To może być punkt zwrotny w trwających od szesnastu miesięcy zamieszkach w Syrii. Rebelianci urośli w siłę oraz stworzyli podstawy organizacyjne dla swojego funkcjonowania. Nie stanowią oni pojedynczych, słabych punktów oporu, które można rozpędzić unikając dużych strat własnych. Walki doszły już do centrum Damaszku, w którym pojawiły się duże, zorganizowane oddziały wojsk, w tym wojsk ciężkich.

Syryjscy rebelianci poinformowali, że wprowadzają walki na pełną skalę, których celem jest usunięcie panującego reżimu. Przedłużające się walki na przedmieściach miasta, a także coraz częściej w jego centrum, są zwiastunem coraz mniejszego wpływu i możności oddziaływania reżimu prezydenta Assada na rozwój sytuacji. O jej beznadziejności świadczą groźby użycia broni chemicznej, aby ostudzić zapał drugiej strony. Jednak za wszelką cenę prezydent i jego zausznicy chcą się utrzymać przy władzy. O tym, że panująca elita nie zamierza składać broni świadczą nawoływania reżimowych gazet. Podporządkowany władzy Al-Watan przypomina rebeliantom: „Nigdy nie dostaniecie Damaszku”.

Wolna Armia Syrii (FSA) stwierdziła, że intensyfikacja walk jest odpowiedzią na „masakry i barbarzyńskie zbrodnie” popełnione przez reżim Assada. W swoim oświadczeniu stwierdziła, że będzie toczyć walki do samego końca istniejącego reżimu. Wezwała również do odcięcia Damaszku ze wszystkich stron. Świadczy to o tym, że rebelianci są silni i znają swój potencjał, a upadek reżimu Assada może być jedynie kwestią czasu.

(defencetalk.com)