Izraelski minister obrony Jo’aw Galant oskarżył Iran o utworzenie lotniska w południowym Libanie, około dwudziestu kilometrów od granicy z Izraelem. Zdaniem ministra za powstanie obiektu odpowiadają irańscy inżynierowie wykonujący polecenia z góry. Prawdopodobnie Galantowi chodzi o Siły Ghods, będące ramieniem Korpusu Strażników Rewolucji odpowiedzialnym za projekcję siły poza granicami kraju.

Lotnisko to właściwie tylko pas startowy o długości 1,2 kilometra (i kilka budynków), który ma służyć „w celach terrorystycznych” (w tej wypowiedzi zabrakło jednak wyjaśnienia i konkretnych przykładów), w szczególności jako baza wypadowa dla bojowych bezzałogowych statków powietrznych i amunicji krążącej. Startujące stamtąd UAV-y mają atakować różne cele w Izraelu, w domyśle izraelskie osiedla, i ogólnie mają być wykorzystywane przeciwko Izraelczykom.

Rewelacje te Galant przedstawił na dorocznej konferencji Instytutu Polityki Zwalczania Terroryzmu na Uniwersytecie Reichmanna w Herclijji. Skądinąd placówka często wybierana jest na obwieszczenie światu raportów o irańskiej działalności wymierzonej w Izrael bądź zagrażającej bezpieczeństwu na Bliskim Wschodzie.



W listopadzie 2021 roku poprzednik obecnego ministra, Beni Ganc, ostrzegał, że zagrożenie irańskimi systemami bezzałogowymi wykracza daleko poza region. Zidentyfikował wówczas dwie bazy dronów w południowym Iranie. W obiektach tych – jak zauważył – składowano UAV-y z rodziny Szahed, używane podczas ataków przeciwko celom morskim w Zatoce Omańskiej. Tyle dygresji, wróćmy do meritum.

Lotnisko znajduje się w w górskim regionie Kalat Dżabur, w pobliżu wsi Birket Dżabur i miasta Dżezzin, około 20 kilometrów na północ od granicznego miasta Metulla. Fotografie dają do zrozumienia, że infrastruktura nie wygląda jeszcze okazale, ale pas startowy już powstał. Towarzyszy mu kilka hangarów i bliżej niesprecyzowane budowle ziemne. Może to oznaczać, że Irańczycy nie skończyli swojego dzieła, ale jeśli mają stamtąd startować drony, infrastruktura okaże się wystarczająca.

– Na zdjęciach widać irańską flagę powiewającą nad pasami startowymi, z których reżim ajatollahów planuje działać przeciwko obywatelom Izraela – powiedział Galant. – Innymi słowy tę sytuację możemy określić w następujący sposób: terytorium jest libańskie, kontrola jest irańska, a celem jest Izrael.



Według agencji Reuters, powołującej się na źródło spoza Izraela, lotnisko ujawnione przez ministra obrony może być wykorzystywane przez duże drony, w tym uzbrojone, i inne statki powietrzne. Bezzałogowce startujące z pasa startowego mogą wykonywać operacje zarówno w Libanie, jak i poza jego granicami, choć bardziej prawdopodobne jest to pierwsze.

Rewelacje płynące z serca izraelskiego rządu mogą potencjalnie ponownie zaognić napięcie między Bejrutem i Jerozolimą. W ostatnim czasie relacje są bardzo niespokojne, a osiągnięcie porozumienia w sprawie pola gazowego Karisz wcale nie doprowadziło do zmiany kursów po obu stronach. Porozumienie pozwoliło uniknąć starcia, które dla obu stron mogłoby nieść daleko idące konsekwencje. Z pewnością pod koniec ubiegłego roku było do tego bardzo blisko. Obecne na granicy dochodzi niemal nieprzerwanie do prowokacji po stronie libańskiej.

Częścią infrastruktury zagadkowego lotniska jest też lądowisko dla śmigłowca.
(ministerstwo obrony Izraela)

W czerwcu uzbrojeni bojownicy Hezbollahu rozbili dwa namioty na terytorium Izraela. Przywódca Hezbollahu Hasan Nasr Allah zagroził eskalacją, jeśli izraelscy żołnierze będą próbować zlikwidować ten przyczółek. Namioty pozostały i nadal znajdują się tam uzbrojeni bojownicy. Natomiast w lipcu trzech bojowników próbowało przełamać ogrodzenie wzdłuż granicy, ale zostali powstrzymani granatami hukowymi.

– Jeśli dojdzie do konfliktu, nie zawahamy się aktywować śmiercionośnych komponentów Sił Obronnych Izraela, a Hezbollah i Liban zapłacą wysokie i bolesne ceny – ostrzegł Galant.



Minister oskarżył także Iran o kierowanie operacjami terrorystycznymi na Zachodnim Brzegu i coraz większą kontrolę nad grupami terrorystycznymi ze Strefy Gazy, Hamasem i Islamskim Dżihadem. Iran dostarcza pieniędzy, wiedzy i wskazówek dla terroryzmu w Gazie. Nie są to oskarżenia bezpodstawne, Islamska Republika coraz częściej czuje się pewnie w poczynaniach przeciwko „Małemu Szatanowi”.

Nie bez przyczyny w kwietniu pisaliśmy o wizycie szefa elitarnych Sił Ghods w Libanie, Esmaila Ghaaniego, podczas której spotkał się z przywódcami Hamasu, Hezbollahu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu. Na miejsce wybrano ambasadę Iranu w Bejrucie. W spotkaniu oprócz Ghaaniego udział wzięli przywódca Hamasu Ismail Hanija i jego zastępca oraz szef Hezbollahu Hasan Nasr Allah. Wybór miejsca na pewno nie był przypadkowy, gdyż północny sąsiad państwa izraelskiego ostatnio zyskał na znaczeniu w irańskiej strategii nękania Izraela.

Izrael stale przygotowuje i aktualizuje plany na wypadek konfrontacji z Libanem. Cahal przeprowadza ćwiczenia i stara się opracować niemal idealne rozwiązanie, aby cywile zamieszkujący obszary nadgraniczne ucierpieli jak najmniej. W grę wchodzi nawet ich ewakuacja na podstawie planów stworzonych jeszcze w 2017 roku. W ubiegłym roku Siły Obronne przeprowadziły manewry pod kryptonimem „Rydwany Ognia”, które symulowały wojnę na wszystkich frontach. Kolejna wojna izraelsko-libańska może nie być dla Izraela łatwą przeprawą (w sumie wojna nigdy nie jest łatwa) z uwagi na znacznie nasycenie pociskami balistycznymi irańskiej proweniencji i niewyobrażalną dla zwykłych obserwatorów sieć tuneli.



Niektóre z nich liczą setki kilometrów. W nich gromadzone są stanowiska strzeleckie i uzbrojenie, w przypadku wojny staną się one ostatnim bastionem oporu, a także służyć będą bojownikom w celu przeniknięcia na terytorium wroga. Tunele miałyby służyć przejmowaniu izraelskich osiedli, zabijaniu cywilów, porywaniu żołnierzy i dywersji, w tym zakłócaniu linii dostaw lub ruchów izraelskich pododdziałów. Lokalizowanie (w części wykonywane na bieżąco) i niszczenie sieci tuneli Hezbollahu będzie z kolei izraelskim celem nadrzędnym ewentualnej bitwy lądowej.

Biorąc pod uwagę powyższe, przywódcy Izraela nie bagatelizują zagrożenia, które utrzymuje się na północy. Niestabilność wewnętrzna może być tylko czynnikiem zachęcającym przeciwników do zbrojnego ataku i kąsania. Wojskowi zdają sobie sprawę z tego, czym może grozić słabość na własnym podwórku. Szef sztabu Cahalu, generał broni Herci Halewi na ceremonii w ramach obchodów 50. rocznicy wojny Jom Kippur (dokładna rocznica wypada 6 października), powtórzył ostrzeżenie Galanta. Odniósł się również do niedawnych konfliktów społecznych w związku z proponowanymi zmianami w sądownictwie.

– Nasi wrogowie mogą ulec pokusie wynikającej z przewagi w stworzeniu wielofrontowego zagrożenia dla nas – powiedział. – Lepiej dla nich, aby wiedzieli, że kiedy Izrael jest zagrożony, wie, jak zmobilizować wszystkie swoje zasoby, odłożyć na bok różnice i zaatakować.

Galant podkreślał, że Iran kontynuuje wysiłki na rzecz utworzenia bojówek na północnej granicy Izraela i uzbraja bojowników Partii Boga w Libanie. Stwierdził jednak, iż Izrael nie pozwoli na utworzenie drugiego Hezbollahu na syryjskich Wzgórzach Golan ani na wykorzystanie syryjskiej ziemi jako odskoczni do transferu uzbrojenia dla Hezbollahu. Czy więc szykuje się kampania powietrzna podobna do tej, którą od kilku lat izraelskie lotnictwo praktykuje w Syrii?



Izrael przyznał się do przeprowadzenia w ciągu ostatniej dekady setek lotów bojowych przeciwko irańskim milicjom szyickim, które pomagały islamskiej republice zdobyć przyczółek w Syrii. Potwierdzono, że wielokrotnie atakowano konwoje z uzbrojeniem przeznaczonym dla tych grup, w tym Hezbollahu. Szef resortu obrony powiedział także, iż Iran pracuje nad destabilizacją granicy iracko-jordańskiej, szczując do działania bojówki i je uzbrajając. Wszystko to ma doprowadzić do otwarcia kolejnego frontu przeciwko Izraelowi na jego wschodniej granicy z Jordanią.

Coraz więcej zarzutów pojawia się wobec Binjamina Netanjahu, który toczy wewnętrzne wojenki i forsuje deformę sądownictwa. Premierowi zarzuca się osłabianie obronności kraju, targanego wewnętrznymi sporami oraz zagrożonego strajkiem wojskowych i rezerwistów. Przemawiając w bazie Glilot w pobliżu Hercliji, Halewi przestrzegł, aby Izrael nie lekceważył swoich wrogów tak, jak zrobił to pięćdziesiąt lat temu.

– Musimy być bardziej niż kiedykolwiek przygotowani na wielofrontowy i rozległy konflikt zbrojny, który będzie obejmował liczne bezpośrednie starcia z wrogiem, będzie wiązał się ze stratami i ofiarami – przekonywał. – W tym konflikcie działania będą również prowadzone przez front wewnętrzny.

Zobacz też: Marine nationale uczy się obrony przed bezzałogowcami

Ministerstwo obrony Izraela