Pomiędzy 25 i 29 września odbyły się pierwsze od dwudziestu lat ćwiczenia polskich Sił Powietrznych z wykorzystaniem drogowego odcinka lotniskowego. To początek całej serii ćwiczeń tego typu, mającej odtworzyć w siłach powietrznych zdolność do operowania spoza stałych miejsc bazowania, a tym samym zwiększyć przeżywalność lotnictwa wojskowego na wypadek konfliktu zbrojnego.

Według „Słownika terminów z zakresu bezpieczeństwa narodowego” DOL to odcinek drogi publicznej przystosowany do startów i lądowań samolotów wojskowych. Początków DOL-i można doszukiwać się w Niemczech w końcowej fazie drugiej wojny światowej. Wtedy były bardziej ciekawostką, ponieważ ówczesne samoloty nie potrzebowały asfaltowych czy betonowych pasów startowych i doskonale radziły sobie z operowaniem z terenów trawiastych.

Dynamiczny rozwój nastąpił w czasie zimnej wojny. Złożyły się na to dwa czynniki. Po pierwsze: samoloty stawały się coraz cięższe i szybsze, przez co ich podwozia w większości wypadków by się nie sprawdzały na trawie. Ponadto na betonowym pasie startowym znacznie łatwiej jest utrzymać czystość, a tym samym zminimalizować ryzyko zassania czegoś do silnika odrzutowego. Po drugie: wykorzystanie drogowych odcinków lotniskowych postrzegano jako jedną z metod na uniknięcie zniszczenia całych sił powietrznych w pojedynczym ataku jądrowym. Rozśrodkowanie samolotów po drogach na terenie kraju pozwalało na utrzymanie gotowości bojowej przynajmniej części lotnictwa po zniszczeniu stałych baz lotniczych.



Lądujący F-16, w tle sprzęt obsługi naziemnej na płycie postojowej.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Po zakończeniu zimnej wojny zagrożenie atakiem jądrowym zmalało, ale pojawiły się inne środki napadu powietrznego zdolne do zaskakującego porażenia baz lotniczych: pociski aerobalistyczne, manewrujące i hipersoniczne. Podatności sił powietrznych na zniszczenie na ziemi dowiodła również trwająca wojna w Ukrainie. To właśnie doświadczenia wyniesione z tego konfliktu, i ponowne określenie Rosji jako głównego zagrożenia dla NATO, doprowadziły do wniosków o konieczności odtworzenia w Siłach Powietrznych RP zdolności do operowania z dróg publicznych.

Ćwiczenia cieszyły się zainteresowaniem nie tylko mediów i spotterów, ale też okolicznych mieszkańców.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

W Polsce znajdują się dwadzieścia dwa DOL-e, z tego trzy w stanie nadającym się do wykorzystania. Pierwszy to DOL Kliniska koło Szczecina, drugi biegnie w ciągu autostrady A4, a trzeci to Wielbark w ciągu drogi 604, na którym zorganizowano tegoroczne ćwiczenie „Route 604”. W latach 2021–2022 droga przeszła remont wraz z rozbudową współfinansowany ze środków Ministerstwa Obrony Narodowej. Utworzony w jej ciągu pas startowy ma 2,5 kilometra długości i 30 metrów szerokości. Na obu końcach znajdują się płaszczyzny postojowe do obsługi samolotów.

Ćwiczenia wizytował minister obrony narodowej. Tu w towarzystwie dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych generała broni Wiesława Kukuły (po prawej) i dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych generała broni Tomasza Piotrowskiego (po lewej).
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)



Ćwiczenie „Route 604” pozwoli na zdobycie doświadczeń, które zostaną wykorzystane w kolejnych latach do odtwarzania lub budowy nowych drogowych odcinków lotniskowych. Liczby i lokalizacji kolejnych DOL-i nie ujawniono, za to wskazano kryteria, jakimi się będzie kierowało wojsko przy ich ustalaniu. Będą to odcinki dróg wojewódzkich lub powiatowych zlokalizowane w takich miejscach, aby łatwo było zorganizować objazd dla samochodów w przypadku ich zamknięcia na potrzeby lotnictwa. DOL-e nie będą więcej budowane na autostradach i drogach ekspresowych, ponieważ w czasie pokoju ich zamknięcie na potrzeby ćwiczeń byłoby zbyt kosztowne dla gospodarki i powodowało nadmierne utrudnienia. Natomiast w czasie kryzysu i wojny drogi ekspresowe i autostrady będą miały zbyt duże znaczenie dla logistyki wojsk lądowych, aby można było je zamknąć.

W ćwiczeniach brały udział wszystkie podstawowe typy samolotów Sił Powietrznych poza FA-50.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

„Route 604”

„Route 604” miała na celu przede wszystkim odtworzenie zdolności i przećwiczenie procedur w operowaniu z DOL-i. Jak powiedział inspektor sił powietrznych generał dywizji pilot Ireneusz Nowak, dwadzieścia lat, które upłynęły od ostatnich ćwiczeń tego typu, to najdłuższy okres pozwalający na utrzymanie pamięci instytucjonalnej. Gdyby ćwiczenia zorganizowano później, nie byłoby już w wojsku ludzi pamiętających tamte wydarzenia i mogących służyć własnym doświadczeniem i wiedzą praktyczną. Wszystko trzeba by zaczynać od zera.

Inspektor sił powietrznych generał dywizji pilot Ireneusz Nowak.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

– Pragnę wyrazić ogromną satysfakcję, że po dwudziestu latach wracamy do wykonywania operacji lotniczych z drogowych odcinków lotniskowych – powiedział generał Nowak. – Wnioski z Ukrainy pokazują, że lotniska stałego bazowania będą pierwszym obiektem ataku, zatem w tym najbardziej krytycznym czasie, w trakcie prowadzenia operacji obronnej, nasze siły powietrzne muszą mieć zdolność przetrwania. To przetrwanie można osiągnąć poprzez rozśrodkowanie naszej floty i temu służą drogowe odcinki lotniskowe.

Start F-16 z dopalaczem.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)



Zadania na DOL-u realizowały samoloty MiG-29 i Su-22 z 1. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego, F-16 z 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego, C-130, C295 i M-28 z 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego oraz M-346 z 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego. Ćwiczenia cieszyły się wielkim zainteresowaniem wśród załóg i chętnych do lądowania na drodze było więcej niż dostępnych miejsc. Zwłaszcza wykorzystanie F-16 było ciekawe, ponieważ po raz kolejny obaliło (ciągle rozpowszechniony) mit na temat tych samolotów, rzekomo niemogących operować z DOL-i. W ćwiczeniach wzięli udział piloci o różnym doświadczeniu. Wśród nich było kilku generałów, w tym generał Nowak.

Ruchem lotniczym kierowano ze startowego stanowiska dowodzenia na Starze 266, popularnie zwanego „Krasula”. Przed nim po prawej stronie widoczne stanowisko systemu przeciwlotniczego Pilica.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Leadership makes difference – powiedział dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych generał broni Wiesław Kukuła. – Pokazanie młodemu pokoleniu polskich pilotów swoich nauczycieli, mentorów, którzy siedli na tym lotnisku jako pierwsi. To był jasny sygnał dla całej społeczności. Mam nadzieję, że wszyscy ten sygnał właściwie odebrali. Później to zaangażowanie dowódców będzie mniejsze, ale w tym pierwszym kroku stanęli na czele generałowie lotnictwa. Taki był cel. Wywodzę się z Wojsk Specjalnych, ale w dużej mierze Siły Powietrzne zaimponowały mi tym podejściem.

Przyziemienie F-16D z 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego z Łasku.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Chociaż przebudowany DOL Wielbark jest szerszy niż te budowane w czasie zimnej wojny, cały czas wylądowanie na nim jest większym wyzwaniem niż na pasie startowym lotniska. Przede wszystkim poniżej linii drzew jest inne odczucie prędkości. Wszystko przed oczami pilota przesuwa się znacznie szybciej, co jest poważnym czynnikiem rozpraszającym uwagę. Ponadto pas jest węższy niż normalnie, a dodatkowo brakuje charakterystycznych punktów odniesienia znanych pilotom z ich stałych baz. Dodatkowo na DOL-u nie ma żadnych pomocy nawigacyjnych. Operowanie z DOL-u wymaga także zwiększonych kalkulacji operacyjnych, na przykład piloci muszą skrupulatniej obliczać ilość paliwa w zbiornikach i ewentualnie wypalać nadmiar przed lądowaniem.

Formacja trzech F-16 i M-346.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Także lina do awaryjnego hamowania jest tylko na jednym końcu pasa, co wymusza kierunek lądowania niezależny od kierunku wiatru. Czasami, zwłaszcza przy ciężkim samolocie, powoduje to, że przy hamowaniu trzeba się wspomóc spadochronem hamującym. Polskie F-16 jako jedne z nielicznych myśliwców tego typu są wyposażone w spadochrony, co ułatwia im operowania z DOL-i (notabene polskie F-35 również otrzymają zasobniki ze spadochronami). Wykorzystanie spadochronu pozwala również na delikatniejsze użycie hamulców. Na DOL-u po każdym lądowaniu na płaszczyźnie do zawracania mierzy się temperaturę hamulców. W przypadku przegrzania samolot musi pozostać w tym miejscu, bo nie można pozwolić, aby ewentualnie zablokował pas startowy. Przy zastosowaniu spadochronu hamulce są zimne.

Lądowanie Bielika, w tle Black Hawk wojsk specjalnych.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)



– Ja lądowałem tutaj na F-16 w poniedziałek i muszę powiedzieć, że z perspektywy pilota nie jest to operacja łatwa – mówił generał Nowak. – W tym momencie ten pas startowy może się wydawać komfortowy, ale może stworzyć załogom określone problemy, bo jest inaczej niż na normalnym lotnisku. Tym bardziej gratuluję moim załogom i wszystkim, którzy przyczynili się, że to ćwiczenie było możliwe i już teraz możemy powiedzieć, że okazało się wielkim sukcesem.

Ciekawym i potrzebnym sprawdzianem możliwości było również lądowanie samolotu transportowego C-130 Hercules. Piloci tych samolotów mają większe doświadczenie w operowaniu w nietypowych warunkach, bo swego czasu wspólnie z Amerykanami ćwiczyli w Powidzu między innymi operacje z trawiastych pasów startowych. Wykorzystanie C-130 z nietypowych lądowisk ma duże znaczenie operacyjne. Mogą one dowozić na DOL-e paliwo, uzbrojenie czy inne zaopatrzenie dla myśliwców. Mogą to być również dostawy zaopatrzenia dla innych rodzajów wojsk. Amerykanie testują wykorzystanie Herculesów do przewożenia paliwa dla czołgów Abrams i tankowanie ich bezpośrednio z samolotów.

C-130 Hercules kołuje po DOL-u po lądowaniu.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

– Jako pilot myśliwca muszę powiedzieć, że to nie jest łatwe lądowanie, tym bardziej muszę wyrazić uznanie dla załóg dużych samolotów, które tutaj przylatują i w mazurskim lesie wykonują operacje starów i lądowania. Możemy być pełni uznania dla naszych załóg, które wzorowo wykonywały zadania – chwalił pilotów C-130 generał Nowak.

– Trudność polega na tym, że gabaryty tego samolotu powodują, że przy lądowaniu między drzewami pilot musi skoordynować ruchy, aby się zmieścić, aby wiatr go nie zwiał – tłumaczył pułkownik pilot Grzegorz Kołodziejczyk, dowódca 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego. – Jak było widać, w pewnym momencie samolot był lekko skręcony, jest to spowodowane tym, że wiatr, który wieje z jednej strony, przepycha samolot na drugą stronę. Pilot musi z tym walczyć. Ponadto w Herculesie wszystkie śmigła kręcą się w jedną stronę, co powoduje, że samolot również jest skręcony. Dlatego załoga musi bardzo czujnie pilotować samolot, aby wylądować na środku drogi startowej. W momencie, gdy samolot schowa się za drzewami, wiatr zaczyna wiać zupełnie inaczej, powodując to skręcenie, dlatego jest to skomplikowane. Po przyziemieniu załoga włącza rewers, co powoduje szybkie wyhamowanie i wtedy można się już czuć bezpiecznie na ziemi. Wcześniej ćwiczyliśmy to w Powidzu, gdzie ograniczyliśmy sobie pas odległościowo i szerokościowo. Do ćwiczeń było wyznaczonych kilka załóg, które zmieniały się na pasie.

Trzy F-16 i jeden M-346 na płycie postojowej DOL-u Wielbark.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Można powiedzieć, że w wymiarze lotniczym ćwiczenia miały bardzo podstawowy charakter. Piloci mieli przede wszystkim bezpiecznie wylądować i wystartować. Na ziemi technicy spokojnie odtwarzali gotowość samolotów do lotu. Bardziej skomplikowane operacje, w tym uzbrajanie samolotów czy ich tankowanie bez wyłączania silnika, są przewidziane do realizacji w kolejnych edycjach ćwiczeń.

– Priorytetem numer jeden było bezpieczeństwo – powiedział DGRSZ. – Mieliśmy przyjęte, że jeśli pilot podejdzie do pasa i stwierdzi, że lądowanie z jakichś powodów jest niemożliwe lub ponad jego siły, nie poniesie z tego tytułu żadnych konsekwencji. On decyduje, to jest jego życie, a ostatecznie to jest tylko szkolenie.

Ćwiczenia były okazją do sprawdzenia się nie tylko dla pilotów, ale również techników i logistyki, która funkcjonowała jak w czasie prawdziwego konfliktu. Między innymi nie wolno było wracać do bazy po części czy wyposażenie, którego zapomniano zabrać w czasie wyjazdu na DOL. Trzeba sobie było radzić tym, co było na miejscu.

Stanowisko systemu przeciwlotniczego Pilica.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)



Dwutygodniowe ćwiczenia postanowiono wykorzystać do przećwiczenia jak największej liczby służb i scenariuszy. Okazję do wykazania się na różnych polach mieli lokalni samorządowcy, Żandarmeria Wojskowa, Wojska Obrony Terytorialnej, Wojskowa Straż Pożarna, przeciwlotnicy i operatorzy dronów. Zrealizowano między innymi epizod naruszenia systemu obrony drogowego odcinka lotniskowego. Do wykrycia i śledzenia osób nieuprawnionych wykorzystano drona Bayraktar TB2. Innym epizodem był nalot w wykonaniu pary MiG-ów-29, które odgrywały przeciwnika dla systemu przeciwlotniczego Pilica.

Si vis pacem, para bellum

Ćwiczenie „Route 604” zostało uznane za sukces. Zrealizowano wszystkie założenia, przećwiczono procedury. Zgodnie z zapowiedziami inspektora sił powietrznych w planach są już kolejne przedsięwzięcia tego typu. Dokładnych dat jeszcze nie ma, ale najprawdopodobniej wczesną wiosną przyszłego roku w tym samym miejscu zostaną zorganizowane ćwiczenia w wykonywaniu nocnych operacji lotniczych z DOL-u.

M-346 kołuje na start.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

– Naszą intencją jest, aby takie ćwiczenia odbywały się corocznie jako stały element szkolenia sił powietrznych, ale żeby również wymieniać doświadczenia z innymi państwami NATO – zapowiadał generał Nowak. – Wiemy, że takie doświadczenia mają państwa skandynawskie. Miałem okazję rozmawiać w Ramstein z dowódcami sił powietrznych tych państw i mamy wstępne ustalenia, że polscy lotnicy będą uczestniczyć w takich ćwiczeniach w tych państwach i chcielibyśmy zapraszać uczestników ze wszystkich państw NATO na nasze ćwiczenia. Zdolność do elastycznego użycia sił powietrznych, zwiększanie gotowości operacyjnej i zdolności bojowej sił powietrznych jest priorytetem dowódcy komponentu lotniczego NATO.

– Dzisiaj mianownikiem wszystkiego, co robimy, jest angielskie słowo warfighting – mówił generał Kukuła. – Jako żołnierze spodziewamy się wojny i musimy się do niej przygotować, aby zapewnić bezpieczeństwo państwa. Dlatego można się spodziewać ćwiczeń, które czasem mogą budzić wątpliwości co do skali, ale nie ma wyjścia, musimy ćwiczyć najtrudniejsze scenariusze.

Maciej Hypś, Konflikty.pl