Opricznina – twór opanowanego przez manię prześladowczą szaleńca na rosyjskim tronie, jest pamiętana do dzisiaj jako jeden z przykładów bezprzykładnego okrucieństwa, na domiar złego zadawanego własnemu narodowi. Iwan IV, nie bez przyczyny zwany Groźnym, od najmłodszych lat pokazywał wszystkim naokoło, że nie będzie się patyczkował ze swoimi poddanymi. Gdy w wieku 16 lat zgodnie z tradycją stał się pełnoletni i przejął rządy, na dzień dobry kazał ściąć głowy kilku bliskim bojarom dotrzymującym mu towarzystwa w zabawach.

W wielu publikacjach pokutuje pogląd o dobrotliwym władcy imperium Iwanie IV, który zaraz po objęciu rządów zdawał się emanować prawowitością i nawet pragnieniem przeprowadzenia reform z myślą o pomyślności ludu, a wszelkie jego bezeceństwa nastąpiły dopiero po ciężkiej chorobie, którą przeszedł i która całkowicie go odmieniła. W rzeczywistości po tej „cudownej przemianie” jego obłąkańcze cechy tylko się uwydatniły, rozwinęły i nabrały rozmachu, jak przystało na władcę ogromnego kraju. Myliłby się jednak ktoś, kto by sądził, że młody książę dopiero w chwili przejęcia tronu zaczął przejawiać swoje bestialskie skłonności. Ćwiczył się w tym od dzieciństwa, z początku używając w tym celu zwierząt; mówiąc obrazowo językiem „Historii” Andrzeja Kurbskiego, zrzucał z dachu „wszelkie draństwo”, koty i psy, a gdy skończył 14 lat zaczął „strącać ludzi”. W 1543 roku „strącił” w ten sposób faktycznie rządzącego państwem Iwana Szujskiego, na którego był obrażony i okazał mu „wielki gniew” szczując księcia psami, które zagryzły go na śmierć.

Epopeja Iwana IV na dobre rozpoczęła się w styczniu 1547 roku, gdy następca tronu, osiągając pełnoletniość, uzyskał formalnie władzę z rąk bojarów, którym jego ojciec Wasyl III nakazał opiekę nad synem do czasu, aż stanie się dorosły. Włożył na swoje skronie czapkę Monochamową – symbol władzy carskiej. Fetowanie swoich urodzin uczcił Iwan wyrwaniem języka Afanasijowi Buturlinowi za jakieś nieopatrznie rzucone słowo. W późniejszym czasie pisząc listy, Iwan IV skarżył się w nich na upokorzenia i zniewagi, jakich doznawał w czasach bojarskich rządów, między innymi w taki sposób: „Bawiliśmy się kiedyś z bratem, a książę Iwan Wasiljewicz Szujski usiadł na ławie, oparł się łokciem o łóżko naszego ojca, położył nogę na krzesło i nawet na nas nie spojrzał. Kto mógłby znieść taki przejaw pychy? Jak zliczyć podobne upokorzenia, których zaznałem w dzieciństwie?”. Urazy z chłopięctwa wryły się głęboko w pamięć Iwana, z biegiem lat narastała w nim głęboka nieufność i podejrzliwość do ludzi. Ta nieufność ostatecznie pogłębiła się w lipcu 1547 roku, gdy w Moskwie wybuchł pożar, niemal doszczętnie trawiąc miasto. Mieszkańcy wszczęli bunt, przedarli się przez mury Kremla i zabili między innymi carskiego wuja, Jerzego Glińskiego, którego wyciągnęli na podwórzec i na oczach Iwana ukamienowali. Sam car schronił się w podmoskiewskiej wsi Worobjewo. Ruszyli tam za nim buntownicy, żądając wydania członków rodziny Glińskich, których obwiniono o to, że swoimi „czarami” podpalili miasto. Za główną winowajczynię uważano babkę cara, Annę – ona to „wyjmowała ludziom serca, moczyła je w wodzie i tą wodą, latając w powietrzu jako sroka, kropiła miasto”. Udało się jednak tego uniknąć i nakłonić ich do powrotu do domów. Do tej pory lud rosyjski przedstawiał się młodemu carowi w dwóch sytuacjach – w pierwszej, gdy dla zabawy młody car tratował końskimi kopytami tłumy przerażonych ludzi na rynku i drugiej, kiedy oglądał wesołych moskwian w czasie uroczystych ceremonii. Tymczasem teraz objawił się inny wizerunek; pokorny dotychczas lud pokazał nietypowe oblicze, było to dla cara dużym zaskoczeniem. To krótkie powstanie oznaczało ostateczny kres bojarskiej władzy, spowodowało również podjęcie reform.

Do głosu zaczęła dochodzić niższa szlachta, jej przedstawiciele znaleźli się w składzie tzw. ziemskich soborów, sam car pod wpływem metropolity Makarego patrzył na to przychylnym okiem. Inny człowiek, który zdobył sobie ogromny wpływ na cara, to Aleksiej Adaszew, drobny właściciel ziemski, o którym Iwan pisał, że przyjął Aleksieja do pałacu prosto „z gnojówki” i „uczynił” zeń równego wielmożom. Ostatecznie został Adaszew skarbnikiem państwa i drzwi dumy bojarskiej stanęły dla niego otworem. Współcześni mówili, że zaczął „rozrządzać ziemią ruską”. Reformy państwowe doprowadziły do większej centralizacji władzy, rozbudowano biurokrację „prikazów” (coś w rodzaju dzisiejszych ministerstw), a w 1549 roku zwołano „sobór pojednania”, na którym car poparł zamysły Adaszewa i pogroził bojarom za ucisk chłopów i „dzieci bojarskich”. Wkrótce potem na kościelnym soborze Stogławym wystąpił Iwan z programem reform.

Wprowadzono nowy zbiór praw – Sudiebnik – który rozszerzył funkcje aparatu biurokratycznego, ograniczył władzę namiestników-kormleńczyków, przyspieszał powoływanie prikazów, wprowadzał obowiązkowy udział obieralnych władz ziemskich – starostów i „lepszych ludzi” – w sądach namiestnikowskich. W sprawach wojskowych również przeprowadzono zmiany, utworzono między innymi 3-tysięczny stały pułk strzelecki do osobistej ochrony cara. Pomyślano również o zwiększeniu wpływów do skarbu. Szlachta (i sam władca) z pożądaniem patrzyła na majątek cerkwi, chętnie podreperowałaby swój majątek kosztem kapłanów, liczne dobra ziemskie duchowieństwa budziły w niej od dawna zawiść. Próba sięgnięcia po te „skarby” udała się jednak tylko połowicznie; wskutek oporu Makarego władzom powiodło się jedynie w części zrealizować swoje zamysły. W 1551 roku wydano prawo o konfiskacie wszystkich ziem i majątków przekazanych cerkwi przez dumę bojarską po śmierci Wasyla III. W reformach kościelnych wspomagał cara mnich Sylwester. W dalszym ciągu realizacji reform zmodyfikowano prawo podatkowe.

Reformy wojskowe i polityczne stworzyły grunt pod rozwój Rosyjskiej ekspansji. Odbywała się ona początkowo w kierunku Chanatu Kazańskiego, powstałego na gruncie upadającej Złotej Ordy. Osiągnięto tam sukcesy, mimo początkowych niepowodzeń zdobywając Kazań w 1552 roku. Kres wojnie na tym kierunku położyło przyłączenie również Chanatu Astrachańskiego w 1556 roku. W rękach Moskwy znalazło się całe Powołże. Rozszerzono również wkrótce rosyjskie panowanie w kierunku bezkresnej Syberii. Jednakże najważniejsza próba czekała samego Iwana i całą Rosję podczas pierwszej wojny północnej, zwanej wojną o Inflanty, rozpoczętej w 1558 roku atakiem wojsk rosyjsko-tatarskich. Wojna ta, niezwykle okrutna wskutek rzezi urządzanych przez Rosjan w Inflantach i zaangażowania się w konflikt innych państw regionu, potrwać miała przeszło ćwierć wieku.

Wybór kierunku polityki zagranicznej oraz pierwsze sukcesy w wojnie inflanckiej zachęciły cara do uwolnienia się z pod wpływu doradców i wzmocnienia swojej samodzierżawnej władzy. Car pisał: „Jeśli nawet proponowaliśmy coś dobrego, nigdy tego nie akceptowali, tylko ich rady mogły się tu liczyć. Było tak w sprawach zagranicznych; a gdy chodziło o politykę wewnętrzną, nawet w najdrobniejszych sprawach na nic mi nie pozwalano: jakie mam nosić buty, jak spać, wszystko musiało się dziać wedle ich woli, traktowano mnie jak dziecko”. Jeszcze w 1553 roku wydarzyło się coś, co ostatecznie zachwiało zaufaniem cara również do bojarów. Niebawem po zdobyciu Kazania car ciężko zachorował. Liczono się z tym że może umrzeć w każdej chwili. Car chciał, na wypadek swojej śmierci, żeby bojarzy złożyli przysięgę na wierność jego synowi Iwanowi, który był jeszcze niemowlakiem. Wydarzenia jakie nastąpiły 12 marca 1553 roku sprowadzały się do tego, iż bojarzy otwarcie odmówili złożenia przysięgi. Oficjalny latopis informuje o tych wydarzeniach, jakie rozegrały się w Dumie: „bunt wielki i wrzawa, i mowy liczne od wszystkich bojarów, że nie chcą służyć pielusznikowi”. Wśród ogólnego rozgardiaszu car zwrócił się dwukrotnie do bojarów z „twardym słowem”, co odniosło magiczny skutek na buntownikach: „Bojarzy wszyscy twardego słowa swego władcy wystraszyli się i poszli do przedniej izby krzyż całować”. Wszystko miało jednak i inny kontekst, ponieważ w całą sprawę byli zamieszani krewniacy cara – Stariccy, którzy dyskretnie przygotowywali się do zagarnięcia władzy po zmarłym Iwanie. Car jednak niespodziewanie wyzdrowiał, a wkrótce na możnowładztwo spadły pierwsze represje; władca skierował swój gniew również przeciw heretykom, którzy zapuścili swoje korzenie na świętej Rusi. Herezję połączono zresztą w śledztwie ze spiskiem Starickich.

Po stłumieniu krótkotrwałych niepokojów w Dumie reformy były kontynuowane, jednak ich czas dobiegał już końca. Adaszew, który zdobył sobie najsilniejszą pozycję przy dworze, w latach 1555-1556 przeprowadził jeszcze pewne usprawnienia administracji, wojska, majątków ziemskich; ogólnie trzeba stwierdzić iż były one pożyteczne dla państwa, a szczególnie dla dworiaństwa (szlachty). Jego działalność opierała się w największej mierze na zaufaniu, jakim darzył go car. Rosyjscy historycy podkreślają, że dla samego Iwana był to przede wszystkim okres nauki, on sam niczego do reform nie wnosił. W projektach reorganizacji kraju pociągało cara głównie to, iż ich autorzy obiecywali wykorzenić skutki rządów bojarskich. Ostra krytyka bojarskich nadużyć stała się punktem startowym przemian. Iwan chętnie dawał posłuch wszelkim propozycjom eliminacji bojarskiej „samowoli”. Jeden z doradców cara, publicysta owej epoki, Pierieswietow, tłumaczył carowi że: „należy oddawać [lutej śmierci] tych heretyków, którzy zbliżyli się do tronu dzięki swojej wielmożności, a nie z powodu zasług wojennych czy zalet umysłu”. Pierieswietowowi wtórował mnich Toporkow, to jego „rady”, zdaniem Andrzeja Kurbskiego, przyjaciela, a później niezłomnego wroga cara, przyczyniły się do prześladowań jakie spadły na bojarów: „Toporek, czyli mała siekierka, zamienił się w wielki i szeroki topór, którym usieczono szlachetnych i znamienitych w całej Rusi mężów” pisał Kurbski.

Podszepty, by swą władzę oprzeć na strachu, spowodowały wreszcie zobojętnienie cara dla dalszego programu reorganizacji. Mało tego, car uważał, że pora już zrzucić krępujące go więzy postępowców: „sami rządzili się, jak chcieli, a mnie panowania pozbawili: słowem, ja byłem monarchą, a w rzeczywistości nie władałem niczym”. Najlepiej zresztą zacytować jeszcze jeden z fragmentów carskich listów, który wyraźnie przedstawia sposób myślenia Iwana: „wszystkich bojarów skłaniali do samowoli, blask naszej władzy z was bojarów zdejmując i do sprzeciwiania się mnie was bojarów doprowadzając i godnością omalże z nami was równając, młodych zaś synów bojarskich do was w godności upodobniając, i tak to pomału utrwaliło się to zło”. Oceny politycznej działalności Adaszewa i Sylwestra doprowadzały do wniosku, że tylko te poczynania mogły być uznane za pożyteczne, które służyły umocnieniu samowładztwa. Ostatecznie skutki reform nie odpowiadały tym kryteriom, nie liczyło się to, że kraj rozwinął się za aktywności reformatorów w dobrym kierunku, ważna była chęć przejęcia władzy absolutnej i zupełne pognębienie bojarów.

Całkowite zerwanie z reformami nastąpiło po rozpoczęciu wojny inflanckiej. Car nie zajmował się bezpośrednio działaniami wojennymi, był przy chorej carowej Anastazji Zacharjinej, sprawami wojskowymi kierował Adaszew. Już na początku kampanii, po pierwszych sukcesach doszło do zgrzytów z carem. Adaszew doprowadził bowiem do rozejmu z Zakonem Kawalerów Mieczowych, ponieważ uważał kierunek ekspansji na Krymie za ważniejszy dla Rosji.

Stało się to w maju 1559 roku, wojska rosyjskie przygotowywano na wyprawę przeciw Tatarom. Operacje te zakończyły się fiaskiem, a ponadto zagony tatarskie ruszyły w głąb Rosji, za to w Inflantach również sytuacja zmieniła się na niekorzyść Moskwy, do wojny włączyła się Polska. Adaszew i Sylwester nalegali na szybkie przybycie cara, który znajdował się wraz z żoną w Możajsku, do Moskwy. Iwan zaryzykował natychmiastowy powrót do stolicy z ciężko chorą carową, mimo iż okazało się, że pośpiech nie był konieczny, gdyż sytuacja w Inflantach nie groziła jeszcze załamaniem, natomiast Tatarzy wycofali się do swoich siedzib.

Wydarzenia te musiały doprowadzić do ostrej konfrontacji cara z doradcami. Ich wpływy zaczęły się kurczyć coraz bardziej; z Tatarami zawarto ostatecznie pokój, co pozwoliło rzucić przeciw Zakonowi w Inflantach znacznie większe siły. Ostateczną kroplą, która przepełniła czarę carskiego gniewu, była śmierć carowej Anastazji w sierpniu 1560 roku. Znaleźli się zaraz „życzliwi”, którzy puścili plotkę, że na carową rzucili urok wrogowie. Wszyscy wiedzieli, że Adaszew i Sylwester nie lubili carowej i starali się ograniczyć jej wpływy na dworze, toteż podejrzenia padły na ministrów cara. Zwołany w Moskwie sobór skazał ich jako „oczywistych złoczyńców”. Sylwestra przeniesiono dożywotnio do więzienia w Sołowkach, zaś Adaszewa pozostawiono w Jurjewie, ale wzięto pod straż. Tam nie pożył on jednak długo, wkrótce zmarł, rzekomo z powodu choroby. Car tymczasem zerwał z dotychczasowym trybem życia, starał się zatrzeć pamięć o dawnych przyjaciołach, z którymi dopiero co się rozprawił, urządzał uczty i zabawy, dawne zwyczaje i posty mnicha Sylwestra były wyszydzane. Car narzucał przy tym gościom nietuzinkowy obyczaj: pierwszy kielich, pełny „bardzo opijaniającego trunku” wychylał sam Iwan, podobne, imponujące czary podawano pozostałym gościom, dopóki wszyscy nie upili się do nieprzytomności, a jeśli ktoś nie chciał pić, mówiono mu że jest „nieżyczliwy” carowi i nie pozbył się jeszcze obyczajów Adaszewa i Sylwestra. Nie trzeba tłumaczyć że taka perswazja skutecznie kruszyła opór biesiadników.

Iwan obwiniał teraz dawnych ministrów i ich zwolenników o wszystko, również za niepowodzenia w Inflantach pisząc: „Czyż mogę zapomnieć o tym jak pop Sylwester, Aleksiej i wy wszyscy protestowaliście przeciwko wyprawie na miasta niemieckie, jak, słuchając podstępnych słów króla duńskiego pozwoliliście Kawalerom Mieczowym przez rok zbierać siły? Gdyby nie wasze przeklęte sprzeciwy, w tymże roku z bożą pomocą całe Niemcy stałyby się prawosławne”. Podkreślał, że został otumaniony i zniewolony przez podstępnych ministrów, skarżył się w swych listach w późniejszy latach: ” Był wówczas przy naszym dworze drań Aleksiej, jeszcze za czasów naszej młodości nie wiadomo jakim sposobem wyniesiony spośród naszej służby; widząc zdrady wielmożów, wyciągnęliśmy go z gnoju i zrównaliśmy z bojarami, mając nadzieję, że będzie wiernie służył. Potem, dla porad w sprawach duchowych, wziąłem popa Sylwestra, ponieważ sądziłem, że jako człowiek stojący u tronu Pańskiego nie zapomni o własnej duszy; jednakże on okazał się bardzo podstępny, wkrótce zbytnio pokochał władzę i jak człowiek świecki zaczął otaczać się przyjaciółmi”.

Znacznie poważniejsze były jednak represje, które stopniowo zaczynały spadać na bojarów. Władca rozumiał, że siła arystokracji tkwi w ich dobrach ziemskich i wydano wkrótce dekret o ograniczeniu włości poszczególnych książąt. Zakazano zamiany lub sprzedaży posiadłości rodowych, własność możnego, który po śmierci nie miał bezpośredniego następcy, przechodziła na majątek państwa. Ogłoszono również, że zweryfikowane zostaną wszystkie transakcje z „wotczinami” zawarte od śmierci Wasyla III. Te obostrzenia mocno uderzyły w magnatów i wywołały protesty; Kurbski oskarżył Iwana o wytępienie arystokracji suzdalskiej i rozgrabienie ich bogactw i nieruchomości. Rozpoczęły się masowe ucieczki za granicę, głównie na Litwę, aresztowania wśród członków Dumy protestującej przeciw ograniczaniu roli bojarów, stawały się coraz częstsze. Car tymczasem otoczył się nowym gronem popleczników, opierając się na rodzinie Zacharjinów, krewnych zmarłej carowej, nie cieszących się popularnością ani szacunkiem możnych.

Dla przykładu, jak kończyli krnąbrni, można przytoczyć los książąt Worotyńskich, Michała i Aleksandra, którzy mieli oddać trzecią część swojego majątku skarbowi państwa, a nie chcieli się z tym pogodzić; co gorsza Michał „naurągał” carowi. Ich majętności leżały przy granicy litewskiej, więc Iwan podejrzewał, że książęta zamierzają „odskoczyć” od cara wraz z całą ziemią i przyłączyć się do Litwy. Kniazia Michała postawiono przed sądem, a jego chłopi zeznali, że próbował „rzucić urok” na władcę i nasyłał na niego „baby szepczące”. Duma bojarska i wyższe duchowieństwo stanęły w obronie książąt, jednak udało się uwolnić jedynie młodszego z braci, Aleksandra, natomiast Michał trafił do więzienia nad Jezioro Białe, a majątek rodowy w całości zajęło państwo. Podobny los spotkał bojara Dymitra Kurlatiewa, którego oskarżono o knowania z Litwą, skonfiskowano mu majątek, a wreszcie wysłano wpływowego arystokratę do monasteru nad Ładogą. Car przypomniał sobie również o buncie w dumie z 1553 roku i udziale w nim Starickich. Najlepszy przyjaciel cara, Andrzej Kurbski, w końcu 1563 roku zbiegł na Litwę, powiadomiony o grożącym mu niebezpieczeństwie. Tuż po zdobyciu Połocka, który to triumf należy się za to właśnie Kurbskiemu, zamiast nagrody czekała na niego kara za domniemane popieranie zdrajców i buntowników, takie bowiem czyny zarzucił mu niezrównoważony władca, który tuż po powrocie z wyprawy odesłał Kurbskiego do Jurjewa, a więc tam, gdzie już Adaszew marnie skończył swój żywot.

Kurbski uciekł z kraju pozostawiając w nim niemal cały majątek, oddał się pod panowanie polskiego króla i stamtąd słał listy do swego niedawnego suwerena, na które tamten odpowiadał, wdając się w polemikę. To dzięki właśnie tej korespondencji możemy poznać sposób myślenia Iwana, wiele z tych wypowiedzi pozwoliłem sobie zamieścić również tutaj, cała ta nieprzeciętna wymiana poglądów między carem a Kurbskim stanowi prawdziwą kopalnię wiedzy o ówczesnych wydarzeniach.

W lutym 1565 roku na mocy carskiego ukazu stała się rzecz niespotykana dotychczas i to nie tylko w państwie rosyjskim, ale i w ogóle w dziejach światowych bez precedensu: oto car przepołowił kraj niczym siekierą na dwie części, jak opisuje to „Chronograf” z 1617 roku. Jedna część, większa, określona jako „ziemszczyzna” pozostała rządzona tak jak dotychczas, druga, mniejsza, znana jako „opricznina”, pozostała pod wyłączną władzą carską. Wyrażenie „opricz” oznaczało dotychczas dolę należną wdowie po zmarłym mężu, teraz weszło na stałe do rosyjskiego słownika, w postaci „opricznina”, „opricznik” jako synonimy bezwzględnej, srogiej władzy. Należałoby się zastanowić, po co car zdecydował się na to przedziwne rozwiązanie. Pierwsza rzecz to obsesja walki o samowładztwo i unicestwienie bojarów, ale Iwan zdawał sobie sprawę z faktu, iż musi mieć w tej walce sojuszników. Znalazł ich w dworiaństwie, czyli mniejszej szlachcie. Same okoliczności wprowadzenia „opriczniny” były iście kuriozalne.

Car, dążąc do wprowadzenia dyktatury, wciąż spotykał się z oporem Dumy bojarskiej i wyższego duchowieństwa; kryzys, który miał wybuchnąć potęgowało również ciągłe zagrożenie wojenne, bowiem wojna o Inflanty wcale nie była jeszcze rozstrzygnięta. Żeby to przezwyciężyć, Iwan postanowił ogłosić abdykację, w rzeczywistości licząc na złamanie w ten sposób opozycji. Z początkiem grudnia 1564 roku rodzina carska i on sam udali się na tułaczkę, zabierając ze sobą przy okazji najbardziej czczone ikony oraz inne „świętości”, a także skarb państwa. Stanowiło to swoisty zastaw w rękach cara. Wyładowane wszelkim bogactwem wozy i cała kawalkada z Iwanem na czele przemierzała przez parę tygodni ulice Moskwy aż wreszcie dotarła do umocnionej Słobody Aleksandrowskiej, gdzie Iwan powiadomił Dumę i metropolitę, że „z wielkim żalem serca” porzucił swoje państwo. W Moskwie ogłoszono, że car zostawił swój tron, jednak radość bojarów była przedwczesna, ponieważ Groźny słał już listy ze skargami, w których zwracał się bezpośrednio do ludu i głosił o ucisku i krzywdach wyrządzanych ludowi przez zdrajców-bojarów. Te nawoływania trafiły na podatny grunt i moskwianie zaczęli się burzyć przeciw możnowładztwu. Wśród przeciwników cara w Dumie było parę znamienitych ludzi, ale żaden z nich nie odważył się podnieść głowy i przemówić do gęstniejącego tłumu. Pod naciskiem rzesz podenerwowanych ludzi Duma zmuszona była odrzucić carską decyzję o abdykacji i, co gorsza, uznać swoje poddaństwo wobec Iwana. Bojarzy przybyli do Słobody i wprowadzeni przed oblicze władcy prosili, by „zdjął z nich gniew i rządził według swojej woli”. Iwan początkowo oskarżył bojarów o chęć pozbawienia go korony dla osadzenia na tronie członka rodu Gorbatych-Szujskich, również o zadręczenie jego żony i próbę zamęczenia jego samego, ale Bóg sprzeciwił się temu. Teraz on, car, musi przedsięwziąć środki, aby zapobiec nadciągającemu nieszczęściu.

W takich okolicznościach powstał projekt opriczniny. Włączono do niej kilka większych włości carskich, które miały zaopatrywać dwór w niezbędne środki, oraz okręgi północne: Wołogda, Ustiug Wielki, Waga, Dwina z bogatymi centrami handlowymi. By podreperować finanse zajęto również ośrodki przemysłu solnego: Kargopol, Sól Halicką, Bałachnę i Sól Wyczegodzką. Stworzono w ten sposób monopol solny, który był jedną z form wyzysku ludności. Na czele opriczniny stanął formalnie kniaź Michał Czerkasski, ale w rzeczywistości o wszystkim decydowali poplecznicy cara: Aleksiej Basmanow i Zacharij Oczin, krajczy Fiodor Basmanow oraz Wiaziemski i Zajcew. W podległych opriczninie okręgach zarządzono przegląd dworian, przy czym na opriczników wybierano chudopachołków z niskiej szlachty, nie utrzymujących kontaktów z bojarami. Sam car nie był zbyt pochlebnego zdania na temat werbowania nisko urodzonych szaraków do swojej służby, pisał o tym: „Za grzechy nasze tak się stało, i nie możemy tego zataić, że ojca naszego kniazie i bojarzy zaczęli nas zdradzać i my was, hreczkosiejów, przybliżyliśmy do siebie, żądając od was służby i prawdy”. Opricznikom zabroniono kontaktów z „ziemszczyzną” i ubrano ich w czarne uniformy szyte z prostych tkanin. Równocześnie naprzeciw Kremla zaczęto budowę drugiego pałacu dla dworu, który miał stać się siedzibą „nowo” kreowanego samowładcy.

Trudno jest szczegółowo opisać co działo się w nieszczęsnych latach opriczniny, głównie z braku wiarygodnych źródeł. Rosyjskie współczesne kroniki na ten temat zostały zniszczone przez samego Iwana IV, w większości przypadków trzeba się opierać na przekazach cudzoziemców przebywających wtedy w Rosji, na przykład niemieckiego oficera Schlichtinga, który służył początkowo w armii polskiej, dostał się jednak do rosyjskiej niewoli i zanim z niej uciekł w 1570 roku, był tłumaczem osobistego lekarza cara. Od niego pochodzi większość wiarygodnych relacji o Rosji tych lat. I tak pierwsze zabójstwa nastąpiły już w roku 1565; car wszędzie wietrzył spisek mający pozbawić go tronu i życia, w Dumie bojarskiej tymczasem, bo to tam głównie szukano buntowników, żadnego poważnego oporu, a tym bardziej spisku po prostu nie było. Jednakże donosy, oszczerstwa i zwykła chciwość prowadziły do mordowania niewinnych.

Szalony monarcha pertraktował z królową angielską Elżbietą o azylu dla siebie, przy czym w korespondencji z nią nie omieszkał dawać jej „rad”, co do jej sposobu życia w stylu: „…a ty żyjesz w dziewiczym stanie jak zwykła dziewka.”. Budował ogromną twierdzę nad Dźwiną gdzie chciał się schronić, przemyśliwał również o spędzeniu reszty życia w klasztorze, on rzeczywiście był przekonany że wszyscy przeciwko niemu knują.

Zabito kniazia Aleksandra Borisowicza Gorbatego, jego piętnastoletniego syna Piotra oraz teścia Piotra Gołowina. Schwytano kniazia Rostowskiego, skazanego na śmierć dużo wcześniej. Opricznicy ścięli mu głowę i przywieźli ją carowi. Prawdziwy „wielki terror” zaczął się jednak w 1567 roku i potrwał trzy lata. Przez ten czas skazywano ludzi na śmierć, czasami z wyroku sądów, a czasami bez. Metropolita Filip próbował wstawić się za prześladowanymi, w odpowiedzi usłyszał słowa: „Zbyt miękki byłem dla was, ale teraz zaśpiewacie mi innym głosem”. Wkrótce aresztowano i skazano na śmierć koniuszego Dumy Iwana Czeladina-Fiodorowa i innych przedstawicieli rodów bojarskich. Czeladina oskarżono o planowanie przewrotu przy pomocy swoich licznych sług. Sprowadzono go na Kreml gdzie sam car w obecności członków Dumy zadawał mu pytania, mówiąc na koniec: „Chciałeś zająć moje miejsce i oto teraz jesteś kniaziem, rozkoszujesz się władzą, której pragnąłeś!”. Następnie dał znak na który opricznicy rozsiekli kniazia szablami a potem jego ciało wywlekli na zewnątrz i rzucili na śmietnik. Zorganizowano wyprawę do włości Czeladina, przy czym Groźny wziął udział w tej ekspedycji, podczas której Maluta Skuratow dowodził rzezią służby koniuszego. Ocalałych kazał spędzić do stodoły i następnie wysadzić ją w powietrze.

Nikt nie miał odwagi zaprotestować gdy w jednym z klasztorów zamknięto i później zamordowano samego metropolitę Filipa. Wcześniej odarto go z odzieży i przewieziono nagiego do monasteru odkrytymi saniami. Przez cały ten czas ciągnięto proces Włodzimierza Starickiego, otruto jego matkę i ciotkę a wreszcie jego samego. Bojara Szczeniatego, krewnego księżnej Jefrosinii carscy oprawcy usmażyli żywcem na ogromnej żeliwnej patelni. Oczywiście zabójstwa nie kończyły się na samych skazańcach, ich służba a często całe rodziny dzieliły ten sam los nieszczęśników i byli mordowani wraz nimi. Opricznicy grabili cały majątek pomordowanych i dzielili go między siebie, taka była rozpowszechniona praktyka. Szczęście miał ten którego tylko wygnano, zamknięto w klasztorze lub przesiedlono, na przykład do Kazania, co było dość nagminne. Nie trzeba mówić że majątki zesłańców przejmowało państwo. Proces sądowy jednych „buntowników” i wymuszone torturami zeznania, pociągał za sobą aresztowania innych uczestników domniemanych „spisków”, w ten sposób krąg ludzi prześladowanych stale się rozszerzał.

Tron Iwana Groźnego z kości słoniowej, wykonany przez artystów zachodnioeuropejskich, później koronacyjny tron władców Rosji

Terror trwał nadal. Poszczególnych bojarów zdarzało się zabijać katom bezpośrednio na ulicy, tak zginął kniaź Michał Kołyczew i trzech jego synów, kniaziowie Andrzej Katyriew i Fiodor Trojekurow, oraz Michał Łykow wraz z bratankiem. Niektórzy ginęli w domu. Przy zamordowanych zostawiano kartkę, na której wypisywano listę „win” zabitego. Trzeba tu również podkreślić, że opricznicy rozzuchwalili się całkowicie i nie liczyli się już z nikim, samowolne morderstwa przybrały straszliwe rozmiary, każdy, kto miał pieniądze, kosztowności, lub po prostu naraził się czymś dręczycielom mógł zginąć, a jego majątek grabili zabójcy.

Jednakże apogeum tych nieludzkich zbrodni nastąpiło podczas pacyfikacji Nowogrodu i Pskowa. Car podejrzewał nowogrodzian o chęć odstąpienia od „mateczki” Rosji i zdrady na rzecz Litwy. Niepokój cara i opriczników wzrósł w czasie, gdy w 1569 roku doszło do zdrady Tietierina, który to przebrany podobno za opricznika, otwarł bramy Izborska Litwinom. Twierdzę wkrótce wprawdzie odbito, lecz sprawa ta rzuciła cień podejrzeń na prikazną administrację i mieszkańców Pskowa i Nowogrodu. Miasta te były od dawna uważane za potencjalnie zdolne do rebelii. Na wszelki wypadek, kazał car wysiedlić z tych miejscowości około trzy tysiące mieszczan uznanych za niebezpiecznych. Sam Iwan opuścił nową siedzibę na Kremlu i zaszył się ponownie w Słobodzie Aleksandrowskiej wraz z całą rodziną. Ostatecznym dowodem „zdrady” nowogrodzian miały być listy namawiające do wystąpienia przeciw Groźnemu otrzymane rzekomo od Litwinów. W grudniu 1569 roku Iwan ściągnął do Słobody wszystkie opriczne wojska i ogłosił im wiadomość o „wielkiej zdradzie” nowogrodzian. O to samo oskarżono Psków, po czym wojsko nie zwlekając ruszyło na buntowników. Car wcześniej pośpiesznie zawarł rozejm z Polską, aby ze zgromadzoną armią najechać dwa własne miasta. Szczególną winą obarczono duchownych, przy czym nietrudno się domyśleć, że chodziło o przeróżne bogactwa zgromadzone przez kler w cerkwiach.

Pacyfikacja Nowogrodu rozpoczęła się na Wołchowskim moście gdzie witał cara arcybiskup Pimen z resztą kleru, temu odmówił Iwan przyjęcia błogosławieństwa i nazwał go zdrajcą, ponieważ jednak był człowiekiem pobożnym, pozwolił by uroczysta msza trwała do końca. Tuż po jej zakończeniu gospodarza aresztowano a majątek splądrowano i ograbiono, w mieście rozpoczęły się zatrzymania, pojmanych zwożono do obozu na Gorodiszczu. Zima 1570 roku, kiedy działy się owe straszne wydarzenia, była niezwykle mroźna, co potęgowało cierpienia mieszkańców. Każdy, kto nawinął się siepaczom Groźnego pod rękę, był mordowany.

Kobiety i dzieci ze spętanymi rękami i nogami wrzucano do rzeki Wołchow, podczas gdy inni opricznicy pływali łodziami po rzece i uderzali toporami i rohatynami tych, którym udawało się wypłynąć na powierzchnię; niektórych sądzono wcześniej z bezlitosnym okrucieństwem przesłuchując – przesłuchiwanych „przypalano zbiorową męką ogniową”. Niemieckie wiarygodne źródło podaje, że nieszczęśników „wieszano za ręce i zapalano im ogień na czole”. Każdy schwytany i posądzony o „zdradę” był przywiązywany do sań i ciągnięty aż do Wołchowa, gdzie wrzucano go pod lód. Tak samo bestialsko postępowano z całą jego rodziną. Niektóre kobiety wraz z dziećmi zrzucano do wody wprost z mostu. Los opisany powyżej spotykał zarówno zwykłych mieszczan, jak i szlachtę, urzędników i duchowieństwo. Sąd opriczny rezydował na Gorodiszczu i działał w trybie przyspieszonym przez około cztery tygodnie, do końca stycznia 1570 roku.

Tych, których nie zdążono skazać, mordowano na miejscu. Majętności wszystkich pomordowanych były solidarnie grabione przez opriczników i cara. Dochodząc do wniosku, że wina zakonników została udowodniona, Iwan postanowił nawiedzić okoliczne monastery, bynajmniej nie w celu modlitwy, lecz by osobiście dopilnować przejęcia skarbca. Henryk Staden, Inflantczyk, napisał o tym: „Codziennie obudziwszy się jechał do innego klasztoru, gdzie dawał upust swemu awanturnictwu”. Opricznicy zabierali wszystko co dawało się wynieść, kościelne dzwony, skarbce, drogocenne zdobienia, naczynia liturgiczne, a samych zakonników „bili od świtu do nocy kijami w pięty, żądając od nich specjalnej opłaty”. Dopóki trwało niszczenie klasztorów, mieszkańcy podgrodzia żyli w miarę spokojnie, ale wkrótce przyszła kolej i na nich. Opricznicy zniszczyli targ i towary kupców, wiele domów spalono i splądrowano, tych którzy próbowali się bronić zabijano na miejscu. Ze szczególnym okrucieństwem potraktowano biedotę, którą mroźna zima zwabiła do miasta. Pewnie dlatego, że nie mieli oni nic, co można byłoby im ukraść. Resztę wyrzucono za mury miejskie, gdzie wielu z nich pomarło z głodu i zimna.

Zaraz po spacyfikowaniu Nowogrodu oprawcy wraz z carem ruszyli na Psków. Mieszkańcy próbowali przekonać cara o swej lojalności, ustawiając wzdłuż ulic miejskich stoły z chlebem i solą, niewiele to dało, sam car skierował swą wściekłość najpierw przeciw klerowi. Peczorskiemu ihumenowi, który witał go niosąc ikony, odciął głowę własnoręcznie, miejskie cerkwie zostały doszczętnie splądrowane, wywożono wszystko co przedstawiało jakąkolwiek wartość. Gdy opricznicy przygotowywali się do grabienia i mordowania ludności, życie mieszkańców uratował przypadek. Car spotkał podobno w mieście nawiedzonego, który poradził mu by wycofał się z miasta czym prędzej, bo inaczej wydarzy się wielkie nieszczęście. Początkowo car nie miał zamiaru słuchać obłąkańca, kazał ściągnąć dzwon z Troickiego soboru i wtedy padł pod nim koń. Wówczas car wystraszył się i uciekł w przerażeniu. Jakkolwiek prawdziwa byłaby ta legenda, faktem jest, że życie mieszkańców zostało oszczędzone. Bardziej prawdopodobnym powodem ocalenia jest jednak to że na pewien czas przed najazdem na Psków wysiedlono z miasta kilkaset rodzin podejrzanych o zdradę, tych ludzi opricznicy spotkali pod Twerem i tam wymordowali wszystkich, urządzając im krwawą łaźnię, łącznie z kobietami i dziećmi. To wydarzenie spowodowało że car czuł się usatysfakcjonowany.

Szaleńcze wyprawy dobiegły końca, liczby zamordowanych nie sposób ustalić, rosyjscy historycy którzy najwyraźniej wstydzą się swej historii, maskują prawdziwą ilość ofiar Nowogrodu i Pskowa, wymyślając najprzeróżniejsze sztuczki, ale nawet oni podają liczbę zabitych na około 5 tys. osób. Czy bardziej wiarygodne są źródła niemieckie, tego, jak sądzę, nie wiadomo, według nich było to 20 do 40 tysięcy pomordowanych. Być może prawda leży – jak zwykle – gdzieś po środku. Nie da się zresztą w pełni oddać słowami cierpień ludności dwóch rosyjskich miast, to co się tam stało, przekracza ludzkie pojęcie, żaden normalny człowiek tego nie zrozumie. Po najeździe na dwa własne miasta długo jeszcze prowadzono śledztwa połączone z wyrafinowanymi torturami, wszystko to odbywało się w Słobodzie Aleksandrowskiej, gdzie trzymano „wspólników Pimena”; sam Iwan uczestniczył w tych wydarzeniach, przebywając w katowniach wiele dni. Raporty ze śledztwa brzmiały: „w tej sprawie przez tortury wielu aresztowanych o tej zdradzie na nowogrodzkiego arcybiskupa Pimena i na jego doradców, i na siebie mówiło”. Co gorsza zeznania wymuszone na podejrzanych sięgały również dostojników w Moskwie. Wkrótce aresztowano więc pieczętarza Iwana Wiskowatego i kilku innych diaków ziemskich i podano do wiadomości że są to wspólnicy Pimena. W ciągu tygodni zakończono ich proces i 25 lipca 1570 roku wyprowadzono skazanych na plac zwany Wstrętną Kałużą. Car zjawił się tu również na czele oddziału 1500 strzelców, co wywołało panikę wśród mieszkańców Moskwy, którzy sądzili, że spotka ich za chwilę to samo, co nowogrodzian. Do tego doprowadził car swój lud, że jego postać kojarzyła się Rosjanom wyłącznie ze śmiercią i cierpieniem.

Car był jednak zaskoczony, zaczął mówić, by lud „podszedł bliżej, popatrzył”. Po chwili, gdy ludzie się uspokoili, Iwan zapytał: „Czy słusznie czynię, chcąc ukarać zdrajców?”. W odpowiedzi rozległy się wołania, z początku nieśmiałe: „Żyj długo, przezacny carze! Dobrze czynisz, karząc zdrajców za ich sprawki!”. To poparcie było jednak fikcją, przez tłum przemawiał głownie strach, wkrótce zgromadzeni dowiedzieli się, co zamierzał car: „w myślach nosiłem się z zamiarem zguby wszystkich mieszkańców Moskwy, zdjąłem już jednak swój gniew”. Ale ktoś musiał jednak za to zapłacić, w tym dniu wykonano egzekucje na 180 ludziach, z Wiskowatym na czele. Jego przywiązano do dwóch belek zbitych na kształt krzyża i zaproponowano publiczne przyznanie się do winy.

W odpowiedzi dumny diak zakrzyknął: „Bądźcie przeklęci, krwiopijcy, razem z waszym carem!”. W chwilę później poćwiartowano go żywcem. Naczelnik skarbu państwa Nikita Funikow również odmówił uznania swych win, za co wrzucono go żywcem do wrzątku. Potem przyszła kolej na resztę.

Monarcha nie zaspokoił jednak jeszcze żądzy krwi. W drugiej połowie 1570 roku wykryty „spisek” zatoczył szerszy krąg, nadeszła kolej na kaźń przywódców opriczniny, a mianowicie Aleksieja Basmanowa, Anatazego Wiaziemskiego i bliskich im ludzi. Faworyt cara, Fiodor Basmanow, zarżnął własnego ojca, by ocalić żywot i okazać carowi wierność; w nagrodę jako jedyny z przywódców opriczniny został zesłany na Jezioro Białe i przeżył. Miejsce straconych zajęli wierni słudzy Iwana, Maluta Skuratow i Wasilij Griaznoj. Również natura „zaatakowała” naród rosyjski, jesienią 1570 roku nawiedziła kraj dżuma, której przypadki stwierdzono w dwudziestu ośmiu miastach. Władze zastosowały drakońskie środki, by zahamować rozwój epidemii: na drogach koło miejscowości objętych zarazą stanęły wojskowe patrole wyłapujące wszystkich, którzy usiłowali uciec z terenów zakażonych. Schwytanych palono na wielkich stosach wraz z całym dobytkiem i końmi, nie bacząc na to, że znajdują się tam żywi ludzie. Epidemia życie tysiące istnień. Jakby mało było jeszcze nieszczęść, na Rosję spadły następne. Najazd tatarski pod wodzą Dewleta, który spadł na kraj wiosną 1571 roku, zakończył się spaleniem Moskwy; car w panice uciekał na północ, wielu mieszkańców stolicy straciło życie w płomieniach. Paradoksalnie ten pogrom zadany przez Tatarów przyczynił się do ostatecznego zlikwidowania opriczniny, bowiem car stracił zaufanie do swoich „rycerzy”. O klęskę oskarżono opricznych wojewodów i trzech z nich skazano na śmierć, podczas gdy żaden z ziemskich nie popadł w niełaskę. W lipcu 1572 roku Tatarzy po raz drugi próbowali najechać rosyjskie państwo, w odległości 42 kilometrów od Moskwy udało się ich zwyciężyć i przepędzić z Rosji. Ta udana próba odparcia ataku ordyńców, skłoniła cara, który w tym czasie „przeniósł” się do Nowogrodu, do zniesienia opriczniny. Jej instytucje zaczęto łączyć z ziemskimi, niektórym zesłańcom pozwolono wrócić do domów, wojsko opriczne rozwiązano, a pod koniec 1572 Iwan wydał nawet zakaz używania nazwy opricznina.

Ten administracyjno-polityczny eksperyment trwający przeszło siedem lat jest pamiętany do dziś, jako bezprzykładny akt terroru zastosowany wobec rodzimej ludności przez jego władcę. Czas opriczniny to nie tylko kolosalne straty ludzkie, zarówno w zabitych jak i zbiegłych za granicę, ale też zniszczenie przy okazji niemal całej gospodarki rolnej i kupieckiej, tysiące hektarów obsiewanej wcześniej ziemi leżało odłogiem, ogromne obszary zostały całkowicie wyludnione, słowem: terror opriczniny spowodował o wiele większe spustoszenia niż najazdy tatarskie. Ale nawet te wydarzenia znalazły w państwie rosyjskim swych zwolenników i ludzi aż do czasów nam współczesnych widzących opriczninę jako dzieło Iwana Groźnego w sensie pozytywnym. Historyk XIX wieczny Konstantin Kawielin pisał: „Opricznina była pierwszą próbą stworzenia klasy szlacheckiej na służbie państwowej, zastępującej nią rodową arystokrację, bardziej od pochodzenia ceniącej osobiste zalety jednostki”. Jeszcze większe uwielbienie dla Iwana IV wyrażał pisarz Aleksy Tołstoj, pisząc tymi słowy: „Żarliwie modlił się car. Modlił się o pokój na świętej Rusi, modlił się o to, aby Pan Bóg dozwolił mu wyplenić zdradę i nieposłuszeństwo, aby pobłogosławił mu w dokonaniu ciężkiego trudu: niech się jeden nie wywyższa nad drugiego, niech zapanuje wszędzie równość, a on nad nimi wszystkimi niech stoi sam jeden, jako ten dąb w otwartym polu!”. Tego typu wynurzenia lepiej pozostawić bez jakiegokolwiek komentarza, te słowa mówią same za siebie. Wiele analogii do terroru opriczniny widzimy w czystkach dokonanych przez Józefa Stalina, gorącego orędownika srogiego cara, walka z opozycją bojarską i masowe morderstwa przypominają eksterminację członków partii bolszewickiej. Stalin, twórca niespotykanego w dziejach świata totalitarnego reżimu, kontynuował dzieło Iwana IV, widział w nim protoplastę pozytywnych, społecznych transformacji w Rosji, jednakże nie omieszkał skrytykować pewnych błędów cara, wynikających, według Stalina, z jego słabego charakteru i poczucia winy za dokonywane okrucieństwa, które przeszkodziły w pełnym przeprowadzeniu dzieła monarchy i zahamowały przemiany. Stalin, który znał się na okrucieństwie jak mało kto, wiedział, co mówi; zauważył ponadto, że jest dalekim spadkobiercą cara Iwana i kontynuuje jego dzieło.

Na końcu tego opracowania warto dodać, że Groźny nie zaprzestał kontynuować swej polityki walki o pełne samowładztwo. W 1575 roku wykonał kolejny przedziwny krok, wprawiający w zdumienie do dzisiaj i przekazał władzę w państwie niedawno ochrzczonemu Tatarowi, chanowi Symeonowi Bekbułatowiczowi. W uprzejmym liście skierowanym do nowego „wielkiego księcia wszej Rusi”, „cara” Symeona, Iwan, określając siebie mianem „Iwanca Wasiljewa”, „Iwanca Moskowskiego”, prosił o udział dla siebie, faktycznie znowu dzieląc państwo na dwie części. Panowanie „cara” Symeona nie trwało jednak długo – po roku został usunięty z tronu i wysłany do Tweru. Jednak dlaczego Iwan przemienił się w „Iwanca Moskowskiego” i zdecydował się na tą maskaradę, nie wiadomo do końca. Prawdopodobnie znowu chodziło o walkę z wrogami zagrażającymi jego władzy. Ostatnim „wielkim dziełem” cara Groźnego było zabicie własnego syna, Iwana, następcy tronu, który zginął w niejasnych okolicznościach w 1581 roku z ręki samego cara. Krąży mnóstwo wersji tych wydarzeń, nie będziemy tu ich przytaczać, poza może skutkiem śmierci carewicza, którym był kres całej dynastii, wobec choroby psychicznej i ogólnego upośledzenia drugiego syna Fiodora.

W ten sposób Iwan przyczynił się walnie do późniejszych czasów „Wielkiej Smuty”.

Iwan IV Groźny zmarły w 1584 roku, stoi w panteonie władców Rosji obok Piotra I i zajmuje poczesne miejsce w rosyjskiej historii. Jego niezwykłe bestialstwo i poczucie posiadania władzy z namaszczenia Boga, w jego przekonaniu dawało mu legitymację do bezwzględnej eksterminacji tych wszystkich, którzy choćby tylko potencjalnie mu zagrażali. Uważał, że jego panowanie jest ponad wszystkim innym, a życie poddanych wobec tego nie ma żadnej wartości i może być poświęcone na ołtarzu jego ambicji. Los poddanych zależał tylko od niego, zarówno ich życie jak i śmierć miały służyć tylko jemu. Jako pomazaniec boży był równocześnie tchórzliwy, czego dowiódł niejeden raz, na przykład w 1571 roku, gdy umykał co sił w nogach przed najazdem tatarskim; to zresztą cecha większości dyktatorów, nieodłączna od ich obłąkańczej idei sprawowania władzy.

Bibliografia:

1. Michaił Heller „Historia Imparium Rosyjskiego”
2. Rusłan Skrynnikow „Iwan Groźny”