Postać Ferdynanda Magellana, portugalskiego żeglarza, do dziś rozpala wyobraźnię zarówno historyków, jak i czytelników – jako przykład heroicznego odkrywcy, dzielnie zmierzającego ku nieznanemu. Dowódca pierwszej wyprawy, której celem było okrążenie kuli ziemskiej, podjął się zadania na tamte czasy wręcz niemożliwego. Szybko rosnące potęgi morskie, takie jak Hiszpania czy Portugalia, wciąż jeszcze opierały się na niedoskonałych mapach i często niepewnych metodach nawigacyjnych. W tym kontekście poszukiwania nowej drogi na Wyspy Korzenne, która wiodłaby na zachód zamiast na wschód, jawiły się jako niezwykle ryzykowna wyprawa. Zwłaszcza wobec braku wiedzy o wodach znajdujących się za Ameryką. Dość powiedzieć, że wedle szacunków Magellana Ocean Spokojny miał być niemal trzy razy mniejszy niż w rzeczywistości. Mimo to po niemal trzech latach żeglugi Victoria, jedyny ocalały okręt Armady Molukańskiej, zawinęła z powrotem do hiszpańskiego portu. Niestety, bez Ferdynanda Magellana na pokładzie.

Wydawnictwo Rebis po raz czwarty już wznawia książkę Laurence’a Bergreena „Poza krawędź świata” traktującą o pierwszej morskiej wyprawie dookoła ziemi. Autor, operując barwnym i soczystym językiem, przybliża Czytelnikowi losy Armady Molukańskiej i jej kapitana – od pierwszych prób organizacji wyprawy po dramatyczny powrót ocalałych członków załogi do Hiszpanii. Bergreen dzięki temu, że często odwołuje się do źródeł (głównie wspomnień Antonia Pigafetty), a także przytacza liczne ciekawostki, tworzy dzieło spójne i przy tym niemęczące w odbiorze. Autor nie skupia się jedynie na historii samej wyprawy Magellana, ale stara się też przybliżyć Czytelnikom codzienne życie członków załogi (zarówno kapitana, jak i chłopca okrętowego). Nadaje to całej opowieści kolorytu, sprawiając, że lektura jest bardzo przyjemna.

Jedyny zarzut wobec Autora, który nasunął się podczas lektury „Poza krawędź świata”, dotyczy nieuzasadnionej nieraz, a wręcz zbędnej krytyki Kościoła. Oczywiście nie odbieram nikomu prawa do własnych osądów, tym bardziej negatywnych. Jednak insynuacje, jakoby tortury były wynalazkiem Świętej Inkwizycji, zahaczają o absurd i zwykłą propagandę. Podobne w tonie oceny Kościoła Katolickiego pojawiają się w książce jeszcze kilkakrotnie i nawet nie zwróciłbym na nie uwagi (w końcu nie o Kościele jest to pozycja), gdyby nie ta jedna wątpliwość. Niby drobnostka, ale zmuszająca Czytelnika, by zadał sobie pytanie: czy aby Autor nie naciągał faktów również w innych kwestiach?

Wydanie stoi na najwyższym poziomie, do czego Rebis zdążył już Czytelników przyzwyczaić. 54 złote i 90 groszy za książkę w twardej oprawie z obwolutą, wydrukowaną na papierze bardzo dobrej jakości i dodatkowo wzbogaconą we wklejki ze zdjęciami na papierze kredowym wydaje się uczciwą ceną.

„Poza krawędź świata” to doskonała propozycja dla tych Czytelników, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej o jednej z najważniejszych wypraw morskich w naszych dziejach. Przystępna forma książki i niezwykle barwny styl pisania Laurence’a Bergreena sprawiają, że pozycję można polecić każdemu głodnemu wiedzy o Armadzie Molukańskiej. Na drobne wpadki Autora można przymknąć oko, gdyż nie umniejszają ogólnej wartości tekstu i przyjemności czerpanej z lektury.