Polska zyska dodatkowy sposób zabezpieczania naszych granic – zarówno w powietrzu, jak i na ziemi. Dziś amerykańska Agencja Departamentu Obrony do spraw Współpracy w Sferze Bezpieczeństwa (DSCA) poinformowała o zatwierdzeniu sprzedaży naszemu krajowi aerostatów rozpoznawczych ASRR (Airspace and Surface Radar Reconnaissance). Kwota transakcji, realizowanej w ramach programu pod kryptonimem „Barbara”, wyniesie maksymalnie 1,2 miliarda dolarów.
Wprawdzie komunikat DSCA nie określa, ile aerostatów trafi do Polski, ale wiceminister obrony Paweł Bejda potwierdził, że chodzi o cztery egzemplarze – dla planowanych czterech posterunków. Pakiet wyposażenia obejmie stacje radiolokacyjne wczesnego ostrzegania wraz z systemem identyfikacji swój–obcy, czujniki elektroniczne, naziemne stacje kontroli czy systemy lin kotwiczących z wciągarkami i światłowodami (do przekazywania danych na ziemię bez emisji w spektrum elektromagnetycznym).
Dobre wieści zza oceanu. Departament Stanu USA zezwolił na sprzedaż Polsce 4 aerostatów rozpoznawczych. Wkrótce zakończenie negocjacji i podpisanie umowy. Po dostawie nowych systemów do #WojskoPolskie monitorowanie nieba wejdzie na zupełnie nowy poziom. pic.twitter.com/pIuFEYMv7f
— Paweł Bejda (@pawelbejda) February 7, 2024
Głównymi wykonawcami kontraktu będą Raytheon Intelligence & Space (który formalnie nie jest już osobnym pionem koncernu RTX), TCOM (właściwy producent aerostatów), ELTA North America (producent radiolokatorów EL/M-2083, tak więc zapewne to one pojawią się na naszych balonach) i Avantus Federal.
Nowy batalion radiotechniczny odpowiedzialny za obsługę aerostatów będzie miał dowództwo w Czerwonym Borze w województwie podlaskim. Trzy posterunki będą zabezpieczały kierunek północno-wschodni (dwa w województwie warmińsko-mazurskim, jeden w podlaskim). Czwarty znajdzie się w województwie podkarpackim. Uruchomienie pierwszego posterunku zaplanowano na lipiec 2026 roku. Trzeba podkreślić, że chociaż sprawy nabrały tempa po wybuchu pełnoskalowej wojny rosyjsko-ukraińskiej, historia programu „Barbara” sięga 2017 roku.
Wojska Radiotechniczne realizują proces zwiększenia zdolności do rozpoznania radiolokacyjnego w ramach rozwoju Sił Zbrojnych RP, w związku z tym planowane jest sformowanie aerostatowego batalionu radiotechnicznego. Sformowanie 1 posterunku zostanie zrealizowane w lipcu 2026 r. pic.twitter.com/djN8T7PX3z
— WCR Sandomierz (@wcrsandomierz) November 14, 2023
Jak zwykle czytanie komunikatów DSCA dotyczących Polski to przyjemność. Każdy jest bowiem opatrzony klauzulą zapewniającą, iż transakcja będzie korzystna dla celów Stanów Zjednoczonych w kwestii bezpieczeństwa krajowego i międzynarodowego, ponieważ Polska jest siłą działającą na rzecz stabilności politycznej i postępu gospodarczego w Europie. Aż trudno się nie uśmiechnąć.
Aerostaty wraz z samolotami wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW (docelowo ma być wybrana bardziej zaawansowana platforma) będą odpowiadały za wykrywanie celów nisko lecących z dużej odległości. Według dostępnych danych stacja radiolokacyjna EL/M-2083 jest w stanie wykryć duży obiekt latający z odległości ponad 500 kilometrów, a mniejszy, rozmiarów typowego myśliwca, z około 250 kilometrów.
TCOM oferuje klientom dziewięć różnych aerostatów o różnych rozmiarach i możliwościach. Najmniejszy ma zaledwie 12 metrów długości i może się wznieść na 300 metrów z ładunkiem użytecznym o masie 60 kilogramów (co wystarczy na zabranie popularnej głowicy elektrooptycznej Wescam MX-15). Przewidziany jest do siedmiodniowego nieprzerwanego pobytu w powietrzu. Największy aerostat ma długość aż 117 metrów i zabiera ponad 8100 kilogramów ładunku użytecznego. Może przebywać na wysokości 4800 metrów przez sześćdziesiąt dni.
Główną zaletą aerostatów jest zdolność do długotrwałego pozostawania w powietrzu i wysoki pułap praktyczny. Czyni to z nich idealną platformę dla środków dozoru i obserwacji. Z tego względu w latach 80. USA prowadziły projekt TARS – balonów na uwięzi przeznaczonych do wykrywania przemytu narkotyków. Później w USA pracowano nad systemem wczesnego ostrzegania JLENS (Joint Land Attack Cruise Missile Defense Elevated Netted Sensor System), oparty na aerostacie produkowanym przez TCOM. Miał on współpracować z systemami Patriot i NASAMS. Karierę aerostatu pogrzebał wypadek: zerwał się z uwięzi i zdryfował przeszło 200 kilometrów, zrywając pod drodze linie wysokiego napięcia. Do tego koszty JLENS znacząco przekroczyły pierwotne założenia.
Innym projektem, realizowanym na zlecenie US Army, była seria aerostatów HiSentinel, które podobnie jak JLENS miały stać się częścią systemu obrony przeciwlotniczej. Z kolei Lockheed Martin realizował podobny projekt HALE-D (High-Altitude Long Endurance-Demonstrator), który miał być wyposażony w zintegrowany system sensorów znanym pod budzącym nieładne skojarzenia skrótowcem ISIS. HALE-D został anulowany w roku 2014, JLENS – trzy lata później.
Aerostaty dozorowe zyskały też uznanie w Izraelu. Cahal wykorzystuje wyposażony w stację radiolokacyjną wczesnego ostrzegania balon Tal Szamajim. Służy on do wykrywania pocisków balistycznych, manewrujących, a także bezzałogowców i samolotów. Tym sposobem Tal Szamajim wspiera działania systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, takich jak Proca Dawida i Żelazna Kopuła. Na szeroką skalę wykorzystywano także balony obserwacyjne do monitorowania sytuacji na terytoriach palestyńskich. Tu jednak okazało się, jak pisaliśmy kilka miesięcy temu, że technika to za mało.
Zobacz też: Jakie okręty będą stacjonowały w chińskiej bazie w Kambodży?