Moskwa potwierdziła, że w pobliżu granicy armeńsko-azerbejdżańską zestrzelono śmigłowiec szturmowy Mi-24 należący do sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Maszyna rozbiła się w pobliżu armeńskiej wsi Jerasch, leżącej tuż przy granicy Nachiczewańskiej Republiki Autonomicznej. Dwaj członkowie załogi zginęli, trzeci został ranny.

Do zdarzenia doszło około godziny 18.30 czasu lokalnego. Pechowy Mi-24P (rejestracja RF-91855) eskortował konwój z rosyjskiej 102. Bazy w Giumri na północy Armenii. Śmigłowiec padł ofiarą pocisku wystrzelonego z naramiennej wyrzutni przeciwlotniczej. Ministerstwo obrony Azerbejdżanu wzięło już na siebie odpowiedzialność, wystosowało przeprosiny za „tragiczny wypadek” i zadeklarowało gotowość do wypłacenia odszkodowań.

Baku podkreśla przy tym, że śmigłowiec wykonywał lot po zmroku (co uniemożliwiło identyfikację) i bardzo blisko granicy (co zaniepokoiło stacjonujących tam azerbejdżańskich żołnierzy). Do tego rosyjskie śmigłowce nie pojawiały się dotąd w pobliżu granicy Nachiczewańskiej Republiki Autonomicznej. Całe to zdarzenie wystawia jednak złe świadectwo azerbejdżańskim siłom zbrojnym. Jeśli bowiem śmigłowiec byłby armeński, a nie rosyjski – oznaczałoby to eskalację konfliktu zbrojnego na terytorium Armenii, eskalację zapewne nie nakazaną przez Baku, ale spowodowaną nadgorliwością jednego pododdziału.

Tymczasem w Górskim Karabachu trwają walki w (i wokół) Szuszi. Z materiałów udostępnionych przez Baku wynika, że północne obrzeża miasta są już opanowane, ale pozostałe regiony wciąż pozostają pod kontrolą Ormian. Niemniej jednak, jak pisaliśmy wczoraj, zajęcie samego miasta nie jest tak ważne jak zajęcie prowadzących do niego dróg. Teraz siły azerbejdżańskie mogą zostawić miasto pod oblężeniem i posuwać się dalej.

W tym momencie realne niebezpieczeństwo grozi stolicy nieuznawanej republiki – Stepanakertowi. Tysiące cywilów próbują opuścić miasto, a siły armeńsko-karabaskie szykują się do jego obrony. W internecie pojawiło się poniższe nagranie pokazujące zachowanie (właściwy przymiotnik niech każdy sobie sam dopowie) azerbejdżańskich żołnierzy na chrześcijańskim cmentarzu w miasteczku Sanasar/Kaszunik/Qubadlı. Pomnik na zdjęciu poświęcony jest pamięci poległych w pierwszej wojnie o Górski Karabach.

Stijn Mitzer, autor bloga Oryx (oryxspioenkop.com), na który regularnie się powołujemy, sporządza podsumowanie strat obu stron na podstawie dostępnych materiałów filmowych i fotograficznych.

Według jego wyliczeń do tej pory Armenia straciła: 185 czołgów (w tym 66 zdobytych przez nieprzyjaciela), 43 bojowe wozy piechoty, 44 transportery opancerzone i pojazdy na ich bazie (w tym samobieżne działa przeciwlotnicze), 147 sztuk artylerii holowanej, 19 haubic samobieżnych, 64 wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych, 1 wyrzutnię operacyjno-taktycznych pocisków balistycznych, 16 moździerzy, 38 komponentów rakietowych systemów przeciwlotniczych (w tym 12 stacji radiolokacyjnych), 1 samolot, cztery UAV-y, 1 stację zakłócania łączności R-330P Piramida, 1 mobilny kompleks radioelektroniczny do zwalczania dronów Riepiełlent-1 oraz 451 samochodów różnych rodzajów i typów.

Straty Azerbejdżanu to: 30 czołgów (w tym 2 zdobyte przez nieprzyjaciela), 12 transporterów opancerzonych, 1 pojazd inżynieryjny IMR-2, 31 bojowych wozów piechoty, 1 śmigłowiec Mi-17, 37 bezzałogowych aparatów latających (w tym 11 bezpilotowych Anów-2 i dwa Bayraktary TB2) oraz trzydzieści samochodów. Rzeczywiste straty z pewnością są większe, ale tylko tyle można zweryfikować na podstawie ogólnodostępnych materiałów.

Aktualizacja (23.20): Premier Armenii Nikol Paszinian ogłosił podpisanie porozumienia trójstronnego z prezydentami Rosji i Azerbejdżanu. Porozumienie kończące działania zbrojne weszło w życie o północy czasu moskiewskiego. Dokument ten jest de facto aktem kapitulacji Armenii, zakłada bowiem między innymi przekazanie rejonu Ağdam (we wschodniej części Górskiego Karabachu), rejonu Laçın (przy granicy z Armenią) i rejonu Kəlbəcər (w północnej części) Azerbejdżanowi. Oznacza to odcięcie pozostałej części Górskiego Karabachu od Armenii. Azerbejdżan zachowa również tereny zajęte w czasie działań wojennych, najpewniej wraz z miastem Szuszi.

Ponadto Armenia ma zapewnić możliwość nieograniczonej komunikacji lądowej między terytoriami Azerbejdżanu właściwego i Nachiczewańskiej Republiki Autonomicznej. Rosjanie rozmieszczą siły pokojowe w strefie konfliktu, w tym w strefie korytarza Laçın, na okres pięciu lat z możliwością przedłużenia. Kontyngent ma liczyć 1960 żołnierzy, 90 transporterów opancerzonych oraz 380 sztuk innego sprzętu transportowego i specjalnego. Rosyjscy pogranicznicy będą też kontrolować korytarz (eksterytorialny?) łączący obie części Azerbejdżanu. W przyszłości ma też powstać nowy szlak łączący Armenię ze Stepanakertem.

Ormianie mają się wycofać ze wszystkich trzech rejonów: Kəlbəcər – do 15 listopada, Ağdam – do 20 listopada, Laçın – do 1 grudnia. Ma również nastąpić wymiana jeńców, a uchodźcy zewnętrzni będą mogli powrócić do domów.

W Erywaniu wybuchły zamieszki. Manifestanci potępiają decyzję Pasziniana, niektóry strzelają w powietrze, stolica pogrąża się w chaosie. Paszinian zapewnia swoich rodaków, że Armenia nie poniosła klęski, ale jak inaczej określić takie rozstrzygnięcie konfliktu? Jest to klęska. Nie całkowita (a do takiej dążyło Baku), nie ostateczna, ale klęska.

Aktualizacja (00.45): Z Giumri i Erebuni do Górskiego Karabachu wyruszyły konwoje rosyjskich sił pokojowych, przetransportowanych do obu baz drogą lotniczą z Uljanowska w oczekiwaniu na zawarcie porozumienia pokojowego. Warto przypomnieć, że niespełna dwa tygodnie temu amerykański doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Robert C. O’Brien wysunął zaskakującą (i zasadniczo nierealną) propozycję, aby wysłać do Górskiego Karabachu siły pokojowe złożone z żołnierzy z państw skandynawskich.

Manifestanci w Erywaniu skandują: „Nikol nas zdradził”. Pojawiają się informacje, że pobito marszałka zgromadzenia narodowego, Ararata Mirzoiana.

Aktualizacja (10.35): W centrum Erywania zdemontowano telebim pokazujący wiadomości z frontu. Nocne zamieszki wygasły samoistnie. Ale Armenia jeszcze długo nie pogodzi się z klęską.

Igor Dvurekov, GNU Free Documentation License, Version 1.2