:54. Co ciekawe, Pjongjang z wyprzedzeniem dał znać Japonii o zamiarze wystrzelenia satelity w terminie między 22 listopada a 1 grudnia.

Wyniesienie Malligyonga na orbitę spotkało się z krytyką Seulu, który postanowił częściowo zawiesić podpisaną w 2018 roku umowę o łagodzeniu napięć. W odpowiedzi na decyzję sąsiada z południa Pjongjang przekazał, że nie będzie stosować się do zapisów porozumienia i w trybie natychmiastowym zwiększy liczbę żołnierzy z uzbrojeniem na granicy.

Według południowokoreańskiej agencji informacyjnej Yonhap Północ już przystąpiła do odbudowy zlikwidowanych pięć lat temu posterunków na granicy. Obecnie ma trwać montaż tymczasowych stanowisk obserwacyjnych i sprowadzanie broni, między innymi dział bezodrzutowych. Admirał Kim Myung-soo, nowy przewodniczący połączonego szefostwa sztabów Korei Południowej, powiedział, że siły zbrojne Republiki Korei podejmą „odpowiednie środki” w odpowiedzi na posunięcia Północy. Nie ujawnił szczegółów potencjalnej „odpowiedzi”, przyznał jednak, iż wszystko zależy od zachowania Pjongjangu, dodając, że niepodjęcie działań byłoby głupotą.

Wyniesienie satelity na orbitę zostało ostro potępione przez ONZ oraz Stany Zjednoczone i Japonię. Państwa te uważają, że wystrzelenie orbitera stanowi poważne naruszenie zawartych porozumień i jest przykrywką dla testów rozwiązań technicznych programu nuklearnego.



W odpowiedzi na zarzuty Pjongjang stwierdził, iż wystrzelenie satelity zwiadowczego jest uzasadnionym prawem Korei Północnej do wzmacniania swoich zdolności do samoobrony. Kim Dzong Un wraz z córką brał udział w przyjęciu zorganizowanym przez zespół naukowców biorących udział w projekcie. W najbliższym czasie na orbitę mają zostać wyniesione kolejne satelity.

Według KCNA w sobotę Kim Dzong Un oglądał pierwsze zdjęcia wykonane przez satelitę. Miały one przedstawiać amerykański lotniskowiec USS Carl Vinson (CVN 70), który we wtorek wszedł do portu w południowokoreańskim mieście Busan. Oprócz tego dyktator miał przeglądać zdjęcia amerykańskiej bazy w Pearl Harbor. Trudno nie pozazdrościć północnokoreańskiej propagandzie fantazji.

USS Carl Vinson wchodzi do Busanu.
(US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Joshua Sapien)

Seul zaznacza, że o ile wyniesienie satelity zakończyło się pełnym sukcesem – Malligyong wszedł na swoją docelową orbitę – o tyle nie ma pewności, czy działa on poprawnie. Eksperci zaznaczają, że nie jest technicznie możliwe, aby orbiter rozpoczął realizować zadania rozpoznawcze w tak krótkim czasie, w szczególności „podglądając” Amerykanów na Hawajach czy Guamie.

Dużą rolę w potencjalnym sukcesie Północy miała odegrać Rosja. Według Narodowej Agencji Wywiadu Republiki Korei Pjongjang w zamian za przekazanie Moskwie amunicji miał otrzymać wsparcie techniczne przy kolejnej próbie wyniesienia na orbitę Malligyonga. Świadczy o tym fakt opóźnienia misji, pierwotnie start miał nastąpić w ubiegłym miesiącu. Również w czasie wrześniowej wizyty Kim Dzong Una w Rosji Władimir Putin zabrał północnokoreańskiego dyktatora do kosmodromu Wostocznyj oraz powiedział, że wesprze swojego sojusznika w realizacji programów satelitów szpiegowskich i rakiet kosmicznych.



Warto dodać, że była to trzecia próba wystrzelenia satelity w kosmos. Dwie poprzednie próby się nie powiodły. Pierwsza – 31 maja – zakończyła się całkowitym fiaskiem. Rakieta spadła do Morza Żółtego chwilę po starcie. Druga odbyła się w sierpniu. Lot pierwszego i drugiego stopnia rakiety przebiegały bez problemów – do czasu odpalania trzeciego stopnia, gdy doszło do błędu w systemie załączania napędu.

Kim Dzong Un wielokrotnie wskazywał, że program budowy satelitów rozpoznawczych jest kluczowy dla zwiększenia możliwości północnokoreańskich sił zbrojnych oraz że pozwoli na monitorowanie działań Seulu i Waszyngtonu. W czerwcu marynarka wojenna Republiki Korei wyłowiła szczątki rakiety i niedoszłego satelity. Wprawdzie okazało się, że orbiter nie jest zaawansowany technicznie i jest w stanie wykrywać tylko duże obiekty, takie jak okręty w portach czy stojące samoloty, jednak kilka takich satelitów na orbicie może pozwolić reżimowi w sposób ciągły śledzić ruchy sąsiada z południa.

Zobacz też: ARRW jednak ma szansę na wejście do służby

Kremlin.ru