Jak będzie po rosyjsku: „Niby człowiek wiedział, ale jednak trochę się łudził”? Bo właśnie to mruczą pod nosem wszyscy miłośnicy najbardziej groteskowego lotniskowca naszych czasów – Admirała Kuzniecowa. Agencja prasowa TASS poinformowała, że jego powrót do służby nastąpi nie wcześniej niż (sic!) w roku 2024. TASS powołuje się na anonimowe źródło w kompleksie obronno-przemysłowym – oficjalnych informacji na ten temat na razie brak.

Przyczyną opóźnień mają być defekty (nieujawnionej natury) wykryte w toku dotychczasowych prac. Ich usunięcie zajmie co najmniej kilka miesięcy i o tyle przedłuży się pobyt Kuzniecowa w suchym doku, do którego wprowadzono go trzy tygodnie temu. A trzeba pamiętać, że mniej więcej wtedy wyjątkowo ambitny termin powrotu lotniskowca do służby w 2022 roku i tak już przesunięto na rok 2023. Jeśli będziemy dodawać tak po pół roku co trzy tygodnie, do Sylwestra termin odsunie się do roku 2029.

Kuzniecow przechodzi w murmańskiej 35. Stoczni Remontowej Zwiezdoczka modernizację połączoną z kompleksowym remontem. Prace miały być prowadzone w doku pływającym PD-50, ale ten raczył zatonąć w październiku 2018 roku, a spadające suwnice uszkodziły między innymi pokład lotniczy okrętu. W innym kraju pewnie machnięto by ręką i odesłano by lotniskowiec na emeryturę. Ale w kraju, w którym „ciężki krążownik lotniczy” jest oznaką mocarstwowego prestiżu, takiej decyzji podjąć nie sposób. Zamiast tego podjęto decyzję o budowie stałego suchego doku.



Dok w stoczni Zwiezdoczka zbudowano, owszem, ale jak pisaliśmy trzy tygodnie temu, okazał się za mały i trzeba go było częściowo rozebrać, aby dało się wprowadzić okręt do środka i rozpocząć wypompowywanie wody.

Czy jest w tym wszystkim jakakolwiek dobra wiadomość dla Rosjan? W gruncie rzeczy tak. Kiedy jeszcze zapewniano, że okręt wróci do służby w roku 2022, głównym problemem były warunki klimatyczne. Lotniskowiec trzeba by wyprowadzić z doku najpóźniej we wrześniu, inaczej ze względu na mrozy kontynuacja robót byłaby niemożliwa. Teraz przynajmniej przez dwie zimy nikt nie będzie musiał się tym przejmować.

Zakres modernizacji Kuzniecowa, opracowanej na podstawie wniosków z udziału w wojnie w Syrii, pozostaje nieznany. Początkowo miała ona objąć przede wszystkim mocno krytykowane układ napędowy i system wspomagania lądowania, a w dalszej kolejności instalację nowych systemów łączności, nawigacji, walki radioelektronicznej, rozpoznania i zarządzania walką. Okazało się to zbyt kosztowne, w związku z czym podjęto decyzję o modernizacji w wersji „budżetowej”.

Admirał Kuzniecow na Morzu Północnym w 2012 roku.
(LA(Phot) Simmo Simpson)

W tym momencie można tylko zapytać, czy „ciężki krążownik lotniczy” Admirał Kuzniecow wróci do służby nie w roku 2024 czy 2029, ale w ogóle. Wiadomo, że oficerowie zawodowi i w dowództwie Floty Północnej, i w dowództwie całej marynarki wojennej chętnie by się pozbyli kłopotliwego ciężaru, który jedynie pochłania pieniądze i moce przerobowe, a nie oferuje w zamian żadnego potencjału bojowego.

Ale jako się rzekło – Kuzniecow to symbol mocarstwowości. Skoro Amerykanie, Chińczycy, Francuzi i Brytyjczycy mają lotniskowce, to i Rosja musi mieć choć jeden. Zwłaszcza teraz, kiedy Wojenno-morskoj fłot skompromitował się podczas wojny w Ukrainie utratą krążownika Moskwa, potrzeba czegoś, co pozwoli utrzymać miraż rosyjskiej potęgi morskiej. Nieważne, czego chcą oficerowie w Siewieromorsku. Ważne, czego chcą politycy na Kremlu.

Zobacz też: Tak wygląda pierwszy dwumiejscowy samolot bojowy V generacji – chiński J-20

Siergiej Fiediunin, mil.ru