Rząd Australii ogłosił plan zwiększenia potencjału krajowego przemysłu zbrojeniowego. Docelowo Canberra chce znaleźć się w pierwszej dziesiątce największych sprzedawców sprzętu wojskowego świata.
Obecnie Australia zajmuje miejsce dwudzieste, z zyskami firm zbrojeniowych rzędu 1,6 miliarda dolarów amerykańskich rocznie. W 2016 roku czterdzieści największych przedsiębiorstw osiągnęło obroty rzędu 8,4 miliarda USD. Był to wzrost o 11% w stosunku do roku poprzedniego.
Według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem w latach 2012–2016 Australia odpowiadała za 0,3% światowego obroty bronią. Aby poprawić te wskaźniki, rząd planuje utworzyć specjalny fundusz w wysokości 3 miliardów USD, przeznaczony do wsparcia eksportu uzbrojenia.
Głównymi klientami australijskiej zbrojeniówki są Stany Zjednoczone, Indonezja i Oman. Sporo australijskiego sprzętu trafia również do Indii, Japonii, Filipin i Arabii Saudyjskiej. Canberra chętnie rozszerzyłaby tę listę o Wielką Brytanię, Nową Zelandię i Kanadę. Zadanie to może ułatwić fakt, że za większość obrotów australijskiej zbrojeniówki odpowiadają lokalne filie takich gigantów jak Thales, BAE Systems i Raytheon.
Plany rządu wywołały krytykę obrońców praw człowieka. Zarzucają oni Canberze, iż dążąc do zwiększenia zysków, doprowadzi do sytuacji, w której więcej broni będzie trafiać do państw łamiących prawa człowieka.
Zobacz też: Niemiecka opozycja nie chce użycia Leopardów przeciw Kurdom
(atimes.com)