22 czerwca 1940 roku Francja podpisała zawieszenie broni. Jedynym nieokupowanym państwem w Europie Zachodniej, toczącym walkę z Hitlerem, została Wielka Brytania1. Miało to duże znaczenie z politycznego punktu widzenia, lecz militarnie Anglia była prawie bezbronna.

Walki we Francji i Norwegii, a przede wszystkim ucieczka z kontynentu w ramach operacji Dynamo, Ariel i Cycle osłabiły najlepsze jednostki armii regularnej i terytorialnej. Część stanów osobowych udało się uratować, jednak cały ciężki sprzęt utracono. Przybycie Francuzów było dość kłopotliwym wzmocnieniem z powodu ich dezorganizacji i różnicy w języku i uzbrojeniu. Przez pewien czas pierwszą i jedyną linią obrony było lotnictwo i marynarka. Ta nieoczekiwana sytuacja doprowadziła do rozwoju organizacji, pomyślanej początkowo jako zwykła służba obserwacyjno-meldunkowa.

14 maja 1940 roku Anthony Eden wystąpił w BBC z dość niezwykłym apelem. Poinformował społeczeństwo o szerokim zastosowaniu przez Niemców nowego stylu walki – desantów spadochronowych. Aby zapobiec zaskoczeniu i wesprzeć siły regularne, wezwał to utworzenia formacji o nazwie Local Defence Volunteers2, mającej składać się z mężczyzn od 17. do 65. roku życia, niebędących aktualnie członkami sił zbrojnych. Ochotnicy mieli zgłaszać się na lokalne posterunki policji, by wpisać się na specjalne listy, a później otrzymać mundury i broń. Służyć mieli tylko ochotnicy, w czasie wolnym, nie otrzymując za to wynagrodzenia. W dwadzieścia cztery godziny zgłosiło się 250 tysięcy ludzi, a to był dopiero początek3.

Brytyjscy żołnierze uciekający spod Dunkierki (Francja, 1940). Kadr pochodzi z amerykańskiego filmu propagandowego z 1943 r. "Divide and Conquer" (Why We Fight #3) w reżyserii Franka Capry.

Brytyjscy żołnierze uciekający spod Dunkierki (Francja, 1940). Kadr pochodzi z amerykańskiego filmu propagandowego z 1943 r. „Divide and Conquer” (Why We Fight #3) w reżyserii Franka Capry.

Zanim udało się stworzyć z LDV organizację choćby w połowie przypominającą wojsko, Francja upadła. Spowodowało to dość kuriozalną sytuację, w której armia ledwo uzbrojonych i niewyszkolonych nastolatków i staruszków miała zatrzymywać doborowe jednostki Wehrmachtu i Waffen-SS.

Założenia taktyczne były dość proste. Marynarka i lotnictwo zniszczą większość sił desantowych, niemniej należy oczekiwać, że część się przedostanie. Armia zatrzyma większość lądujących, lecz jak w poprzednim wypadku, część przebije się i ruszy w głąb lądu. I od tego momentu zaczynała się rola LDV. Mieli za zadanie bronić miast i wsi, organizować zasadzki na drogach, a przede wszystkim donosić o wszystkim armii regularnej, ponieważ LDV mieli za zadanie tylko opóźnić wroga. Jako że pod wpływem doświadczeń z Francji za najbardziej niebezpieczny element niemieckiej armii uznano czołgi, przeciwko nim skierowano gros wysiłków myślicielskich i konstruktorskich.



Palma pierwszeństwa w dziedzinie rozwoju myśli „czołgobójczej” w szeregach LDV przypada otworzonej w czerwcu 1940 roku w podlondyńskim Osterley prywatnej szkole walki i przetrwania4. Co ciekawe, była to prywatna inicjatywa. Jej szefem (i założycielem) był Tom Wintringham, weteran wojny w Hiszpanii i zdeklarowany socjalista. Kadrę dobrał z dawnych towarzyszy broni. To tam przeciętny cockney mógł dowiedzieć się, jak zatrzymać czołg za pomocą łomu, koca, rozwieszonych lin czy też rozłożonych do góry dnem talerzy. Przewodnim hasłem było: „Lepiej atakować czymkolwiek, niż nic nie robić”5. Sama szkoła została dość szybko zamknięta przez armię, jednak metody przeniknęły do innych wydawnictw i niejako stały się „oficjalne”. Jak więc miał działać łowca czołgów w obliczu inwazji?

Pierwszą i podstawową rolą było ciągłe śledzenie wroga6. Jeśli w rejonie pojawiła się broń pancerna, zadaniem każdego członka LDV było śledzenie czołgów i atakowanie ich w każdy dostępny sposób. Autorzy liczyli na wywołanie przemęczenia, zdezorientowania i poczucia zagrożenia u niemieckich czołgistów7. Podstawowe wyposażenie zespołu „niszczycieli” miało składać się z:

– granaty ręczne (wydawane przez władze lub improwizowane)
– bomby benzynowe (koktajle Mołotowa)
– bomby lub świece dymne
– miny przeciwpancerne
– topory i piły
– materiały wybuchowe
– łomy
– strzelby śrutowe

O ile miny i granaty nie wywołują zdziwienia, reszta przedmiotów wydaje się dość nie na miejscu. Wszystko jednak zostało dokładnie przemyślane. Piły i topory miały służyć do budowania zapór przeciwpancernych, łomem miano łamać gąsienice, a strzałami ze strzelb oślepiać czołgistów poprzez zniszczenie szczelin obserwacyjnych i peryskopów. Rzecz jasna, optymalnym rozwiązaniem byłoby zmotoryzowanie całej grupy, by mogła nieskrępowanie przemierzać angielskie pola w poszukiwaniu czołgów8.

Brytyjscy i francuscy jeńcy w Veules-les-Roses, Francja, czerwiec 1940 r.

Brytyjscy i francuscy jeńcy w Veules-les-Roses, Francja, czerwiec 1940 r.


Procedura użycia łomów była o wiele bardziej skomplikowana. Teoretycznie wsadzony pomiędzy koła wozu lub też pomiędzy koło napędzające a gąsienicę powinien doprowadzić do zatrzymania pojazdu. Żeby choć trochę uprawdopodobnić sukces tak niezwykłego ataku, koncepcję rozwinięto do specjalnego zespołu uderzeniowego. Czteroosobowy patrol miał zdobyć łom, wiadro benzyny i rakietnicę lub wzmocniony gatunek zapałek sztormowych. Pierwsze dwie osoby atakowały czołg łomem, unieruchamiając go.

Trzecia podbiegała i wylewała benzynę na pokrywę silnika, a czwarta podpalała ją, niszcząc czołg9. Warto przy tym zauważyć, że w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto instrukcje i poradniki dla LDV/HG zakładały, że do danej miejscowości czołg wjedzie samotny, bez wsparcia piechoty czy innych wozów. Trzeba przyznać, że było to optymistyczne założenie.

Metody działania różniły się w zależności od terenu i odległości od miasteczka lub wsi bronionej przez członków LDV/HG. Nacierający Niemcy najszybciej wpadliby na różne zapory drogowe porozstawiane przez cofających się gwardzistów lub ustawione przez patrole zmotoryzowane. Jedną z metod na postawienie takiej zapory było rozciągnięcie drutu Dannerta (drut kolczasty zwinięty w spiralę), tworząc w ten sposób literę U, z obydwoma końcami przymocowanymi do jednego brzegu szosy, a „brzuszkiem” wygiętym w kierunku przeciwległego skraju. Czołg, wjechawszy w taką przeszkodę miał się w nią zaplątać, tamując w ten sposób ruch. Co ciekawe, autorzy tego pomysłu przewidzieli, że wróg może poświęcić jeden wóz, by swoją masą zepchnął przeszkodę i stoczył się do rowu10.

Samochód pancerny Mk II Beaverette II należący do Home Guard, Szkocja, 14 lutego 1941 r.

Samochód pancerny Mk II Beaverette II należący do Home Guard, Szkocja, 14 lutego 1941 r.

Inną metodą, stosowaną do dziś, było rozpięcie drutu w poprzek drogi. Jak powszechnie wiadomo, jest to świetna metoda na dekapitację motocyklistów i rowerzystów. Brytyjczycy postanowili jednak zatrzymywać w ten sposób czołgi. Jedyny minus polegał na tym, że należało użyć grubych lin stalowych lub organicznych o grubości około ośmiu centymetrów. Nie jestem ekspertem w dziedzinie angielskich miasteczek, lecz sądzę, że takie materiały były trudno dostępne poza stoczniami i zakładami przemysłu ciężkiego. Gdyby jednak zaporę postawiono, gwardziści liczyli ze rozpędzony niemiecki czołg, wpadając na taką przeszkodę, zablokuje sobie wieżę lub uszkodzi uzbrojenie. Zakładano też, że lina rozciągnięta skośnie do osi drogi zepchnie do rowu samochody pancerne lub ciężarówki11.



Kolejną dziedziną były zasadzki z użyciem prześcieradeł, kolejnego artykułu, który gospodynie domowe musiały poświęcić na rzecz zwycięstwa. Schemat wyglądał dość prosto. Wystarczyło położyć wspomniane prześcieradło na drodze i solidnie je ubrudzić, by stopiło się z tłem. Następnie należało dołączyć do niego sznurki, wiążąc je do skierowanego w kierunku nieprzyjaciela krótszego końca. Gdy do tej tak przemyślanej zapory zbliżył się czołg (jak zawsze samotny), gwardzista szarpał za sznur, zarzucając w ten sposób prześcieradło na wrogi pojazd, tym samym oślepiając go. Piszący instrukcję zakładał rzecz jasna, że załoga nie ruszy całą mocą silnika do przodu, bojąc się zasadzki12.

Inne zastosowanie znajdowały koce i prześcieradła przy wjazdach do miejscowości. W wymienianej już szkole w Osterley przytaczano przykład z czasów wojny w Hiszpanii, kiedy to koce rozwieszone na linie w poprzek drogi zahamowały natarcie frankistów na przeszło godzinę, którą czołgi zużyły na podziurawienie zasłony. Podobną rolę miały pełnić obrócone do góry dnem talerze. Załogi czołgów, dysponując ograniczonym polem widzenia, brały je (a przynajmniej tak twierdzą świadkowie) za miny i zatrzymywały się. W maju 1940 we Francji pewien brytyjski oficer zyskał ponoć dzięki tej metodzie trzydzieści bezcennych minut13.

Powyższe metody służyły praktycznie wyłącznie do unieruchomienia wozu, wypada więc wspomnieć o kilku bardziej zaawansowanych środkach technicznych do ich niszczenia.

Najbardziej popularnym była butelka z mieszaniną palną, tak zwany koktajl Mołotowa. Sporządzano je z jakichkolwiek dostępnych płynnych materiałów łatwopalnych, stosując w roli zapalnika szmaty, kawałki taśmy filmowej i zapałki14. Przewidywana norma użycia wynosiła sześć butelek na czołg15.

Miotacz Northovera używany przez Home Guard. W regulaminach występował pod nazwą Projector, 2.5 inch. Ważył 33 kilogramy, a jego pociski osiągały do 91 metrów zasięgu. 1 lipca 1941 r.

Miotacz Northovera używany przez Home Guard. W regulaminach występował pod nazwą Projector, 2.5 inch. Ważył 33 kilogramy, a jego pociski osiągały do 91 metrów zasięgu. 1 lipca 1941 r.

W późniejszym okresie na wyposażenie HG wprowadzono tak zwane „miotacze Northovera” w regulaminach występujące pod nazwą Projector, 2.5 inch16. Ważył 33 kilogramy, a jego pociski osiągały do 91 metrów zasięgu17. Żołnierze szybko ochrzcili je „rynną na patykach”18. Dużo się nie pomylili, albowiem całość składała się z rury umocowanej na, zależnie od wersji, trzech lub czterech patykowatych nogach. Strzelała granatami zapalającymi SIP (Self Igniting Phosforous – samozapalający fosforowy, czyli butelka samozapalająca) lub karabinowymi kumulacyjnymi granatami przeciwpancernymi No. 68. Była to pierwsza „ciężka” broń w szeregach formacji, dlatego też otaczano je uwielbieniem graniczącym z czcią. Prosta budowa zachęciła domorosłych konstruktorów do stworzenia wersji na podwoziu gąsienicowym, dwulufowej a nawet wyposażonej w magazynek bębenkowy19. Otrzymali także wsparcie „Bombard Blackerna” i dział Smitha, ale to już temat na inny referat.

Omawiając rodzaje uzbrojenia przeciwpancernego stosowanego przez LDV/HG, nie sposób nie wspomnieć o dwóch ciekawych granatach. Oficjalnie występowały pod oznaczeniami No.73 i 74, nieoficjalnie znano je jako termos i lepka bomba.

Pierwszy wyglądał, jak samo przezwisko mówi, jak średniej wielkości termos. Jego projektanci nie silili się na finezyjne rozwiązania, tworząc po prostu ładunek o masie 1,8 kilograma w metalowej obudowie z gniazdem na zapalnik20. Drugi natomiast był bardziej złożony. Podstawę tworzyła szklana kula napełniona nitrogliceryną, powleczona materiałem z substancją kleistą. Do kuli dołączono rączkę z dźwignią bezpiecznika, a samą sferę otoczono ochronną osłoną21. W teorii po odrzuceniu osłony żołnierz powinien silnie uderzyć kulą o burtę czołgu. Szkło pękało, a lepka substancja przyklejała całość do celu. Po kilku sekundach następowała eksplozja. Wojsko przez pewien czas rękoma i nogami broniło się przed przyjęciem tego wynalazku do uzbrojenia. Spór rozwiązał osobiście Churchill, każąc wyprodukować natychmiast milion sztuk22. Nie przejmował się wadami tej broni, widział tylko jej skuteczność. Co ciekawe, znalazł również remedium na krótką zwłokę zapalnika, mianowicie przewidywał, że zawsze znajdzie się jakiś Brytyjczyk chętny do ataku samobójczego23.

Z dostarczonych granatów ciekła nitrogliceryna, kule lepiły się do spodni gwardzistów, a ponadto do przyklejenia go potrzeba była znaczna siła, której nie miało wielu 17- i 65-latków24. Mimo wszystko, broń dysponowała znaczną siłą przebicia i z tego powodu (a także nieskuteczności etatowej broni przeciwpancernej piechoty – karabinów Boys) trafił do wyposażenia armii regularnej w Afryce25.

Sztormy w końcu 1940 roku oznaczały koniec bezpośredniego zagrożenia inwazją. Gwardziści nadal trenowali, podręczniki dalej drukowano, ale każdy czuł, że największe niebezpieczeństwo minęło. 6 czerwca 1944 roku stało się jasne, że wielkiej inwazji na Wielką Brytanię nie będzie, ale mimo to Home Guard pozostawała w „aktywnej” służbie do 3 grudnia 1944 roku, a 31 grudnia 1945 roku formację rozwiązano26. W nagrodę członkowie otrzymali możliwość wykonania pożegnalnej parady w większych miastach.

Jaka więc powinna być ocena przygotowania Local Defence Volunteers do odparcia niemieckiej inwazji? Niewątpliwie byli pełni zapału, po ich stronie stała też znajomość terenu. Brakowało im jednak wszystkiego – organizacji, broni, amunicji, mundurów, map, a także wyszkolenia i doświadczenia. Gdyby próbowali wykonać postawione im zadanie, czyli zatrzymać pancerne szpice Wehrmachtu, należy wątpić, czy stawiliby opór dłuższy niż zwalone przez nich pnie drzew i przewrócone autobusy. Sami nie byliby przy tym traktowani w razie pojmania jak żołnierze. Wobec powyższych faktów uważam, że można pozwolić sobie na niecodzienną interpretację słynnych słów Churchilla: „Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”. Lotnicy uratowali także tysiące ochotników z LDV i HG.

Przypisy

1. Żeby być dokładnym-kawałek Wielkiej Brytanii dostał się pod okupację, chodzi tu o wyspę Jersey i klika okolicznych wysepek, okupowanych od 1 maja 1940 do 9 maja 1945 roku.

2. Nazwę Local Defence Volunteers stosowano od 14 maja (same regulacje powstały dopiero 17 maja) do 22 lipca 1940 roku; na jej miejsce wprowadzono Home Guard. Sam tłumaczę te nazwy następująco: „Lokalne Ochotnicze Siły Obronne” i „Gwardia Krajowa”.

3. N. Longmate, The story of the Home Guard. The real Dad’s army, London 1974, s. 7–8; formacja zachowała w pełni ochotniczy charakter do początków 1942 roku, kiedy to zaczęto kierować poborowych do Home Guard.

4. http://www.historylearningsite.co.uk/tom_wintringham.htm

5. J. Weeks, Men against tanks. A history of anti-tank warfare, New York 1975, s. 40-41

6. Złośliwi skrót LDV tłumaczyli jako Look, Duck and Vanish: Patrz, Padnij i Zniknij.

7. Home Guard Manual, b.m.w. 1941, s. 215.

8. Ibidem.

9. J. Weeks, op. cit., s. 42.

10. Guerillas vs Tanks, London b.r.w. [1943?], s. 19–20.

11. J. Weeks, op. cit., s. 41

12. D. Whipp, Anti-tank weapons, London 1942, s. 33–34 (reprint).

13. J. Weeks, op. cit., s. 41.

14. Guerillas vs Tanks, s. 41

15. Home Guard Manual, s. 75.

16. B. Lowry, British home defenses 1940-45, Oxford 2004, s. 21.

17. The encyclopedia of weapons of World War II. The comprehensive guide to over 1,500 weapons systems, including tanks, small arms, warplanes, artillery, ships and submarines, pod. red. Chrisa Bishopa, London 2002, s. 212.

18. http://www.staffshomeguard.co.uk/D3ReminiscencesDstaffshg.htm

19. Waffen Revue, nr 83/91, s. 33, http://www.home-guard.org.uk/hg/northover.html

20. Small arms training. Volume I, Pamphlet No. 13. Grenade. London 1942, s. 27

21. Small arms training…, s. 29.

22. „Lepka bomba. Wyprodukować jeden milion. W[inston] S[pencer] C[hurchill]”, S. P. MacKenzie, The Home Guard. A military and political history, New York 1996, s. 93, patrz też Churchill and strategic dilemmas before the World Wars. Essays in honor of Michael I. Handel, pod red. J. H. Maurera, London 2003 s. 143.

23. W.S. Churchill, Druga wojna światowa, tom 2 księga 2, Gdańsk 1995, s. 168–169; dziwne że wszyscy autorzy rozpisujący się nad samobójczą taktyką Japończyków nigdy nie docierają do tego fragmentu wspomnień Churchilla.

24. W razie wycieku instrukcja doradzała szybkie umycie rąk, by gwardzistów… nie rozbolały głowy; http://www.staffshomeguard.co.uk/DotherReminiscences3Cstaffshg.htm , S. Scislowski, Not all of us were brave, Toronto 1997, s. 30

25. P. Dornan, The last man standing . Herb Ashby and the Battle of El Alamein, Crows Nest 2006, s. 85-6.

26. HG udzielała się nie tylko jako milicja, ale też jako obsługi dział i rakiet przeciwlotniczych, obsadzali również część stanowisk nadbrzeżnych, dlatego ta formacja miała taki długi żywot; mowa tu rzecz jasna o Home Guard umundurowanej w wojskowe sorty i według wojskowych regulaminów, a nie o ochotniczej zbieraninie z 1940 roku. Na krótko reaktywowano ich od grudnia 1951 do lipca 1957 roku.

Bibliografia:

Źródła:
Guerillas vs Tanks, London b.r.w. [1943 ?].
Home Guard Manual, b.m.w. 1941.
Small arms training. Volume I, Pamphlet No. 13. Grenade. London 1942
Whipp D., Anti-tank weapons, London 1942 (reprint).

Opracowania:
Churchill and strategic dilemmas before the World Wars. Essays in honor of Michael I. Handel, pod red. J. H. Maurera, London 2003.
Churchill W. S., Druga wojna światowa, tom 2 księga 2, Gdańsk 1995.
Dornan P., The last man standing . Herb Ashby and the Battle of El Alamein, Crows Nest 2006.
Longmate N., The story of the Home Guard. The real Dad’s army, London 1974,
Lowry B., British home defenses 1940-45, Oxford 2004.
MacKenzie S. P., The Home Guard. A military and political history, New York 1996.
Scislowski S., Not all of us were brave, Toronto 1997.
The encyclopedia of weapons of World War II. The comprehensive guide to over 1,500 weapons systems, including tanks, small arms, warplanes, artillery, ships and submarines, pod. red. Chrisa Bishopa, London 2002.
Waffen Revue, nr 83/91.
Weeks J., Men against tanks. A history of anti-tank warfare, New York 1975.

Strony internetowe
http://www.historylearningsite.co.uk/tom_wintringham.htm
http://www.staffshomeguard.co.uk/D3ReminiscencesDstaffshg.htm
http://www.home-guard.org.uk/hg/northover.html
http://www.staffshomeguard.co.uk/DotherReminiscences3Cstaffshg.htm

H 11843, collections of the Imperial War Museums