Lotnicy mają „Red Flag” i „Topgun”, marynarze z okrętów nawodnych – od niedawna – trening SWATT, amerykańscy podwodniacy nie są od nich gorsi i chcą mieć własne realistyczne szkolenie bojowe. Pomóc ma w tym eskadra agresorów, która swoimi działaniami podczas ćwiczeń będzie symulowała zachowanie okrętów podwodnych Federacji Rosyjskiej i Chińskiej Republiki Ludowej.
Wolę utworzenia takiej jednostki ogłosił 7 listopada na dorocznej konferencji Naval Submarine League w Arlington w stanie Wirginia nowy szef Naval Submarine Forces wiceadmirał Charles Richard. Mianowany w sierpniu Richard, będący też głównodowodzącym floty podwodnej US Navy na Atlantyku i sił podwodnych NATO, już wcześniej mawiał, że amerykańscy podwodniacy powinni „być gotowi do bitwy”.
– Przyznam wam, że zamierzam wprowadzić rywalizację we wszystkim, co robimy w obrębie floty podwodnej – mówi wiceadmirał Richard. – Chcę produkować zwycięzców i przegranych, tak, jak dzieje się to w bitwie. Nie wystarczy być przeciętnym, jeżeli przeciwnik ma wyższe standardy. Bo wtedy przegrywasz, a jeśli przegrasz w tej rywalizacji, możesz nie wrócić do domu.
Eskadra agresorów, o na razie nieujawnionej liczebności, ma składać się z personelu czynnej służby, rezerwistów i cywilów dysponujących największym doświadczeniem i największą wiedzę o taktyce uderzeniowych okrętów podwodnych potencjalnych przeciwników. Na próżno jednak spodziewać się w niej – na wzór lotnictwa – nietypowego sprzętu w egzotycznych malowaniach.
Załogi agresorów korzystać mają ze standardowych typów okrętów posiadanych przez US Navy. Jak sądzi serwis The Drive, to może być piętą achillesową nowej eskadry. Z uwagi na przeciągające się remonty sprawnych jednostek podwodnych w amerykańskiej marynarce jest bowiem wciąż zbyt mało.
Zobacz też: Chińskie satelity wykryją zanurzone okręty podwodne?
(usni.org, thedrive.com)