Pod koniec marca The Economist opublikował artykuł, w którym opisał francuski powrót do koncepcji prowadzenia konfliktu na dużą skalę. Świadczyć o tym ma kilka elementów, w szczególności przygotowywane na 2023 roku manewry pod kryptonimem „Orion”, które odbywać się będą w lasach i na równinach regionu Szampania–Ardeny, który niezmiennie kojarzy się z bitwą podczas drugiej światowej w ramach ostatniej niemieckiej kontrofensywy na froncie zachodnim. Między innymi w ten sposób francuskie siły zbrojne mają przygotować się na powrót poważnego konfliktu.

Na ćwiczenia „Orion” składać się będą element dowódczo–sztabowy, scenariusze hybrydowe i ćwiczenia poligonowe z użyciem ostrej amunicji. Manewry potrwają kilka dni, zaś oparciem dla nich będą garnizony w Suippes, Mailly i Mourmelon-le-Grand. Paryż chce sprawdzić pełny zakres zdolności wojskowych w skali nietestowanej od dziesięcioleci. Szacuje się, że weźmie w nich udział około 10 tysięcy żołnierzy, w tym komponent lotniczy i morski. Jest wielce prawdopodobne, że przyłączą się siły belgijskie, brytyjskie i amerykańskie.



W styczniu sztab generalny bez rozgłosu powołał dziesięć grup roboczych z zadaniem zbadania gotowości kraju do wojny o dużym natężeniu, a francuscy generałowie uważają, że mają około dziesięciu lat na przygotowanie się do niej. Grupy zajmują się niemal wszystkimi zagadnieniami, od niedoborów amunicji po odporność społeczeństwa, w tym pytaniem, czy obywatele są „gotowi zaakceptować poziom ofiar, jakiego nigdy nie doświadczyli od czasów drugiej wojny światowej”.

Powszechność tego typu wojny we francuskiej myśli wojskowej jest tak duże, że powstał nowy scenariusz prowadzenia walki, określany skrótowcem HEM – hypothèse d’engagement majeur (hipoteza dużego starcia). Paryż nie określa wprost przeciwników, ale analitycy wskazują nie tylko na Rosję, lecz także na Turcję lub bliżej niesprecyzowany kraj północnoafrykański.

Do redefinicji zadań stawianych przez francuskimi siłami zbrojnymi już w październiku wzywał szef sztabu wojsk lądowych, generał Thierry Burkhard. Naprzeciw temu mają wychodzić założenia dokumentu „Wizja strategiczna na rok 2030”, który jako zagrożenie wskazuje nie tylko konflikty asymetryczne, ale też wojnę z podmiotem państwowym. Należy więc skupić się na rozwoju zdolności innych niż te, które służą operacjom utrzymywania pokoju lub kontrterrorystycznych, czy to za granicą (operacja „Barkhane” w Sahelu), czy w kraju (operacja „Sentinelle”).



Obecnie Francja utrzymuje nieco ponad 5 tysięcy żołnierzy w Sahelu, zaś przyszłe operacje w ramach konfliktu o wysokiej intensywności będą wymagać manewrowaniem sił o liczebności brygad i dywizji, czyli od 8 tysięcy do 25 tysięcy żołnierzy. Potrzeba zmiany skali w ciągu następnej dekady wymagać będzie szeregu reform: zaostrzenia przepisów o rekrutacji, inwestycji w nowoczesny sprzęt, uproszczonych struktur organizacyjnych poprawiających dowodzenie w siłach zbrojnych.

Z planami przygotowania do konfliktu o dużej intensywności współgra znaczny wzrost budżetu obronnego na lata 2019–2025 (o 50 miliardów euro do końca tego okresu). Oznaczać to będzie wzrost o 46% w stosunku do poziomu z 2018 roku i pewność planowania zakupów z wyprzedzeniem. The Economist zauważa, że francuskie podejście do przyszłych wojen jest diametralnie różne od wizji ujawnionej niedawno przez Wielką Brytanię. Podczas gdy Wielka Brytania tnie wydatki na wojska lądowe, Francja utrzymywać będzie o 60% więcej żołnierzy i 50% więcej czołgów.

Para czołgów Leclerc z 1. Pułku Szaserów podczas defilady z okazji Święta Narodowego.
(Ministère des Armées)

Francuska wizja nie jest jednak pozbawiona obaw, w szczególności dotyczy to inkorporacji nowych rozwiązań technicznych. Raport think tanku Institut Montaigne ostrzegał, że istnieje duże ryzyko, że Francja pozostanie w tyle z powodu przyspieszającej automatyzacji na polu bitwy. Francuskie dowództwo wydaje się bardziej sceptyczne niż na przykład brytyjskie czy amerykańskie odnośnie do roli techniki w przeobrażeniu pola bitwy.

– Technika nigdy nie jest w stu procentach skuteczna – ostrzega generał Burkhard. – Żołnierze muszą zawsze być w stanie walczyć w przypadku, gdy technika nie działa.



Trzonem francuskiej modernizacji wojskowej jest program Scorpion (Synergie du Contact Renforcée par la Polyvalence et l’infovalorisation). Dzisiaj jego wartość jest szacowana na 6,8 miliarda dolarów. Program dotyczy co najmniej kilku punktów i daleko wykracza poza wprowadzenie do służby nowej generacji kołowych wozów bojowych. Do tego dochodzi modernizacja czołgów podstawowych i związanie wszystkich komponentów za pomocą nowej sieci cyfrowej.

Scorpion zakłada również wypracowanie taktyki ich użycia, współdziałania pomiędzy związkami taktycznymi na szczeblu batalionu, brygady, dywizji i wreszcie całego korpusu. Pierwsza w pełni wyposażona brygada powinna być gotowa do 2023 roku. Rémy Hémez, francuski oficer i analityk podkreśla, że w ciągu piętnastu lat między 2010 a 2025 rokiem uzbrojenie wojsk lądowych zmieni się bardziej niż w cztery dekady między 1970 a 2010 rokiem.

Samochód opancerzony VBL 1. Pułku Powietrznodesantowego Huzarów w Afganistanie.
(Supercopter, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Duże inwestycje w wojska lądowe nie oznaczają jednak, iż Francja ignoruje inne obszary wojny. Te ważniejsze dotyczą powstania francuskich sił powietrznych i kosmicznych – Armée de l’air et de l’espace – z dowództwem w Tuluzie, które powinny osiągnąć pełną gotowość operacyjną w 2025 roku. Francuskie siły zbrojne zwiększają swoje zdolności również w zakresie działań w cyberprzestrzeni. W grudniu 2020 roku Facebook i Instagram usunęły sieć 100 fałszywych kont powiązanych z francuskimi siłami zbrojnymi.

Według generała Burkharda doświadczenie wyniesione z obszaru Sahelu jest niezaprzeczalne, gdyż na rozległym obszarze półpustynnym żołnierze wojsk regularnych i sił specjalnych biorą udział w operacjach bojowych wysokiego ryzyka stanowiących wyzwanie pod względem zarówno technicznym, jak i taktycznym. Od 2013 roku Paryż stracił pięćdziesięciu siedmiu żołnierzy. Operacja „Barkhane” to jednak konflikt bardzo asymetryczny (i politycznie wygodny dla Paryża), w którym Francuzi cieszą się przewagą powietrzną, nie muszą obawiać się o zakłócenia w łączności ani zagrożenia ze strony dronów, pocisków manewrujących czy cyberataków. W konflikcie międzypaństwowym te dziedziny wymagać będą sporej uwagi.



Ponadto największe wyzwania stanowi manewrowanie siłami o liczebności kompanii lub pułku, liczącymi odpowiednio od 150 do 1500 żołnierzy. Natomiast konflikt z podmiotem państwowym z pewnością wymagał będzie koordynacji na poziomie dywizji czy korpusu. Dlatego tak ważne w 2023 roku będą manewry na szczeblu dywizji z użyciem ostrej amunicji, zaś najpóźniej w 2025 roku – manewry korpusu.

Bardzo ważne jest francuskie zainteresowanie – choć w ograniczonym zakresie – Europą Środkowo-Wschodnią. W połowie marca do Tapy w północnej Estonii przybyło kilkanaście francuskich czołgów, 160 pojazdów opancerzonych i 300 żołnierzy. Są oni najnowszym francuskim wkładem sił Wzmocnionej Wysuniętej Obecności (eFP, Enhanced Forward Presence), inicjatywy powstałej podczas spotkania szefów państw i rządów NATO w Warszawie w 2016 roku. Francuscy wojskowi zakładają, że przyszłe starcia będą odbywać się u boku sojuszników – jeśli nie NATO, to przynajmniej Stanów Zjednoczonych lub koalicji zapewniającej chociaż transport powietrzny i obronę powietrzną.

Zobacz też: Chińskie samoloty symulowały atak na amerykański lotniskowiec

(economist.com)

Ministère des Armées