9 stycznia zmarł Tomokazu Kasai – weteran drugiej wojny światowej, starszy bosman cesarskiej marynarki wojennej, as myśliwski z dziesięcioma współdzielonymi zwycięstwami powietrznymi na koncie. Miał dziewięćdziesiąt cztery lata. Pogrzeb odbędzie się jutro w obecności wyłącznie najbliższych krewnych.

Tomokazu Kasai przyszedł na świat 8 marca 1926 roku w Sasayamie. 31 października 1943 roku – jako siedemnastolatek – ukończył wstępne szkolenie lotnicze (z użyciem dwupłatów Yokosuka K5Y), po czym skierowano go na szkolenie dla pilotów myśliwskich. Ze względu na coraz dotkliwszy brak personelu lotniczego w japońskiej marynarce trwało ono zaledwie dwadzieścia dni.

Przydzielono go do 263. Dywizjonu (Kōkūtai) Lotnictwa Morskiego „Lampart” (Hyō). Od kwietnia 1944 roku służył na Guamie pod dowództwem jednego z legendarnych japońskich asów myśliwskich, Shōichiego Sugity (któremu Japończycy zaliczyli siedemdziesiąt zwycięstw indywidualnych i czterdzieści współdzielonych). Tam też 25 kwietnia przeszedł chrzest bojowy w walce z B-24 Liberatorami latającymi nad Guam w ramach przygotowań do amerykańskiego desantu i odniósł pierwsze zwycięstwo powietrzne.



W tym okresie latał na myśliwcach Mitsubishi A6M. W czerwcu ewakuowano go z Guamu. W kolejnych miesiącach służył na Karolinach, gdzie uczestniczył w obronie wysp Yap i został raz zestrzelony, oraz na Filipinach. Podczas bitwy w Zatoce Leyte wykonywał lot na eskortę pilotów kamikaze mających przeprowadzić pierwszy zorganizowany atak samobójczy.

Jak wynika z jego wspomnień, jeśli Japończykom latającym na A6M przychodziło się mierzyć w myśliwcami Grumman F4F Wildcat, wszyscy byli szczęśliwi. Nie dlatego, że Wildcat był łatwym przeciwnikiem (bo nie był, zwłaszcza że Amerykanie zdążyli już dawno opracować skuteczną taktykę przeciw Zerom – Thach Weave), ale dlatego, że druga alternatywa, czyli F6F Hellcat, była znacznie gorsza. Japończycy zdawali sobie sprawę, że wskutek przyspieszonego szkolenia brakuje im umiejętności do nawiązania równorzędnej walki, niezależnie od tego, czy ich samoloty są do tego zdolne.

Kawanishi N1K.

Wiele lat później opowiadał, że zaczął pod koniec roku przybierać na wadze, i to tak bardzo, że kiedy przekroczył granicę 90 kilogramów, jego przełożony, komandor porucznik Naoshi Kanno, chciał go odesłać do jednostki bombowej. Ostatecznie dał się jednak przebłagać.



Zgłosił się na ochotnika do jednostki kamikaze, ale jego podanie odrzucono. Pod koniec roku 1944 odbył szkolenie na myśliwcu Kawanishi N1K, który jego zdaniem mógł stanąć do pojedynku z Hellcatem jak równy z równym. Jak później wspominał, wierzył jeszcze w tym okresie, że Cesarstwo zdoła w ostatecznym rozrachunku zwyciężyć w wojnie.

W styczniu 1945 niespełna dziewiętnastoletni Kasai już sam służył jako instruktor jeszcze młodszych pilotów w 343. Grupie „Sokół” (Hayabusa) słynnego Minoru Gendy. 19 marca 1945 roku był wśród pierwszych myśliwców, którzy stanęli do walki z lotnikami US Navy atakującymi niedobitki floty cesarskiej w Kure, na południe od Hiroszimy. Gdy kilkanaście dni później zaczęła się bitwa o Okinawę, jednostkę Kasaia przebazowano do Kanoyi, aby broniła Wysp Macierzystych od południa.

17 kwietnia rozbił się podczas startu i złamał nogę, co oznaczało koniec czynnego udziału w wojnie. 8 sierpnia 1945 roku przebywał w Omurze, gdzie z odległości około dwudziestu kilometrów był świadkiem drugiego w historii bombardowania atomowego – Nagasaki. Po wojnie zamieszkał w Osace.

– Przeżyłem nie dzięki swoim umiejętnościom pilotażowym ani dzięki jakości swoich samolotów, ale dlatego, że miałem szczęście – mówił kilkadziesiąt lat później. Spośród wszystkich pilotów, z którymi służył w kolejnych jednostkach, zakończenia wojny dożył co piąty.

Zobacz też: Przemiana francuskich wojsk lądowych

(yomiuri.co.jp, japantimes.co.jp, facebook.com/TheLastZeroFighter)