Kilka lat temu obserwowaliśmy prawdziwy wysyp książek o amerykańskich siłach specjalnych – „Delta Force”, „Snajper”, „Elitarni”, „Cel snajpera”, „Przetrwałem Afganistan” czy „Komandos” Richarda Marcinki to tylko kilka przykładów, o których można przeczytać w naszym serwisie. Po kilku latach posuchy dla miłośników tej tematyki słońce ponownie wyszło zza chmur – nakładem wydawnictwa Rebis ukazała się w Polsce książka Roberta O’Neilla „Komandos. Moja służba w Navy SEAL i strzały, które zabiły bin Ladena”.
Najpierw słowo wyjaśnienia w kwestii tytułu. Ponieważ pełny tytuł jest długi, w większości wypadków zapewne będzie stosowana tylko jego skrócona wersja: „Komandos”. Dlatego trzeba zaznaczyć, że poza tematyką Navy SEAL książka nie ma nic wspólnego ze wspomnianym „Komandosem” Richarda Marcinki wydanym w 2012 roku przez wydawnictwo Znak. Co ciekawe, oryginalnie ani jedna, ani druga książka nie ma w tytule komandosa. Książka Marcinki to „Rogue Warrior”, a Roberta O’Neilla – „The Operator”, od słowa operator zwyczajowo opisującego żołnierza jednostek specjalnych. Podobnie jak mój redakcyjny kolega sześć lat temu uważam, że również w polskiej edycji można było zostawić tytuł oryginalny. „Operator”, jak się wydaje, w opisywanym tutaj znaczeniu przesiąkł już do powszechnej świadomości.
Książka zasadniczo nie różni się od kilku wyżej wymienionych i wielu innych napisanych przez byłych żołnierzy sił specjalnych, zwłaszcza amerykańskich. Na początku mamy opis dzieciństwa spędzonego przeważnie na amerykańskiej prowincji, gdzie poza polowaniami nie było nic do roboty. Dalej przechodzimy do etapu podjęcia decyzji o służbie wojskowej – w tym wypadku była to chęć zastania snajperem – oraz zapisania się w biurze rekrutacyjnym i wyruszenia w świat, co często było pierwszym wyjazdem bohatera do jakiegokolwiek większego miasta. Później także trudno o oryginalność: szkolenie podstawowe, szkolenie specjalistyczne – dla Navy SEAL jest to kurs BUD/S – i dołączenie do zespołu. Potem kolejne misje i ewentualnie proces selekcji do SEAL Team 6 i kolejne akcje.
„Komandos” nie wyłamuje się z tego schematu. Nie powinniśmy jednak z tego powodu jej skreślać, ponieważ każda z tych autobiografii ma jakieś fragmenty, detale, których nie znajdziemy w pozostałych, a które razem dobrze się uzupełniają, w rezultacie dając zainteresowanym coraz pełniejszy obraz amerykańskich sił specjalnych. Tutaj na przykład takimi detalami są informacje o tym, że w czasie rekrutacji kandydat może sobie zastrzec, że będzie miał trzy próby na teście kwalifikacyjnym dopuszczającym do kursu BUD/S, lub też taka, że na kursie istnieje specjalna klasa dla tych, którzy wstąpili do wojska w złym momencie i muszą poczekać do rozpoczęcia kolejnego kursu – oczywiście intensywnie przy tym ćwicząc. Ciekawe są również informacje o wyżywieniu w czasie szkolenia lub to, że kurs BUD/S mogą przechodzić nie tylko przyszli komandosi, ale też na przykład ratownicy morscy Straży Wybrzeża.
Podobnie jest z opisami realizowanych zadań. Wiele z nich było rutynowymi przeszukaniami domów czy rajdami na kryjówki terrorystów w Iraku i Afganistanie, ale kilka doczekało się szerszych opracowań lub nawet przebiło się na czołówki światowych gazet. O’Neill był zaangażowany między innymi w operację ratowania Marcusa Luttrela, opisaną z perspektywy ratowanego w „Przerwałem Afganistan”, czy operację ratowania kapitana Phillipsa z rąk somalijskich piratów, która doczekała się hollywoodzkiej ekranizacji. Chociaż obie są wspominane w reklamowym tekście na okładce, kluczowy jest tu zwrot „był zaangażowany”, ponieważ faktycznie w nich uczestniczył, ale ostatecznie nie odgrywał znaczącej roli. W Afganistanie Luttrell został ostatecznie uratowany przez Rangersów, a w przypadku piratów Autor planował operację ataku na ich kryjówkę w Somalii, która okazała się niepotrzebna, ponieważ inni snajperzy wykonali swoje zadanie i kapitana uwolniono jeszcze na morzu.
Robert O’Neill zdobył światową rozpoznawalność, kiedy ujawniono, że to on oddał strzały, które zabiły Usamę ibn Ladina, a rozdziały dotyczące tej misji są oczywiście najciekawszą częścią książki. Autor prowadzi nas za kulisy przygotowań, opisuje, jaki był proces doboru poszczególnych operatorów, trening, planowanie i cały ciąg wydarzeń, które doprowadziły do rajdu na pakistańską kryjówkę Saudyjczyka. Oczywiście wszystko jest opisane na tyle, na ile pozwoliła tajemnica wojskowa, ale i tak daje czytelnikowi dobry ogląd wydarzeń. Nikt nie powinien się czuć rozczarowany.
Podsumowując: książka nie zaskakuje, ale też nie rozczarowuje. Jest dokładnie taka, jak się spodziewałem. Stanowi kolejną solidną pozycję w serii książek o siłach specjalnych i każdy zainteresowany tą tematyką znajdzie w niej dla siebie coś interesującego. Opisywanie operacji znanych z ekranów kinowych powinno też zainteresować szersze grono czytelników, wszak jak mówi klasyk, jest prawda czasu i prawda ekranu. „Komandos” Roberta O’Neilla zabiera nas na drugą stronę ekranu.