Wojna z narkotykami wypowiedziana w 1971 roku przez amerykańskiego prezydenta Richarda Nixona okazała się jednym z najważniejszych wydarzeń w historii relacji Stanów Zjednoczonych z państwami Ameryki Środkowej i Południowej. Z czasem grupy przestępcze zaczęły być postrzegane jako nie tylko przemytnicy, lecz także zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Doszło do szybko postępującej militaryzacji metod walki z rodzącymi się kartelami.

W reakcji na nacisk ze strony lokalnych władz, wspieranych przez Waszyngton, bandyci musieli dokonać reorganizacji. Zagrożenie z jednej strony działaniami Amerykanów, z drugiej – konfliktami wewnętrznymi sprawiło, że również gangi sięgnęły po „większy kaliber”. Ukoronowaniem tego procesu było powstanie grupy, która całkowicie zmieniła oblicze meksykańskiej przestępczości zorganizowanej – Los Zetas.

Królowie przemytu

W połowie lat 90. w Meksyku podziemie przestępcze działało prężnie na bazie tradycyjnego systemu placów (plazas). Każdy z nich, obejmujący zwykle większe miasto z okolicami, kontrolował watażka, który rządził mieszanką strachu i miłości. W tamtych czasach przestępcy dbali o wizerunek wśród ludności na swoim terenie. Do perfekcji opanował to Juan Nepomuceno Guerra — przemytnik alkoholu z Matamoros. Założona przezeń grupa, zwana początkowo Kartelem z Matamoros, wyrosła na jedno z największych imperiów przestępczych na amerykańsko-meksykańskim pograniczu.



Grupa działała sprawnie. Jej członkowie skupiali się na doskonaleniu metod przemytu, unikając bezsensownej przemocy jako czynnika mogącego niepotrzebnie zwrócić uwagę władz. Wraz z rozwojem organizacja zmieniła nazwę na Kartel znad Zatoki (Cartel del Golfo), podkreślając rozkwit imperium. W latach 80. Meksykanie nawiązali współpracę z kolumbijskim Kartelem z Cali i wynegocjowali korzystny układ, zgodnie z którym 50% opłaty za przemyt rozliczano w narkotykach, a nie, jak do tej pory, w dolarach amerykańskich. Dzięki temu meksykański kartel stał się nie tylko pośrednikiem, ale również dostawcą dla dilerów w Stanach Zjednoczonych.

Włączenie kokainy do przemycanej kontrabandy (wcześniej były to głównie marihuana i alkohol) sprawiło, że pieniądze płynęły do Matamoros jeszcze szerszym strumieniem. Szacuje się, że rocznie Kartel znad Zatoki zarabiał około 10 miliardów dolarów. Możliwość szybkiego zarobienia ogromnych pieniędzy przyciągała ambitnych i bezwzględnych przestępców, którzy ulegli pokusie szybkiego bogactwa i luksusowego stylu życia, jakimi epatowali najwięksi przemytnicy tamtych czasów.

Kontrolując kluczowe place, przez które wiodły szlaki przemytnicze na północ, Kartel znad Zatoki zdobył dominującą pozycję w półświatku. Złoty okres zakończył się 14 stycznia 1996 roku. Na ranczu w Monterrey w stanie Nuevo León przybyli ze Stanów Zjednoczonych agenci aresztowali Juana Garcíę Abrego. Rok wcześniej przemytnik trafił na listę najbardziej poszukiwanych przez FBI przestępców, jednak dopóki znajdował się w Meksyku, czuł się nietykalny.

Juan García Ábrego.

Po zatrzymaniu tak wysoko postawionego członka kartelu konieczne było szybkie wywiezienie go do USA. Ekstradycja przebiegła sprawnie i już po ośmiu miesiącach od zatrzymania García Abrego usłyszał wyrok – ława przysięgłych uznała go za winnego wszystkich postawionych zarzutów, a sąd skazał go łącznie na dwadzieścia dwa wyroki dożywotniego pozbawienia wolności. Został przetransportowany do więzienia Hazelton w Wirginii Zachodniej i przebywa tam po dziś dzień.



Dekapitacja Kartelu znad Zatoki wywołała szok w meksykańskim podziemiu. Po niespodziewanej utracie przywódcy wystąpiła próżnia na szczycie, a wielu ambitnych gangsterów ruszyło do walki o przejęcie kontroli. Władze próbowały zastosować tak zwaną kingpin strategy, polegającą na usunięciu szefa w nadziei, że grupa ulegnie implozji i pogrąży się w walkach frakcyjnych. Podobnie jak w wielu podobnych próbach, i tym razem okazało się, że to broń obosieczna. Ze starć zwycięsko wychodzi zwykle bardziej brutalne i krwawe dowództwo, które znajduje nowe sposoby uciskania ludności i łamania prawa.

Po aresztowaniu króla przemytników rząd nie próżnował. Policja rozpoczęła polowanie na gangsterów pogrążonych w walce o władzę. Aresztowano wielu prominentnych przemytników, wśród których znalazł się Hugo Baldomero Medina Garza, posługujący się pseudonimem Władca Naczep (El Señor Padrino de los Tráilers). Tych, którzy umknęli policji, dosięgły kule innych członków kartelu. Z chaosu wyłonił się Osiel Cárdenas Guillén, znany jako Zabójca Przyjaciół (El Mata Amigos), który zdecydował, że przyszedł czas na zmiany w sposobie funkcjonowania kartelu.

List gończy wydany przez FBI za Osielem Cárdenasem Guillenem.

Od żołnierza do sicario

Przełom lat 80. i 90. XX wieku był w Meksyku szczególnie burzliwym okresem. Niepokoje społeczne i wzrost zagrożenia ze strony przestępczości zorganizowanej sprawiły, że rząd zdecydował się wzmocnić służby mundurowe przez reformę sił specjalnych. W 1986 roku powołano do życia Korpus Sił Specjalnych (Cuerpo de Fuerzas Especiales), w założeniach elitarną jednostkę kontrterrorystyczną, która miała uczestniczyć w zabezpieczeniu mistrzostw świata w piłce nożnej. Starannie wyselekcjonowani żołnierze zostali wszechstronnie przeszkoleni między innymi przez oficerów francuskiej GIGN i amerykańskich sił specjalnych.

W 1994 roku przed meksykańskimi komandosami stanęło najpoważniejsze wyzwanie: konieczność zduszenia powstania tak zwanych zapatystów, rebeliantów sprzeciwiających się dyskryminacji rdzennych mieszkańców Meksyku. Trwające dwanaście dni walki ogarnęły przede wszystkim stan Chiapas. Był to chrzest bojowy Korpusu. W latach 90. Meksykanie dysponowali więc doskonale wytrenowanymi i zaprawionymi w boju siłami, które mimo profesjonalizmu były bardzo słabo opłacane. W warunkach endemicznej kultury korupcji stworzyło to niebezpieczne połączenie, które ostatecznie doprowadziło do narodzin jednego z najokrutniejszych karteli.



W 1997 roku Cárdenas Guillén, poszukując rekrutów do swojej organizacji, zwrócił uwagę na młodego żołnierza pełniącego służbę w niewielkim miasteczku Miguel Alemán w stanie Tamaulipas. Arturo Guzmán Decena nie miał łatwej młodości. Uciekając przed biedą, wstąpił do wojska. Tam odkryto jego talenty i silny charakter naturalnego przywódcy, więc szybko awansował. Gdy skontaktowali się z nim przedstawiciele Kartelu znad Zatoki, podobnie jak wielu innych oficerów przyjmował drobne łapówki za ignorowanie konwojów przewożących hurtowe ilości narkotyków. Widząc potencjalne korzyści z bliższej współpracy, porzucił karierę w siłach specjalnych i stał się sicario — zabójcą i specjalistą od brudnej roboty gotowym wykonać każde zadanie za odpowiednią cenę.

Nowa jakość w świecie przemytników

Werbowanie komandosów z początku wydawało się szalonym pomysłem. Był to krok idący znacznie dalej niż zwyczajowe wręczanie łapówek policjantom, aby przymykali oko na działania przemytników. Ale ryzyko się opłaciło. Kartel znad Zatoki zyskał ogromną przewagę nad rywalami. Jego sicarios byli siłą, której nie mogli przeciwstawić się nawet najbardziej zatwardziali gangsterzy.

Ale w świecie przestępczym konkurencja nigdy nie śpi. Inne gangi także desperacko próbowały rekrutować żołnierzy, kusząc ich nie tylko zarobkami, ale również perspektywą zdobycia szacunku i uznania. Szacuje się, że w latach 1994–2015 do karteli zdezerterowało około 1300 żołnierzy, zapotrzebowanie na wykwalifikowanych sicarios okazało się znacznie większe, niż początkowo sądzono. Kartele zaczęły więc szukać rekrutów w Ameryce Południowej.

W 2005 roku meksykański sekretarz obrony Clemente Vega potwierdził, że kartel Los Zetas sprowadził przynajmniej trzydziestu kaibiles – członków gwatemalskich sił specjalnych specjalizujących się w walce w dżungli i operacjach kontrterrorystycznych. Według dokumentów, do których dotarli dziennikarze The Guardian również Rodzina z Michoacán (La Familia Michoacana), jeden z karteli z południa Meksyku, w celu pozyskania nowych sicarios wysłała emisariuszy do Gwatemali.



Nowy początek

Zwerbowany przez Kartel znad Zatoki Arturo Guzmán Decena (późniejszy Z-1) szybko zaczął organizować nową siłę mającą w przyszłości wstrząsnąć meksykańskim półświatkiem. Charyzmatyczny były komandos szybko przyciągnął znajomych z czasów służby. Nazwali się Los Zetas, czyli Zetki. Wywodziło się to od kodu używanego przez Policję Federalną, której szefowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo na terenie danego miasta wywoływani byli przez radio właśnie jako „zet”.

Z-1 doskonale odnalazł się w nowej roli, która pod wieloma względami przypominała jego życie w wojsku. Połączenie świetnego wyszkolenia, bezwzględności i niemal nieograniczonej swobody działania sprawiły, że grupa szybko zyskiwała na znaczeniu. Cárdenas Guillén zdawał sobie sprawę, że ambicje Z-1 mogą w niedalekiej przyszłości podkopać władzę Kartelu znad Zatoki.

22 listopada 2002 roku Z-1 zginął, zastrzelony w restauracji w Matamoros przez meksykańskiego żołnierza. Według oficjalnej wersji został zauważony i zidentyfikowany przez sąsiada swojej kochanki, u której był kilka godzin przed śmiercią. Osoba ta miała powiadomić policję, która przy wsparciu żołnierzy przeprowadziła uderzenie. Nieoficjalnie za śmiercią Z-1 mieli stać przywódcy Kartelu znad Zatoki, obawiający się wzrostu potęgi swojego człowieka od brudnej roboty.

Utrata dowódcy nie zakłóciła funkcjonowania grupy. Władza w naturalny sposób przeszła w ręce Rogelia Gonzáleza Pizañi, znanego jako Z-2. Jego rządy nie trwały jednak długo, już 29 października 2004 roku został aresztowany. Wtedy ster nad organizacją objął gangster, który odmienił oblicze organizacji. Heriberto Lazcano Lazcano, znany jako Z-3 lub Egzekutor (El Verdungo), był jednym z najbardziej brutalnych gangsterów swojego pokolenia. Jego nadrzędnym celem było zdobycie władzy nad całym Meksykiem. W tym celu musiał przede wszystkim uniezależnić się od Kartelu znad Zatoki.



Żołnierze-zabójcy, nie przemytnicy

Przez pierwsze kilka lat Z-3 umacniał swoją pozycję i pracował nad dalszą profesjonalizacją swojej organizacji, szykując się do nieuniknionej konfrontacji z dotychczasowymi sojusznikami. Wprowadził system rang wzorowany na wojsku i podzielił podwładnych na oddziały specjalizujące się w określonych przestępstwach. Jednocześnie prowadził rozmowy z przedstawicielami pozostałych karteli. Zdobył poparcie Kartelu z Juárez i grupy kierowanej przez braci Beltrán-Leyva.

Wszyscy wiedzieli, że wybuch wojny jest nieunikniony, potrzebna była tylko iskra, aby półświatek zapłonął. Szale powoli przechylały się na korzyść Los Zetas. W wyniku konfliktu o sukcesję w Kartelu znad Zatoki i jego zbliżenia z rywalami Los Zetas – Kartelem z Sinaloa – powstał dogodny moment, żeby uderzyć. W 2010 roku rozpoczęła się wojna, która na zawsze odmieniła oblicze meksykańskiego świata przestępczego.

Rozwijając swoją działalność, Los Zetas coraz bardziej oddalali się od tego, czym dotąd były kartele. Grupa od początku specjalizowała się w działaniach siłowych, a nie przemycie. Tworząc wyspecjalizowane komórki, obejmowała „patronatem” szeroki wachlarz działalności przestępczej, od zabezpieczania szlaków i placów aż po wymuszenia haraczy i porwania dla okupu. W czasach największej potęgi Los Zetas krążyły pogłoski, że w kontrolowanych przez nich miastach można zostawić na ulicy portfel i wrócić po niego tydzień później. Gangsterzy znani byli z rządów opartych na terrorze. Eliminowali mniejsze grupy i niezależnych przestępców, tak że w dużej mierze wyeliminowali przestępczość pospolitą.

Pantery

Stworzona przez byłych meksykańskich komandosów grupa uderzeniowa na usługach narkotykowego kartelu może budzić skojarzenia z południowoamerykańskim machismo. Nawet w tym zakresie Los Zetas stanowili jednak wyjątek od reguły. W ich szeregach istniała specjalna grupa sicarios składająca się z atrakcyjnych kobiet. Część z nich otrzymała pozycję niejako w spadku po zabitych mężach lub partnerach, część jednak osiągnęła ją dzięki brutalności, okrucieństwu i lojalności.



Grupę znaną jako Pantery (Las Panteras) zidentyfikowano pierwszy raz w 2006 roku. Wówczas na jej czele stała Ashly Narro López, używająca pseudonimu Cukierkowy Dowódca (Comandante Bombón). Pantery wykorzystywane były do prowadzenia negocjacji z politykami i policją lub zbierania kompromitujących materiałów używanych później do szantaży. Nie odmawiały jednak udziału w walce, a nawet stawały na czele plazas.

Jedną z najbardziej niesławnych była Rosa Nelly Rodríguez Martínez, pseudonim Kaczka (La Pato), trzymająca w żelaznym uścisku Monterrey. Ta była policjantka zorganizowała na swoim terenie sprawną sieć handlarzy narkotyków. Rozgłos i silną pozycję w Los Zetas zyskała przeprowadzeniem egzekucji pięciu członków grupy, którzy chcieli porzucić dotychczasowe życie i zdezerterować. W czerwcu 2011 roku po wymianie ognia w Guadalajarze służby bezpieczeństwa zatrzymały 16-letnią Maríę Celeste, która podczas przesłuchania z dumą opowiadała o szkoleniu, jakie odbyła, i o karierze sicarii.

Mistrzowie terroru

Wojskowy profesjonalizm i okrucieństwo sprawiły, że wokół działalności kartelu powstało wiele mitów i niedopowiedzeń. Wiadomo, że część żołnierzy związana jest z zakazanym przez Kościół katolicki kultem Świętej Śmierci (Santísima Muerte). Utożsamianie kartelu z jakąś formą krwawej sekty jest jednak sporym nadużyciem. Podobnie absurdalne jest twierdzenie, jakoby odcinanie głów schwytanych rywali miało jakiś związek z kulturą Azteków lub, jak twierdził były meksykański minister do spraw bezpieczeństwa Genaro García Luna, było inspirowane działaniami Al-Ka’idy. Większość spekulacji nie miała zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.

Dekapitację przyjęto jako metodę działania prawdopodobnie dopiero po włączeniu w szeregi Los Zetas rekrutów z Gwatemali. Odcięte głowy zostawiane w centrach miast był tylko niewielkim elementem kampanii terroru prowadzonej przez Los Zetas. Gangsterzy znani byli z niezwykłego okrucieństwa i działań, na jakie nie decydowali się nawet członkowie najgroźniejszych grup przestępczych.



Przykładem takiej operacji była zemsta za próbę zatrzymania przez żołnierzy piechoty morskiej Artura Beltrána Leyvy – sojusznika Los Zetas i jednego z przywódców grupy braci Beltrán-Leyva. W wymianie ognia poległ bosman Melquisedec Angulo Córdova. Jego tożsamość była powszechnie znana – został pochowany z najwyższymi honorami jako prawdziwy bohater. Ustalenie jego adresu nie stanowiło więc problemu. W połowie grudnia 2009 roku grupa sicarios zaatakowała dom rodzinny żołnierza w Paraiso w stanie Tabasco. Zamordowano jego matkę, siostrę, brata i ciotkę.

Innym pokazem brutalności Los Zetas była tak zwana Druga Masakra w San Fernando. Między 6 kwietnia a 7 czerwca 2011 roku bandyci zatrzymali kilka autobusów kursujących między miastami Reynosa i Matamoros. Pasażerów zmuszano do walki z użyciem maczet, noży i drewnianych pałek ku uciesze bandytów. Zginąć miały wówczas 193 osoby. Pośród właścicieli niedużych firm w stanie Veracruz krążyła plotka, że Los Zetas porywają tych, którzy im się sprzeciwiają, mordują ich, ćwiartują i gotują w benzynie tak zwany gulasz (guiso). Miało to uniemożliwić pozyskanie próbek DNA ofiary, a dodatkowo działało na wyobraźnię, wzmacniając niemal demoniczną reputację kartelu. Żołnierze gangu istotnie wielokrotnie dopuszczali się gotowania ofiar, palenia żywcem, skórowania i innych wymyślnych tortur, które uwieczniali na nagraniach zamieszczanych w internecie.

Nikt nie był poza zasięgiem Los Zetas. W 2009 roku bandyci schwytali byłego szefa jednostki specjalnej sprowadzonego przez burmistrza Cancún do walki z przestępczością zorganizowaną. Generał Mauro Enrique Tello Quiñones przed śmiercią był torturowany, a następnie został zastrzelony i porzucony w dżungli. Gangsterzy nie cofali się też przed atakami na celebrytów. Taki los spotkał piosenkarza Valentína Elizaldego alias El Gallo de Oro (Złoty Kogut), który znalazł się na celowniku Los Zetas przez utwór „Do moich wrogów” (A Mis Enemigos), uderzający bezpośrednio w kartel. Nieoficjalnie muzyk sponsorowany był przez niesławnego Joaquína Guzmána, pseudonim El Chapo, i Kartel z Sinaloi.

Los Zetas w przeciwieństwie do wielu innych zorganizowanych grup przestępczych nie unikali rozgłosu. Z jednej strony grupa opublikowała w internecie dziesiątki nagrań z tortur schwytanych przeciwników czy zdjęcia wrogich sicarios poddanych wielogodzinnym torturom, z drugiej zorganizowała… obchody Dnia Dziecka. W 2011 roku kartel zasponsorował imprezę na stadionie w stolicy stanu Tamaulipas. Po rozdaniu prezentów dla najmłodszych odsłonięto baner, na którym obok logo Los Zetas pojawiły się hasła wzywające rodziców do kochania swoich dzieci i poświęcania im czasu.



Okrutni i okrutniejsi

Pod przywództwem Z-3 grupa skutecznie wyrwała się spod wpływu Kartelu znad Zatoki. Wykorzystując zdobyte w wojsku umiejętności, szybko zdobyła silną pozycję, co przyciągnęło kolejnych rekrutów. Podobnie jak reszta karteli grupa była zorganizowana dość luźno, a poszczególne komórki cieszyły się dużą swobodą. Sprawiało to, że pomimo sprawiania wrażenia wojskowej dyscypliny Los Zetas byli wewnętrznie niestabilni i skłonni do implozji.

W 2010 roku Z-3 musiał zmierzyć się z poważnym kryzysem wewnątrz organizacji. Jego autorytet podważony został przez lokalnego dowódcę Miguela Treviño Moralesa, używającego pseudonimu Z-40. Mężczyźni nie przepadali za sobą. Poza należeniem do wspólnej organizacji nie łączyło ich nic. Z-40 był, nawet jak na realia wojen karteli, okrutnikiem, dla którego przemoc była celem samym w sobie. W przeciwieństwie do Z-3 nie wykorzystywał terroru jako środka do zabezpieczania interesów, tylko działał niczym w realiach wojny na wyniszczenie z rządem i pozostałymi grupami przestępczymi. Jego metody podobały się jednak młodym rekrutom, dlatego szybko zbudował wokół siebie grono lojalnych sicarios.

Konflikt trwał na wielu płaszczyznach. Do internetu trafiały kolejne piosenki, w których szkalowano rywali, na ulicach znajdowano stosy okaleczonych ciał, a w miejscach publicznych zaczęły się pojawiać banery wywieszane przez obie frakcje. Dopiero po dwóch latach meksykańskie władze zorientowały się, że w Los Zetas trwa krwawa wojna domowa.

Policję naprowadziło na trop tego, co dzieje się w świecie karteli, odkrycie masakry w San Luis Potosi. 9 sierpnia 2012 roku odnaleziono samochód, w którym znajdowało się czternaście ciał zidentyfikowanych później jako członkowie oddziału Ivána Velázqueza Caballero, znanego jako Z-50 lub Talib (El Talibán). Wstępnie uznano, że masakra była dziełem zabójców Kartelu znad Zatoki. Jeden z pasażerów przeżył dzięki niefrasobliwości napastników, którzy przeoczyli gangstera udającego martwego i opuścili miejsce zbrodni. Ocalały wyszedł z samochodu i udał się na posterunek policji federalnej, gdzie opowiedział o wojnie domowej.

Konflikt między Z-3 a Z-40 był początkiem upadku Los Zetas jako dużej organizacji mogącej realnie wpływać na równowagę sił w meksykańskim półświatku. Gdy do głosu zaczęły dochodzić osobiste ambicje szefów poszczególnych komórek, struktura legła w gruzach. Nie oznaczało to jednak, iż sicarios nagle pozostaną bez pracy. Na szczątkach Los Zetas powstało kilkanaście mniejszych organizacji odwołujących się do schedy po kartelu. Każda uważa, że to właśnie jej członkowie mają prawo do uważania się za następców Los Zetas. Wśród nich najbardziej aktywnymi pozostają Los Zetas Starej Szkoły (Los Zetas — La Vieja Escuela) i Kartel Północno-Wschodni (Cártel del Noreste).



Prawdziwi spadkobiercy

Żadna z grup wywodzących swoje korzenie z Los Zetas nie może jednak nazywać się prawdziwym kontynuatorem niesławnego kartelu. Jak na ironię na tytuł ten najbardziej zasługuje organizacja, która początkowo powstała w opozycji do Los Zetas i działała pod wymowną nazwą Zabójcy Zetas (Mata Zetas).

W 2009 roku w Cancún znaleziono ciężarówkę z trzema ciałami i wiadomością — w kraju zaczęła działać nowa grupa samoobrony biorąca na cel członków karteli prześladujących ludność cywilną. Samozwańczy obrońcy Meksyku od początku byli aktywni w internecie. Publikowali dziesiątki nagrań z przesłuchań schwytanych sicarios i tortur, którym byli poddawani przed śmiercią. Grupa przekształciła się w Nową Generację Kartelu z Jalisco (Cártel de Jalisco Nueva Generación) i przyjęła wiele metod Los Zetas, wzbogacając arsenał terroru między innymi o dobrze udokumentowany kanibalizm. CJNJ dysponuje wojskowym sprzętem i doskonałym wyszkoleniem. Bandyci wykorzystują między innymi drony i przenośne rakietowe zestawy przeciwlotnicze.

Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Meksyk uznają gangsterów z Jalisco za największe zagrożenie dla bezpieczeństwa na pograniczu. Siła kartelu doprowadziła do sytuacji, w której Waszyngton rozważa uznanie go za organizację terrorystyczną.

Mimo iż Los Zetas nie stanowią już tak poważnego zagrożenia, ich metody nadal kładą się długim cieniem na meksykańskim półświatku. Dalsza militaryzacja organizacji przestępczych i powszechność taktyki ekstremalnego terroru doprowadziły Meksyk na skraj wojny domowej. Po stronie rządu nadal brakuje pomysłu na walkę z organizacjami, które coraz mniej przypominają kartele przemytnicze, a coraz bardziej – dobrze zorganizowane terrokorporacje budujące parapaństwa na kontrolowanych przez siebie częściach Meksyku.

Przeczytaj też: Pucz Kappa. Rewolucja, kontrrewolucja i pierwszy lot Hitlera

Tomas Castelazo, www.tomascastelazo.com / Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0