Co by się stało, gdyby w połowie 1944 roku aliantom udało się zabić Adolfa Hitlera? Czy miałoby to wpływ na dalszy przebieg drugiej wojny światowej i państw w nią zaangażowanych, zwłaszcza Polski? Taki scenariusz rysuje przed czytelnikami Piotr Czarnecki w debiutanckiej powieści political-fiction „Reder 44”.

Autor zastosował starą zasadę Alfreda Hitchcocka, zgodnie z którą na początku musi być trzęsienie ziemi, a później napięcie ma tylko rosnąć. Atak polskich komandosów na Hitlera w połowie 1944 roku nie jest, jak by się można spodziewać, kulminacją powieści, ale jedynie początkiem ciągu wydarzeń w globalnej polityce, które na końcu miały doprowadzić do zakończenia drugiej wojny światowej na zasadach innych niż znane nam z historii.

Książka jest typową powieścią sensacyjno-szpiegowską z wieloma strzelaninami (na skalę odpowiednią w czasie drugiej wojny światowej, więc nie dziwi wykorzystanie Nebelwerferów), bijatykami i działalnością agentów wywiadu. Bardziej tych od mokrej roboty niż zdobywania i analizowania informacji, ale w czasie wojny nie zawsze można się bawić w subtelności i wyrafinowaną grę wywiadów. Prawdę mówiąc, mało gdzie w książce znalazło się miejsce na jakiekolwiek subtelności, wszystko jest podane na tacy – czego nie opisze narrator, dopowiedzą w dialogach bohaterowie.

Podobało mi się sprawne włączenie do powieści prawdziwych osób i wydarzeń, choć czasami w formie zmienionej w porównaniu z rzeczywistą historią. Autor wykorzystał również fragmenty autentycznych wypowiedzi i włożył je w usta postaci – nie zawsze tych, które wypowiadały je w rzeczywistości. Dobrze wykorzystał też autentyczne wydarzenia i miejsca. Przykładowo akcja polskich komandosów to nic innego jak rozważana przez Brytyjczyków operacja „Foxley”. Widać również, że Autor wykonał należytą kwerendę, jeśli chodzi o lokalizacje, w których toczy się akcja. Jeśli nie wszystkie odwiedził osobiście, to przynajmniej musiał o nich czytać lub oglądać zdjęcia. Dzięki temu książka obfituje w dokładne opisy, czasami może nawet nieco zbyt rozbudowane, budynków i innych miejsc (ale już na przykład bombowiec Avro Lancaster ma w tej książce dwa silniki zamiast czterech).

Piotr Czarnecki – Reder 44. Neptun, 2020. Stron: 315. ISBN: 78-83-66535-00-8.

Akcja toczy się swoim dosyć szybkim tempem. Jak na tak rozbudowaną, międzynarodową intrygę wiele wątków mogłoby być znacznie rozbudowane, ale wtedy i objętość książki znacznie by się zwiększyła. Tym samym otrzymujemy dosyć standardową, niezbyt zaskakującą pod względem zastosowanych zabiegów powieść political-fiction, która raczej nie wyróżni się niczym spośród setek innych powieści o tematyce drugiej wojny światowej. Może jednak zapewnić kilka chwil rozrywki, a przecież takie jest główne założenie książek tego typu.

Książka ukazała się w wydawnictwie Neptun, ale jak sam Autor zaznacza, w głównej mierze jest samopublikowana. Być może w tym właśnie należy upatrywać przyczyn – chociaż w stopce znajdziemy nazwisko korektorki – pojawiających się tu i ówdzie błędów i literówek. Jeden z nich znajdziemy już w drugim zdaniu książki, gdzie samolot leci na wysokości 7 tysięcy kilometrów. Gdzie indziej znajdziemy meserszmity i chociaż wiem, że część słowników dopuszcza taką pisownię, to jeśli się na nią zdecydowano, powinno się chociaż utrzymać konsekwencję przez całą książkę – a tak nie jest.

Jak wspomniałem, „Reder 44” niczym nie wyróżnia się spośród wielu podobnych książek. Nie jest zła, ale idealnie wpasowuje się w definicję przeciętności. Dla fanów powieści w tych klimatach może to być ciekawa propozycja, ale jeśli ktoś zwyczajnie lubi książki sensacyjne, nie koncentrując się na konkretnej tematyce, prawdopodobnie znajdzie wiele ciekawszych i lepszych propozycji. Ale pierwsze koty za płoty, nie od razu każdy osiąga poziom Toma Clancy’ego, a żeby się rozwijać, trzeba po prostu pisać. Zobaczymy, jakie postępy zrobi Piotr Czarnecki w kontynuacji „Redera 44” – zapowiedzianej już „Zemście Stalina”.