Haitańska polityka jest od lat przesiąknięta wpływami zorganizowanych grup przestępczych. Szefowie gangów rzucają długi cień na życie codzienne większości obywateli, a wielu czołowych polityków oskarżanych jest o utrzymywanie bliskich stosunków z kartelami. W takiej rzeczywistości policja nie cieszy się dużym poważaniem, a w niektórych społecznościach policjanci traktowani są jak kolejny gang, obok którego należy nauczyć się żyć.

Cywile nie godzą się jednak na tę sytuację i organizują zbrojny opór. Wiele dzielnic Port-au-Prince zmieniło praktycznie się w strefy wojny. Mieszkańcy zorganizowali milicje, chwycili za maczety i postanowili zablokować bandytom dostęp do części miasta. Na ile jednak niewyszkolone oddziały samoobrony będą w stanie walczyć z systemem, w którym sam prezydent ma rzekomo związki ze zorganizowanymi grupami przestępczymi?

Rządy bandytów na Haiti

Obalenie rodu Duvalierów nie przyniosło Haitańczykom pokoju i prosperity. Zamiast odnowienia instytucji i odbudowy państwa społeczeństwo stanęło w obliczu nowych problemów. Tworzące się elity polityczne musiały zmierzyć się nie tylko z interwencją wojskową ONZ, ale również z wątpliwą lojalnością wojska. Próbujący walczyć o władzę politycy zwrócili się w stronę grup przestępczych, które – bez presji ze strony Tonton Macoute – doskonale wykorzystały chaos i oplotły każdego, kto próbował zdobyć wpływy polityczne.



Od pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Jeana-Bertranda Aristide’a przez zamordowanego w 2021 roku Jovenela Moïse’a aż po urzędującego obecnie Ariela Henry’ego – większość czołowych uczestników życia politycznego oskarżana była o rozbudowane kontakty z gangami.

Za prezydentury Henry’ego ataki ze strony bandytów nasiliły się. Haitańczykom coraz trudniej o dostęp do żywności, z roku na rok stają się coraz biedniejsi, a gangsterzy rosną w siłę. Jedną z najgłośniejszych akcji pokazujących prawdziwą siłę przestępców było zablokowanie przez członków grupy Rodzina G9 i Sojusznicy dostępu do bazy przeładunku paliw w stolicy. Bandyci domagali się amnestii, a rząd nie miał wystarczających sił, aby przeciwstawić się przestępcom. To właśnie oni są obecnie faktycznymi władcami Port-au-Prince.

Czym jednak jest Rodzina G9 i Sojusznicy? To koalicja dziewięciu gangów, którym przewodzi były policjant Jimmy „Barbecue” Chérizier. Organizacja ma ściśle współpracować z haitańskimi służbami bezpieczeństwa. Korzystając z ochrony państwa, umacniała swoje wpływy i stała się zbrojnym ramieniem Moïse’a. Gangsterzy oskarżani są o kilka masakr cywilów, jednak krajowy wymiar sprawiedliwości nie angażuje się w ich schwytanie.

Sam Chérizier jest niezwykle barwną postacią. Samozwańczy rewolucjonista, którego idolem politycznym jest Papa Doc, oficjalnie zaprzeczył, aby jego siły kiedykolwiek atakowały cywilów. Oświadczył jednocześnie, że jest gotów „włożyć każdemu dziecku do ręki karabin, jeśli zajdzie taka potrzeba”. Chérizier wie jednak, iż jego pozycja słabnie. Politycy coraz częściej wzywają społeczność międzynarodową do zbrojnej interwencji w kraju i położenie kresu kolejnym rządom terroru.



Mniejszym gangiem mającym również wspierać obecnego prezydenta jest grupa, na której czele stoi Vitel’Homme Innocent i która kontroluje Tabarre w południowej części stolicy. Gangster wielokrotnie szantażował rząd: albo ten wywiąże się ze swoich obietnic, albo Port-au-Prince spłynie krwią. Wiele rozmów pozostaje niejawna, jednak bandyci zdają się mieć ogromny wpływ na polityczną rzeczywistość kraju.

Zepsuty system i sprawiedliwość ulicy

W ciągu pierwszych trzech miesięcy 2023 roku odnotowano dwukrotnie więcej ataków gangów, porwań i zabójstw niż w analogicznym okresie rok wcześniej. W normalnych okolicznościach tak drastyczny wzrost aktywności zorganizowanych grup przestępczych doprowadziłby do aktywizacji policji i skierowania dodatkowych sił na ulice. W Haiti jednak nic takiego się nie stanie — policja, politycy i gangsterzy tworzą zawiłą sieć powiązań, w której, jak to zwykle bywa, najbardziej poszkodowani są cywile.

Pod koniec roku odwołano trzech prokuratorów, oskarżonych o przyjmowanie łapówek od bandytów przebywających w aresztach. 28 kwietnia 2023 roku bez wyjaśnienia zostali przywróceni na stanowiska. Nie wiadomo, czy zostali oczyszczeni z zarzutów czy też decyzję podjęto pod naciskiem półświatka.

O niemocy haitańskiej policji może świadczyć przebieg głośnej operacji w Village de Dieu w Port-au-Prince. Wymierzona była w Izo — gangstera i internetowego rapera zbanowanego trzy miesiące temu w serwisie YouTube, jedną z najważniejszych postaci stołecznego półświatka. Akcję wstrzymano nagle 1 maja, po czym bez żadnego wyjaśnienia wznowiono 9 maja — ze znacznie mniejszym entuzjazmem i zaangażowaniem ze strony policjantów. Do złudzenia przypominało to operację o kryptonimie Tornado I, gdy z powodu zaniechań nie udało się aresztować Innocenta.



Od zabójstwa Moïse’a grupy przestępcze przejęły kontrolę nad 60% stolicy. Wobec całkowitej bierności ze strony państwa cywile wzięli sprawy w swoje ręce. Lokalne społeczności zorganizowały milicje uzbrojone w kamienie, maczety i koktajle Mołotowa. Na drogach prowadzących do niektórych dzielnic ustawiono punkty kontrolne, aby uniemożliwić bandytom wjazd do części Port-au-Prince.

W drugiej połowie kwietnie w Canape Vert zlinczowano sześć osób podejrzewanych o przynależność do lokalnego gangu. Grupa cywilów zauważyła, że podczas legitymowania pasażerów jednego z busów skonfiskowano znaczne ilości broni. Uznano, że zatrzymani muszą być gangsterami. Samochód niedługo później został ponownie zatrzymany — tym razem przez lokalną grupę samoobrony. Mężczyzn wywleczono z samochodu i obrzucono kamieniami, po czym oblano benzyną i podpalono. Nie wiadomo, w którym momencie zginęli ani dlaczego nie zostali zatrzymani po znalezieniu u nich nielegalnej broni. Do linczów doszło również w Artibonite, gdzie milicje schwytały i zabiły kilku znanych gangsterów.

Do podobnego zdarzenia doszło w Turgeau. W wymianie ognia między policją a członkami grupy Innocenta zastrzelonych zostało sześciu przestępców. Kolejny raz nie są znane szczegóły zajścia, ale ciała zabitych wpadły w ręce wściekłego tłumu. Ułożono je na jednym z placów, oblano benzyną i podpalono. Miał to być sygnał wysłany gangsterom – cywile będą się bronić. Działania te wpisują się w założenia haitańskiego rządu, który ustami ministerki sprawiedliwości Emmelie Prophète Milcé stwierdził, że cywile powinni sami się bronić przed gangami.



Nikt nie chce interweniować

Haiti pozostaje w dziwnej sytuacji. Prezydent i wielu parlamentarzystów proszą o międzynarodową interwencję zbrojną mającą ustabilizować sytuację w kraju. Jednocześnie nikt nie zamierza odpowiedzieć na prośby o pomoc. Wszyscy doskonale pamiętają, czym skończyła się ostatnia operacja na Haiti – chaosem, epidemią cholery i skandalami związanymi z przemocą seksualną wobec Haitanek. Obecnie najbliżsi sprzymierzeńcy polityczni Haiti wprost informują, że nie mają zamiaru skierować sił w celu złamania rosnącej potęgi gangów.

Władze Kanady oświadczyły, że pierwszym krokiem dla udzielenia Haiti szerokiego wsparcia byłoby osiągnięcie przez lokalne elity porozumienia politycznego. Stany Zjednoczone nie poszły aż tak daleko. Całkowicie odcięły się od idei interwencji wojskowej, spychając to politycznie trudne zagadnienie na Kanadyjczyków. Oba kraje zaproponowały jednak coś nieoczekiwanego — współpracę w zakresie szkolenia haitańskiej policji. Całkowicie zignorowano fakt, że policja jest częścią problemu. Głęboko zinfiltrowana przez grupy przestępcze, musi zostać gruntownie zrestrukturyzowana.

Przeszkolenie „stróżów prawa” może doprowadzić do sytuacji znanej z Meksyku, gdzie dobrze wyszkoleni komandosi stworzyli jeden z najkrwawszych karteli: Los Zetas. Perspektywa powstania haitańskiego odpowiednika może oznaczać poważne problemy nie tylko dla Haiti, ale dla całej Ameryki Środkowej.

Zobacz też: Między Francją, Rosją i upadkiem – anatomia kryzysu w Mali

Marcello Casal Jr / ABr