Sytuacja w Mali powoli zmierza w stronę trudnego do opanowania chaosu polityczno-militarnego. Rządząca junta pogrąża się w międzynarodowej izolacji zarówno w samej Afryce, jak i szerzej w strukturach międzynarodowych. Podsycany konflikt z Francją, zbliżenie z Rosją i ostatnie napięcia wokół procesu iworyjskich żołnierzy oskarżonych o działalność wywrotową sprawiły, że Bamako stoi na skraju przepaści.

Puszka Pandory

Od ponad dekady Mali znajduje się w stanie postępującego rozkładu. W 2012 roku wybuchło powstanie Tuaregów, którzy dążyli do budowy niezależnego Azawadu – republiki położonej na Saharze. Walka narodowowyzwoleńcza szybko zmieniła charakter, gdy do głosu zaczęli dochodzić zwolennicy budowy muzułmańskiej teokracji.

Do kraju zaczęła napływać broń z Libii i doświadczeni bojownicy z całego kontynentu, a władze w Bamako zrozumiały, że same nie poradzą sobie z zagrożeniem. Po wsparcie wojskowe zwróciły się do byłego kolonialnego zwierzchnika – Francji. Paryż szybko stał się głównym gwarantem utrzymania jedności terytorialnej Mali. Wojna okazała się trudna i wyniszczająca. Sytuacji nie poprawiała niestabilność wewnętrzna i endemiczna tradycja zmiany władzy przez wojskowy zamach stanu.



Rozpoczęta w 2013 roku interwencja okazała się znacznie większym wyzwaniem, niż początkowo oczekiwano. Z upływem lat obecność Francuzów w Mali, mimo że wyraźnie stabilizowała sytuację w kraju, stawała się coraz bardziej niepopularna. Nastroje antyfrancuskie, podsycane przez rosyjską propagandę, stały się niemożliwe do ignorowania. Na napięcia społeczne nałożyła się decyzja władz w Bamako o wynajęciu najemników z Grupy Wagnera.

O ile Paryż wielokrotnie przymykał oko na korupcję i marnotrawienie wsparcia materialnego przez malijskie siły zbrojne, o tyle sprowadzenie do kraju niesławnych rosyjskich najemników przelało czarę goryczy. Obecnie kraj znajduje się w dyplomatycznej izolacji, z wrogo nastawionym najważniejszym partnerem politycznym i trwającą ponad dekadę wojną domową.

Mali kontra Afryka Zachodnia

Wbrew pozorom najpoważniejszy konflikt, w który zaangażowane jest obecnie Mali, dotyczy nie walki z Tuaregami czy oddziałami lokalnej Al-Ka’idy, lecz napięć dyplomatycznych między Bamako a przedstawicielami Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej. Organizacja, de facto kontrolowana przez Nigerię, stara się prowadzić politykę twardego odrzucenia zamachu stanu jako metody zmiany władzy w regionie. Stawiając sobie za cel obronę konstytucjonalizmu i demokracji, ECOWAS podejmuje szereg inicjatyw mających na celu izolację polityczną i zadanie silnych ciosów gospodarkom państw, w których władzę przejęto w sposób bezprawny.

Wejście w konflikt z regionalną organizacją okazał się druzgocący dla Mali. Jako jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, bardzo dotkliwie odczuło ono skutki wojny gospodarczej. Zamknięcie granic, odcięcie od części usług bankowych i objęcie sankcjami przywódców zamachu sprawiły, że dług publiczny wzrósł o około 300 milionów dolarów. Bamako próbowało nakłonić partnerów z Afryki Zachodniej do zmniejszenia nacisku ekonomicznego, wyznaczając kolejne daty wyborów, jednak ECOWAS pozostała nieugięta.

Nieprzewidywalne działania polityczne sprawiają, że junta ma ogromny problem ze znalezieniem sojuszników. Sytuacji z pewnością nie poprawia kryzys wokół aresztowania 10 lipca w Bamako czterdziestu dziewięciu żołnierzy pochodzących z Wybrzeża Kości Słoniowej. Postawiono im zarzuty dotyczące zamiaru podważenia bezpieczeństwa państwowego – są rzekomo oddziałem najemników wynajętym do przeprowadzenia zamachu stanu. Od początku kryzysu wersja prezentowana przez Bamako nie miała najmniejszego sensu. Iworyjski rząd od razu wydał oświadczenie, że zatrzymani są członkami sił zbrojnych, a ich celem jest udzielenie wsparcia siłom MINUSMA.



Malijczycy pozostawali nieugięci. W próby rozwiązania kryzysu włączył się prezydent Togo, Faure Gnassingbé, jednak według informacji, które przeciekły do mediów, obie strony nie mogły osiągnąć porozumienia w kluczowych obszarach. Powołując się na anonimowe źródła, dziennikarze African News informowali, że warunkiem zwolnienia miało być przyznanie się Iworyjczyków do odpowiedzialności za kryzys, przeproszenie za wysłanie żołnierzy do Mali i wydanie wszystkich Malijczyków poszukiwanych w ojczyźnie, a ukrywających się na Wybrzeżu Kości Słoniowej.

Cała operacja miała odbyć się za zgodą i przy poszanowaniu procedur ONZ. Żołnierze przylecieli do Bamako, a następnie miał lądować drugi samolot transportujący ich broń i wyposażenie. Nie do końca wiadomo, dlaczego Iworyjczycy zostali zatrzymani jako rzekomi najemnicy. Rządząca junta była uprzedzona o ich planowanym przylocie.

Kryzys ma jeszcze jedno oblicze. Władze Mali wstrzymały rotację sił MINUSMA i wezwały rzecznika misji Oliviera Salgada do opuszczenia kraju. Oficjalnie powodem miało być zamieszczanie przez niego w mediach społecznościowych nieprawdziwych informacji odnośnie do sytuacji iworyjskich żołnierzy. Należy również wspomnieć, że wydalenie Salgada stoi w sprzeczności z przepisami prawa międzynarodowego – zastosowanie doktryny persona non grata nie może dotyczyć przedstawicieli ONZ.

Mali wyrzuca Francuzów, zaprasza kłopoty

Główny konflikt międzynarodowy wykraczający poza Afrykę dotyczy relacji malijsko-francuskich. Po ochłodzeniu w związku z wynajęciem przez Bamako najemników z Grupy Wagnera relacje między krajami pozostają bardzo złe. Mali zdecydowało o wyrzuceniu francuskich żołnierzy stanowiących od 2013 roku główny filar bezpieczeństwa kraju. Wycofywanie oddziałów zakończyło się 15 sierpnia, gdy ostatni Francuzi wyjechali do sąsiedniego Nigru, dokąd przeniesiono dowództwo operacji „Barkhane”.

Na miejsce francuskich żołnierzy Bamako planowało wykorzystać rosyjskich najemników. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Pierwsza połowa roku 2022 zapowiada, że cały rok okaże się jednym z najkrwawszych od początku wojny domowej w Mali. W samym sierpniu w wyniku ataku na Kalit poległo czterdziestu siedmiu malijskich żołnierzy. Wyraźnie widać, że rosyjscy najemnicy nie są przygotowani do walki z lokalnymi oddziałami Al-Ka’idy, a sprawdzają się jedynie w atakach na ludność cywilną.



Wycofanie się francuskich sił spowodowało załamanie struktur bezpieczeństwa, a stosunki między państwami uległy dalszemu pogorszeniu. Władze w Bamako kilkukrotnie oskarżały Francję o naruszanie malijskiej przestrzeni powietrznej przez bezzałogowe statki powietrzne prowadzące rozpoznanie pozycji bojowników. Malijski minister spraw zagranicznych Abdoulaye Diop w liście do ONZ oskarżył Paryż o wspieranie wywiadowcze i materialne terrorystów działających w kraju.

Zwracając się bezpośrednio do Rady Bezpieczeństwa, bez zaprezentowania jakichkolwiek dowodów mogących poprzeć twierdzenia, Diop naraża Mali na międzynarodową kompromitację. Trudno wyobrazić sobie, jak Francja mogłaby dozbrajać bojowników, których zwalczała w latach 2013–2022. Operacja w Mali była trudna i kosztowała nie tylko miliony euro, ale również życie pięćdziesięciu czterech członków francuskich sił zbrojnych.

Antyfrancuska propaganda w rozkwicie

Od przynajmniej kilkunastu miesięcy Mali było centrum antyfrancuskiej propagandy w całej Afryce. Łączenie retoryki antykolonialnej i antyfrancuskiej łączono z nawoływaniem do zacieśnienia relacji z Rosją. Wraz z przerzuceniem oddziałów do sąsiedniego Nigru przesunięto ciężar kampanii dezinformacyjnych wymierzonych w zachodnioafrykańskie społeczeństwa.

Na terenie Nigru zaczęło aktywnie działać około piętnastu organizacji nawołujących do wydalenia sił francuskich. Argumentują one, że Francuzi nie wycofali się z Mali, lecz uciekli, poniósłszy spektakularną klęskę, która może powtórzyć się w Nigrze. Mimo konfliktu z Bamako Paryż pozostaje aktywnym uczestnikiem zachodnioafrykańskich wysiłków mających na celu ustabilizowanie regionu. W Niamey stacjonuje około tysiąca żołnierzy wraz z flotą dronów, samolotów i śmigłowców. Kolejnych 300–400 wspólnie z lokalnymi siłami walczy przeciw bojownikom w trójkącie Ansongo–Tillabéri–Dori, w regionie, gdzie spotykają się granice Nigru, Mali i Burkina Faso. Również w sąsiednim Czadzie Francuzi mają kontyngent (700–1000 osób), w którego ramach działa bliżej nieokreślona liczba żołnierzy sił specjalnych.

Specjalizujący się z zagadnieniach dotyczących Sahelu dziennikarz Seidik Abba uważa, że całkowite odwrócenie się regionu od Francji jest mało prawdopodobne. Sukces w poprawie bezpieczeństwa w jednym z krajów będzie miało bezpośrednie przełożenie na sytuację w całej Afryce Zachodniej.



From Russia with love

Wykorzystując postępującą izolację Bamako, Kreml – liczący na otwarty dostęp do bogactw naturalnych (zwłaszcza złota) na południu kraju – szybko rozpoczął proces polityczno-wojskowego zbliżenia. Nie poprzestano oczywiście na dostarczaniu usług prywatnych firm wojskowych. Moskwa aktywnie włączyła się w proces modernizacji malijskich sił powietrznych, zdobywając intratne kontrakty na dostawy uzbrojenia.

Na lotnisku w Bamako przyjęto do służby sześć samolotów szkolno-bojowych L-39C Albatros (o numerach TZ-10C, TZ-11C, TZ-12C, TZ-13C i TZ-14C, numer szóstej maszyny nie jest znany), dwa śmigłowce Mi-24P, jeden śmigłowiec Mi-8T (znany jest numer jednego – TZ-99H), samolot uderzeniowy Su-25 (numer TZ-20C) i jedyną w tym gronie maszynę nierosyjską – samolot transportowy C295M (numer TZ12-T), zamówiony w Hiszpanii w grudniu 2020 roku. Wszystkie statki powietrzne trafiły do Mali latem tego roku.

Podczas uroczystości przekazania maszyn minister obrony Sadio Camara podkreślał wzajemne korzyści ze współpracy z Moskwą. Polityk stwierdził, że zrealizowane kontrakty przyczynią się do rozbudowy potencjału w zakresie działań bojowych oraz rozpoznania. Zakupy (może poza Mi-8) nie odpowiadają jednak realnym potrzebom malijskich sił zbrojnych. Modernizacja lotnictwa prowadzona jest bez orientacji na długofalowe cele. Pozyskane maszyny w niewielkim stopniu przysłużą się zwalczaniu sił bojowników przeprowadzających szybkie i skoordynowane ataki wymierzone głównie w cele cywilne.

Przeczytaj też: Jak Chińska Republika Ludowa budowała ideologię palestyńską

Alfred Weidinger, Creative Commons Attribution 2.0 Generic