Zaprezentowany publicznie 9 maja czołg podstawowy T-14 Armata rosyjska propaganda przedstawiła jako przełomowy wóz nowej generacji. Opinię taką potwierdza renomowany IHS Jane’s, niemieckie media zauważają jednak, że koncepcje zrealizowane przez Rosjan mają już dość długą historię, a samego T-14 należy traktować przede wszystkim jako pobudkę dla zachodniego przemysłu zbrojeniowego.

Czołgi IV generacji

Wprowadzenie do służby na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pierwszych czołgów III generacji, Leoparda 2, T-80 i M1 Abramsa, było największym przełomem w historii broni pancernej. Zastosowanie pancerza kompozytowego z elementami ceramicznymi dało radykalną poprawę odporności, a pierwsze cyfrowe systemy kierowania ogniem i termowizyjne urządzenia obserwacyjno-celownicze spowodowały skokowy wzrost skuteczności uzbrojenia. Kolejnym atutem nowych wozów była mobilność zwiększona dzięki nowej generacji silników i układów przeniesienia napędu. W latach osiemdziesiątych weszły do służby kolejne wozy III generacji, jednak już w trakcie tej dekady rozpoczęto prace nad kolejnym pokoleniem, które miało wejść do służby w latach dziewięćdziesiątych.

Koniec zimnej wojny i rozpad Związku Radzieckiego przyczynił się do wstrzymania prac rozwojowych. Początkowo zakładano, że czołgi IV generacji trafią do jednostek pod koniec lat dziewięćdziesiątych, następnie – że w pierwszej dekadzie XXI stulecia. Koncepcja nowych pojazdów wszędzie była zbliżona i można ją streścić w pięciu punktach:

  • ochrona miała zostać wzmocniona poprzez zastosowanie nowej generacji pancerzy kompozytowych. Ponadto zakładano modułowość opancerzenia oraz szerokie użycie pancerzy aktywnych/reaktywnych i systemów obrony aktywnej. Kolejnym punktem było umieszczenie załogi w kapsule w kadłubie, co miało radykalnie zwiększyć jej bezpieczeństwo. Wojskowi i konstruktorzy byli także zgodni co do umieszczenia uzbrojenia w zdalnie sterowanej wieży. Pozwoliłoby to nie tylko przenieść całą załogę do kadłuba, ale także radykalnie zmniejszyć sylwetkę. Kolejnym atutem takiego rozwiązania była możliwość przesunięcia amunicji poza kadłub. Zakładano również zwiększenie odporności na wybuchy min działających pod całym dnem pojazdu oraz szerokie zastosowanie systemów zmniejszających sygnaturę cieplną i radarową.
  • uzbrojenie miało mieć jeszcze większą siłę rażenia. W Niemczech rozpoczęto prace nad armatą czołgową NPzK-140 kalibru 140 milimetrów, z kolei w Rosji dla nowych dział przewidziano kaliber 152 milimetry. Automatycznie ładowane, umieszczone w bezzałogowych wieżach armaty miały mieć nawet możliwość zwalczania nisko lecących śmigłowców. Ich uzupełnieniem miały być tradycyjnie karabiny maszynowe, ale także rakiety przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Część analiz zalecała nawet wprowadzenie jako głównego uzbrojenia dział laserowych, elektromagnetycznych lub nie mniej futurystycznych armat strzelających pociskami z płynnym ładunkiem miotającym. Ze wzrostem potęgi uzbrojenia miało iść w parze zastosowanie nowocześniejszych systemów kierowania ogniem i obserwacji, rekompensujących umieszczenie całej załogi w kadłubie. Wzrost świadomości sytuacyjnej załogi miało zapewnić także włączenie czołgów do systemów sieciocentrycznych i wyposażenie ich w milimetrowe radary. Inna koncepcja zakładała uzbrojenie lżejszych wozów w armaty o kalibrze 75–90 milimetrów o zwiększonej prędkości początkowej pocisku i szybkostrzelności lub w działa 105–120 milimetrów o miękkim odrzucie.
  • mobilność miała być zwiększona przez zastosowanie power-packów, hydrokinetycznych przekładni i zawieszenia hydropneumatycznego. Zalecano również wprowadzenie nowych przekładni z większą liczbą biegów, w tym dwoma wstecznymi.
  • mobilność strategiczna: na Zachodzie zauważono już wtedy niebezpieczny trend do wzrostu masy czołgów podstawowych, która zaczęła oscylować wokół 60 ton. Coraz cięższe wozy nastręczają zarówno problemów w postaci ograniczonej liczby mostów i wojskowych środków przeprawowych o odpowiedniej nośności, jak i problemów z transportem lotniczym. Rodzący się wówczas trend rozwoju sił szybkiego reagowania doprowadził do powstania dwóch założeń. Siły szybkiego reagowania miały otrzymać lekkie czołgi o masie około 20 ton, masa czołgów podstawowych miała zaś być ograniczona do około 50 ton. Naprzeciw tym założeniom wyszła koncepcja pancerza modułowego, pozwalająca na zmniejszenie masy tych drugich na czas transportu lotniczego lub zwiększenie stopnia ochrony tych pierwszych.
  • ograniczenie załogi do dwóch–trzech żołnierzy. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych uznano jednak, że dwuosobowa załoga będzie zbyt przeciążona pracą i konieczne jest rozdzielenie funkcji dowódcy i działonowego. Wtedy pojawiła się również koncepcja czołgów bezzałogowych.

W myśl powyższych założeń powstało w latach dziewięćdziesiątych kilka konstrukcji. Najbliższe koncepcji IV generacji były prototypy lekkich czołgów: amerykańskie HIMAG i AAI RDF oraz szwedzki DFSV. Rewolucyjnym pomysłem, który jednak okazał się ślepą uliczką, był szwedzki UDES XX-20, zbudowany w układzie dwuczłonowym, wzorowanym na transporterze Bv206. Pierwszy człon miał mieścić załogę, bezzałogową wieżyczkę z lawetowaną zewnętrznie, pozbawioną przedmuchiwacza armatą Rheinmetalla kalibru 120 milimetrów i nieduży zapas amunicji. W drugim członie umieszczono jednostkę napędową, zapas paliwa i amunicji. Taki układ zwiększał bezpieczeństwo załogi, jednak nadmiernie komplikował konstrukcję, a promień skrętu UDES-a – około 20 metrów – był dla wojskowych nie do zaakceptowania. Z kolei w Niemczech zbudowano prototypowe podwozie Panzerkampfwagen 2000 / Leopard 3. Czołg miał być uzbrojony w armatę kalibru 140 milimetrów w niskoprofilowej, załogowej wieży wyposażonej w automat ładowania. Spodziewano się, że pod koniec lat dziewięćdziesiątych Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone podpiszą porozumienie w sprawie wspólnej produkcji NPzK-140; na początku tej samej dekady prototyp działa z automatem był nawet testowany w eksperymentalnej wieży zamontowanej na podwoziu Leoparda 2. W tym samym czasie Francuzi prowadzili eksperymenty z czołgiem stealth – do badań wykorzystano przebudowany egzemplarz AMX-30.

UDES XX-20 (fot. via Svensk Pansarhistorisk Förening)

UDES XX-20
(fot. via Svensk Pansarhistorisk Förening)

Na przełomie stuleci na Zachodzie ostatecznie zarzucono prace nad czołgami nowej generacji. Koncepcje i wyniki badań zastosowano przy modernizacji istniejących konstrukcji. Ośrodki badawcze skoncentrowały się na tworzeniu zestawów przystosowujących posiadane pojazdy do działań ekspedycyjnych i zwiększających przeżywalność w terenie zurbanizowanym.

Rosyjskie konstrukcje

Tymczasem w Rosji, pomimo jelcynowskiej smuty, prace nad wozami IV generacji trwały niejako siłą rozpędu. W Omsku prowadzono prace nad Obiektem 640, bardziej znanym pod nazwą Czornyj Orioł, a w Niżnym Tagile powstawał Obiekt 195. W latach dziewięćdziesiątych trwały prace nad kilkoma innymi czołgami, rozpoczęte jeszcze w poprzedniej dekadzie, zostały jednak przerwane wskutek upadku projektujących je zakładów lub braku pieniędzy.

Początkowo bardziej znany był Czornyj Orioł, którego makietę prezentowano w Omsku w 1997 roku, a dwa lata później wystawiano prototyp. Obiekt 640 wywodził się z T-80, po którym przejął wydłużone o dodatkową parę kół nośnych podwozie i jednostkę napędową w postaci turbiny gazowej. Największym mankamentem okazała się właśnie wyjątkowo awaryjna turbina, przez co między innymi rosyjska armia zdecydowała się kompletnie zarzucić ten rodzaj jednostki napędowej. Na czołgu testowano pancerze reaktywne Kontakt-5 i Kaktus, podobno planowano zastosować na seryjnych pojazdach system obrony aktywnej Ariena lub Drozd. Warto wspomnieć, że Rosjanie są pionierami prac nad systemami obrony aktywnej, podjętych niedługo po drugiej wojnie światowej. Mimo wielu lat i licznych konstrukcji rezultaty ciągle nie zadowalają rosyjskich generałów, a na czoło w tej dziedzinie wysunęli się Izraelczycy. Podobnie wygląda sprawa z pancerzami kompozytowymi i urządzeniami termowizyjnymi, zdaniem ekspertów Rosjanie ciągle pozostają w tyle za Zachodem o jedną lub nawet dwie generacje. Konstruktorzy Czornogo Orła zdecydowali się w kilku miejscach wziąć przykład z zachodnich konstrukcji. Zrezygnowano z karuzelowego automatu ładującego w kadłubie na rzecz zamontowanego w tylnej niszy załogowej wieży, podobnie jak we francuskim Leclercu i japońskim typie 90. Podstawowe uzbrojenie miała stanowić sprawdzona armata 2A46 kalibru 125 milimetrów, chociaż z czasem pojawiły się pogłoski, że docelowa konfiguracja przewiduje armatę kalibru 152 milimetrów. Historię Obiektu 640 przerwało bankructwo omskich zakładów Transmasz, chociaż pracę już wcześniej spowalniały braki funduszy i niechęć armii spowodowana fatalnymi rezultatami T-80 w Czeczenii. Projekt formalnie anulowano w 2001 roku.

Na placu boju pozostał Urałwagonzawod z Niżnego Tagiłu ze swoim Obiektem 195. Prace nad tą konstrukcją zainicjowano decyzją prezydenta Jelcyna z 15 listopada 1993 roku, chociaż oficjalnie poinformowano o nich dopiero w roku 2003. Czołg od samego początku miał być uzbrojony w armatę 2A83 kalibru 152 milimetrów umieszczoną w bezzałogowej wieży. Aby maksymalnie obniżyć koszty, zdecydowano się uprościć konstrukcję i postawić na sprawdzone rozwiązania. Obiekt 195 bazował na wydłużonym o jedną parę kół podwoziu T-72, miał karuzelowy automat ładujący i słabszy, niż pierwotnie zakładano, silnik, aczkolwiek ciągle nie wiadomo, jaki dokładnie. Zaskakująca była wysokość czołgu – aż 3,5 metra. Było to odejście od dotychczasowej radzieckiej / rosyjskiej koncepcji budowy jak najniższych wozów bojowych. Niewykluczone jednak, że docelowo konstrukcja miała być niższa. Wielkim postępem było zapewnienie załodze dużej przestrzeni wewnątrz pancernej kapsuły. Równolegle z wozem opracowywano system obrony aktywnej Sztandart. Pierwszy prototyp miał zakończyć próby zakładowe w roku 2006, a w dwa lata później rozpoczęto rzekomo próby państwowe. Wieszczono wtedy rychłe przyjęcie czołgu do służby pod nazwą T-95. Na początku 2010 roku pojawiły się jednak doniesienia, że testy prototypu (-ów?) potrwają co najmniej do roku 2015. W maju 2010 roku ministerstwo obrony wstrzymało finansowanie. Oficjalną przyczyną była rzekoma przestarzałość czołgu. Urałwagonzawod usiłował dokończyć prace samodzielnie, zabrakło jednak funduszy, chociaż podobno projektem interesowali się Chińczycy. Zakłady z Niżnego Tagiłu proponowały Kremlowi zmodernizowaną wersję konstrukcji, propozycję jednak odrzucono. Zamiast tego z Moskwy przyszło polecenie rozpoczęcia prac nad zupełnie nowym projektem, wielozadaniową platformą Armata, która miała obejmować bazujące na jednym podwoziu czołg, ciężki bojowy wóz piechoty, działa samobieżne i wozy pomocnicze.

T-14 Armata

Inżynierowie z Urałwagonzawodu, przystępując do pracy, oparli się na niedoszłym T-95 i doświadczeniach zdobytych podczas prac nad różnymi modernizacjami T-90. Narzucony przez Moskwę pośpiech wymusił jednak rezygnację z nowatorskich rozwiązań przetestowanych już w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych na eksperymentalnym czołgu Obiekt 187. Wśród nich należy wymienić trzyczęściowy pancerz przedni.

Niezależnie od problemów, przed jakimi postawiono zespół konstrukcyjny, w ruch poszła machina propagandowa. Już dwa lata po rozpoczęciu prac ministerstwo obrony oznajmiło, że pierwsze Armaty trafią do jednostek w roku 2013. „Urałwagonzawod poinformował nas, że pierwszy prototyp przeznaczony do testów w ramach projektu Armata zostanie dostarczony dziesięć miesięcy wcześniej niż przewidywał plan”, mówił wiceminister Aleksander Suchorukow. Warto zauważyć, że zakład z Niżnego Tagiłu ostrożnie przewidywał wcześniej rozpoczęcie prób na rok 2014, a dostawę pierwszych egzemplarzy – na 2015. Według ówczesnych doniesień czołg miał być uzbrojony w armatę 125 milimetrów, przeciwlotniczy karabin maszynowy kalibru 12,7 milimetra i 57-milimetrowy granatnik automatyczny.

Przewidywania Urałwagonzawodu okazały się bliższe prawdy. Zapowiadana szumnie przez media prezentacja prototypu Armaty rosyjskiemu przywództwu w listopadzie 2013 przeszła bez większego echa. Świat obiegły wtedy zdjęcia pojazdu o niskiej, zgrabnej wieży uzbrojonej oprócz armaty w rotacyjny wielkokalibrowy karabin maszynowy i działko automatyczne. Szczególnie zastanawiające było umieszczenie uzbrojenia pomocniczego na osobnych lawetach po bokach bezzałogowej wieży. Koncepcję taką rozważano w latach osiemdziesiątych i wczesnych dziewięćdziesiątych, osobne umieszczenie działek czy karabinów maszynowych miało ułatwić zwalczanie śmigłowców i przeciwnika kryjącego się na wyższych piętrach budynków. Ostatecznie uznano to jednak za pomysł chybiony, niepotrzebnie komplikujący konstrukcję wieży, urządzeń celowniczych i systemu kierowania ogniem.

Na konkretniejsze doniesienia o Armacie trzeba było czekać niemal rok. W październiku 2014 dowódca sił lądowych, generał pułkownik Oleg Saljukow, zapowiedział dostarczenie w 2015 roku trzydziestu dwóch egzemplarzy przedseryjnych, z których tuzin miał wziąć udział w Defiladzie Zwycięstwa 9 maja. Oficjalne czynniki stale mówiły o dostarczeniu do roku 2020 aż 2300 nowych czołgów. Tymczasem nic nie wskazywało chociażby na zakończenie prób zakładowych, nie mówiąc już o rozpoczęciu prób państwowych.

W lutym do jednostek miało trafić dwadzieścia prototypów, a na początku marca ruszyły próby defilady. W Internecie zaczęło się pojawiać coraz więcej zdjęć i filmików przedstawiających Armatę, nazwaną nieoficjalnie T-14. Okazało się, że czołgi mają wysoką i kanciastą wieżę, zupełnie inną, niż przedstawiano na modelach i grafikach. Na jaw wyszły też choroby wieku dziecięcego. Co najmniej dwa pojazdy doznały awarii układu przeniesienia napędu podczas prób parady na podmoskiewskim lotnisku Ałabino. Prawdziwa katastrofa propagandowa wydarzyła się jednak podczas próby generalnej na Placu Czerwonym 7 maja, kiedy jeden T-14 zepsuł się pod trybuną honorową. Jakby mało było nieszczęść, ściągnięty na pomoc holownik nie mógł sobie poradzić z czołgiem. Telewizja Russia Today usiłowało przedstawić to wydarzenie jako ćwiczenia z holowania, Sytuację uratował doświadczony mechanik z Urałwagonzawodu, który dość szybko uruchomił feralny pojazd. Ostatecznie 9 maja w defiladzie udział wzięło tylko siedem T-14, a nie dwanaście, jak zakładano.

Jedna ze starych wizji artystycznych Armaty (rys. Fiodor Podporin)

Jedna ze starych wizji artystycznych Armaty
(rys. Fiodor Podporin)

Na podstawie dostępnych informacji można pokusić się o stworzenie krótkiej charakterystyki T-14, skupionej na najważniejszych parametrach maszyny.

  • uzbrojenie: w bezzałogowej wieży umieszczono nową gładkolufową armatę 2A82-1M kalibru 125 milimetrów. Jest to nowa konstrukcja, według zapewnień dużo skuteczniejsza od wcześniejszych armat rodziny 2A46. Nowa amunicja podkalibrowa ma przebijać ekwiwalent tysiąca milimetrów stali pancernej na dystansie dwóch kilometrów. Analityków zaskoczył brak przedmuchiwacza, teoretycznie zwiększający żywotność lufy. Również teoretycznie przedmuchiwacz nie jest konieczny w wypadku armat umieszczonych w wieżach bezzałogowych. Dotyczy to jednak dział lawetowanych zewnętrznie. W wypadku wież zamkniętych, takich jak w T-14, nagromadzenie gazów prochowych stwarza zagrożenie dla załogi czy obsługi technicznej. Co więcej: zachowano karuzelowy automat ładujący umieszczony w kadłubie; nie mieści on całego zapasu amunicji i jeżeli jest to model znany z wcześniejszych czołgów T-64/-72/-80/-90, to musi być doładowywany siłami załogi. W połowie maja pojawiły się doniesienia, że Armata ma otrzymać działo 2A83 kalibru 152 milimetrów, testowane na Obiekcie 195. Oznacza to, że docelowa wersja czołgu będzie mieć zupełnie inną wieżę. Uzbrojenie pomocnicze stanowią zdalnie sterowane stanowiska karabinów maszynowych 12,7 milimetra Kord i 7,62 milimetra PKT.
  • ochrona: jeszcze w lipcu 2014 roku rosyjskie media poinformowały o opracowaniu stali pancernej 44S-sw-Sz przeznaczonej dla platform Armata i Kurganiec. O nowej stali niewiele wiadomo ponad to, że ma być wyjątkowo wytrzymała i może być także wykorzystana jako stal konstrukcyjna we wspomnianych pojazdach. Pojawia się pytanie, czy i dlaczego nie wykorzystano rezultatów badań nad pancerzami laminowanymi i kompozytowymi prowadzonych w późnym okresie Związku Radzieckiego. Uzupełnieniem pancerza zasadniczego mają być pancerz reaktywny Malachit i system obrony aktywnej Afganit, o których brak obszerniejszych informacji. Przypuszczalnie Afganit jest wersją rozwojową dość wysoko ocenianego przez rosyjskich wojskowych systemu Drozd-2U. Całą załogę umieszczono w kapsule w kadłubie, jednak zyski z tego rozwiązania są niwelowane przez bliskie sąsiedztwo karuzelowego automatu ładującego. Uzupełnieniem systemów kierowania ogniem i obrony aktywnej jest radar AESA pracujący na częstotliwości 26–40 GHz.
  • mobilność: według rosyjskich źródeł mający masę około 48 ton T-14 ma osiągać na drodze prędkość nawet do 90 kilometrów na godzinę, zapewnianą przez silnik wysokoprężny ChTZ 12Н360 (A-85-3A) o mocy 1200–1500 koni mechanicznych. Podobno czołg otrzymał dwunastobiegową automatyczną skrzynię biegów. Nie wiadomo, czy zastosowano elektryczny czy hydrauliczny układ przeniesienia napędu. W trakcie prac koncepcyjnych nad wozami IV generacji na Zachodzie uznano, że to pierwsze rozwiązanie oferuje wprawdzie szersze możliwości, może jednak się okazać niewydajne w wypadku ciężkich czołgów podstawowych.

Konkluzje

Roztaczana przez rosyjskie media wokół Armaty aura tajemniczości i rewolucyjności ma przede wszystkim cele propagandowe. Czołg faktycznie można już uznać za wóz czwartej generacji, pojazdy seryjne będą jednak zupełnie inne niż pokazane w Moskwie 9 maja. Z pewnością rosyjskie wojska nie otrzymają ich większej liczby przed rokiem 2020, nie jest nawet pewne, czy uda się do tego czasu uruchomić produkcję seryjną, o wyprodukowaniu ponad dwóch tysięcy czołgów nie wspominając. Najprawdopodobniej T-14 trafią w ograniczonej liczbie do elitarnych jednostek. Przed Armatą stoi jeszcze konieczność przezwyciężenia chorób wieku dziecięcego oraz przejścia prób zakładowych i państwowych, a to zajmie lata. Kolejnym problemem będzie finansowanie. Rosja (nawet przed spadkiem cen ropy) zaangażowała się w zbyt wiele projektów rozwoju nowego sprzętu – wystarczy wymienić oprócz Armaty także Kurgańca, Bumieranaga, Koalicję-SW, programy żołnierza przyszłości „Ratnik” i następcy wysłużonych Kałasznikowów dla wojsk lądowych; dla lotnictwa opracowuje się myśliwiec T-50, zaczęto prace nad nowym bombowcem strategicznym, następcą Tu-22/-95/-160; stoczniowe biura konstrukcyjne pracują nad niemal wszystkimi klasami okrętów dla marynarki wojennej, do tego trzeba jeszcze doliczyć systemy przeciwlotnicze i pociski balistyczne. W efekcie wszędzie notuje się poważne opóźnienia, chociaż i tak terminy wyznaczane przez Kreml są nierealne, a dalsze poganianie tylko potęguje chaos. Żaden inny kraj nie prowadzi jednocześnie (i samodzielnie) aż tylu programów badawczo-rozwojowych, może z wyjątkiem Chin. Tam jednak przywództwo polityczne konsekwentnie realizuje strategię drobnych kroków i jest w stanie zapewnić stałe finansowanie, niezależne od cen surowców.

Rosyjska agresja na Ukrainę i program zbrojeń spowodował odkurzenie projektów czołgów nowej generacji u dawnych rywali z drugiej strony żelaznej kurtyny. Pod koniec grudnia niemiecki Bundestag zlecił rozpoczęcie prac nad nowym czołgiem podstawowym, ochrzczonym już przez media Leopard 3. Niemieckie koncerny są jednak bardziej wstrzemięźliwe w deklaracjach od rosyjskich odpowiedników. Zdaniem Kraus-Maffei-Wegmann nowy czołg uzyska operacyjność około roku 2030. Niemcy chcieliby prowadzić prace wspólnie z Francuzami. Czy przy tej okazji zostanie odkurzony projekt NPzK-140? Przekonamy się w ciągu następnych lat.

Przystępując do próby odbudowy imperium, Władimir Putin sięgnął także po tradycje najgorsze i najbardziej brzemienne w skutki dla sił zbrojnych. Na pracach nad Armatą już odcisnęło swoje piętno poganianie przez prezydenta. W efekcie, podobnie jak niegdyś w Związku Radzieckim, do służby jest przyjmowany sprzęt niesprawdzony, którego doprowadzanie do stanu używalności zajmuje lata i pochłania dużo większe koszty, niż gdyby później wprowadzano dopracowane uzbrojenie. W rezultacie z powodów czysto propagandowych marnowany jest wysiłek niewątpliwie utalentowanych rosyjskich inżynierów.

(zdjęcie tytułowe: Соколрус na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0)

Соколрус na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe