Rosjanie zrezygnowali z zakupu austriackich pistoletów Glock ze względu na zawyżone ceny jednostkowe. Przed kilkoma dniami pojawiły się informacje o rozpoczęciu śledztwa w sprawie potencjalnej korupcji w związku z przetargiem rozpisanym przez rosyjskie ministerstwo obrony.

Afera dotyczy zamówienia około 350 pistoletów dla oddziałów specjalnych GRU. Rosoboronpostawka, agencja do spraw zamówień rosyjskiego resortu obrony, zdecydowała się na zakup 318 pistoletów typu Glock 17 i 24 kieszonkowych typu Glock 26 dla Specnazu. Zestaw obejmuje broń, zapasowe magazynki, trzy różne kabury, laserowy wskaźnik celu, walizkę i inne akcesoria. Całość objęta była dwuletnią gwarancją.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie proponowana wartość kontraktu. Urzędnicy Rosoboronzakazu, czyli Federalnej Służby Zakupów Obronnych, uznali ją zawyżoną. Sprawcą zamieszania stał się Aleksiej Nawalny, jeden z krytyków Kremla. Na swoim blogu stwierdził, że chyba muszą to być „złote pistolety”. Sprawą osobiście zainteresował się Dmitrij Rogozin, który uznał, że należy przetarg dokładnie zbadać. Okazało się, że ceny zawyżono co najmniej czterokrotnie. Wartość kontraktu wyniosła 22 miliony dolarów, czyli jedna sztuka Glocka typu 17 kosztowałaby 6 tysięcy dolarów. Niewiele mniejsza byłaby cena Glocka 26. Wyraźnie zawyżone ceny stały się podstawą do unieważnienia przetargu. Rogozin pokusił się również o stwierdzenie, że Rosja powinna polegać na krajowej produkcji broni strzeleckiej, a większość tego typu problemów rozwiąże wchodząca w życie w styczniu 2014 roku ustawa o państwowych zakupach obronnych.

(en.rian.ru)