W latach 60. i 70. ubiegłego wieku zimna wojna pokazywała swoje gorące oblicze, a konflikty wybuchały w najdalszych zakątkach świata. Podłożem wielu z nich była dekolonizacja. Rozpad dawnych imperiów nadal kładł się cieniem na codzienność w uzyskujących niepodległość krajach. W Rogu Afryki wciąż omawiano kwestię połączenia byłych kolonii Wielkiej Brytanii i Francji w jeden kraj.

W tej napiętej atmosferze jedna z grup postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce: wymusić uległość Paryża, porywając trzydzieścioro jeden dzieci na pograniczu współczesnej Somalii i Dżibuti. Francja odpowiedziała zdecydowanie. Operację ratunkową przeprowadziła Legia Cudzoziemska we współpracy z (wówczas nadal nieopierzoną) GIGN. Odbicie zakładników było chrztem bojowym jednostki, która w następnych latach stała się elitą francuskiej policji.

Wielka Somalia

Róg Afryki doświadczył bezpośrednio ambicji kolonialnych Europejczyków. Ścierały się tu wpływy brytyjskie, francuskie i, szybko wyparte, włoskie. 1 lipca 1960 roku doszło do połączenia Somali Brytyjskiego i Terytorium Powierniczego Somalii. Powstała Republika Somalii niemal natychmiast ogłosiła chęć połączenia z Somalilandem Francuskim. Oba kraje w większości zamieszkane były przez etnicznych Somalijczyków, ale różniła je kultura. Mieszkańcy Somalilandu dali temu wyraz podczas referendum, w którym zdecydowanie opowiedzieli się za utrzymaniem silnych relacji z Francją i nieprzyłączaniem się do nowo powstałej Somalii.

Sześć lat później przeprowadzono kolejne głosowanie, tym razem mające rozstrzygnąć, czy lepiej ochłodzić stosunki z Paryżem i ogłosić pełną niezależność, czy pozostać przy status quo.

Głosowano według linii etnicznych. Afarowie opowiedzieli się po stronie Francji, a Somalijczycy dążyli do niepodległości. Referendum przebiegało w atmosferze kontrowersji, pojawiały się oskarżenia, że urzędnicy uniemożliwiają oddanie głosu zwolennikom niezależności. Ostatecznie, zgodnie z oficjalnymi wynikami, utrzymano dotychczasowy kurs polityczny. Działania podjęte wówczas przez administrację przełożyły się na wzrost niezadowolenia wśród Somalijczyków, którzy poczuli się oszukani.

W 1967 roku Somaliland Francuski przemianowano na Francuskie Terytorium Afarów i Issasów, podkreślając w ten sposób, że obok Somalijczyków mieszkają tam również Afarowie. Od tego momentu na czele FTAI – ze stolicą w Dżibuti – stał już nie gubernator generalny, ale wysoki komisarz. Wkrótce jednak Paryż zdał sobie sprawę, że utrzymanie terytorium w Rogu Afryki jest zbyt kosztowne.

W 1976 roku rozważano przeprowadzenie trzeciego referendum, mającego być podstawą formalnego rozwiązania coraz pilniejszego problemu. Dla miejscowych Somalijczyków proces ten był jednak zbyt powolny. Już od 1960 działał założony przez Mahmouda Harbiego Front Wyzwolenia Wybrzeża Somalii (FLCS). Znany z pansomalijskich poglądów Harbi opowiadał się za zjednoczeniem wszystkich ziem zamieszkałych przez etnicznych Somalijczyków w Wielką Somalię. Oprócz współczesnej Somalii kraj ten miałby obejmować Dżibuti i Ogaden we wschodniej Etiopii.

Christian Prouteau.

FLCS wyrosła na powszechnie znaną i wzbudzającą strach organizację terrorystyczną. Cieszyła się wsparciem somalijskiego klanu Issa i wielokrotnie ścierała się z przedstawicielami administracji kolonialnej. Najbardziej spektakularną operacją Frontu było porwanie w 1975 roku w Mogadiszu francuskiego ambasadora Jeana Guery’ego, którego wymieniono na dwóch uwięzionych bojowników. Grupa była aktywnie wspierana przez somalijskich polityków, widzących w niej skuteczną metodę nacisku na FTAI. 30 stycznia 1976 władze w Dżibuti wniosły skargę do Organizacji Jedności Afrykańskiej, domagając się od Mogadiszu zaprzestania wrogiej działalności.

Kilka dni później Front przeprowadził jedną z najbardziej ryzykownych operacji w swojej historii – porwanie autobusu przewożącego dzieci francuskich żołnierzy.

Przeczytaj też: David Galula – Clausewitz wojny przeciwpartyzanckiej

Uprowadzenie

3 lutego około 7.15 rano autobus marki SAVIEM wiozący trzydzieścioro jeden dzieci, prowadzony przez młodego żołnierza Jeana-Michela Duponta, został zaatakowany przez czterech członków FLCS. Napastnicy weszli do pojazdu, sterroryzowali kierowcę i kazali mu jechać w kierunku Loyady – jedynego przejścia granicznego pomiędzy Somalią i FTAI. W pobliżu miasteczka porwany autobus zauważyli żandarmi, którzy natychmiast poinformowali dowództwo.

Po dotarciu do Loyady bojowników zatrzymali stacjonujący tam żołnierze 13. Półbrygady Legii Cudzoziemskiej (tej samej, która 36 lat wcześniej walczyła wraz z polską Brygadą Strzelców Podhalańskich w bitwie o Narwik). Wydawało się, że lada chwila może dojść do rozlewu krwi. Szybko jednak przyszedł rozkaz ze stolicy: nie podejmować walki i pozwolić terrorystom na zaparkowanie na ziemi niczyjej. Porywacze ogłosili żądanie zwolnienia z więzień swoich towarzyszy broni, odwołania planowanego referendum i bezwarunkowego wycofania Francuzów z FTAI.

W Paryżu natychmiast zorganizowano siły mające przeprowadzić operację odbicia dzieci. W stan gotowości postawiono wszystkich legionistów stacjonujących w regionie. Oprócz 13. Półbrygady w Rogu Afryki znajdowała się 2. kompania 2. Cudzoziemskiego Pułku Powietrznodesantowego. Zmobilizowano też stacjonującą na Korsyce Grupę Operacyjną Legii Cudzoziemskiej (GOLE). Legioniści nie specjalizowali się jednak w odbijaniu zakładników. Do tego celu Francja miała od niedawna innych ludzi.

Porwanie i zamordowanie izraelskich sportowców przez Czarny Wrzesień w Monachium w 1972 roku uświadomiło krajom Europy konieczność sformowania wyspecjalizowanych jednostek policji mogących reagować na tego typu zdarzenia. Półtora roku później Francuzi powołali do życia ÉCRI (Équipe commando régionale d’intervention – Regionalny Oddział Interwencyjny Komandosów) pod dowództwem 39-letniego wówczas Christiana Prouteau w Maisons-Alfort i pierwszą GIGN (Groupe d’Intervention de la Gendarmerie Nationale – Grupa Interwencyjna Żandarmerii Narodowej) w Mont‑de‑Marsan. Niedługo potem „pierwsza” GIGN stała się 4. GIGN, tymczasem ÉCRI przemianowano formalnie na 1. GIGN; scalono je w jedną formację kilka miesięcy po omawianych tu wydarzeniach.

Operacja w Loyadzie stała się dla GIGN pierwszą akcją poza granicami kraju. Dziewięcioosobowy zespół 1. GIGN z porucznikiem Prouteau na czele wyruszył z Maisons-Alfort o 15.30. Nazajutrz około 4.00 nad ranem był już na miejscu.

Odbicie zakładników

Pierwsze przygotowania do akcji odbicia poczyniono wkrótce po zatrzymaniu autobusu przed granicą. Legioniści zajęli pozycję w gaju palmowym około 250 metrów od autobusu. Na prawo od nich, w budynku profrancuskiej tubylczej formacji ochotniczej GNA (Groupement nomade autonome), stanowiska zajęło dwóch snajperów. Strzelcy mieli doskonały widok na uprowadzony pojazd. 250 metrów za nimi znajdowali się członkowie 13. Półbrygady w samochodach pancernych Panhard AML. Kolejnym etapem przygotowań było wysłanie do autobusu kobiety pracującej we francuskiej bazie w FTAI – Jehanne Bru. Porywacze pozwolili jej dołączyć do uprowadzonych dzieci.

Nazajutrz rano Prouteau rozmieścił swoich snajperów na niewielkim wzniesieniu 200 metrów od autobusu. Miał nadzieję, że uda się wyeliminować wszystkich porywaczy jedną salwą. Snajperzy GIGN byli przeszkoleni w tej metodzie likwidowania terrorystów, ale była to ryzykowna taktyka – jeden chybiony czy spóźniony strzał oznaczał śmiertelne zagrożenie dla zakładników. Porywacze dbali o to, aby z co najmniej pięciu (z ośmiu) cały czas znajdowało się w autobusie.

1: Somalijski MG 42. 2: Somalijski posterunek graniczny. 3: Autobus. 4: Szlaban. 5. Stanowisko snajperów GIGN. 6: Budynek GNA. 7: Stanowisko dowodzenia generała Brasarta, dowódcy sił francuskich we FTAI.

Pole bitwy. 1: Somalijski MG 42. 2: Somalijski posterunek graniczny. 3: Autobus. 4: Szlaban. 5. Stanowisko snajperów GIGN. 6: Budynek GNA. 7: Stanowisko dowodzenia generała Brasarta, dowódcy sił francuskich we FTAI.

Snajperzy czekali w palącym słońcu dziesięć godzin. Około godziny 14.00 porywacze zażądali dostawy jedzenia dla dzieci. Francuzi dostarczyli zapas prowiantu z dodatkiem środka nasennego, licząc na to, że dzieci położą się na siedzeniach i zasną, ułatwiając oddanie strzałów.

O 15:47 stojący na czele operacji kapitan Soubirou z 2. Cudzoziemskiego Pułku Powietrznodesantowego wydał rozkaz ataku. Gdy wszyscy porywacze byli widoczni, snajperzy na komendę radiową równocześnie pociągnęli za spust. Czterech porywaczy zginęło natychmiast, piąty ocalał, ale na szczęście myślał tylko o sobie, a nie o zakładnikach, i próbował uciec. Na niewiele mu się to zdało – po chwili dosięgła go kolejna francuska kula.

Wydawać by się mogło, że kryzys zażegnano, ale w tym momencie dali o sobie znać Somalijczycy z posterunku po drugiej stronie granicy, wyposażeni między innymi w karabin maszynowy MG 42. Sprzyjali oni terrorystom z FLCS i wobec ich klęski otworzyli ogień do żandarmów, uniemożliwiając im wejście do autobusu. Spadochroniarze kapitana Soubirou natychmiast udzielili wsparcia kolegom z GIGN. Po chwili do granicy zbliżyły się także samochody pancerne 13. Półbrygady. W tym momencie przewaga Francuzów była przytłaczająca.

Żandarmi pamiętali jednak, iż ich głównym zadaniem jest ochrona zakładników, i pobiegli w kierunku autobusu, licząc na to, że legioniści zmuszą Somalijczyków do przynajmniej chwilowego przerwania ognia. I całe szczęście, że podjęli taką decyzję, ponieważ dotarli do autobusu równocześnie z jednym z ocalałych porywaczy – tych, którzy byli na zewnątrz w momencie rozpoczęcia akcji. Nim zabili go Francuzi, zdążył jeszcze oddać kilka strzałów do wnętrza autobusu.

Chwilę potem rozstrzygnięto bitwę o posterunek graniczny. Żandarmi i legioniści zabili prawdopodobnie dziesięciu do piętnastu Somalijczyków i zajęli cały posterunek. O 16.05 było po wszystkim. Operacja zakończyła się sukcesem, ale nie całkowitym. Ostatni terrorysta zabił pięcioletnią Nadine Durand i ciężko ranił Valérie Geissbuhler. Pomimo szybkiego przetransportowania do szpitala w Paryżu dziecko zmarło. Jako wnuczka weterana Legii Cudzoziemskiej została pochowana w Aubagne – kwaterze głównej Legii. Kilkoro dzieci, a także Jehanne Bru, Jean-Michel Dupont i porucznik Doucent z 2. kompanii 2. Pułku, zostało rannych.

Po zakończeniu akcji i przeliczeniu dzieci okazało się, że zaginął siedmioletni Franck Rutkowski. Chłopca uprowadzono do Somalii. Cztery dni później został uwolniony i przekazany w ręce francuskiego ambasadora.

Współcześni operatorzy GIGN.
(Domenjod, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Dziedzictwo Loyady

Kryzys był szokiem dla sił francuskich stacjonujących w Rogu Afryki. Władze zdały sobie sprawę, jak wrażliwym celem dla zamachowców są autobusy przewożące dzieci żołnierzy. Do ochrony oddelegowano siły 13. Półbrygady Legii Cudzoziemskiej, a wszystkie oddziały stacjonujące we FTAI zaczęto utrzymywać w gotowości bojowej.

Mimo sukcesu operacji antyterrorystycznej kryzys okazał się przynajmniej częściowym sukcesem Frontu Wyzwolenia Wybrzeża Somalii. Władze w Paryżu uświadomiły sobie, że nie są w stanie dłużej utrzymać władzy w regionie, co przyspieszyło proces przyznania niepodległości Dżibuti. Państwo powołano do życia 27 czerwca 1977 roku.

34-godzinna niewola odcisnęła się piętnem na życiu porwanych i ich rodzin, które wciąż mają słuszny żal o to, iż rząd francuski nie zagwarantował im choćby śladowej opieki psychologicznej. Jean-Michel Dupont pozostał niepełnosprawny do końca życia. Jeden z porwanych chłopców, David, już jako dorosły mężczyzna popełnił samobójstwo.

Przeczytaj też: Spadochroniarze przeciw segregacji. 101. DPD w Little Rock

Service historique de la Gendarmerie nationale