Na przełomie lat 1942 i 1943 na całym świecie toczyły się ważne dla przebiegu drugiej wojny światowej bitwy. Z dala od pól bitewnych, na mroźnej Grenlandii, rozgrywał się jednak inny dramat. Na największej wyspie świata rozbił się amerykański samolot transportowy z pięcioma osobami na pokładzie, a kilka dni później na lodowiec spadł uczestniczący w akcji poszukiwawczej pierwszych ofiar B-17 z kolejnymi dziewięcioma osobami. Teraz, w środku zimy, przy temperaturze spadającej do minus pięćdziesięciu stopni, trzeba było szukać już czternastu ludzi. O niesamowitej akcji poszukiwawczo-ratowniczej i kolejnych ofiarach grenlandzkiej zimy opowiada książka Mitchella Zuckoffa „Lodowe piekło”.

Autor zawarł w książce dwie wzajemnie przenikające się opowieści. Pierwsza opowiada o próbie przetrwania załogi rozbitego B-17 w tytułowym lodowym piekle i o próbach jej uratowania podejmowanych przez amerykańskie siły zbrojne. Wśród ratowników znajdowała się załoga Grummana Ducka należącego do Straży Wybrzeża; lotnicy ci zginęli na grenlandzkim lodowcu w czasie próby niesienia pomocy. I właśnie tego wątku dotyczy druga opowieść, już z dwudziestego pierwszego wieku. Autor dołączył do współorganizowanej przez Straż Wybrzeża ekspedycji, której celem było odnalezienie pod lodową pokrywą wraku Ducka i przywiezienie do kraju ciał poległych lotników.

W obu przypadkach mamy do czynienia z najlepszą ilustracją zasady, w myśl której nikogo nie zostawia się na polu walki, nawet poległych, o ile tylko możliwe jest ich odszukanie. W czasie drugiej wojny światowej akcja ratunkowa trwała miesiącami. Były to dni wypełnione próbą przetrwania w popękanym kadłubie bombowca, a później w lodowych jamach, walką nie tylko z mrozem, ale także ranami odniesionymi w katastrofie, odmrożeniami, zakażeniami i ukrytymi lodowymi szczelinami, które tylko czekały, by pochłonąć człowieka bez śladu. Przetrwanie w takich warunkach jest trudne nawet dla współczesnych polarników, a tam byli niedoświadczeni lotnicy bez jakiegokolwiek specjalistycznego wyposażenia. Wiedzieli jedynie, że gdzieś za górami, za śnieżycami jest grupa ludzi, którzy za punkt honoru postawili sobie uratowanie rozbitków. Sięgnięto po najlepszych ludzi; pionierów lotnictwa polarnego, przewodników psich zaprzęgów z Alaski, którzy ryzykowali i tracili własne życie, by tamtych sprowadzić do domu.

Poszukiwania wraku Ducka i pogrzebanych w nim ludzi rozpoczęły się z inicjatywy prywatnej, ale dołączyła się do nich Straż Wybrzeża oraz wydział Departamentu Obrony zajmujący się odnajdywaniem i sprowadzaniem do kraju amerykańskich żołnierzy poległych na świecie. Szczególne znaczenie miała ta wyprawa dla Straży Wybrzeża, ponieważ dwaj lotnicy są jedynymi członkami tej formacji, którzy nie mają grobu, a którzy polegli w czasie misji ratunkowej, do końca wypełniając motto tej formacji: Musisz wyruszyć, ale nie musisz wrócić. Autor przedstawia kulisy organizacji takiej wyprawy, równie albo i bardziej skomplikowane niż sama ekspedycja na Grenlandii.

Obie opowieści przedstawiono w sposób niepozwalający oderwać się od książki. Jest to historia o zwykłych ludziach, którzy na przekór wszelkim okolicznościom dążą do celu, którym w jednym wypadku były ratunek i przeżycie, a w drugim – odnalezienie poległych. I chociaż nie brakuje w niej momentów smutnych albo i tragicznych, ogólna wymowa jest pokrzepiająca. Książka napisana przy tym jak najlepsza powieść sensacyjna obfitująca w zwroty akcji, punkty kulminacyjne i wyraziste postaci.

Mimo że od początku roku minęły dopiero dwa miesiące, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że będzie to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałem i jeszcze tym roku przeczytam. Składają się na to dwie arcyciekawe historie, tak nieprawdopodobne, że gdyby nie to, że bezdyskusyjnie wydarzyły się naprawdę, powiedzielibyśmy, że zostały wymyślone, i wciągający sposób pisania Autora.

Napisane w 2013 roku „Lodowe piekło” kończy się odnalezieniem Gummana Ducka. W tamtym czasie jego wydobycie nie było jednak możliwe. Od tego czasu minęły cztery lata i jedyny zarzut, jaki mam do recenzowanej książki, to brak posłowia od polskiego wydawcy, który przedstawiałby dalsze losy samolotu i jego załogi. W tym czasie zorganizowano dwie kolejne wyprawy na Grenlandię, ale samolot nadal pozostaje w lodzie, a Amerykanie nadal nie ustają w wysiłkach, aby sprowadzić do kraju ciała pilotów.

Mitchell Zuckoff – „Lodowe Piekło. Katastrofa na Grenlandii”.  Przekład: Mariusz Gądek. Znak, 2015. Stron: 464. ISBN: 9788324027583.

Mitchell Zuckoff – „Lodowe Piekło. Katastrofa na Grenlandii”. Przekład: Mariusz Gądek. Znak, 2015. Stron: 464. ISBN: 9788324027583.