Po pięciu latach budowy w szanghajskiej stoczni Jiangnan zwodowano dziś trzeci chiński lotniskowiec. Okręt otrzymał nazwę Fujian i numer taktyczny CV18. Chińska marynarka wojenna jest w trakcie skoku technicznego i jakościowego, wraz z którym porzuca sowiecką koncepcję lotniskowców i stawia na amerykańskie wzorce. Wodowanie nie oznacza rychłego wejścia do służby. Okręt czekają jeszcze prace wykończeniowe i próby stoczniowe, które mogą potrwać dwa lata albo dłużej. Warto nadmienić, ze prace nad okrętem przebiegają zgodnie z wcześniejszymi prognozami.

Od końca maja w Internecie mnożą się zdjęcia trzeciego chińskiego lotniskowca, na których wyraźnie widać, że okręt wkrótce będzie gotowy do wodowania. W spekulacjach pojawiała się data 3 czerwca – jednostka miałaby opuścić dok podczas festiwalu smoczych łodzi. Domysły zdawał się potwierdzać komunikat Urzędu Bezpieczeństwa Morskiego zapowiadający wodowanie do 3 czerwca czterech budowanych w Jiangnan statków handlowych w celu oczyszczenia basenu portowego. 2 czerwca władze nie wydały jednak żadnego ostrzeżenia o wodowaniu dużej jednostki.

Nie wiadomo, dlaczego przesunięto wodowanie Fujiana. Doszukiwanie się wyjaśnień w postaci problemów technicznych może być zupełnie chybione. Trzeba brać pod uwagę możliwość, że nigdy nie planowano wodowania na 3 czerwca, a marynarka wojenna i stocznia najzwyczajniej pozwoliły plotkom i domysłom żyć własnym życiem.



Znaki przygotowań do uroczystego opuszczenia doku przez lotniskowiec zaczęły być widoczne 14 czerwca. Suchy dok, w którym powstawał okręt, zalano, samą jednostkę udekorowano, a na nabrzeżu wzniesiono trybunę dla oficjeli. Niewątpliwą ciekawostką są slogany na osłonach katapult startowych, dobrze obrazujące stan ideologiczny, w jakim znajdują się obecnie Chiny:

  • Osiągnąć cel KPCh w nowej erze budowy wojska, uczynić z ChALW siły światowej klasy.
  • Dążenie do zbudowania silnej, nowoczesnej marynarki wojennej, która będzie silnym wsparciem dla chińskiego marzenia.
  • Stworzenie światowej klasy korporacji stoczniowej o kluczowej pozycji w przemyśle zbrojeniowym, rozsądnej strukturze przemysłowej, wiodącej jakości i silnej konkurencyjności międzynarodowej.

Na obraz i podobieństwo

Doświadczenia z Liaoningiem, czyli z półbliźniakiem feralnego Kuzniecowa, posowieckim Wariagiem, i ich udoskonaloną wersją Shandongiem definitywnie przekonały chińskie przywództwo, że sowiecka koncepcja budowy lotniskowców to ślepa uliczka. Już w połowie poprzedniej dekady było pewne, że kolejne okręty powstaną na obraz i podobieństwo amerykańskich superlotniskowców. Wbrew zadęciu oficjalnej propagandy dowództwo chińskiej marynarki wojennej nigdy nie ukrywało, że uważa Liaoninga za okręt szkolny, o ograniczonej przydatności bojowej. Dwa pierwsze lotniskowce miały pomóc marynarce i stoczniom zdobyć doświadczenia w projektowaniu, budowie, eksploatacji i remontowaniu dużych okrętów lotniczych.

Pod względem rozmiarów Fujian jest porównywalny z amerykańskimi lotniskowcami typu Gerald R. Ford. Na podstawie dostępnych fotografii rozmiary typu 003 szacowane są na 320 metrów długości i 73 metry szerokości. Dla porównania: najnowsze amerykańskie lotniskowce mają 333 metry długości i 77 metrów szerokości. Wiadomo też, że chiński okręt również otrzyma katapulty elektromagnetyczne. To nowe rozwiązanie zapewniające szybsze tempo operacji lotniczych, ale ciągle jest ono niedojrzałe i przez to kontrowersyjne. W USA prezydent Donald Trump praktycznie przez całą kadencję usiłował wymusić rezygnację z EMALS-a.



Również chińscy decydenci mieli początkowo duże wątpliwości względem katapult elektromagnetycznych. Obawiano się o niezawodność systemu, a także kwestionowano sens jego instalacji na okręcie z napędem konwencjonalnym. Szalę na korzyść EMALS-a miały przeważyć zachęcające rezultaty prac nad Zintegrowanym Systemem Napędu Elektrycznego (IEPS) prowadzone przez zespół wiceadmirała Ma Weiminga. Poza tym uznano możliwość przeskoku technicznego za bardziej perspektywiczne, a tym samym korzystniejsze rozwiązanie.

Nadal jednak nie da się zweryfikować, czy Chińczykom udało się opracować, jak twierdzi propaganda, system bardziej zaawansowany i niezawodny niż EMALS. Być może chińska marynarka wojenna postawiła skromniejsze wymagania niż US Navy, co pozwoliło na opracowanie prostszego, a przez to bardziej niezawodnego systemu. Dodajmy jeszcze, że Fujian ma trzy katapulty, o jedną mniej niż amerykańskie lotniskowce.

Mimo zapatrzenia w okręty US Navy w typie 003 nadal widać wpływy radzieckie. Podobnie jak starsze Liaoning i Shandong, ma tylko dwie windy, o jedną mniej niż Fordy, które z kolei mają mniej podnośników niż poprzednie lotniskowce US Navy – od czasu USS Forrestal w latach 50. wszystkie miały po cztery podnośniki. Podobnie jak na starszych okrętach, również na typie 003 oba podnośniki umieszczono na prawej burcie i rozdzielono dużą wysepką wywodzącą się z projektu Admirała Kuzniecowa. Na okrętach typu Ford niedużą nadbudówkę przesunięto za parę prawoburtowych wind.

Nie wiadomo, dlaczego Chińczycy zdecydowali się pozostać przy starych rozwiązaniach. Mniejsza liczba podnośników oznacza w teorii wolniejsze tempo operacji lotniczych. Zdaniem wybitnego analityka H.I. Suttona chińska marynarka wojenna mogła uznać, że większa powierzchnia pokładu lotniczego jest bardziej opłacalna. W grę mogą jednak wchodzić inne czynniki. Duża wysepka trzeciego chińskiego lotniskowca, aczkolwiek mniejsza niż na poprzednikach, mogła przynieść pewne ryzykowne konsekwencje. Przednia winda jest bardzo blisko katapult. Deflektor podmuchu znajduje się tuż obok niej, a nie przed nią. Może to ograniczać użycie podnośnika podczas startu samolotów.



Rewolucja CATOBAR

Najważniejsza zmiana, którą wprowadza Fujian do MWChALW, to katapulty startowe. Oba poprzednie okręty były jednostkami klasy STOBAR, wyposażonymi w skocznię startową. Skocznia ułatwia samolotom wzbicie się w powietrza, jednak ogranicza ich masę startową. Fakt ten uniemożliwia stosowanie pokładowych samolotów wczesnego ostrzegania , które z konieczności muszą być zastępowane przez śmigłowce. Z drugiej strony wprowadzenie zupełnie nowej jakości w postaci lotniskowca CATOBAR wymagać będzie nauczenia się wielu rzeczy od nowa. W obliczu zalet związanych z nowymi możliwościami jest to jednak drobnostka.

Kolejny problem w przypadku chińskiej marynarki wojennej to jej podstawowy myśliwiec pokładowy – J-15, czyli klon Su-33, samolot duży i ciężki, którego potencjału bez katapult nie da się w pełni wykorzystać. J-15 ma sprawiać w eksploatacji liczne kłopoty, ma jednak istotną zaletę: opanowano już jego produkcję, chociaż jej skala nie wystarcza na pokrycie potrzeb. Do tej pory mają być problemy ze skompletowaniem grup pokładowych Liaoninga i Shandonga, a trzeba pamiętać, że Fujian ma zabierać więcej samolotów niż poprzednie lotniskowce.

Mimo kilkakrotnego skreślania, także w Chinach, J-15 jest ciągle produkowany i rozwijany. W roku 2018 zaobserwowano wersję dwumiejscową. Z racji masy jej start z pełnym wyposażeniem z pokładu lotniskowca bez pomocy katapulty jest niemożliwy, nie ma jednak wskazówek, aby była do tego przystosowana. Pod koniec roku 2020 pojawiły się pierwsze informacje na temat testów udoskonalonej wersji J-15, oznaczonej J-15T. Jedną z różnic w stosunku do poprzednika miała być bardziej zaawansowana elektronika.

Kluczową cechą J-15T ma być przystosowanie samolotu do startów z pomocą katapulty, a tym samym możliwość operowanie z pokładu lotniskowca typu 003. Niestety na upublicznionych pod koniec ubiegłego roku fotografiach zasłonięty jest kluczowy element, czyli przednia goleń podwozia, która musiała zostać wzmocniona i wyposażona w zaczep do startów przy użyciu katapulty. Nie można więc jednoznacznie stwierdzić, czy faktycznie mamy do czynienia z J-15T czy też w grę wchodzi jeszcze inna wersja myśliwca.



Istotnym wymogiem stawianym przed nowymi wersjami J-15 ma być przystosowanie do współpracy z nowymi samolotami pokładowymi. Chodzi o samolot wczesnego ostrzegania KJ-600, który najprawdopodobniej został oblatany w sierpniu 2020 roku, i myśliwiec pokładowy następnej generacji. Coraz więcej wskazuje, że w tej ostatniej roli zamiast lansowanej przez kilka ostatnich lat pokładowej wersji Chengdu J-20 zobaczymy jednak opracowanego w Shenyangu FC-31, znanego też pod nadanym na wyrost oznaczeniem J-31 (a z racji podobieństwa do F-35 – także J-35).

Przyszłość

Tak więc chińska marynarka wojenna jest coraz bliżej wprowadzenia do służby swojego pierwszego pełnowartościowego lotniskowca. Wiadomo już, że w roku 2020 ruszyły prace stoczniowe nad bliźniaczym okrętem. Nadal nie wiadomo jednak, budowę ilu lotniskowców planuje Pekin. Według nieoficjalnych informacji za optymalną liczbę uznano sześć. Nie ma jednak pewności, czy ta liczba uwzględnia Liaoninga. W sferze domysłów pozostaje także, czy powstanie lotniskowiec atomowy, określany jako typ 004. Nieoficjalnie wiadomo, że projekt odłożono na półkę z powodu problemów z opracowaniem odpowiednio wydajnej i niezawodnej siłowni jądrowej.

Na podstawie dostępnych informacji można śmiało założyć, że do końca dekady Chiny wystawią dwie grupy lotniskowcowe skupione wokół dużych okrętów. Do tego trzeb jeszcze doliczyć dwa starsze i mniejsze lotniskowce oraz co najmniej trzy śmigłowcowce typu 075. Na papierze daje to dużą siłę. Jak będzie w rzeczywistości – trudniej powiedzieć. Potencjał bojowy lotniskowca zależy od jego grupy lotniczej. Jeżeli Chiny nadal mają problemy ze skompletowaniem skrzydeł dla dwóch pierwszych okrętów, kiepsko to wróży sile floty lotniskowców. Trzeb przy tym pamiętać, że marynarka wojenna musi walczyć o podział funduszy i mocy produkcyjnych z lotnictwem. Wiele może więc zależeć od relacji i układu sił w ministerstwie obrony i Centralnej Komisji Wojskowej.

Niewątpliwie jednak wraz z Fujianem Chiny zyskają większą zdolność do projekcji siły i to niekoniecznie w odległych regionach. Przykładowo szerokość największych doków w bazach chińskiej marynarki wojennej wynosi 80 metrów. Nie stwierdzono do tej pory, by gdziekolwiek prowadzono prace nad większymi obiektami. Sugeruje to, że przynajmniej w najbliższej przyszłości Chiny nie planują budowy większych jednostek. Jest to kolejny argument za odłożeniem na półkę budowy okrętów atomowych.



Co ciekawe, zauważono rozbudowę instalacji portowych zdolnych do przyjmowania lotniskowców w bazach Sanya i Yulin na Hajnanie. Sugeruje to, że chińska flota lotniskowców w najbliższym czasie będzie przede wszystkim narzędziem nacisku na państwa Azji Południowo-Wschodniej, zwłaszcza te skłócone z Chinami na tle przynależności archipelagów na Morzu Południowochińskim lub krzywo patrzące na ekspansję Pekinu w regionie. Mowa tutaj przede wszystkim o Wietnamie, Filipinach i Indonezji.

W teorii do obsługi lotniskowców przygotowywana jest baza w Dżibuti. W ubiegłym roku ukończono tam budowę długiego na niemal 350 metrów pirsu. Nabrzeże jest, ale rozmiary basenu portowego nie sprzyjają manewrowaniu lotniskowcem, nie wspominając już o pomieszczeniu jego eskorty. Niewykluczone jednak, iż w kolejnych latach obszar portu zostanie powiększony.

Istotnym akcentem jest dobór nazwy lotniskowca typu 003. Fujian to prowincja położona naprzeciwko Tajwanu. Trudno więc nie dopatrzyć się aluzji w kierunku Republiki Chińskiej. Czy jednak lotniskowce mogą być przydatne w inwazji na wyspę, która leży w zasięgu lotnictwa lądowego? Także chińscy eksperci łamią sobie nad tym głowy. Pojawiły się nawet koncepcje, że lotniskowce mają operować na wschód od Tajwanu i tworzyć wysuniętą linię obrony powietrznej na wypadek amerykańskiej interwencji. Oznaczałoby to jednak działanie na granicy zasięgu chińskich baniek antydostępowych, a tym samym wystawiałoby cenne okręty na ryzyko.

Pojawia się tutaj nowy argument za rozbudową zaplecza na południu. Główne bazy, takie jak Qingdao i Dalian, są narażone w przypadku wojny na ataki amerykańskiego lotnictwa z baz w Japonii i Korei Południowej. Do tego Morza Wschodniochińskie i Żółte znajdują się wewnątrz stref antydostępowych tworzonych przez Japonię i Koreę Południową. Oba kraje nie ukrywają, że pracują nad możliwościami zwalczania chińskich lotniskowców. W takiej sytuacji przesunięcie okrętów w rejony, w których można natknąć się na słabszych przeciwników, jest logiczne.



W analizach chińskiego programu lotniskowcowego często umyka jego wymiar propagandowy. Chiny chcą lotniskowców, bo to oznaka mocarstwowego statusu. Budowa takich okrętów jest widomym sygnałem rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi, które wszak trzeba dogonić i przegonić. Gdy w roku 2012 fetowano wejście do służby Liaoninga, państwowe media podkreślały, że do tej pory Chiny były jedynym stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ nieposiadającym lotniskowca. Nie jest to pierwszy w historii przypadek, gdy na decyzja o zapoczątkowaniu kosztownego programu zbrojeń morskich duży wpływ mają względy prestiżowe.

Nie oznacza to, że lotniskowce są Chinom zupełnie niepotrzebne. Rosnące globalne interesy gospodarcze i polityczne są istotnym czynnikiem przemawiającym za intensywną rozbudową chińskiej marynarki wojennej. Dwa główne wyzwania to brak sieci zamorskich baz i odcięcie od otwartego oceanu. Sieć powstaje, metodą drobnych kroków, chociaż nadal daleka jest od zapewnienia wsparcia dla floty kraju o globalnych ambicjach.

Przeczytaj też: Jak-44. Sowiecki pomysł na pokładowy samolot AEW&C