Ostatnie protesty po – wiele na to wskazuje – sfałszowanych wyborach prezydenckich i parlamentarnych w Rosji każą ponownie zadać sobie pytanie, w jakim kierunku zmierza (a może już tam dotarła?) rosyjska demokracja. Odpowiedź z pewnością nie będzie tak trudna, jak wskazanie człowieka odpowiedzialnego za jej kondycję, daleko odbiegającą od zachodnich standardów. Władimir Putin, bo to o nim oczywiście jest mowa, zmonopolizował scenę polityczną największego kraju na świecie. Zaskoczeniem nie mogło więc być „podziękowanie” Dmitrijowi Miedwiediewowi za czteroletnie interregnum na prezydenckim fotelu. Autorytarne zapędy Putina każą zachodnim politykom podejrzliwiej patrzeć na swojego rosyjskiego partnera, nikt też nie nazwie go „kryształowym demokratą” – jak swego czasu zrobił to były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder – jednak wciąż trudno oprzeć się wrażeniu, że ważniejsza dla nich jest terminowość dostarczania rosyjskich surowców niż geneza protestów na moskiewskich placach.

Sporą dawkę wiedzy o współczesnej Rosji przynosi książka Krystyny Kurczab-Redlich „Głową o mur Kremla. Nowe fakty”. Pozycję wznowiło po pięciu latach, w rozszerzonej i uzupełnionej wersji, Wydawnictwo W.A.B. Po pierwsze – duże brawa za projekt okładki! Książka została wydana w twardej oprawie, zawiera też sporo czarno-białych fotografii wykonanych przez samą Autorkę. Teksty składające się na tę pozycję powstawały na przestrzeni kilkunastu lat, najstarsze opatrzono współczesnym komentarzem. Dla osób interesujących się Rosją Autorka z pewnością nie jest postacią anonimową. Krystyna Kurczab-Redlich przez kilkanaście lat była korespondentką polskich mediów w Moskwie. Najbardziej znana, nie tylko w naszym kraju, jest z filmów dokumentalnych, opowiadających o łamaniu praw człowieka podczas wojen w Czeczenii. Nazywana jest „polską Politkowską”, a w 2005 roku jej kandydatura zgłoszona została przez czeczeńską organizację Echo Wojny wraz z Amnesty International i Helsińską Fundacją Praw Człowieka do Pokojowej Nagrody Nobla.

Kurczab-Redlich nie ukrywa, że Rosja jest dla niej jak narkotyk. Jej książkę można potraktować jako zapis drogi, jaką nasz wschodni sąsiad przeszedł od komunizmu do… No właśnie, do czego? Bo demokracją, w zachodnim rozumieniu tego słowa, trudno obecny system polityczny Rosji nazwać, co Autorka często podkreśla. Dziennikarka pisze o problemach społecznych trapiących rosyjskie społeczeństwo, o alkoholizmie, ogromnej skali przeprowadzanych aborcji czy epidemiach chorób zakaźnych, które w zachodniej Europie są znane tylko z podręczników dla studentów medycyny. Nie zapomina też o gigantycznej korupcji, wybielaniu zbrodni komunistycznych i rehabilitacji Stalina, przejmowaniu aparatu państwowego przez byłych funkcjonariuszy służb specjalnych i fałszerstwach wyborczych, podkreślając, że uczciwe wybory w Rosji są równie rzadkie, jak nieuczciwe w Szwajcarii. W ciekawy sposób przedstawione są kulisy pracy zagranicznego korespondenta w kraju, gdzie nawet dzisiaj zachodnich dziennikarzy uznaje się za szpiegów. Cenne są także obserwacje społeczne, „uczenie się” Rosji i jej mieszkańców. To wciąż kraj bez normalnych rozmów (stalinowskie: „Nie gadaj! Wróg czuwa”) i bez normalnych międzynarodowych kontaktów naukowych (liczne procesy naukowców o szpiegostwo). Rosjanom nadal trudno pogodzić się z upadkiem Związku Radzieckiego. Mówią, że Zachód bał się tego kraju, tak jakby – jak pisze polska dziennikarka – „eksport strachu [Rosjan – dop. red.] konieczny był z powodu jego nadprodukcji w obiegu wewnętrznym”. Rosja za Putina zrobiła krok wstecz, jeśli chodzi o przestrzeganie praw człowieka. Działaczy organizacji pozarządowych, w których dostrzega się przeciwników politycznych, wtrąca się do szpitali psychiatrycznych, osławionych „psychuszek”, zupełnie jak w minionej epoce.

Blisko połowa z sześciuset stron książki poświęcona jest wojnom w Czeczenii, której niepodległość od początku stała się przedmiotem cynicznych rozgrywek władców Kremla. W końcu nic tak nie poprawia ego i nie przynosi wzrostu społecznego poparcia, jak wygrana wojna, tym łatwiejsza, że z małym i źle uzbrojonym państewkiem. Rzeczywistość okazała się inna i zamiast dwóch godzin, jak zapewniał w 1995 roku minister obrony Paweł Graczow, wojna potrwała kilka lat. Dziennikarka pisze o kulisach tajemniczych zamachów na bloki mieszkalne Moskwy i innych rosyjskich miast (czy rzeczywiście były to akty terrorystyczne, czy może, co próbował udowodnić Aleksander Litwinienko, robota służb specjalnych?), które w 1999 roku stanowiły preludium II wojny czeczeńskiej; o atakach na teatr na Dubrowce i szkołę w Biesłanie (tu również mamy do czynienia z większą liczbą pytań niż pewników); wspomina postać zastrzelonej w dniu urodzin Putina Anny Politkowskiej, która dokumentowała ofiary „zaczystek” – brutalnych rosyjskich pacyfikacji wsi czeczeńskich, pełnych zabójstw, porwań, gwałtów, tortur i kradzieży. Kurczab-Redlich wspomina również o powiązaniach Federalnej Służby Bezpieczeństwa z Al-Kaidą, które jako żywo przypominają współpracę w postaci szkoleń prowadzonych przez KGB dla członków organizacji terrorystycznych podczas zimnej wojny. W ostatniej części książki Autorka odsłania tajemnice samego Putina – tuszowanie rzeczywistego pochodzenia, podejrzenia o korupcję podczas pracy w petersburskim merostwie, sfałszowane pierwsze wybory na prezydenta w 2000 roku.

Zaangażowany styl pracy i pisania Autorki może trochę razić. Wszak wymagamy od dziennikarzy maksymalnego profesjonalizmu i obiektywizmu, nie ulegania emocjom. Ale trudno przejść obojętnie na przykład wobec zbrodni, których doświadczyli Czeczeni z rąk rosyjskich żołnierzy. Krystyna Kurczab-Redlich nie boi się własnych opinii, często idących pod prąd informacjom serwowanym opinii publicznej przez media głównego nurtu, które często z różnych względów nie zagłębiają się w istotę problemu. Zwłaszcza gdy ten leży geograficznie daleko i z pozoru nie ma przełożenia na naszą codzienność.

Czy Rosję zmienią masowe protesty po ostatnich wyborach? Pierwsze tak liczne od dwudziestu lat? Zdaniem autorki walka Dawida z Goliatem dopiero się rozpoczyna. „Putin wraca na Kreml. Mur grubieje. Ale Rosjanie podnieśli głowy. Czy kiedyś ten mur przebiją?” – zadaje pytanie. Odpowiedź na nie jest ważna także dla nas. Chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego…