Sudańska opinia publiczna gwałtownie zareagowała na informacje o planowanym przekazaniu wsparcia o łącznej wartości 3 miliardów dolarów przez Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Zdaniem wciąż protestującej w Chartumie opozycji za ofertą kryje się zamiar utrzymania wpływów arabskich w Chartumie.
Dla Rijadu stosunki z pogrążonym w chaosie rewolucji partnerem jest kluczowe dla utrzymania pozycji na Bliskim Wschodzie. Szczególnie ważna jest współpraca wojskowa, której elementem jest stały napływ sudańskich żołnierzy do oddziałów walczących w Jemenie.
Według zaproponowanego w niedzielę 21 kwietnia programu kwota 500 milionów dolarów zostałaby zdeponowana w sudańskim banku centralnym dla ustabilizowania funta sudańskiego. Reszta objęłaby między innymi dostawy środków medycznych, żywności i paliw. Nazajutrz protestujący zdecydowanie odrzucili zaoferowaną pomoc.
Rządząca w kraju junta nadal negocjuje z opozycją podział władzy po obaleniu rządzącego przez trzydzieści lat Umara al-Baszira. Wojskowi starają się zachować wpływy na sudańską politykę. Ostatnim gestem w stronę opozycji była rezygnacja trzech generałów oskarżanych o związki z islamistami i poprzednim reżimem. Z rady wojskowej, sprawującej faktyczną władzę w kraju, ustąpił między innymi generał kierujący policją. Rzecznik junty kolejny raz zaprosił protestujących do rozmów i osiągnięcia kompromisu.
Niestabilna sytuacja polityczna nie jest jedynym problemem Chartumu. Równie dramatycznie prezentuje się lokalna ekonomia. Według Muhammada Aldżaka, ekonomisty z uniwersytetu w Chartumie, pomoc z zewnątrz jest niezbędna dla odbudowy miejscowej gospodarki. Obok znacznej inflacji problemem jest zaburzenie równowagi handlu zagranicznego. Przyjęcie propozycji Rijadu i Abu Zabi mogłoby potencjalnie złagodzić skutki kryzysu, ale ceną byłoby uzależnienie polityczne od Arabii Saudyjskiej i ZEA.
Zobacz też: ZEA wzmacniają obecność w Rogu Afryki
(aljazeera.com, dabangasudan.org)