W latach 1939–1941 jedynymi źródłami informacji na temat zbrodni popełnianych przez Niemców na Żydach i innych narodowościach mogły być noty dyplomatyczne państw niezaangażowanych w wojnę, na przykład Stanów Zjednoczonych (do grudnia 1941 roku), bądź dane wywiadowcze z krajów okupowanych, takich jak między innymi Polska. Informacje z okupowanej Polski od późnej jesieni 1939 roku spływały do Paryża, a po klęsce Francji w czerwcu 1940 roku do Londynu, za pośrednictwem kurierów, którzy z narażeniem życia przewozili tajne informacje zebrane przez podziemie wprost na ręce naczelnego wodza, generała Władysława Sikorskiego. Rzecz jasna, dane na temat zbrodni niemieckich przekazane Sikorskiemu wkróce dostawał także premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill. Od października 1939 roku do grudnia 1941 roku najsmutniejsze informacje przekazywane tym kanałem dotyczyły głównie masowych rozstrzeliwań polskiej inteligencji, aresztowań duchownych bądź trudnych warunkach życia Żydów w gettach. Wywiady państw walczących z Trzecią Rzeszą (z wyjątkiem polskiego) na terenach okupowanych praktycznie nie istniały bądź dopiero je organizowano, stąd gros informacji na temat zbrodni pochodziło właśnie z polskiego źródła.

Sygnały o rozszerzeniu niemieckiego terroru oraz pierwsze informacje o rozpoczęciu procesu eksterminacji Żydów na terenach Polski i podbijanego przez Niemców Związku Sowieckiego z opóźnieniem, ale jednak docierały do aliantów. Przykładem takich działań może być raport rotmistrza Pileckiego – ochotnika do obozu w Auschwitz, który po udanej ucieczce opisał, co działo się w obozie – oraz informacje o eksterminacji w obozach zagłady wysłane do okręgów Armii Krajowej przez polskich członków ruchu oporu, na przykład kolejarzy z Treblinki czy Bełżca. Angielski radiowywiad z siedzibą w Bletchley Park pod Londynem prawie natychmiast rozszyfrowywał szczegółowe dane o eksterminacji i działaniach Einsatzgruppen przesyłane przez samych Niemców przy użyciu maszyny szyfrującej Enigma. Z każdym rokiem wojny wyłaniał się coraz bardziej zbrodniczy obraz postępowań władz Trzeciej Rzeszy wobec Żydów w Europie, a w szczególności tych na wschodzie. Ale pomimo szeregu nadchodzących różnymi kanałami do Londynu i Waszyngtonu informacji na temat eksterminacji Żydów ciągle nie wierzono, iż może dochodzić do takich potworności.

Jan Kozielewski w trakcie potajemnej wizyty w getcie w Warszawie pod koniec września 1942 roku usłyszał z ust żydowskich przedstawicieli Bundu i syjonistów, że w związku z deportacjami Żydów do obozów zagłady i w związku z tragicznym położeniem Żydów pod niemiecką okupacją:

Chcemy oficjalnej deklaracji państw alianckich mówiącej, że poza strategią militarną, której celem jest zapewnienie zwycięstwa, istnieje odrębna kwestia: eksterminacja Żydów. Niech te państwa ogłoszą bez wykrętów, publicznie, że to także ich dotyczy. Że włączają to w całość wojennej strategii. Nie tylko pokonać Niemcy, lecz także uratować naród żydowski […] Proszę im powiedzieć, żeby nie mówili nam więcej, że robią wszystko co mogą. To, co robią, jest niewystarczające. Niech idą do alianckich instancji. Niech stoją pod urzędami. Niech nie przyjmują pokarmu ani wody. Niech umierają na oczach świata. Niech wiedzą, że my tutaj umieramy. Może zbudzi się sumienie świata.

W trakcie tego spotkania działacze żydowscy wystosowali błagalny apel do rządów alianckich, który miał być przekazany za pośrednictwem Kozielewskiego, o odwetowe bombardowanie Rzeszy. W myśl tego planu naloty nie powinny mieć nic wspólnego z koncepcją bombardowań strategicznych, gdyż ich powodem miała być tylko i wyłącznie kwestia żydowska. Ponadto należało informować Niemców, przed nalotami i po nich, że dokonano ich i że będą kontynuowane dlatego, iż że na terenie Polski eksterminuje się Żydów.

Późną jesienią 1942 roku Kozielewski wyruszył z okupowanej Polski z tajną misją przekazania światu prawdy o Zagładzie i z prośbą żydowskich organizacji politycznych o odwetowe bombardowania Rzeszy. Poprzez Niemcy, okupowaną Francję, Hiszpanię i Gibraltar na początku listopada Kozielewski dotarł cało do Londynu. W stolicy Wielkiej Brytanii spotkał się między innymi z przedstawicielem Bundu, Szmuelem Zygielbojmem, i premierem rządu polskiego na uchodźstwie, generałem Władysławem Sikorskim. Sikorski był wstrząśnięty relacją kuriera, lecz dla doskonale zorientowanego w sytuacji Zygielbojma relacje z okupowanej Polski nie były zaskoczeniem. W trakcie rozmowy Zygielbojm nalegał, aby Kozielewski zrobił wszystko, co w jego mocy, żeby przekonać aliantów o konieczności bombardowań Rzeszy i „zrobienia w końcu czegoś” w celu zakończenia eksterminacji.

Zamiast oznajmić rozpoczęcie bombardowań 17 grudnia, w trakcie ostatniego posiedzenia parlamentu brytyjskiego w starym roku, brytyjski minister spraw zagranicznych Anthony Eden, późniejszy premier, odczytał oświadczenie w sprawie zagłady Żydów. Wspomniał między innymi o barbarzyńskim i nieludzkim traktowaniu Żydów w okupowanej przez Niemców Europie oraz o konsultacjach rządu Wielkiej Brytanii z rządem amerykańskim i sowieckim na temat wystosowania wspólnej deklaracji potępiającej w najsilniejszych słowach bestialską politykę planowanej eksterminacji Żydów. Dalej można było usłyszeć, że „takie fakty mogą tylko wzmocnić wolę wszystkich miłujących wolność narodów obalenia barbarzyńskiej tyranii hitlerowskiej” i że rządy trzech mocarstw „potwierdzają swe uroczyste postanowienie, iż odpowiedzialni za te zbrodnie nie ujdą kary”. Po wystąpieniu Edena wszyscy parlamentarzyści w milczeniu wstali z miejsc; były premier David Lloyd George powiedział, że „nie pamiętał takiej sceny” w parlamencie.

Pojmane budapeszteńskie Żydówki na ulicy Wesselényiego, październik 1944 roku (fot. Bundesarchiv, Bild 101I-680-8285A-08 / Faupel / CC-BY-SA)

Pojmane budapeszteńskie Żydówki na ulicy Wesselényiego, październik 1944 roku
(fot. Bundesarchiv, Bild 101I-680-8285A-08 / Faupel / CC-BY-SA)

W tamtym czasie zapewnienia Londynu, Waszyngtonu i Moskwy o ściganiu odpowiedzialnych za ludobójstwo Żydów były wyłącznie pustymi frazesami, niedocierającymi do winnych zbrodni. Pod koniec 1942 i na początku 1943 roku armie niemieckie wykrwawiały się na froncie wschodnim i dostawały ciężkie ciosy w Afryce Północnej, ale daleko było do stwierdzenia, że wojna zakończy się wkrótce sukcesem aliantów. Owszem, bombardowano tereny Trzeciej Rzeszy, ale wszystkie ataki lotnicze za dnia i nocą prowadzano przeciwko ważnym ośrodkom produkcji.

Logika bombardowań Trzeciej Rzeszy przez amerykańskie i brytyjskie lotnictwo zakładała najpierw zniszczenie jej potencjału gospodarczego, a dopiero później rozpoczęcie ofensywy na frontach, łącznie z otworzeniem nowych. Ponadto straty lotnictwa bombowego były do lutego 1944 roku zbyt duże1, aby można było pozwolić sobie na atakowanie celów stricte cywilnych kosztem atakowania zakładów zbrojeniowych, fabryk materiałów pędnych, wytwórni samolotów czy stoczni okrętów podwodnych.

Jeszcze zanim Kozielewski dotarł do Londynu, w sierpniu 1942 roku kanałami dyplomatycznymi przez Szwajcarię, Wielką Brytanię, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych trafiła wieść o rozpoczęciu zagłady Żydów z warszawskiego getta. Wiedzieli o tym między innymi przedstawiciel Kongresu Żydów w Szwajcarii Gerhart Riegner i przedstawiciel amerykańskiego Departamentu Stanu Sumner Welles, a jednak nie ujawniono tej informacji publicznie2. Być może niepodejmowanie szerzej tematu wynikało ze względów bezpieczeństwa, tak by nikt ewentualnym artykułem w prasie nie zdemaskował informatorów, którym za ujawnienie największej tajemnicy Trzeciej Rzeszy groziłaby śmierć. Prawie zupełny brak informacji na temat zagłady Żydów w Europie (z wyjątkiem kilku artykułów na dalszych stronach w New York Timesie i Boston Globie) spowodował, że na rozkaz generała Sikorskiego emisariusz Polski Podziemnej Jan Kozielewski odbył podróż do Stanów Zjednoczonych.

Kozielewski przybył do Ameryki z tajną misją pod koniec czerwca 1943 roku. Od razu skierował się do ambasadora Polski Jana Ciechanowskiego, którego zadaniem było umówienie spotkań. Kozielewski miał na nich przedstawić ustny raport na tematy polskiego podziemia, terroru okupanta, strat wśród ludności i zagłady Żydów wysokim urzędnikom amerykańskim, przywódcom katolickim i żydowskim, a na koniec wizyty samemu prezydentowi Franklinowi Delano Rooseveltowi.

Emisariusz przybył do Stanów Zjednoczonych w okresie zwycięstw aliantów na wszystkich teatrach wojny. Wygrana bitwa o Guadalcanal na Pacyfiku, zestrzelenie samolotu z japońskim admirałem Isoroku Yamamoto, zniszczenie sił włosko-niemieckich w Afryce Północnej, przygotowania do inwazji na kontynent, wygrana Armii Czerwonej w Stalingradzie, znacząca przewaga technologiczna i ilościowa w bitwie o Atlantyk – to były tematy, którymi żyło społeczeństwo amerykańskie, tym bardziej że od grudnia 1941 do czerwca 1942 roku Amerykanie ponosili prawie same klęski. W czasie tej euforii Kozielewski odbył pierwsze spotkania z amerykańskimi biskupami i nuncjuszem apostolskim w Waszyngtonie. Za każdym razem opowiadał to samo, ze szczególnym naciskiem na sytuację w okupowanej Polsce i zagładę Żydów. W trakcie spotkań wielokrotnie pytano go o życie religijne Polaków pod okupacją. Jak wspominał: „To, co mnie uderzyło i co pamiętam do dnia dzisiejszego: żaden z nich nie okazał szczególnego zainteresowania sytuacją Żydów”.

Następnie Kozielewski spotyka się z sekretarzem stanu Cordellem Hullem, sekretarzem wojny Henrym Stimsonem i prokuratorem generalnym Francisem Biddle’em. Wszystkie spotkania przebiegały tak samo: Kozielewski wygłaszał swój monolog, widział przytakiwania, odpowiadał na zdawkowe pytania i na koniec słyszał grzecznościową formułę w stylu: „oto przedstawiciel dzielnego narodu przeciwstawiający się nazizmowi”. W trakcie spotkania z sędzią Sądu Najwyższego Feliksem Frankfurterem, notabene Żydem, po przemówieniu Kozielewskiego gospodarz wstał i zaczął mówić: „nie jestem w stanie uwierzyć w to, co tutaj usłyszałem”.

Kolejnymi słuchaczami byli przedstawiciele organizacji żydowskich w Stanach Zjednoczonych, z rabinem Stephenem S. Wise’em na czele. Informacje z Polski nie zaskoczyły przedstawicieli środowisk żydowskich, gdyż ci prawie od samego początku byli świadomi rozpoczęcia „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W trakcie tych rozmów Polak nie wiedział, że 8 grudnia 1942 roku przedstawiciele żydowscy spotkali się z prezydentem Rooseveltem i przedstawili mu cały obraz zagłady Żydów. Usłyszeli wtedy od niego, że „Stany Zjednoczone i nasi sojusznicy podejmą wszystkie możliwe działania, by przerwać zbrodnie i uratować tych, których można jeszcze uratować” Od spotkania minęło ponad pół roku, a nie zrobiono nic. Dlatego amerykańscy Żydzi widzieli w Kozielewskim nie emisariusza tajnej sprawy, którą oni znali prawie od roku, ale odpowiedniego kandydata do przedstawienia po raz kolejny prezydentowi sprawy żydowskiej z punktu widzenia naocznego świadka z Polski.

Najważniejszym rozmówcą Kozielewskiego miał być właśnie prezydent Franklin Delano Roosevelt. W trakcie wizyty w Białym Domu (29 lipca 1943 roku) Kozielewski opisał sytuację Polaków pod okupacją niemiecką, perfidię władz Generalnego Gubernatorstwa, drogę, którą przebył z okupowanej Polski, niemieckie łapownictwo i demoralizację żołnierzy Wehrmachtu. Przedstawiwszy te sprawy, omówił proces eksterminacji Żydów na terenie Gubernatorstwa, dodając, że odkąd wyruszył w podróż do Stanów Zjednoczonych, zginęło prawie dwa miliony Żydów, a na koniec przekazał usłyszaną w getcie prośbę o bombardowania odwetowe Trzeciej Rzeszy. Roosevelt nawet nie skomentował tego, co usłyszał na temat eksterminacji i nalotów. Zapytał jednak o polskie państwo podziemne i jego strukturę, sposoby zaopatrzenia z powietrza, a na koniec spytał: „czy w Polsce macie dużo śniegu?”. Na koniec wywiązała się dyskusja na temat polskich komunistów, stosunku władz polskich w Londynie do Stalina i, ogólnikowo, kształtu polskich granic po wojnie. Półtoragodzinna wizyta Kozielewskiego u Roosevelta była kolejnym bezowocnym dla sprawy żydowskiej spotkaniem.

Ale nawet gdyby Roosevelt z Churchillem po wizycie Kozielewskiego w Waszyngtonie uzgodnili, że będą bombardować obozy zagłady, to po pierwsze: akcja taka w sierpniu 1943 roku nie przyniosłaby zamierzonych efektów, gdyż większość Żydów z terenu Generalnego Gubernatorstwa i terenów wschodnich już zabito, a po drugie: alianckie bombowce lecące z baz w południowo-wschodniej Anglii nie mogłyby dolecieć do Sobiboru czy Bełżca i bezpiecznie wrócić z powodu braku paliwa3. Zasięg najlepszych amerykańskich bombowców operujących nad Europą, B-17G Flying Fortressów, wynosił niecałe trzy tysiące dwieście kilometrów. W linii prostej z baz położonych nad Morzem Północnym, w okolicach Norwich, do Sobiboru jest około tysiąca ośmiuset kilometrów. Późnym latem 1943 roku bombardowanie obozów zagłady było praktycznie niemożliwe z powodu ograniczeń technicznych.

B-17G Flying Fortress (fot. Master Sgt. Michael A. Kaplan, US Air Force)

B-17G Flying Fortress
(fot. Master Sgt. Michael A. Kaplan, US Air Force)

W listopadzie 1943 roku na terenie Generalnego Gubernatorstwa zakończono Aktion Reinhardt; śmierć poniosło w przybliżeniu dwa miliony Żydów. Na przełomie 1943 i 1944 roku jedyne duże skupisko Żydów w Europie, w którym dotąd nie byli niepokojeni wywózkami do obozów zagłady, ostało się na Węgrzech. Mimo ciągłych nacisków strony niemieckiej regent Węgier, admirał Miklós Horthy, nie zgadzał się na wywózkę „swoich” Żydów. Władze Trzeciej Rzeszy ciągle miały w planach zagładę prawie siedmiuset pięćdziesięciu tysięcy Żydów z Węgier, ale z każdym miesiącem wojny malała liczba miejsc na mapie zagłady, w których można było dokonać likwidacji. Do końca 1943 roku zlikwidowano obozy zagłady w Treblince, Bełżcu i Sobiborze. Na dodatek ofensywa radziecka na Ukrainie od grudnia 1943 do połowy kwietnia 1944 roku przesunęła linię frontu z nad Dniepru prawie do Lwowa. Tym samym zagrożony został obóz koncentracyjny i zagłady na Majdanku. Jedynym poważnie branym pod uwagę miejscem, w którym można by dokonać szybkiej likwidacji węgierskich Żydów, był największy obóz koncentracyjny i zagłady – w Birkenau.

Kiedy 19 marca 1944 roku Wehrmacht przekroczył granicę węgierską, a Węgry, były sojusznik Trzeciej Rzeszy, stały się nagle krajem pod okupacją, los węgierskich Żydów był przesądzony. Pierwsze wywózki do komór gazowych Birkenau rozpoczęły się w połowie maja 1944 roku; trwały z drobnymi przerwami do 8 lipca. Od połowy maja sytuacja strategiczna Trzeciej Rzeszy pogorszyła się znacznie w stosunku do lata 1943 roku, kiedy Kozielewski był gościem w Białym Domu. Front wschodni osiągnął prawie linię Bugu, a armie alianckie zdobyły ważne wzgórze Monte Cassino, co oznaczało, że droga na Rzym stała otworem.

Kiedy rozpoczęła się akcja wywózki dziesiątek tysięcy Żydów z Węgier do komór gazowych Birkenau, informacje na ten temat prawie natychmiast spłynęły do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Winston Churchill naciskał na dowództwo RAF-u, aby zbombardowało obóz lub linie kolejowe prowadzących do obozu zagłady. Niestety dowództwa lotnictw brytyjskiego i amerykańskiego w toku przygotowań do lądowania w Normandii i zmasowanych ataków na francuskie linie kolejowe odmówiły atakowania trzeciorzędnych, ich zdaniem, celów.

Anthony Eden wiele lat po wojnie w wywiadzie dla BBC tłumaczył, dlaczego alianci nie podjęli się zbombardowania obozu Auschwitz:

„Problem z Auschwitz polegał na tym, że obóz leżał daleko po za zasięgiem naszych samolotów, przynajmniej do schyłkowej fazy wojny. Poza tym naloty nie są zbyt precyzyjne. Pewne organizacje żydowskie nawet dziś uważają, że powinniśmy byli zbombardować Auschwitz, ale nie wiem, czy komukolwiek by to pomogło. Na pewno zginęłoby wielu więźniów. Co więcej, obóz znajdował się na terytorium okupowanym przez Niemców, więc nawet jeśli części więźniów udałoby się uciec, to co potem? Nie sądzę, by mieli większe szanse. Postanowiliśmy więc, że nalotów nie będzie. Chyba nawet nie rozmawialiśmy o tym z Harrisem, dowódcą lotnictwa bombowego. […] Najważniejsze było dla nas wygranie wojny. Nie mogliśmy rozpraszać naszego wysiłku wojennego. Tylko dzięki jak najszybszemu zwycięstwu mogliśmy ocalić Żydów i innych ludzi cierpiących w niemieckich obozach zagłady”.

W planach aliantów linie kolejowe we Francji i używanie ich przez Niemców w przededniu inwazji na Kontynent miało tak wysoki priorytet, że były one bombardowane notorycznie przez kilka miesięcy. Ponadto ze względu na niską celność bombardowań z wysokości ośmiu–dziesięciu kilometrów i bardzo szybkie naprawianie zniszczonych linii kolejowych, następujące przeważnie w ciągu paru dni, należało bombardować ten sam odcinek wiele razy. Tak więc postulaty Churchilla o bombardowaniu konkretnych linii kolejowych odrzucono.

Zadziwiające jest jednak, że kiedy odkryto fabrykę IG Farben w Monowitz, została prawie natychmiast zbombardowana, a była oddalona o zaledwie siedem kilometrów od komór gazowych w Birkenau. Ponadto stwierdzenie, że w połowie 1944 roku Birkenau leżało za daleko dla bombowców alianckich, jest nieprawdziwe i kłamliwe ze względu na realizację amerykańsko-radzieckej operacji „Frantic”. Alianccy sztabowcy wpadli na pomysł tej operacji w trakcie pierwszej konferencji wielkich mocarstw – w Teheranie w listopadzie 1943 roku. Według założeń planu amerykańskie ciężkie bombowce startujące z lotnisk w Wielkiej Brytanii i we Włoszech miały atakować cele strategiczne w głębi Rzeszy, a następnie lądować na tajnych lotniskach po radzieckiej stronie frontu, w Połtawie i Myrhorodzie. Tam miały być zatankowane, naprawione i załadowane bombami. W drodze powrotnej do Włoch czy na Wyspy Brytyjskie miały ponownie zaatakować cele w Rzeszy. Wszystkie materiały budowlane, zapasy paliwa, a nawet obsługę lotniska mieli zapewnić Amerykanie. Ostateczną zgodę na powstanie lotnisk amerykańskich za linią frontu wschodniego wyraził Stalin 2 lutego 1944 roku.

Pierwsze amerykańskie bombowce, które miały wylądować po stronie sowieckiej, wystartowały 2 czerwca 1944 roku z baz we Włoszech i skierowały się na węgierskie miasta Debreczyn i Nagyvárad (to drugie obecnie nazywa się Oradea i leży w Rumunii). Dokładnie po miesiącu od rozpoczęcia operacji „Frantic” ponad pięćset amerykańskich bombowców zaatakowało trzy cele w okolicach Budapesztu. W następnych dwóch miesiącach bombardowano głównie cele w Rumunii, a także w Polsce; na przykład 25 lipca amerykańskie myśliwce zaatakowały Mielec. Operacja „Frantic” zakończyła się 19 września 1944 roku po siedmiu atakach na cele w Rzeszy, na Węgrzech, w Rumunii i Polsce, za każdym razem z międzylądowaniem po stronie sowieckiej. Tak więc powojenne zapewnienia Edena, że ataki na Birkenau były niemożliwe ze względu na krótki zasięg bombowców, można śmiało odrzucić. Przy okazji warto przypomnieć powód „przestoju” obozu zagłady w Sobiborze od sierpnia do października 1942 roku – spowodowany był remontem linii kolejowej prowadzącej do obozu. W tym czasie mordowano tylko Żydów z okolicznych miejscowości, i to w bardzo ograniczonej liczbie. Był to rok 1942, Trzecia Rzesza nie odczuwała takich problemów z brakiem paliwa jak w połowie 1944 roku, a jednak nikt nie zdecydował o poświęceniu ciężarówek i paliwa na dowożenie Żydów do Sobiboru. Łatwo więc obalić hipotezę, że w0bec braku połączeń kolejowych z Węgier do Birkenau na początku lata 1944 roku Niemcy znaleźliby transport zastępczy. Jedyny problem z bombardowaniem linii kolejowych w owym czasie wiązał się z jego brakiem precyzji.

Więźniowie obozu Bergen-Belsen krótko po wyzwoleniu przez wojska brytyjskie (fot. No 5 Army Film & Photographic Unit, Oakes, H)

Więźniowie obozu Bergen-Belsen krótko po wyzwoleniu przez wojska brytyjskie
(fot. No 5 Army Film & Photographic Unit, Oakes, H)

Alianci byli konsekwentni przez całą wojnę, gdyż jak zaplanowali na przełomie 1942 i 1943 roku – że będą niszczyć potencjał gospodarczy Rzeszy, tym samym obniżając wartość bojową niemieckich sił zbrojnych, aby szybciej zakończyć wojnę – tak czynili. Z dzisiejszej perspektywy wiadomo, że do początku 1944 roku nie były możliwe żadne działania wojskowe przeciwko eksterminacji ludności żydowskiej. Wiadomo też, że oddziały partyzanckie (mam tu na myśli przede wszystkim polskie) nie były w stanie samodzielnie atakować obozów zagłady, gdyż nie miały dość broni i amunicji. Ponadto nawet gdyby zaatakowano jakiś obóz i uratowano jeden transport, i tak większość ocalonych zostałaby złapana przez Niemców. Do zakończenia Aktion Reinhardt, czyli do końca 1943 roku, linia frontu wschodniego była za daleko na przeprowadzenie tego typu akcji. Można było jedynie zrzucać ulotki na terytorium Trzeciej Rzeszy. Nie zapominajmy jednak, że od razu do akcji przystąpiłby aparat propagandy z Josephem Goebbelsem na czele, który oskarżyłby aliantów o „straszne świństwo” i „obrzydliwą wojnę psychologiczną” mającą wypaczyć obraz prawdziwych, bohaterskich Niemców. Zapewne powiedziano by również, że to podżeganie do zemsty ze strony „amerykańskiej i przy okazji żydowskiej finansjery”, tym bardziej że w połowie 1944 roku kręcono sielankowy film na temat życia w obozie koncentracyjnym dla Żydów w Terezinie, który zapewne pokazano by w każdej większej niemieckiej miejscowości. Tak samo wyglądałaby sprawa ewentualnych audycji radiowych z Londynu skierowanych do Niemców, w których omawiano by temat zagłady Żydów. Jedynym poważnym zaniechaniem ze strony aliantów było militarne nic nierobienie w kwestii zagłady Żydów węgierskich, gdyż od początku czerwca 1944 roku4 wiedziano, jaki los czeka transporty jadące z Węgier do Birkenau – a mimo to nic nie zrobiono.

Przerażająca prawda o zagładzie Żydów w trzech obozach zagłady: w Treblince, Sobiborze, Bełżcu i Chełmnie nad Nerem, prawie wcale nie dotarła do opinii publicznej po wkroczeniu na te tereny Armii Czerwonej. W sumie trudno się dziwić. Zaorane pola, posadzony łubin i młode sosny nie zdradzały późnym latem 1944 roku prawdy o tych miejscach. Jedynym śladem mogącym zdradzić fakt eksterminacji mogły być doły rozkopane przez okoliczną ludność w poszukiwaniu kosztowności i walająca się tu i ówdzie ludzka kość. Większe przerażenie opinii światowej wywołały wyzwalane obozy koncentracyjne, w szczególności na Majdanku w lipcu 1944 roku, wraz z pierwszymi niezniszczonymi komorami gazowymi, największy kompleks obozów Auschwitz-Birkenau z ponad siedmioma tysiącami wycieńczonych więźniów w styczniu 1945 roku oraz wyzwolony przez Brytyjczyków w kwietniu 1945 roku obóz koncentracyjny w Bergen-Belsen, gdzie znaleziono ponad trzynaście tysięcy zwłok.

Świat dopiero miał się dowiedzieć o komorach gazowych, obozach, zastrzykach z fenolu, oddziałach Einsatzgruppen, programie eutanazji oraz eksperymentach pseudomedycznych. A i tak, chociaż minęło siedemdziesiąt lat od zakończenia Holocaustu, nadal myli się w nazewnictwie obozy koncentracyjne z obozami zagłady, o udziale Einsatzgruppen w zabiciu ponad miliona Żydów na wschodzie prawie kompletnie zapomniano, a w literaturze anglojęzycznej czasami można spotkać określenie „polskie obozy zagłady”.


Przypisy
1. Wówczas do służby eskortowej weszły myśliwce P-51 Mustang, które mogły eskortować bombowce przez cały czas trwania wyprawy.
2. Pracownicy Departamentu Stanu zażądali w sierpniu 1942 roku od przedstawiciela Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego, rabina Stephena S. Wise’a, zachowania bezwzględnej tajemnicy na temat zagłady Żydów w Europie.
3. Lot z baz na południu Włoch nie wchodził w rachubę do listopada 1943 roku, kiedy wreszcie przerzucono amerykańską 15. Armię Powietrzną.
4. Na temat działalności obozu koncentracyjnego i zagłady w Birkenau dokładny raport zdali dwaj słowaccy uciekinierzy, Rudolf Vrba i Alfréd Wetzler, w raporcie napisanym pod koniec kwietnia 1944 roku w Bratysławie. Najprawdopodobniej kopię raportu pod koniec maja 1944 roku dostarczono do Watykanu, a stamtąd w czerwcu do Szwajcarii, między innymi na ręce rezydenta wywiadu Stanów Zjednoczonych Allena Dullesa. Dulles wysłał następnie raport do Departamentu Stanu.

Bibliografia
Andrzej Żbikowski, Karski, Świat Książki, Warszawa 2011
Jan Karski, Maciej Wierzyński, Emisariusz. Własnymi słowami, PWN, Warszawa 2012
Laurence Rees, Auschwitz. Naziści i „ostateczne rozwiązanie”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005
1942–1945 – Holocaust, izrael.badacz.org, dostęp 28 lutego 2015
Operacja „Frantic 7” – zrzuty dla walczącej Warszawy, historiapolski.pl, dostęp 28 lutego 2015
zdjęcie tytułowe: budapeszteńscy Żydzi prowadzeni przez żołnierzy do budynku teatru; Bundesarchiv, Bild 101I-680-8285A-26 / Faupel / CC-BY-SA