Druga wojna światowa przyczyniła się do znacznego postępu technicznego w wielu dziedzinach. Jedną z nich była technologia rakietowa, nad którą pracowały wszystkie strony, ale największe sukcesy zanotowali Niemcy, tworząc latającą bombę V1 i rakietę balistyczną V2. Miały to być bronie, które zdecydują o wyniku wojny, ale z różnych powodów tak się nie stało. W historii tego rodzaju uzbrojenia znajduje się także polski wątek, ponieważ testy tych konstrukcji przez pewien czas odbywały się na okupowanych polskich ziemiach, a polski ruch oporu znacząco przyczynił się do poznania sekretów V2 przez zachodnich aliantów.

Niemcy zaczęli prace nad rakietami balistycznymi już na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku, a w 1932 roku rozpoczęła się oficjalna współpraca wojska z inżynierem Wernherem von Braunem. Pierwszą rakietę zdolną do lotu przetestowano w 1937 roku, ale wybuchła ona podczas testów. Nie zniechęciło to jednak naukowców i wkrótce kolejne rakiety pokonywały coraz większe odległości. Dla zachowania tajemnicy na oddalonej od większych skupisk ludności wyspie Uznam utworzono ośrodek badawczy nazwany: Wojskowa Stacja Eksperymentalna Peenemünde. W 1938 roku wojsko zamówiło rakietę o zasięgu 320 kilometrów wyposażoną w głowicę bojową o masie jednej tony. Rezultatem pracy naukowców była rakieta A4, którą w czasie wojny przemianowano na V2.

Nieco ponad dwa miesiące po wybuchu drugiej wojny światowej do brytyjskiego konsulatu w Oslo dotarła paczka od nieznanego nadawcy, w której znajdowało się kilka kartek z opisem najważniejszych niemieckich badań nad nowymi rodzajami uzbrojenia. Była tam mowa między innymi o programie rakietowym i ośrodku badawczym w Peenemünde. Początkowo dokumenty uznano za niemiecką prowokację, ale jak pokazał przebieg wojny, był to autentyk. Tożsamości nadawcy nigdy nie ustalono.

Zobacz też: Rozpracowanie tajemnicy niemieckiego poligonu doświadczalnego w Peenemünde.

Chociaż środowisko brytyjskich naukowców było podzielone, w kręgach decyzyjnych przyjęto, że zbudowanie rakiety o parametrach V2 jest niemożliwe, i sprawę odsunięto na bok – nawet mimo że w 1942 roku pewien Duńczyk doniósł brytyjskiemu wywiadowi, iż gdzieś niedaleko Świnoujścia montuje się jakieś wielkie rakiety. Nadal było to źródło mało wiarygodne. Brytyjczycy podeszli do sprawy poważniej dopiero w marcu 1943 roku, kiedy podsłuchali w celi niemieckiego generała Rittera von Thoma, który w rozmowie z innym Niemcem wspomniał o rakietach. Wkrótce Ministerstwo Lotnictwa zleciło jednostkom rozpoznawczym rozpoczęcie poszukiwań miejsc stacjonowania, produkcji i testowania nowej broni. Rozpoznawcze de Havillandy Mosquito ruszyły nad Europę, a jeden z nich doleciał do Peenemünde, gdzie całkowicie przypadkowo udało mu się sfotografować test jednej z rakiet A4. Analitycy wywiadu nie byli jednak w stanie tego rozpoznać i cały teren wzięto za fabrykę materiałów wybuchowych z częścią wydzieloną na stację eksperymentalną dla rakiet. Po miesiącu lot rozpoznawczy powtórzono, a dostarczone zdjęcia ukazały wzmożony ruch na terenie jednostki. Wielu wpływowych brytyjskich naukowców nadal nie było jednak przekonanych, że na zdjęciach naprawdę widać rakiety, a nie wielkie balony zaporowe czy cysterny.

Makieta V2 w skali 1:1 (fot. Maciej Hypś)

Makieta V2 w skali 1:1
(fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Największym zwolennikiem potraktowania sprawy poważnie był doktor Reginald Victor Jones z wywiadu naukowego. Dołożył on wszelkich wysiłków, by dowieść, że na wyspie Uznam znajduje się strategicznie ważny ośrodek badawczy – i udało mu się to dzięki zdobyciu niemieckiego dokumentu, w którym Peenemünde było drugim co do ważności miejscem w Niemczech, do którego należało dostarczać paliwo. Drugą poszlaką było udowodnione przez Ultrę rozmieszczenie stacji radarowych na wyspach wokół Peenemünde. Służyły one do śledzenia toru lotu testowanych rakiet. Wreszcie zdjęcia uzyskane z trzeciego lotu pokazywały rakiety ustawione zaraz obok wyrzutni. Doktor Jones dopiął swego i 29 czerwca brytyjski rząd podjął decyzję o zbombardowaniu wyspy.

Nalot przeprowadzono w nocy z 16 na 17 sierpnia z wysokości 2400 metrów. Do akcji wystartowało sześćset Lancasterów wspomaganych przez Mosquito, które miały oznaczyć cel, a także zaatakować Berlin, aby zmylić Niemców co do prawdziwego celu wyprawy. Sztuczka się udała, bo wrogie myśliwce zaatakowały tylko ostatnie bombowce (które i tak zdążyły już zrzucić bomby), strącając czterdzieści z nich. Straty były więc duże, ale bez operacji maskującej byłyby znacznie większe. Głównym celem były kwatery naukowców, jedynego elementu programu rakietowego, którego nie udałoby się zastąpić. Niemal wszystko przebiegło zgodnie z planem, cel zniszczono, bomby trafiły jednak również w baraki zamieszkałe przez przymusowych robotników z całej Europy, w tym ważnego informatora brytyjskiego wywiadu. Mimo to operację uznano za udaną, a program rakietowy został na pewien czas zastopowany. Rzeczywiście w czasie nalotu zginęło wielu niemieckich naukowców, pozostawili oni jednak po sobie liczne dokumenty, które pozwoliły kontynuować badania.

Sądząc, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, Brytyjczycy skupili się na śledzeniu i zwalczaniu V1, które weszły do służby jako pierwsze i w opinii wielu stanowiły bardziej realne zagrożenie niż prototypowa V2. Niemcy nie porzucili jednak tego projektu. Po zbombardowaniu Peenemünde przenieśli ośrodek doświadczalny w rejon wsi Blizna w dzisiejszym województwie podkarpackim, gdzie mieścił się poligon SS i obóz pracy. Wieś wysiedlono, a przymusowi robotnicy zbudowali drogi dojazdowe, bocznicę kolejową idącą od stacji Kochanówka, bunkry, hangar, halę montażową, magazyny, elektrownię i kwatery dla żołnierzy. Powstała także linia kolejki wąskotorowej, a wreszcie dwie wyrzutnie dla V1 i kilka stanowisk dla V2.

Pierwsze próby z V2 w Bliźnie przeprowadzono już w listopadzie 1943 roku, ale informacja o nich dotarła do Wielkiej Brytanii dopiero w marcu roku następnego. W odpowiedzi RAF wykonał w kwietniu lotnicze rozpoznanie tego rejonu. Powtórzono je trzy tygodnie później, a na wywołanych zdjęciach nie było już zaobserwowanych wcześniej wyrzutni dla V1, pojawiły się za to V2 i inne wyposażenie, ale najbardziej brytyjskich analityków zaniepokoiło to, że do dużych rakiet nie było żadnych wyrzutni. Sugerowało to, że mogą one startować z prowizorycznych, słabo przygotowanych stanowisk – i wnioski takie były bliskie prawdy.

Szyny i podkłady kolejki wąskotorowej z poligonu w Bliźnie (fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl

Szyny i podkłady kolejki wąskotorowej z poligonu w Bliźnie
(fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl

Tymczasem partyzantom z Armii Krajowej udało się zdobyć kompletną V2! 20 maja 1944 roku jedna z rakiet odpalonych w ramach testów wpadła do Bugu, nie eksplodując. Przybyli na miejsce partyzanci schowali ją w rzece przed Niemcami, a później wydobyli i przenieśli do stodoły. Następnie została rozmontowana i w częściach przetransportowana do Warszawy w celu przeprowadzenia badań przez inżynierów pod kierownictwem Jerzego Chmielewskiego i Antoniego Kocjana. Badano wszystkie elementy rakiety: głowicę, budowę aerodynamiczną i system kierowania. O zdobyciu cennego łupu poinformowano Londyn, który był już bardzo poważnie zaniepokojony możliwą niemiecką ofensywą rakietową i rozważał nawet odwet z użyciem broni chemicznej. W tym samym czasie Brytyjczycy zyskali jednak dostęp do innej V2, która spadła na terytorium Szwecji, więc nikt nie wykazał pospiechu przy sprawie „polskiej” rakiety.

Pod koniec lipca do rejonu Blizny zbliżał się front wschodni i Niemcy zlikwidowali cały ośrodek, wysadzając w powietrze wszystko, czego nie mogli ewakuować. Brytyjczycy zwrócili się do Związku Radzieckiego o dostęp do tego terenu, żeby ich naukowcy mogli przebadać szczątki. Wyrażono zgodę, ale gdy zachodni naukowcy wrócili do siebie, w przysłanej przez Rosjan paczce zamiast części V2 znajdował się wrak samolotu. Z pomocą jak zawsze przyszła Armia Krajowa. 25 lipca w okolicach Tarnowa wylądowała przybyła z Włoch RAF-owska Dakota, która miała zabrać wiele elementów V2 zdobytych przez polski ruch oporu. Zabrano również inżyniera Chmielewskiego, który wczesnej badał rakietę, aby osobiście przekazał wywiadowi naukowemu swą wiedzę na temat ośrodka w Bliźnie i samych rakiet. Tyle szczęścia nie miał drugi badacz – Antoni Kocjan został aresztowany i zastrzelony podczas powstania warszawskiego.

Połączone elementy z rakiet zdobytych w Polsce i Szwecji pozwoliły aliantom lepiej poznać konstrukcję V2 i ją docenić. Uzmysłowiono sobie, jak daleko przed innymi państwami znajduje się Trzecia Rzesza w dziedzinie konstrukcji rakiet. Na szczęście dla Brytyjczyków wojna zbliżała się powoli do końca i V2 nie były już w stanie zmienić jej wyniku. Pierwsza rakieta spadła na Londyn 8 września 1944 roku. Przed V2 nie było żadnej obrony, jednak z powodu niewielkiej celności pociski nie wyrządziły szkód tak dużych, jak można by podejrzewać. Ostatnie rakiety spadły na stolicę Wielkiej Brytanii 27 marca 1945 roku. W atakach zginęły 2754 osoby, a ponad 6000 zostało rannych. Zdobyczne V2 stały się dla państw alianckich bazą wyjściową do produkcji własnych rakiet balistycznych, a przy ich projektowaniu wszystkie strony chętnie korzystały z pomocy niemieckich naukowców, którzy wcześniej uczestniczyli w rozwoju V2.

Dla upamiętnienia niezwykłej roli, jaką Blizna odegrała w rozwoju broni rakietowej, i działalności polskiego ruchu oporu z inicjatywy mieszkańców i z poparciem lokalnych urzędników na terenie byłego poligonu rakietowego powstał Park Historyczny Blizna. Budowę sfinansowano ze środków Unii Europejskiej i Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, a gmina Ostrów, w której leży Blizna, podpisała umowę partnerską ze swoim odpowiednikiem w Peenemünde. Przy budowie parku korzystano z niemieckich doświadczeń w tym zakresie.

Jedna z gablot w budynku muzealnym (fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Jedna z gablot w budynku muzealnym
(fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Na terenie parku znajdziemy zrekonstruowane elementy dawnego centrum testowego – barak obozowy, okopy obserwacyjne, platformę startową dla V2, fragmenty ogrodzenia czy kolejki wąskotorowej. Część elementów jest oryginalna, a pozostałe zbudowano od podstaw. Na terenie poligonu znajdowało się jednak zbyt wiele różnych zabudowań, aby można było odtworzyć wszystkie. Gdzie nie było to możliwe, organizatorzy ograniczyli się do utworzenia choćby zarysów poszczególnych budynków, a każdy eksponat opatrzono tablicą informacyjną ze szczegółowym opisem.

Na zwiedzających największe wrażenie wywierają oczywiście naturalnej wielkości makiety V1 i V2. Trzeba przyznać, że prezentują się naprawdę efektownie, jednak to, co najcenniejsze, znajdziemy w środku baraku obozowego, pełniącego obecnie funkcję sali muzealnej, w której znajdują się fragmenty prawdziwych V2 i wiele innych eksponatów związanych z Blizną, choćby makiety przedstawiające obóz w czasach świetności, prawdziwe elementy wyposażenia i przedmioty codziennego użytku niemieckich żołnierzy stacjonujących w Bliźnie, a także podobne rzeczy związane z żołnierzami Armii Krajowej, starających się zdobyć dla zachodnich sojuszników elementy pocisków. Ponadto w baraku wyświetlane są wywiady z żołnierzami AK i inne filmy dokumentalne związane z niemieckimi rakietami. Jako że przez Bliznę przetoczył się front wschodni, nie mogło zabraknąć elementów upamiętniających Armię Czerwoną. Na ekspozycji znajdziemy pociski czołgowe, granaty czy fragmenty rozbitego T-34.

Ponadto wychodząc poza teren samego Parku Historycznego i kierując się umieszczonymi w widocznych miejscach drogowskazami, zwiedzający mogą dotrzeć do ukrytych w lesie lub na polach fragmentów instalacji z drugiej wojny światowej. Znajdziemy tam między innymi zachowane betonowe podstawy i płyty wyrzutni V1, schron obserwacyjny, fundamenty hali montażowej, pozostałości stacji transformatorowej czy fragmenty wieży obserwacyjnej.

Części rozbitego T-34 (fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Części rozbitego T-34
(fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl)

W miarę możliwości finansowych w parku będą przybywać kolejne eksponaty, a także organizowane będą imprezy o charakterze historyczno-militarnym. Począwszy od 2011 roku na terenie Parku odbywają się zloty militarne. Do parku prowadzi dobrej jakości szosa biegnąca śladem dawnej niemieckiej drogi betonowej wykorzystywanej przez obsługę poligonu, a przy samym parku zlokalizowany jest parking dla samochodów i autokarów. Całość przystosowano również do potrzeb osób niepełnosprawnych.

Województwo podkarpackie z jego przemysłową doliną jest dziś lotniczym sercem Polski. Jak widać, z aeronautyką łączy je nie tylko produkcja samolotów, ale też wojenna przeszłość rakietowa. Mimo że Park Historyczny Blizna funkcjonuje już od kilku lat, trudno powiedzieć, że stał się atrakcją powszechnie znaną choćby wśród miłośników tematu, o zwykłych turystach przebywających w tym regionie nie wspominając. A warto go odwiedzić nie tylko z tego względu, że V2 i jej konstruktor dali początek rakietom, które zabrały ludzi na Księżyc, ale też dlatego, że Blizna jest jeszcze jednym powodem do chwały polskiego ruchu oporu, a dostarczenie elementów V2 do Wielkiej Brytanii nieznacznie tylko ustępuje pod względem ważności złamaniu szyfru Enigmy. Warto więc się tam wybrać i poznać tę historię.

Opracowano na podstawie:

Materiały muzeum Park Historyczny Blizna
Brian Johnson, „Sekrety drugiej wojny światowej. Wojna mózgów. Tajne badania naukowe i ich zastosowanie w czasie drugiej wojny światowej”, Zysk i S-ka, 2013
Janusz Piekałkiewicz, „Kalendarium wydarzeń II wojny światowej”, AMW, 2009