Nazwa Grumman jest nieomalże równoznaczna z lotnictwem pokładowym US Navy w drugiej wojnie światowej. Przedsiębiorstwo z Long Island dało marynarce wojennej trzy z czterech najważniejszych samolotów bazujących na amerykańskich lotniskowcach w czasie wojny z Japonią: najpierw myśliwiec F4F Wildcat, następnie samolot torpedowy TBF Avenger, a wreszcie najlepszy myśliwiec pokładowy drugiej wojny światowej. Liczby mówią same za siebie: ponad 5 tysięcy zwycięstw powietrznych, ponad 300 pilotów, który dzięki zestrzeleniu co najmniej pięciu samolotów nieprzyjaciela dosłużyli się tytułu asa myśliwskiego. Tą maszyną był F6F Hellcat.
Historia konstrukcji
Kiedy w pierwszych dniach czerwca 1942 roku US Navy świętowała zwycięstwo w bitwie o Midway, analizy starć powietrznych malowały posępny obraz sytuacji. I tam, i miesiąc wcześniej na Morzu Koralowym amerykańska marynarka wystawiła do walki myśliwce F4F Wildcat, które ustępowały japońskim Mitsubishi A6M Zero/Reisen pod niemal każdym względem, a już szczególnie zwrotności i prędkości wznoszenia. W walce jeden na jednego czy dwóch na dwóch amerykańscy lotnicy już na dzień dobry mieli pod górkę. Wildcat mógł się pochwalić tylko jedną kartą atutową: odpornością na uszkodzenia. W tych pierwszych starciach japońscy piloci, niezaznajomieni jeszcze z F4F, czasami nie rozumieli, co się dzieje i dlaczego ich pociski nie robią wrażenia na Amerykanach.
Samą wytrzymałością nie da się jednak wygrać wojny. Trzeba umieć też zadać odpowiednio bolesne ciosy. Szybko więc stało się jasne, że US Navy potrzebuje albo skutecznej taktyki użycia Wildcatów, albo zupełnie nowego myśliwca, albo też – najlepiej – i jednego, i drugiego.
Ową taktyką był oczywiście „splot Thacha” (Thach Weave), opracowany przez Johna Thacha po bitwie na Morzu Koralowym i sprawdzony w praktyce po raz pierwszy w bitwie o Midway. Najprościej rzecz ujmując, zakładała ona, że kiedy japoński myśliwiec zaatakuje jeden samolot w parze (lub jedną parę w czwórce), oba elementy formacji skręcą jeden w stronę drugiego i przetną nawzajem swój tor lotu, a następnie, po osiągnięciu wymaganego odstępu, powtórzą ten manewr raz jeszcze. W tym momencie przeciwnik lecący za jednym samolotem (parą) wystawi swój bok na cel drugiemu samolotowi (drugiej parze). Dobrze wykonany splot powinien był przynajmniej zmusić Japończyka do przerwania ataku.
Splot Thacha okazał się równie prosty, co skuteczny. Stosowano go z powodzeniem przez całą wojnę na Pacyfiku, a później także w wojnach koreańskiej i wietnamskiej. Ale skuteczność splotu opiera się w dużej mierze na tym, że przeciwnik nie będzie wiedział, jak zareagować, a jednocześnie będzie dość uparty, aby kontynuować atak w drugiej fazie manewru. Doświadczeni japońscy lotnicy nauczyli się więc szybko, jak przeciwdziałać splotowi. Pilot mógł na przykład wykonać ostry zwrot na wznoszeniu, nim znalazł się w polu ostrzału drugiego Wildcata; dzięki temu miał szansę, aby ocenić sytuację z uprzywilejowanej pozycji i zdecydować, czy ponowić atak czy też salwować się ucieczką. Już w bitwie koło wysp Santa Cruz w październiku 1942 roku Japończycy przytępili skuteczność taktyki Thacha.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że nawet rozpracowany, splot Thacha dawał niepomiernie większe szanse niż improwizacja pod ogniem nieprzyjaciela. Tymczasem gdy to Amerykanie atakowali, na ich korzyść działało to, że Japończycy nigdy nie opracowali podobnego systemu taktycznego do walki w defensywie i kładli dużo większy nacisk na walkę indywidualną, co nie mogło im wyjść na zdrowie, kiedy amerykańskim lotnikom nieustannie kładziono do głowy, jak ważne jest działanie w parze.
Tyle taktyka, a co z nowym myśliwcem? Już na początku 1938 roku, pół roku po oblocie Wildcata, zaczęto szukać sposobu, jak można by usprawnić jego konstrukcję. Podstawową zmianą miała być instalacja nowego, dużo mocniejszego silnika Wright R-2600 Twin Cyclone. Pierwsze prace w tym kierunku wykonano latem 1940 roku i we wrześniu Grumman przedłożył projekt nowego myśliwca, noszącego wewnętrzne oznaczenie firmowe G-50 i będącego w praktyce powiększonym Wildcatem. Projekt okazał się jednak spóźniony. Celował we wcześniejsze wymagania Biura Aeronautyki (zawiadującego pozyskiwaniem wyposażenia dla lotnictwa morskiego), które tymczasem, na podstawie doniesień obserwatorów z Europy, podrasowało wymagania co do parametrów taktyczno-technicznych. Oczekiwano teraz między innymi prędkości maksymalnej co najmniej 640 kilometrów na godzinę, uzbrojenia w sześć wukaemów lub cztery działka, dobrej widoczności do przodu z kabiny oraz opancerzenia kabiny, zbiorników paliwa i zbiornika oleju. Za niepożądany uznano także mechanizm wciągania podwozia do kadłuba, a nie do skrzydeł.
Grumman posłusznie skorygował projekt. Nowa wersja myśliwca przypominała Wildcata już tylko w najogólniejszym zarysie. Przejście z układu średniopłata do dolnopłata i zastosowanie podwozia chowanego do skrzydeł pozwoliło na zastosowanie większego śmigła. Powiększono także kadłub i płat, głównie po to, aby pomieścić większy zapas paliwa, a w konstrukcji nosa przewidziano możliwość instalacji innego, większego i mocniejszego, silnika. Wreszcie 19 czerwca 1941 roku amerykański Departament Marynarki zlecił Grummanowi budowę dwu prototypów (z silnikiem R-2600-10 o mocy 1700 koni mechanicznych), którym nadano oznaczenie wojskowe XF6F-1. Japoński atak na Pearl Harbor wymusił błyskawiczne przestawienie amerykańskiej gospodarki na kurs wojenny i wkrótce posypały się zamówienia dla producentów sprzętu wojskowego. 7 stycznia podpisano umowę na produkcję 1080 F6F-1, wciąż jeszcze z silnikami Twin Cyclone.
Pierwszy prototyp oblatano 26 czerwca 1942 roku (notabene dwa dni po dziewiczym locie pierwszego seryjnego F4U-1 Corsaira). W kabinie zasiadł Robert Hall, który wcześniej wykonał obloty Wildcata, a w kolejnych latach Tigercata i Bearcata. Hall był zadowolony z zachowania się maszyny w powietrzu, stwierdził jedynie problemy ze stabilnością podłużną. Poważniejszym kłopotem okazały się osiągi: XF6F-1 nie osiągał zakładanej prędkości maksymalnej w locie poziomym ani prędkości wznoszenia. Tymczasem Amerykanie mieli już za sobą doświadczenia z całego półrocza wojny na Pacyfiku, które jeszcze bardziej podkreśliły znaczenie tych właśnie parametrów. Nie było więc nad czym się zastanawiać. W drugim prototypie czym prędzej zainstalowano silnik Pratt & Whitney R-2800 Double Wasp. Tak zmodyfikowana maszyna, oznaczona XF6F-3, odbyła pierwszy lot z nową jednostką napędową 30 lipca.
Początkowo Hellcat miał być uzbrojony w cztery działka kalibru 20 milimetrów, ale ostatecznie postawiono na sześć karabinów maszynowych kalibru 12,7 milimetra. Niebagatelną rolę odegrało ujednolicenie sprzętowe. Jako że te same karabiny Browning M2 wykorzystywano praktycznie wszędzie w amerykańskich siłach zbrojnych, wprowadzenie ich także w samolotach pokładowych (nie tylko w F6F, ale także w F4U) pozwalało uprościć logistykę, co uznano za kwestię ważniejszą niż większa siła rażenia zapewniana przez działka.
Dalsze próby przebiegły bezproblemowo. Wprowadzono jedynie kilka symbolicznych modyfikacji: śmigło Curtiss Electric z kołpakiem wymieniono na śmigło Hamilton Standard Hydromatic bez kołpaka i zastosowano prostsze osłony podwozia. I tak już 3 października 1942 roku pierwszy seryjny F6F-3 wzniósł się w powietrze. Departament Marynarki zdawał sobie sprawę, że Hellcat zapewne okaże się przełomową bronią na Pacyfiku, toteż wszystkie moce przerobowe Grummana zaangażowano właśnie do tego projektu. Produkcję Wildcatów i Avengerów powierzono koncernowi General Motors.
Pierwsze starcia
Pierwsze F6F-3 trafiły do jednostek liniowych w styczniu 1943 roku. Zaczynał się wówczas okres względnego spokoju na Pacyfiku. Japończycy byli w kolejnych miesiącach pozbawiani inicjatywy i spychani do defensywy, co zasadniczo odpowiadało planom Cesarstwa, chcącego toczyć z Amerykanami wojnę obronną (byle tylko krótką) na wyspach Oceanu Spokojnego, ale nie doszło do żadnych przełomowych starć. Dzięki temu kolejne jednostki mogły stopniowo przesiadać się na nowe myśliwce. W lipcu w służbie były już 243 Hellcaty rozdzielone między trzynaście eskadr.
Hellcaty ruszyły do walki na Pacyfiku w sierpniu 1943 roku na pokładach lotniskowców. 31 sierpnia amerykański zespół prowadzony przez lotniskowce Yorktown i Essex zaatakował Wyspę Marcusa (w Japonii znaną jako Minami-Tori-shima), 1300 kilometrów na północny wschód od Saipanu i prawie 3000 kilometrów na zachód od Midway. W ostatniej fazie uderzenia uczestniczyły cztery Hellcaty z VF-6, które za cel obrały sobie mały okręt zaopatrzeniowy Jitai Maru, głównie dlatego, że żadnych innych celów już nie było. Okręt przetrwał jednak dwa wściekłe ataki całej formacji. Zirytowany 24-letni Alex Vraciu oddzielił się od klucza i ruszył do samodzielnego ataku. Gdy tylko otworzył ogień, Jitai Maru eksplodował. Vraciu był przekonany, że dostanie pochwałę, ale prowadzący klucza i dowódca eskadry Edward „Butch” O’Hare objechał go jak burą sukę za swawolne opuszczenie formacji. A żeby jeszcze pogłębić upokorzenie, szybko się okazało, że wybuch na Jitai Maru spowodowała bomba z Avengera. Jak się jednak przekonamy, sytuacja ta wyszła młodemu porucznikowi na dobre.
Dokładnie w czwartą rocznicę niemieckiej napaści na Polskę Richard Loesch z eskadry VF-6 zestrzelił łódź latającą Kawanishi H6K w pobliżu wysepki Howland. Dwa dni później Thaddeus Coleman upolował kolejną łódź latającą – H8K. Po kolejnych trzech dniach także Hellcaty bazujące na lotniskach na Wyspach Salomona zaczęły wykonywać loty bojowe. I to właśnie myśliwce z VF-33, stacjonującej w Mundzie, na Nowej Georgii, wysłane na lot na eskortę dużej formacji bombowców nurkujących SBD Dauntless, stoczyły 14 września pierwszą większą bitwę lotniczą z udziałem F6F. Późniejszy as Ken Hildebrandt wspominał walkę z japońskimi Zerami, które próbowały się przedrzeć do bombowców:
Plunąłem w niego ołowiem i dymiąc, przewrócił się na plecy na 200 stopach. W tym momencie koło mnie przeleciały smugacze, więc pociągnąłem ostro w górę i zarobiłem pociskami kalibru 7,7 milimetra w kabinę. Trafiły w plecak dżunglowy [zestaw ze sprzętem umożliwiającym przeżycie w razie wodowania czy lądowania w środku dżungli – ŁG] i w moje plecy. Zero odleciało, a ja skręciłem w stronę [podporucznika Jacka] Fruina, za którym leciało kolejne Zero. Strzelałem ze stu jardów, nie przerwałem ognia, kiedy [Japończyk] przerwał atak i przechylił się na skrzydło. Spadł, kiedy odpadło mu lewe skrzydło.
Kiedy leciałem na wysokości stu stóp, zaskoczyło mnie Zero. Sięgnąłem do dźwigni i wypuściłem klapy. Japończyk przeleciał obok i zaczął wykonywać zakręt na wznoszeniu. Przytrzymałem spust tak długo, aż wybuchł. Nagle na niebie zrobiło się pusto. Nigdzie nie było widać Fruina, więc ruszyłem z powrotem1.
Starcie zakończyło się strąceniem ośmiu japońskich myśliwców za cenę dwóch rannych pilotów i poważnego uszkodzenia ich maszyn (ostatecznie obie uznano za niekwalifikujące się do remontu). Eskadry Hellcatów zamknęły pierwszy miesiąc służby bojowej dorobkiem trzydziestu pięciu zwycięstw powietrznych, z czego aż dwadzieścia dziewięć odnieśli piloci bazujący na lądzie. Edward Young zwraca jednak uwagę, iż piloci A6M „latający na Wyspach Salomona byli przyzwyczajeni do walki z F4U Corsairami i P-38 Lightningami, tak więc pojawienie się Hellcatów nie wywarło tak wielkiego wrażenia jak podczas pierwszych starć na środkowym Pacyfiku”2.
Kolejna większa bitwa nastąpiła 5 października, w ramach ataku na okupowaną przez Japończyków wyspę Wake. Piloci Hellcatów z eskadr VF-5, VF-9, VF-16 i VF-25 zgłosili zestrzelenie trzydziestu A6M, ale w rzeczywistości Japończycy stracili szesnaście myśliwców. Jedno zwycięstwo zaliczono 22-letniemu porucznikowi Hamiltonowi McWhorterowi III, który wkrótce znów pojawi się w tym artykule. W tym okresie zaczynało już być jasne, że Amerykanie mają do dyspozycji myśliwiec zupełnie innej klasy niż Wildcat, współcześnie powiedzielibyśmy: nowej generacji.
Mając na uwadze, jak bardzo Wildcat ustępował Zerom, nie można nie docenić roli silnika zastosowanego w Hellcacie. O ile w F4F zastosowano 14-cylindrowy silnik R-1830 Twin Wasp o mocy 1200 koni mechanicznych, o tyle Hellcata ciągnął naprzód 18-cylindrowy R-2800 Double Wasp, wykręcający w wersji R-2800-10W stosowanej w F6F-5 oszałamiające jak na 1942 rok 2200 koni mechanicznych mocy maksymalnej, a w normalnym trybie pracy na wysokości 6700 metrów – 1650 koni mechanicznych. Dla porównania i podkreślenia, że naprawdę mówimy o różnych generacjach, wspomnijmy, że najsłynniejszy japoński myśliwiec A6M zadebiutował z silnikiem Nakajima Sakae 12 wyciągającym 950 koni mechanicznych. Często niedocenianą kwestią, w której Hellcat górował nad Wildcatem, jest zapas amunicji. Ten drugi zabierały tylko 240 nabojów do każdego karabinu maszynowego, w Hellcacie liczba ta wzrosła do 400.
Listopad potwierdził ten stan rzeczy, i to z przytupem, podczas dziesięciodniowych walk nad Rabaulem, główną japońską bazą na Nowej Brytanii. 5 listopada eskadry z lotniskowców Saratoga i Princeton strąciły dwadzieścia jeden maszyn. A już 11 listopada w czasie kolejnego uderzenia lotniczego na Rabaul amerykańscy lotnicy – głównie, ale nie tylko piloci Hellcatów – zgłosili zestrzelenie 137 samolotów, z czego sama VF-9 z USS Essex zapisała sobie pięćdziesiąt pięć (w tym na konto znanego nam już McWhortera poszły dwa).
W praktyce liczba była przesadzona co najmniej trzykrotnie, ale dobrze odzwierciedlała przebieg walk tego dnia. Japończycy po prostu nie mieli jak się przeciwstawić formacjom najnowszych amerykańskich myśliwców. Co więcej, kampania lotnicza nad Rabaulem wreszcie przełamała stereotyp, iż eskadry pokładowe (myśliwskie i szeroko rozumiane uderzeniowe) nie są w stanie nawiązać równorzędnej walki z eskadrami bazowania lądowego.
Jeśli jednak mówimy o przewadze Hellcatów nad japońskimi myśliwcami, trzeba zwrócić uwagę także na czynnik znajdujący się poza samolotami – centra naprowadzania bojowego na lotniskowcach, obmyślone i wprowadzone na przełomie 1942 i 1943 roku, głównie w następstwie bitwy na Morzu Koralowym i złych doświadczeń z łącznością radiową pod Midway. Akurat wtedy, kiedy Hellcaty rozpoczynały, służbę bojową, koncepcja używania nawigatorów naprowadzania osiągnęła względną dojrzałość. Często to właśnie dzięki nim amerykańscy lotnicy dostawali przeciwnika na złotej tacy.
Na przykład 23 listopada dwanaście Hellcatów z Lexingtona nad atolem Makin właśnie dzięki instrukcjom nawigatora naprowadzania zajęło doskonałą pozycję do ataku na dwukrotnie liczniejszą formację Zer. W bitwie tej podporucznik Eugene Hanks zestrzelił pięć samolotów i stał się pierwszym z czterdziestu czterech pilotów Hellcatów, którzy zdobyli tytuł asa myśliwskiego w jeden dzień. Ale oczywiście jak to na wojnie – raz na wozie, raz pod wozem. Nazajutrz w tej samej okolicy to Hellcaty z Lexingtona znalazły się w trudnej pozycji względem Zer. Wskutek tego w pierwszej fazie starcia to Japończycy mieli przewagę i strącili jednego Hellcata, ale ostatecznie starcie zakończyło się strąceniem dwunastu japońskich myśliwców, z czego trzy zapisano na konto Alfreda Frendberga.
Jeszcze w listopadzie Hellcaty ruszyły do walki w ramach operacji „Galvanic”, czyli inwazji na Wyspy Gilberta, której najsłynniejszym epizodem była bitwa o atol Tarawa. Właśnie tam nasz stary znajomy McWhorter zestrzelił 18 listopada wodnosamolot rozpoznawczy Mitsubishi F1M, a następnego dnia – bombowiec Mitsubishi G4M. Stał się tym samym pierwszym z ponad trzystu asów latających na Hellcatach. Niektórzy historycy twierdzą, że to właśnie tutaj, na Wyspach Gilberta, Amerykanie ostatecznie przeważyli szale wojny na swoją stronę, a Japonia musiała się pożegnać z myślami o jakimkolwiek zwycięstwie. US Navy zaangażowała do operacji „Galvanic” sześć lotniskowców floty, pięć lotniskowców lekkich i siedem lotniskowców eskortowych. Cesarstwo po prostu nie miało jak się przeciwstawić tak potężnej armadzie niosącej do tego nowe, dużo lepsze samoloty myśliwskie.
Lepsze i coraz liczniejsze. Początkowo każda eskadra myśliwska miała etatowo trzydzieści sześć F6F-3, jeśli stacjonowała na dużym lotniskowcu floty, lub dwadzieścia cztery, jeśli stacjonowała na lotniskowcu lekkim typu Independence. Tymczasem na przełomie 1943 i 1944 roku Amerykanie wprowadzali do służby kolejne lotniskowce typu Essex w tempie blisko jednego na miesiąc.
Do końca 1943 roku szesnaście eskadr latających na Hellcatach odniosło według oficjalnej rachuby 323 zwycięstwa powietrzne. Spośród jednostek pokładowych najlepszym wynikiem mogła się pochwalić VF-9: sześćdziesiąt pięć zestrzeleń. Z eskadr lądowych bezdyskusyjnie prym wiodła VF-33: sześćdziesiąt.
Młócka
4 stycznia 1944 roku Don Runyon z VF-18 (USS Bunker Hill) odniósł swoje drugie zwycięstwo powietrzne w Hellcacie. Jako że wcześniej miał już na koncie osiem samolotów zestrzelonych za sterami Wildcata, stał się pierwszym podwójnym asem US Navy, który odniósł co najmniej jedno zwycięstwo na F6F. Pierwszym myśliwcem, który odniósł dziesięć zwycięstw tylko na Hellcacie, został – któż inny, jak nie „Ham” McWhorter. Dokonał tego podczas pierwszej dużej operacji z udziałem Hellcatów w 1944 roku rozegrała się na atolu Truk (współcześnie Chuuk) na Wyspach Karolińskich, będącym jedną z głównych baz floty japońskiej. Kryptonim nadany operacji – „Hailstone”, czyli gradzina – dobrze odzwierciedlał plany Amerykanów: celem było wymłócenie bazy do tego stopnia, aby nie nadawała się już do użytku ani przez okręty, ani przez samoloty. Desant i zdobywanie atolu uznano za bezcelowe. Dla amerykańskiej marynarki nie byłby szczególnie przydatny, a ze względu na znajdujące się tam silne fortyfikacje (które mocno na wyrost zyskały Trukowi przezwisko „Gibraltaru Pacyfiku”) bitwa zakończyłaby się wysokimi stratami.
17 lutego rano nad atolem pojawiły się siedemdziesiąt dwa z eskadr VF-5, VF-9 i VF-10, mające oczyścić niebo przed przybyciem bombowców. Dowódca tej pierwszej, Ed Owens, opowiada:
Kiedy zaczęliśmy ostrzeliwać lotniska, a Japończycy zaczęli startować, wywiązała się spora jatka. W gruncie rzeczy latało tyle japońskich samolotów, że aż trudno było wybrać cel i atakować go aż do zestrzelenia, nie ulegając po drodze pokusie zaatakowania innego celu, który właśnie startował albo próbował dołączyć do jakiejś formacji.
Po kilku minutach trudno było znaleźć miejsce na niebie, gdzie nie byłoby tłoczno. Japońskie samoloty płonęły i spadały z każdej strony. Wiele się rozbijało przy starcie, ponieważ zostały ostrzelane na ziemi. Budynki wybuchały i płonęły w złocistym blasku świtu3.
Piloci trzech amerykańskich eskadr zgłosili zestrzelenie blisko pięćdziesięciu samolotów w ciągu dwudziestu minut walki. Dorobek z całego dnia osiągnął astronomiczne 124 zwycięstwa powietrzne (oczywiście liczba ta znów była mocno przesadzona), a ze wszystkich 365 samolotów stacjonujących na atolu Japończycy stracić mieli ćwierć tysiąca. Bombowce nurkujące i samoloty torpedowe zatopiły kilkanaście okrętów (w tym dwa krążowniki lekkie) i ponad trzydzieści statków używanych przez wojsko w roli transportowców. Amerykanie zapłacili za ten sukces utratą dwudziestu pięciu samolotów i uszkodzeniem lotniskowca Intrepid przez torpedę zrzuconą późnym wieczorem 17 lutego przez samolot torpedowy B5N.
W drugim ataku na Truk, 29 kwietnia, eskadra VF-32 (USS Langley) zestrzeliła dwadzieścia jeden samolotów. Z tego aż pięć strącił jej dowódca, Eddie Outlaw, a kolejne trzy Hollis Hills, który dwa lata wcześniej, latając w szeregach Royal Canadian Air Force w Wielkiej Brytanii, zapisał pierwsze zwycięstwo powietrzne na konto innego legendarnego myśliwca – P-51 Mustanga.
Na początku 1944 roku F6F-3 zaczęły być używane w roli samolotów myśliwsko-bombowych. W tej roli wystąpiły między innymi właśnie na Truku, zwłaszcza w końcowej fazie bitwy, po południu 17 lutego, kiedy na atolu nie było już żadnych samolotów zdolnych ruszyć do walki. Ale ich głównym zadaniem wciąż było – i pozostało do końca wojny – oczyszczanie nieba z japońskich samolotów. W pierwszym kwartale 1944 roku do grona asów myśliwskich dołączyło dwudziestu jeden pilotów Hellcatów.
21 kwietnia 1944 roku, po wypuszczeniu z linii montażowej 4402 F6F-3, Grumman zakończył produkcję tej wersji Hellcata. Od ponad dwóch tygodni trwała już wówczas produkcja zmodernizowanej wersji F6F-5, w której wprowadzono zmiany sugerowane przez pilotów (między innymi nowy wiatrochron kabiny poprawiający widoczność) i zainstalowano bardziej opływową osłonę silnika, co nieznacznie, ale zauważalnie poprawiło osiągi. Przystosowano także samolot do przenoszenia cięższych bomb i niekierowanych pocisków rakietowych. Testy z użyciem zdobycznego A6M5 dowiodły, że F6F-5 jest szybszy od Zera w locie poziomym na każdej wysokości, a powyżej 4600 metrów różnica wyrasta już ponad magiczne 100 kilometrów na godzinę na korzyść Hellcata. Co więcej, ze względu na mniejsze obciążenie powierzchni amerykański myśliwiec cechował się lepszą zwrotnością niż A6M przy dużych prędkościach, a odpornością na ostrzał nie ustępował Wildcatowi. Nim wojna dobiegła końca, Grumman wyprodukował 7868 F6F-5.
Tymczasem wiosną 1944 roku Amerykanie szykowali się do zajęcia archipelagów Marianów i Palau, aby z jednej strony zdobyć lotniska, z których można by rozpocząć kampanię bombardowania Japonii, a z drugiej – przygotować operację odbicia Filipin spod japońskiej okupacji.
Na papierze japońskie lotnictwo miało przewagę liczebną. Task Force 58 wiceadmirała Marca Mitschera. Na wyspach stacjonowało nominalnie 630 samolotów (nie wiadomo, ile było sprawnych), a na lotniskowcach podległych Jisaburō Ozawie – kolejne 440. Ale choćby nawet Japończycy mogli posłać do walki równy tysiąc maszyn, ich przewaga liczebna byłaby nieznaczna – samych Hellcatów Amerykanie mieli 479. Do tego większość japońskich myśliwców ustępowała możliwościami bojowymi swoim amerykańskim odpowiednikom, a wśród lotników niepokojąco wysoki odsetek stanowili młodzi, niedoświadczeni chłopacy. Tymczasem po stronie amerykańskiej myśliwcy byli dobrze wyszkoleni i w większości doświadczeni w boju, a do tego mogli liczyć na wsparcie dobrze zorganizowanego – nazwijmy to anachronistycznie – systemu zarządzania polem walki, opartego na stacjach radiolokacyjnych i łączności radiowej.
Kampania zaczęła się po południu 11 czerwca od pierwszych lotów na wymiatanie. Uwaga aliantów skupiała się na trzech wyspach, Saipan, Tinian i Guam, leżących na linii o długości zaledwie 250 kilometrów (dla porównania: Hawaje rozciągają się na ponad 600 kilometrów). Pierwszą ofiarą Hellcatów w kampanii na Marianach stał się bombowiec nurkujący D4Y („Judy”). Jeszcze tego samego dnia Bill Dean z VF-2 z USS Hornet zestrzelił nad Guamem myśliwiec Nakajima Ki-44 („Tojo”) i trzy A6M. Całej eskadrze zaliczono łącznie dwadzieścia sześć zwycięstw. VF-31 z USS Cabot zapisała sobie na konto trzynaście zwycięstw nad Tinianem. VF-8 z USS Bunker Hill strąciła pięć dwusilnikowych myśliwców nocnych Nakajima J1N, które dopadła podczas startu z Tinianu. Łącznie pierwszego dnia kampanii amerykańskim myśliwcom zaliczono dziewięćdziesiąt osiem zestrzeleń, z czego pięćdziesiąt osiem poszło na konto VF-2.
15 czerwca o 7.00 rano, po dwóch dniach bombardowania przez pancerniki i niszczyciele, na zachodni brzeg wyspy Saipan wypadli pierwsi marines. Tego samego dnia, chcąc uniemożliwić Japończykom wysłanie posiłków na Mariany, Amerykanie w sile siedmiu lotniskowców zaatakowali Iwo Jimę, leżącą 1200 kilometrów od Tinianu. Późniejszy meldunek Lloyda Barnarda dobrze obrazuje siłę sześciu wukaemów mających przed sobą słabo opancerzony (bądź wcale nieopancerzony) cel:
Powiedziałbym, że kiedy przylecieliśmy nad cel, w powietrzu było trzydzieści, czterdzieści Zeke’ów [A6M]. Byliśmy na 15 tysiącach stóp, a ja zobaczyłem, że pod nami, na wysokości tysiąca stóp, Zeke’i atakują kilka F6F. Zanurkowaliśmy za nimi i w tym momencie zobaczyliśmy, że poniżej zbliża się jeszcze osiem do dziesięciu. Zaatakowałem jednego z nich z góry i od czoła. Kiedy go mijałem, skręciłem i zobaczyłem, jak wybucha. Skrzydła i szczątki rozleciały się na wszystkie strony.
Ruszyłem w górę, minąłem się z jednym [skrzydłem? szczątkiem?] i na 9 tysiącach stóp pojawiło się przede mną Zero. Ostrzelałem go z jego szóstej na równej wysokości. Eksplodował, a ja przeleciałem wprost przez jego płomienie.
Po tym zawróciłem i ujrzałem Zero siedzące na ogonie F6F. Odmierzyłem poprawkę i strzeliłem od dołu z jego dziewiątej. Eksplodował. Teraz już wybuchali wszędzie wokół4.
Łącznie VF-1, VF-2 i VF-15 zgłosiły tego dnia czterdzieści jeden zestrzeleń. Dwaj piloci VF-1, Henderson i Meharg, zaliczyli po cztery zwycięstwa. Sam Lloyd Barnard z VF-2 zdobył miano asa myśliwskiego nie tylko w jeden dzień, ale też w swoim pierwszym locie bojowym. Amerykanie stracili w operacji iwojimskiej dwanaście samolotów, w tym Hendersona w Hellcacie. Po dwóch dniach walk oddelegowane tu lotniskowce zawróciły w kierunku Marianów. 19 listopada rano miała się rozpocząć największa w historii bitwa lotniskowców i ostatnia z wielkich bitew na Pacyfiku, w których Japończycy mogli wystawić siły przynajmniej oględnie porównywalne z amerykańskimi.
Morze Filipińskie
US Navy zaangażowała w bitwę na Morzu Filipińskim piętnaście lotniskowców różnych typów, Japonia – tylko dziewięć. Taka dysproporcja sprawiała, że Japończykom trudno było marzyć o zwycięstwie, ale wichry wojny lubią wiać po swojemu, toteż wczesnym rankiem 19 czerwca wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Niestety wichry wojny z reguły dmą w oczy słabszemu i tak też się stało tym razem. Wczesnym rankiem torpeda z okrętu podwodnego USS Albacore ugodziła okręt flagowy Ozawy – lotniskowiec Taihō, który właśnie kończył wysyłać w powietrze swoją grupę lotniczą. Jedna torpeda z sześciu odpalonych. I ta jedna torpeda wystarczyła, aby sparaliżować okręt, który po ośmiu godzinach walki z ogniem i wodą, rozerwany przez wewnętrzną eksplozję, poszedł na dno. W międzyczasie inny okręt podwodny, USS Cavalla, trafił trzema torpedami lotniskowiec Shōkaku. Ten zatonął w ciągu godziny jako piąty z sześciu lotniskowców uczestniczących w ataku na Pearl Harbor. Japończycy przegrali bitwę, zanim jeszcze na dobre się rozpoczęła.
O godzinie 10.35 – już po storpedowaniu Taihō, ale przed storpedowaniem Shōkaku – siedemdziesiąt cztery Hellcaty z ośmiu eskadr nawiązały walkę z formacją sześćdziesięciu czterech samolotów i dokumentnie ją rozstrzelały. Przez osłonę myśliwską przedarło się tylko kilku Japończyków, a wszyscy zostali strąceni przez obronę przeciwlotniczą pancerników. W starciu tym zestrzelono trzy Hellcaty.
Wkrótce później amerykańskie radary wykryły drugą formację, liczącą aż 109 samolotów. To właśnie tu leciały maszyny z Taihō i Shōkaku, a także z ostatniego weterana Pearl Harbor – Zuikaku. Na przechwycenie skierowano aż 162 Hellcaty. Przy tak dużej liczbie maszyn nie może dziwić, że przedarło się więcej japońskich samolotów, ale i tym razem nie wyrządziły one większych szkód amerykańskim okrętom. Z owych 109 samolotów zestrzelono 97, tymczasem Amerykanie stracili sześć Hellcatów i trzech pilotów. Wraz z rozbiciem drugiej fali japońskich samolotów praktycznie zażegnano wszelkie zagrożenie dla amerykańskich okrętów. Z trzeciej fali w rejon celu dotarło tylko szesnaście A6M, z których Hellcaty upolowały siedem (bez strat). Z czwartej co najmniej trzydzieści maszyn padło ofiarą F6F w bezpośredniej walce, a kolejne dwadzieścia podczas prób lądowania na Guamie lub już po lądowaniu (Amerykanie stracili dwóch pilotów).
Gdy podsumowano zgłoszenia zwycięstw powietrznych F6F z pierwszego dnia bitwy, doliczono się 371 (a po dodaniu dorobku innych typów wyszło łącznie 380). Eskadry Hellcatów opłaciły ten sukces utratą czternastu pilotów. Sama VF-15 zgłosiła 68,5 zestrzelenia, VF-16 – czterdzieści sześć, VF-2 – czterdzieści trzy. 400 zwycięstw to liczba przesadzona zapewne blisko dwukrotnie, ale nijak nie zmieniało to faktu, że lotnicy US Navy dokonali bezwzględnego odstrzału japońskich samolotów. Do historii przeszły słowa porucznika Zeigela „Ziggy’ego” Neffa z VF-16 w rozmowie z oficerem wywiadu marynarki wojennej: „Było zupełnie jak na staromodnym polowaniu na indyki”5. Sam Neff zestrzelił cztery samoloty w dwóch lotach bojowych 19 czerwca.
Wśród pilotów, którzy znacząco wywindowali tego dnia swój dorobek, na wyróżnienie zasługuje jeszcze dwóch. David McCampbell, dowódca grupy lotniczej USS Essex, mający do tej pory na koncie tylko jedno zwycięstwo, zestrzelił siedem maszyn (pięć D4Y rano i dwa A6M po południu nad Guamem). 34-letni McCampbell, który przeżył zatopienie USS Wasp we wrześniu 1942 roku, zakończył wojnę jako najskuteczniejszy pilot Hellcatów i najskuteczniejszy w ogóle myśliwiec US Navy. Pierwsze miejsce w klasyfikacji po „polowaniu na indyki” zajmował jednak niepokorny Alex Vraciu z VF-16, który strącił sześć D4Y w ciągu ośmiu minut (używając niespełna 400 pocisków!) i miał już na koncie osiemnaście zwycięstw. Wspomnijmy też Wilbura „Pająka” Webba z VF-2, który zestrzelił sześć bombowców nurkujących D3A.
Po południu nazajutrz amerykańskie samoloty rozpoznawcze i okręty podwodne zlokalizowały japońską flotyllę. Znajdowała się na granicy zasięgu amerykańskich samolotów, ale takiej okazji nie można było przepuścić. Do ataku ruszyło 131 samolotów torpedowych i bombowców nurkujących w osłonie dziewięćdziesięciu sześciu Hellcatów, z których wiele również miało podwieszone bomby. Na spotkanie wyleciało im zaledwie siedemdziesiąt japońskich myśliwców. Hellcaty odniosły tu kolejne dwadzieścia dwa zwycięstwa (w tym jedno poszło na konto Aleksa Vraciu) za cenę sześciu maszyn utraconych. Everett „Connie” Hargreaves, który zakończył wojnę z dorobkiem 8,5 zwycięstwa, opowiadał: „Dowódca grupy lotniczej kazał nam lecieć dalej, poza punkt bezpiecznego powrotu. Wreszcie, gdy słońce już zachodziło, dojrzeliśmy japońską flotę. Nie było przeciwnika w powietrzu [bezpośrednio nad flotą – ŁG], tylko gęsty ogień przeciwlotniczy. Bill Dean ruszył w dół ze swoim kluczem jako pierwszy, potem mój klucz zaczął nurkowanie. Po zrzuceniu bomb próbowaliśmy zebrać się w formację, ale ciemność była nieprzenikniona”6.
Avengery zatopiły lotniskowiec Hiyō, trzy inne lotniskowce i pancernik Haruna zostały uszkodzone. Ryzyko się opłaciło, ale powrót już po zmroku na lotniskowce macierzyste stanowił wyzwanie nawet dla najwytrawniejszych lotników. Niektórym samolotom kończyło się paliwo, inne nie były w stanie utrzymać się w powietrzu wskutek uszkodzeń, jeszcze inne rozbijały się, ponieważ w ciemności piloci tracili orientację przestrzenną. Na okręty wróciło tylko 115 samolotów. Dwadzieścia zestrzelili Japończycy, reszta – w tym czternaście Hellcatów – przepadła w drodze powrotnej. Na szczęście amerykańskie zwycięstwo pozwoliło zorganizować w miarę bezpiecznie zakrojoną na dużą skalę akcję ratunkową i wielu lotników podjęto z wody.
Jeszcze w czerwcu amerykańskie lotnictwo pokładowe kolejny raz zaatakowało Iwo Jimę. 24 czerwca w dwóch osobnych bitwach stoczonych nad wyspą eskadry VF-1, VF-2 i VF-50 zestrzeliły sześćdziesiąt osiem samolotów, po południu – kolejne czterdzieści osiem. Powtórka zorganizowana 3 i 4 lipca przyniosła Amerykanom kolejne dziewięćdziesiąt dwa zwycięstwa powietrzne. Właśnie w tych starciach nastąpił chrzest bojowy F6F-5. Pierwszą eskadrą w pełni przezbrojoną w „piątki” była VF-13 (USS Franklin), a pierwsze zwycięstwo za sterami tej wersji odniósł A.C. Hudson, dla którego, jak na ironię, było to jedyne zwycięstwo w całej wojnie. Łącznie w toku dwumiesięcznej kampanii na Marianach i Palau pilotom Hellcatów zaliczono 870 zwycięstw, a pięćdziesięciu ośmiu lotników zdobyło tytuł asa myśliwskiego.
Amerykanom pozostała do stoczenia jeszcze tylko jedna duża bitwa. Ba, żeby tylko „duża”. Największa bitwa morska w historii. My jednak skoczmy na chwilę do Europy, gdzie 15 sierpnia na południowym wybrzeżu Francji ruszyła operacja „Dragoon”.
Desant wspierały dwa amerykańskie lotniskowce eskortowe, USS Kasaan Bay i USS Tulagi, na których stacjonowały, odpowiednio, eskadry: myśliwska VF-74 i obserwacyjno-myśliwska VOF-1, wyposażone w F6F-5. Mimo że Hellcaty miały się skupiać na atakowaniu celów naziemnych, stoczyły też kilka pojedynków z samolotami Luftwaffe. 19 sierpnia maszyny z Kasaan Bay strąciły Junkersa Ju 88 i Dorniera Do 217, tymczasem te z Tulagi zapisały sobie na konto trzy Heinkle He 111. Dwa dni później VOF-1 strąciła kolejne trzy samoloty, tym razem transportowe Junkersy Ju 52. Z tej trójki dwa przyznano podporucznikowi o swojsko brzmiącym nazwisku: Edwardowi Olszewskiemu. Amerykanie stracili w toku operacji „Dragoon” jedenaście Hellcatów.
Leyte
Amerykańskie dowództwo nie miało wątpliwości, że próba inwazji na Filipiny zmusi nieprzyjaciela do reakcji i że w naturalny sposób doprowadzi do kolejnego dużego starcia. Przygrywka do bitwy w Zatoce Leyte rozegrała się już 9 i 10 września w postaci lotów na wymiatanie nad Mindanao. W tej fazie amerykańskie myśliwce strąciły trzynaście japońskich samolotów, ale już 12 września było ich osiemdziesiąt dwa. VF-15 (USS Essex) strąciła dwadzieścia siedem (z czego jej dowódca James Rigg – cztery), a VF-19 zapisała sobie na konto dwadzieścia trzy. Następnego dnia amerykańscy myśliwcy zgłosili blisko sto zestrzeleń. Pilotom VF-31 zaliczono dwadzieścia cztery zwycięstwa, z czego pięć (same A6M) odniósł Arthur Hawkins. 21 września prym wiodła VF-27 z trzydziestoma siedmioma zestrzeleniami.
Nazajutrz statystyki nie były już tak imponujące, ale wypada odnotować, że właśnie tego dnia VF-2 odniosła swoje dwa ostatnie zwycięstwa przed zakończeniem trwającej blisko rok tury służby bojowej. Pechowcami były dwa myśliwce Kawasaki Ki-61, które padły ofiarą znanego nam już „Pająka” Webba i jego skrzydłowego Teksa Vineyarda. Webb był jednym z dwudziestu czterech asów VF-2. W okresie od listopada 1943 do czerwca 1944 roku VF-2 zestrzeliła 261 japońskich samolotów, a kolejne 245 zniszczyła na ziemi.
Raz jeszcze wypada podkreślić, że oficjalne statystyki amerykańskich pilotów myśliwskich z natury rzeczy są przesadzone, podobnie jak statystyki pilotów z innych krajów. W wielu przypadkach trzeba dzielić te liczby przez dwa albo przez trzy. Ale pomimo to kryje się w nich istotna prawda: pozwalają sobie uzmysłowić, jak druzgocąca była przewaga lotnictwa US Navy nad Japończykami w tej fazie wojny. Lepsze samoloty obsadzane przez lepszych pilotów wspomaganych przez lepsze metody naprowadzania sprawiały, że na szczeblu taktycznym lotnictwo Kraju Kwitnącej Wiśni po prostu nie miało już czego szukać (podobnie jak od dawna nie miało czego szukać na szczeblu strategicznym).
Mając powyższe na uwadze, przejdźmy do bitwy lotniczej nad Formozą (Tajwanem). 12 października VF-15 i VF-19 zgłosiły łącznie pięćdziesiąt zwycięstw powietrznych, a VF-8 – dalsze trzydzieści. Łącznie dzień zamknięto zgłoszeniem 224 (!) zestrzeleń. Wobec tego trudno się dziwić, że następnego dnia Japończycy mieli stracić „tylko” trzydzieści siedem maszyn, ale już 14 października, ostatniego dnia bitwy, lotnicy US Navy (głównie VF-11, VF-18 i VF-27) dopisali sobie kolejne dziewięćdziesiąt dwa zwycięstwa. Wciąż jeszcze nie doszliśmy do właściwej bitwy nad Leyte – za jej początek tradycyjnie uznaje się 23 października – a Japończycy stracili już ponad 350 zniszczonych samolotów. Aż dziwne, że nie znalazł się jakiś drugi Neff, który nadałby tym starciom równie uroczą nazwę. Za ten ogromny sukces, kładący fundament pod późniejsze zajęcie Filipin, Amerykanie zapłacili utratą trzydziestu Hellcatów.
Kiedy wreszcie bitwa w Zatoce Leyte rozgorzała na dobre, na dwudziestu lotniskowcach czekało w gotowości 615 Hellcatów. 24 października amerykańskie samoloty pokładowe zestrzeliły 270 japońskich maszyn, a dziewięciu myśliwców zdobyło tytuł asa myśliwskiego w jeden dzień. William Masoner z VF-19 opisywał w raporcie bojowym, jak wyglądał lot na eskortę bombowców nurkujących SB2C Helldiver:
Kiedy się zbliżaliśmy do nich nad wschodnim wybrzeżem Luzonu, dostrzegli formację [bombowców G4M] „Betty”; widziałem, że zestrzelili dwa z nich. Zobaczyłem cztery czy pięć „Betty” rozpierzchających się na wszystkie strony. Wybrałem jednego i ruszyłem na niego ze swoim kluczem. Zacząłem od strzałów pod dużym kątem i wsiadłem mu na ogon. Patrzyłem, jak z wieżyczki strzela działko 20-milimetrowe. Moje pociski zapalające trafiły go w kadłub i nasadę prawego skrzydła. Zapłonął i runął do wody.
Wzniosłem się i zobaczyłem osiem [samolotów rozpoznawczych Ki-46] „Dinah” jakieś sto stóp nade mną. Skręciły i trochę się rozproszyły. Ustawiłem się pod samolotem z prawej i puściłem mu długą serię w prawy silnik. Zaczął płonąć. Ogień się rozprzestrzenił i „Dinah” spadła ogarnięta płomieniami7.
Mniej więcej w tym samym czasie dwanaście Hellcatów z VF-27 z USS Princeton stoczyło bitwę nad wyspą Polillo i zestrzeliło trzydzieści sześć japońskich samolotów. Niestety sam Princeton, lotniskowiec lekki typu Independence, został trafiony bombą zrzuconą przez samotny bombowiec nurkujący D4Y. Eksplozja wywołała pożar paliwa, który wkrótce wymusił opuszczenie okrętu i dobicie go torpedami z krążownika USS Reno. Paul Drury z VF-27 wspominał, że 24 października był najdłuższym dniem jego życia.
Również 24 października dzień swojej największej chwały bojowej przeżył McCampbell, który trzy dni wcześniej wyprzedził Vraciu na liście najskuteczniejszych asów US Navy. Wraz ze swoim skrzydłowym Royem Rushingiem rzucił się w pogoń za dużą formacją wycofującą się w kierunki Manili po ataku na amerykańskie lotniskowce. W ciągu godziny polowania na samoloty wypadające z formacji wskutek uszkodzeń lub usiłujące nawiązać walkę z parą Hellcatów obaj lotnicy strącili łącznie piętnaście maszyn. „Ja wybierałem sobie swój samolot, a potem on wybierał swój. Atakowaliśmy, wznosiliśmy się, zachowywaliśmy przewagę wysokości i prędkości i znów ruszaliśmy w dół. Powtarzaliśmy to w kółko. Wykonaliśmy około dwudziestu skoordynowanych ataków”, wspominał McCampbell po latach. On sam zestrzelił siedem A6M i dwa Ki-43, za co przyznano mu Medal Honoru (tylko on spośród wszystkich pilotów F6F doczekał się tego zaszczytu).
Piloci Hellcatów strącili tego dnia blisko 200 japońskich samolotów. Hellcaty wzięły też symboliczny udział w zatopieniu „superpancernika” Musashi – jednego z dwudziestu czterech japońskich okrętów zatopionych w czterodniowej bitwie. Jego los podzielił między innymi lotniskowiec Zuikaku, zatopiony 25 października w starciu koło przylądka Engaño przez samoloty torpedowe i bombowce nurkujące. Amerykanie pomścili Pearl Harbor, teraz trzeba było „tylko” wygrać wojnę.
Ale oczywiście Japończycy ani myśleli kapitulować. Świadomi gigantycznej przewagi Stanów Zjednoczonych, sięgnęli po nową metodę walki. W bitwie o Leyte zadebiutowały „oddziały do uderzeń specjalnych” – kamikaze.
25 października o godzinie 7.40 nastąpił pierwszy atak kamikaze w historii: A6M wbił się w pokład lotniskowca eskortowego USS Santee. Jeszcze tego samego dnia inny lotniskowiec eskortowy, USS St Lo, został nie tylko trafiony, ale i zatopiony przez kamikaze. Ten sukces utwierdził japońskich decydentów w przekonaniu, że ataki pilotów samobójców mogą odwrócić losy wojny. Po drugiej stronie barykady ochrona najcenniejszych okrętów, lotniskowców i transportowców wojska jeszcze bardziej zwiększyła znaczenie eskadr myśliwskich i zmusiła je do przygotowania się do walki z tym zupełnie nieznanym dotąd zagrożeniem. Liczebność tych stacjonujących na dużych lotniskowcach przekroczyła próg siedemdziesięciu maszyn i stu pilotów.
Wśród pilotów eskortujących kamikaze w drodze nad cel znajdował się jeden z najprzedniejszych asów japońskiej marynarki wojennej Hiroyoshi Nishizawa, któremu oficjalnie zaliczono trzydzieści sześć zwycięstw, a który był osobiście przekonany, że odniósł ich osiemdziesiąt sześć. Nishizawa przeżył 25 października, ale już nazajutrz stracił życie, zestrzelony przez Hellcata. Ja na ironię, nie poległ w boju, ale zginął jako pasażer bombowca Nakajima Ki-49, który wiózł go z Cebu do Mabalacatu na Luzonie. Dopiero w 1982 roku wyszło na jaw, że Ki-49 padł ofiarą Harolda Newella z VF-14 (USS Wasp).
Ale i Amerykanie tracili swoich czołowych myśliwców. 14 grudnia 1944 roku japońska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła Alexa Vraciu właśnie nad Luzonem. Pilot nie wpadł w ręce Japończyków – uratował go filipiński oddział partyzancki, z którym Vraciu spędził następny miesiąc, aż do czasu, kiedy mógł się ujawnić amerykańskim oddziałom inwazyjnym. Nie pozwolono mu jednak wrócić do służby liniowej. Gdyby zestrzelono go po raz kolejny i gdyby tym razem wpadł w ręce Japończyków, jego wiedza o działalności filipińskiego ruchu oporu, jeśliby zdradził ją na torturach, mogłaby się przełożyć na katastrofalne skutki dla kampanii filipińskiej.
Ostatni rok
Triumf w Zatoce Leyte dał dobrą okazję, aby dokonać rotacji doświadczonych, ale i wyczerpanych eskadr. Kampania na Filipinach trwała do czerwca 1945 roku (a izolowane punkty broniły się aż do ostatniego dnia wojny), ale amerykańska flota lotniskowcowa pożegnała się z archipelagiem 10 stycznia. Nadeszła pora walki o panowanie na Morzu Wschodniochińskim i Południowochińskim. Już 12 stycznia Hellcaty z VF-3 strąciły tam jedenaście samolotów, ale też obrona przeciwlotnicza w Indochinach dała się we znaki Amerykanom.
16 lutego Task Force 58 zbliżyła się niewykryta do Tokio i tak Hellcaty wreszcie zawitały nad japońskie wyspy macierzyste. VF-80 zestrzeliła rekordowe siedemdziesiąt jeden samolotów. VF-45 z USS San Jacinto strąciła dwadzieścia osiem maszyn, a VF-9 z USS Lexington – dla której była to trzecia tura służby bojowej – dwadzieścia. Zapłaciła jednak za to utratą trzech pilotów, w tym Phila Torreya, dowódcy grupy lotniczej Lexingtona. Następnego dnia jedenaście eskadr Hellcatów zgłosiło sześćdziesiąt osiem zestrzeleń. 18 lutego okręty TF58 wycofały się, w ogóle nieniepokojone przez Japończyków.
Amerykańskie lotniskowce odwiedziły Japonię po raz kolejny miesiącu później. 18 marca najlepiej radziła sobie VF-17 z USS Hornet, która zestrzeliła trzydzieści dwa japońskie samoloty. Nazajutrz podczas walk nad bazą marynarki wojennej w Kure VF-17 trafiła jednak na przedstawicieli krytycznie zagrożonego gatunku: doświadczonych japońskich pilotów. W starciu z lotnikami 343. Kōkūtai, stacjonującej w Matsuyamie na Sikoku, VF-17 straciła sześć Hellcatów. Dowódcą tej jednostki, która przeszła tego dnia chrzest bojowy, był Minoru Genda, jeden z architektów ataku na Pearl Harbor, a jej piloci latali na najnowocześniejszych samolotach cesarskiej marynarki wojennej Kawanishi N1K2-J. Amerykańscy myśliwcy zgłosili tego dnia dwadzieścia pięć zestrzeleń, ale prawdopodobnie tylko cztery zwycięstwa odniesiono nad pilotami Gendy.
Jeśli te liczby pokrywają się z faktami, mamy tu do czynienia prawdopodobnie z jedynym dużym starciem Hellcatów z japońskimi myśliwcami, w którym te drugie – przynajmniej na papierze – triumfowały. „Na papierze”, ponieważ w tym okresie sześć myśliwców i tyluż pilotów było dla Amerykanów stratą najzupełniej symboliczną. Dla Japończyków zaś potencjalna utrata czterech zahartowanych, ostrzelanych lotników była szkodą nie do naprawienia.
Ostatnim wielkim epizodem na szlaku wojennym Hellcatów była Okinawa (i szerzej: walki nad archipelagiem Riukiu). Do tej inwazji Amerykanie przygotowali szesnaście lotniskowców z ponad 800 myśliwcami: 534 F6F-5 i 303 F4U-1/4. Już w preludium do bitwy Hellcaty i Corsairy miały pełne ręce roboty. W dniach 18–29 marca ich piloci zgłosili strącenie 332 japońskich samolotów, w tym 69 kamikaze. A właściwe zmagania dopiero miały się zacząć. Od 1 kwietnia do 23 czerwca 1945 roku są osiemdziesiąt trzy dni. W tym okresie eskadry latające na Hellcatach zgłosiły… 837 zestrzeleń. Dziesięć dziennie. Taki wynik nawet jednego dnia zasługuje na uznanie. Powtarzanie go osiemdziesiąt razy ledwie się mieści w głowie. Sama VF-83 z USS Essex zapisała sobie na konto 122 zestrzelenia, VF-9 – kolejne 93.
6 kwietnia, kiedy Japończycy rzucili do ataku na flotę inwazyjną około 700 maszyn, z czego połowę stanowili kamikaze, wszystkie amerykańskie samoloty pokładowe razem wzięte (dziewiętnaście eskadr US Navy i cztery US Marine Corps) zdmuchnęły z nieba 275 samolotów, w tym Hellcaty eskadry VF-83 (USS Essex) – pięćdziesiąt sześć, a VF-30 (USS Belleau Wood) – czterdzieści siedem. 7 kwietnia Hellcaty zapewniały osłonę samolotom uderzeniowym atakującym drugi japoński „superpancernik” Yamato. Ich zadanie w tym wypadku było symboliczne, gdyż Yamato nie otrzymał żadnego wsparcia lotniczego, a cała jego misja była na wskroś samobójcza.
Pięć dni później Michele Mazzocco z VF-31 stoczył zaciętą walkę z pojedynczym Ki-44, za którego sterami zasiadał wyraźnie doświadczony lotnik. Mazzocco wspominał, jak znaleźli się twarzą w twarz i pędzili wprost na siebie:
Zrozumiałem, że nie odskoczy i że zderzenie jest nie tylko nieuniknione, ale także zaplanowane przez niego.
Czekałem do ostatniej chwili z sercem w gardle. Pociągnąłem ostro w górę i w prawo. Jego lewe skrzydło przecięło pole mojego śmigła w jego dolnej części. Po niebie rozsypały się szczątki. Mocarny wstrząs szarpnął mną aż do kości. Straciłem panowanie nad samolotem na chwilę, która wydawała się wiecznością.
Kiedy odzyskałem panowanie, widziałem, jak opada powoli korkociągiem do morza. Mój skrzydłowy obejrzał mój samolot i powiedział, że najgorzej zniósł to zderzenie podkadłubowy zbiornik paliwa. Odrzuciłem go i wykonałem lądowanie awaryjne na lotniskowcu8.
Japończycy dokonywali istnych cudów w dziedzinie produkcji samolotów. Brak doświadczonych pilotów i niemożność należytego szkolenia świeżego narybku sprawiał jednak, iż wszystkie te cuda szły na marne. 4 maja amerykańskie samoloty pokładowe zestrzeliły 105 maszyn nad całym archipelagiem Riukiu. Dokładnie tydzień później – w dzień słynnego udanego ataku kamikaze na USS Bunker Hill – Bert Eckart z VF-9 zestrzelił pięć A6M i został ostatnim „jednodniowym” asem w historii Hellcatów.
Był to zresztą koniec wielkich sukcesów F6F. Cesarstwo przestało rzucać do walki dziesiątki samolotów z dziesiątkami nieopierzonych pilotów. Wszystko, co jeszcze dało się wycisnąć z zasobów gospodarczych i ludzkich, miało czekać na wielką amerykańską inwazję na wyspy macierzyste. Przez prawie cały czerwiec 1945 roku lotnicy pokładowi US Navy nie widzieli żadnych samolotów nieprzyjaciela, a ich jedynym zmartwieniem poza normalnymi kwestiami pilotażowymi była obrona przeciwlotnicza. 9 czerwca – najpewniej nieprzypadkowo – swój ostatni lot bojowy wykonała eskadra VF-9. Był to prosty lot na eskortę samolotów uderzeniowych atakujących stanowiska obrony przeciwlotniczej na wysepce Minamidaitōjima na wschód od Okinawy. Nim minął miesiąc, eskadra była już z powrotem w Stanach Zjednoczonych, gdzie jej personel mógł się chwalić oszałamiającą liczbą zwycięstw powietrznych: 250 i ¾ (plus czterdzieści siedem na ziemi). Więcej japońskich samolotów zestrzeliła jedynie VF-15 – 310.
Dopiero w ostatnim tygodniu czerwca, kiedy Amerykanie zaatakowali okręty unieruchomione w portach z braku paliwa, sięgnęli po cel na tyle ważny, aby warto było poświęcić myśliwce do jego obrony. W trzy dni – 24, 25 i 28 czerwca – Hellcatom zaliczono pięćdziesiąt sześć zestrzeleń. Przez całą resztę miesiąca – trzy. Lipiec przebiegał w podobnym rytmie. Od 14 lipca do 14 sierpnia – w przeddzień kapitulacji – amerykańscy lotnicy morscy zestrzelili osiemdziesiąt dziewięć samolotów. Tylko jednego dnia – 28 lipca – doszło do większych starć, zakończonych strąceniem dwudziestu dwóch japońskich samolotów. Dwaj myśliwcy mający dotąd na koncie cztery zwycięstwa, Cleveland Null i John Bartol, zestrzelili tego dnia odpowiednio trzy i jeden myśliwiec Nakajima Ki-84. To właśnie oni stali się ostatnimi pilotami Hellcatów, którzy dorobili się tytułu asa.
Dziewięć dni później na Japonię spadła pierwsza bomba jądrowa, trzy dni później druga. Kiedy w końcu 15 sierpnia cesarz wygłosił swoje słynne orędzie do narodu, wydawało się, że wojna dobiegła końca, ale nie wszyscy jego poddani zamierzali się pogodzić z tą decyzją. Ba, niektórzy nawet nie za bardzo mogli. W czasie, gdy zdumieni japońscy cywile słuchali głosu swojego cesarza, lotnicy – amerykańscy i japońscy – toczyli bitwy w wielu miejscach nad Japonią. Mniej więcej w tym samym czasie Hellcaty strąciły szesnaście japońskich myśliwców. Niedługo później VF-88 starła się z japońskimi myśliwcami Ki-84 i J2M, których piloci musieli już wiedzieć, że cesarz oznajmił swoją wolę. Ośmiu Japończyków padło ofiarą Hellcatów, ale też cztery Hellcaty nie wróciły już na Yorktowna.
Wobec takiego rozwoju sytuacji amerykańskie lotniskowce wysłały myśliwce na patrol bojowy, tak na wszelki wypadek. I rzeczywiście, około południa w okolicy pojawiło się kilka japońskich samolotów, których piloci prawdopodobnie chcieli zmyć „hańbę” kapitulacji. Wszystkie zostały strącone przez Hellcaty i Corsairy. Ostatnie zwycięstwo powietrzne tego dnia – i ostatnie w drugiej wojnie światowej, a zarazem pierwsze i jedyne w swojej karierze – odniósł Clarence Moore z VF-31, który zestrzelił bombowiec nurkujący D4Y niemal dokładnie o godzinie 14.00. Jego eskadra zamknęła dorobek wojenny liczbą 165 i 3/5 zestrzelenia. Później Hellcaty wróciły nad Japonię jeszcze tylko raz: na defiladę zwycięstwa 2 września.
Myśliwce nocne
Około połowy 1943 roku ruszyły przygotowania do użycia Hellcatów w roli myśliwców nocnych. Chociaż uczciwiej byłoby powiedzieć: w roli myśliwców latających w nocy. Po myśliwcu nocnym z prawdziwego zdarzenia spodziewać by się można wyposażenia w radiolokator, tymczasem pilotom Hellcatów takiego luksusu na razie nie zapewniono. Krótko po operacji „Galvanic”, w eskadrze VF-2 na USS Enterprise pojawiły się pierwsze „zespoły nietoperzy” (bat team), złożone z pary F6F, do której przypisano samolot torpedowy TBF (z eskadry VT-6). To właśnie on dysponował radarem pokładowym i we współpracy z nawigatorami naprowadzania z lotniskowca miał umożliwić Hellcatom nawiązanie walki z ewentualną nocną wyprawą bombową próbującą zaatakować amerykańskie okręty.
Pierwszymi nietoperzami zostali „Butch” O’Hare (pierwszy as myśliwski US Navy) i Warren Skon w Hellcatach oraz John Phillips z operatorem radaru Hazenem Randem i strzelcem Alvinem Kernanem w Avengerze. Sam O’Hare to barwna postać zasługująca na opisanie w osobnym artykule (kiedyś…). Jego ojciec, E.J., był prawnikiem Ala Capone’a, a następnie został informatorem wymiaru sprawiedliwości, za co zamordowano go w 1939 roku. Sam Butch otrzymał Medal Honoru za zestrzelenie – jeszcze jako pilot Wildcata – 20 lutego 1942 roku w starciu koło Wyspy Bougainville’a pięciu bombowców G4M (tyle zaliczono mu oficjalnie, ale faktycznie strącił trzy). Po wojnie chicagowski port lotniczy otrzymał na jego cześć nazwę: O’Hare Airport. Obecnie jest to czwarty port lotniczy świata pod względem liczby pasażerów. Drugi zespół nietoperzy sformowali myśliwcy Roy Dean i Butch Voris oraz „torpedowiec” John McInerny.
Rzecz jasna, mało kto się łudził, że para Hellcatów, których piloci we właściwej fazie starcia będą mogli się kierować co najwyżej światłem gwiazd i księżyca (co przypominało niemiecką taktykę Wilde Sau), zdoła zniszczyć całą formację bombową. Ale nocne loty bojowe sprawiały równą trudność obu stronom. Gdyby chociaż udało się zaskoczyć bombowce, zmusić je do nagłych uników – to mogło wystarczyć, aby uniemożliwić skuteczny nalot. Pilotów „nocnych” wyznaczano do tego zadania na podstawie rzekomych osobistych predyspozycji i (nie rzekomego) doświadczenia. Samo wykonywanie lotów nocnych w warunkach niebojowych stanowi ogromne wyzwanie dla ludzkiego mózgu, a tu na dodatek trzeba było nie tylko wypatrywać przeciwnika, ale też uważać, aby nie zderzyć się z którymś z pozostałych dwóch samolotów. Służba nocna nie zwalniała ich jednak z normalnych dziennych obowiązków bojowych.
26 listopada nadeszła pora, aby sprawdzić tę koncepcję w praktyce. O godzinie 18.00 do lotu na przechwycenie kilkunastu japońskich G4M wystartowali „nietoperze” O’Hare’a. Nim zbliżyli się do bombowców, minęła ponad godzina. Barrett Tillman tak opisuje wydarzenia, które rozegrały się w kolejnych minutach:
Dzięki pomocy operatorów radarów na Big E Rand wyłapał kontakt i poprowadził Phillipsa na pozycję za kilkoma „Betty”. Odległość się zmniejszała: z trzech mil do dwóch i do jednej. W tym momencie [Phillips] oznajmił: „Widzę ich”, i dał znać, że przystępuje do ataku.
W ciemności rozbłysł płonący samolot. Pięć minut później drugi. Niektórzy uznali, że to O’Hare powiększył swój dorobek. W rzeczywistości oba zwycięstwa zapisał sobie pilot Avengera John Phillips. Ale „Betty” nie poddały się bez walki. Rand został draśnięty w stopę, a pocisk zapalający wywołał mały pożar w przedziale radiooperatora. Rand zdusił ogień kocem.
Tymczasem nawigator naprowadzania próbował ustawić O’Hare’a przy skrzydle Avengera. Phillips błysnął światłami, aby to ułatwić. Kernan, patrzący z wieżyczki w tył, naliczył jeden, dwa… trzy zbliżające się samoloty. Poczuł przypływ adrenaliny. I Phillips, i nawigator naprowadzania krzyczeli na strzelca, by otworzył ogień. Kernan przesunął więc podświetlony wskaźnik celownika nad najbliższego Hellcata i dotknął spustu. W tym samym momencie strzelec przedni w samolocie przeciwnika zaczął strzelać z około 200 jardów. I było po wszystkim. Cel Kernana odbił od formacji i zniknął z prawej strony samolotu.
W pomieszczeniu radarowym na Big E Tom Hamilton [oficer zarządzający operacjami lotniczymi] słuchał lakonicznych, ezoterycznych meldunków. Wydawało mu się, że słyszał słowa O’Hare’a: „Och, dostałem”. Błyskawicznie rozeszła się wiadomość: O’Hare w wodzie blisko trzydzieści mil na południowy zachód od Enterprise’a.
„Prosiłem Butcha, aby mówił dalej, żebyśmy mogli go namierzyć, ale nie odpowiedział”, wspominał Hamilton. „Szukaliśmy kilka dni, ale go nie znaleźliśmy. To bardzo smutna historia”.
Ukochany Butch przepadł. Przez kilkadziesiąt lat krążyły spekulacje skłaniające się ku hipotezie, iż asa strąciła seria Alvina Kernana w kierunku niezidentyfikowanego celu – ale były to tylko spekulacje. Najpewniej O’Hare przeleciał pod „Betty” i przed jej nosem, a wtedy strzelec przedni puścił optymistyczną serię, która sięgnęła celu.
Rzadko się zdarza, by czyjaś śmierć tak się odcisnęła na okręcie jak śmierć Butcha O’Hare’a na Enterprisie. Załoga czuła, że straciła nie tylko dowódcę. Straciła przyjaciela i mentora, człowieka, który rozumiał swoich ludzi i cenił marynarzy równie mocno jak pilotów i innych lotników9.
Phillips wkrótce potem został pilotem myśliwskim. Poległ kilka miesięcy później koło atolu Truk w nieustalonych okolicznościach. Tymczasem koncepcja myśliwców nocnych ewoluowała i w końcu pojawiły się Hellcaty z radarami. Jako pierwsza weszła do służby F6F-3E, w której radar AN/APS-4 umieszczono w zasobniku pod prawym skrzydłem, a wśród innych powiązanych modyfikacji znalazła się oczywiście instalacja wyświetlacza radaru w tablicy przyrządów. AN/APS-4 nadawał się jednak lepiej do namierzania celów na ziemi i wodzie, a nie w powietrzu. Daleko bardziej obiecującą konstrukcją okazała się wersja oznaczona F6F-3N, w której zastosowano radiolokator AN/APS-6. W bitwie na Morzu Filipińskim z 479 Hellcatów na pokładach lotniskowców dwadzieścia siedem reprezentowało nocną wersję F6F-3N. Później powstały też analogiczne wersje -5E i -5N – i to właśnie ta ostatnia wreszcie odniosła sukces jako myśliwiec nocy. Wyprodukowano aż 1189 „nocnych piątek”, które odróżniały się od wszystkich innych wersji Hellcata zestawem uzbrojenia: zamiast sześciu karabinów maszynowych miały tylko cztery, natomiast wewnętrzną parę zastąpiono działkami kalibru 20 milimetrów.
Pierwszym asem w nocnych jednostkach myśliwskich został Robert Humphrey z VF-17 (USS Hornet). Odniósł on pierwsze zwycięstwo dopiero w marcu 1945 roku, w toku przygotowań do bitwy o Okinawę. Jego ofiarą padł samolot transportowy Mitsubishi L4M. Nim marzec dobiegł końca, Humphrey miał już trzy i jedną trzecią zestrzelenia, 17 kwietnia strącił bombowiec Mitsubishi G4M, a 24 maja wodnosamolot rozpoznawczy Aichi E16A, co pozwoliło mu przekroczyć symboliczny próg pięciu zwycięstw.
Myśliwce nocne z natury rzeczy nie miały wielu okazji do nawiązania walki. Eskadra myśliwców nocnych piechoty morskiej VMF(N)-541 w ciągu miesiąca na przełomie 1944 i 1945 roku zestrzeliła dwadzieścia trzy samoloty, choć jakoś tak się złożyło, że większość… za dnia. Wśród wszystkich asów myśliwskich US Marine Corps jedyny, który dorobił się tego tytułu na Hellcacie, Robert Baird z VMF(N)-533 (sześć zwycięstw w czerwcu i lipcu 1945 roku), latał właśnie na wersji nocnej. Notabene Baird był też jedynym w ogóle nocnym asem myśliwskim wśród marines. Trzy nocne eskadry myśliwskie piechoty morskiej stacjonujące na Okinawie strąciły łącznie sześćdziesiąt dziewięć samolotów w okresie od kwietnia 1945 do końca wojny.
Służba w Wielkiej Brytanii
W czasie drugiej wojny światowej tylko jeden kraj poza Stanami Zjednoczonymi użył Hellcatów w boju. Tym krajem była oczywiście Wielka Brytania, która odebrała pierwszą dostawę F6F-3 latem 1943 roku. Początkowo we Fleet Air Arm, czyli lotnictwie marynarki wojennej, nadano im oznaczenie Gannet Mk I (a F6F-5 – Mk II), ale wkrótce zmieniono je z powrotem na Hellcat, aby nie utrudniać koordynacji działań z Amerykanami. Do końca wojny Brytyjczycy otrzymali 1263 F6F (w obu wersjach dziennych i nocnej F6F-5N).
Chrzest bojowy Gannetów/Hellcatów nastąpił w grudniu 1943 roku, gdy 800. Eskadra użyła ich z pokładu lotniskowca lekkiego HMS Emperor u wybrzeży Norwegii. Wkrótce potem amerykańskie myśliwce kilka razy uczestniczyły w atakach na kryjący się w północnonorweskim Kåfjordzie pancernik Tirpitz. Przy tej okazji 8 maja 1944 roku Hellcaty starły się z małą formacją Focke-Wulfów Fw 190 i Messerschmittów Bf 109. Brytyjczycy zameldowali o zestrzeleniu trzech niemieckich myśliwców. Sześć dni później Blyth Ritchie i Stanley Orr strącili jeszcze dwa wodnosamoloty Heinkel He 115 i na tym się skończyły zwycięstwa Hellcatów nad Luftwaffe.
Łącznie brytyjskie Hellcaty odniosły tylko pięćdziesiąt dwa zwycięstwa powietrzne, co może się wydawać liczbą śmiesznie niską na tle omawianych we wcześniejszej części artykułu osiągnięć Amerykanów. Trzeba jednak pamiętać, że wszystkie samoloty Fleet Air Arm przez całą wojnę zestrzeliły tylko 455 samolotów nieprzyjaciela. Wojna lotniczo-morska w Europie wyglądała po prostu zupełnie inaczej niż na Pacyfiku i jej skala była zupełnie inna. Nic więc dziwnego, że więcej sukcesów brytyjskie Hellcaty odniosły w swoim żywiole, czyli właśnie nad Pacyfikiem.
Lotniskowiec HMS Indomitable przeszedł na Daleki Wschód wiosną 1944 roku. Tam na jego pokładzie stacjonowały dwie jednostki Hellcatów, 1839. i 1844. Eskadra. W pierwszych miesiącach 1945 roku Brytyjczycy skupiali się na atakowaniu celów lądowych (zwłaszcza instalacji naftowych) w Holenderskich Indiach Wschodnich. Dało to wreszcie okazję brytyjskim Hellcatom do starcia się z Japończykami i już 4 stycznia zestrzelono trzy Ki-43. Trzy miesiące później Brytyjska Flota Pacyfiku uczestniczyła w pierwszej fazie bitwy o Okinawę. Brytyjczykom powierzono neutralizację lotnisk na Sakishimie w archipelagu Riukiu. Kiedy w pobliżu brytyjskich okrętów pojawiły się samoloty nieprzyjaciela, na przechwycenie natychmiast skierowano Hellcaty i Corsairy. Pilot 1844. Esakdry tak wspominał atak na Ki-43:
Wylatywał poza zasięg rażenia, więc ostrożnie puściłem mu porządną długą serię w lewe skrzydło. Wyświadczył mi uprzejmość, wykonując dość trudny zwrot w lewo, bo pozwoliło mi się zbliżyć i zrąbać tego nieszczęsnego żółtodzioba10.
W ostatecznym rozrachunku 1844. Eskadra odniosła aż 32,5 zwycięstwa, co dało jej niezagrożone miano najskuteczniejszej brytyjskiej eskadry latającej na Hellcatach. Druga w klasyfikacji 1839. Eskadra, siostrzana jednostka z Indomitable’a, zapisała sobie na konto tylko siedem zwycięstw.
Lata powojenne
Po wojnie miejsce Hellcatów w służbie liniowej zaczęły szybko zajmować F8F Bearcaty, myśliwce mniejsze, a zarazem wyposażone w jeszcze potężniejszy silnik Pratt & Whitney R-2800-30W. Kiedy 10 maja 1946 roku zadebiutował zespół pokazowy amerykańskiej marynarki wojennej Blue Angels, latał jeszcze na F6F-5, ale już w sierpniu, po zaledwie dziesięciu występach, i tutaj Hellcaty musiały ustąpić Bearcatom. Dla starych, beczułkowatych myśliwców nie było już nigdzie miejsca i nie mogły tego zmienić żadne dawne zasługi.
Szybko jednak znaleziono inne zastosowanie F6F: jako zdalnie sterowane samoloty cele do ćwiczeń ogniowych i prób różnych rodzajów uzbrojenia (w tym głowic nuklearnych), a także jako samoloty-pociski. Nadano im oznaczenie F6F-3K/5K. Za użyciem Hellcatów w tej roli przemawiała nie tylko szeroka dostępność niepotrzebnych już egzemplarzy, ale także prostota obsługi i stabilność w locie, która pozwalała zakładać, że samolot będzie zachowywał się przewidywalnie.
Pod koniec 1952 roku Amerykanie użyli F6F-5K z podwieszonymi bombami do ataku na mosty w Korei. Drony wystartowały z lotniskowca USS Boxer i były prowadzone do celu z towarzyszących im samolotów uderzeniowych AD-2D Skyraider. Operacja nie przyniosła zadowalających rezultatów. Bez wątpienia najsłynniejszy powojenny epizod w dziejach Hellcatów rozegrał się 16 sierpnia 1956 roku. Poświęciliśmy mu osobny artykuł: Bitwa nad Palmdale. Jak dron wykiwał obronę powietrzną USA.
Po drugiej wojnie światowej Hellcaty trafiły do jeszcze dwóch innych krajów: Francji i Urugwaju. Francuskie lotnictwo – zarówno Armée de l’Air, jak i Aéronautique navale – z powodzeniem używało F6F-5 w wojnie w Indochinach, gdzie wytrzymała lotniskowcowa konstrukcja Hellcatów dobrze sobie radziła na krótkich i nierównych pasach startowych. Pierwsze czterdzieści maszyn przywiózł do Sajgonu lotniskowiec Dixmude (dawny brytyjski HMS Biter). W okresie od listopada 1950 do maja 1951 roku F6F-5 trafiły do służby w czterech jednostkach wojsk lotniczych: GC 2/6 „Normandie-Niemen”, GC 1/6 „Corse”, GC 1/9 „Limousin” i GC 2/9 „Auvergne”. Ale już w tym samym roku także we Francji ruszył proces przezbrajania z Hellcatów w Beacaty. W składzie francuskiej marynarki wojennej Hellcaty walczyły w Indochinach z lotniskowców Arromanches, La Fayette i Bois-Belleau (dawny amerykański USS Belleau Wood). Urugwaj stał się ostatnim użytkownikiem Hellcatów. Wycofano je ze służby dopiero w latach sześćdziesiątych, ale dokładna data zaginęła w mrokach dziejów.
Podsumowanie
Barrett Tillman pisze, iż F6F Hellcat to „niemal doskonała broń na tę wojnę, w której musiał walczyć”, i „arcydzieło w dziedzinie projektowania samolotów pokładowych”11. Amerykańscy lotnicy wykonali ponad 66 tysięcy samolotolotów bojowych i zgłosili zestrzelenie 5163 samolotów nieprzyjaciela przy stosunku strat 19:1 (a 13:1 w walkach z głównym przeciwnikiem Hellcata – A6M). Najgorszy bilans osiągnęły Hellcaty bazujące na lądzie na Wyspach Salomona w 1943 roku (4,2:1), ale trzeba pamiętać, że ponieważ lwią część ich służby stanowiły loty na eskortę wypraw bombowych, walczyły tam niemal z samymi myśliwcami, a do tego w wielu przypadkach nieprzyjaciel przystępował do walki z przewagą wysokości. Najlepszym okresem były pierwsze cztery miesiące 1944 roku, kiedy w atakach na bazy japońskie na środkowym Pacyfiku Hellcaty uzyskały stosunek zwycięstw 22:1.
Jak powiedzieliśmy we wstępie, tytuł asa myśliwskiego zdobyło za sterami Hellcatów aż 307 lotników z łącznie 455 asów służących w US Navy i US Marine Corps. Dla porównania: na P-51 Mustangach udało się to 275 pilotom US Army Air Forces. Hellcaty ponosiły jednak również wysokie straty: łącznie 2462 maszyny, z czego 270 w walce powietrznej, 553 od ognia przeciwlotniczego, 341 z innych przyczyn w warunkach bojowych (wypadki, wyczerpanie paliwa i tym podobne), a 1298 w lotach szkolno-treningowych i podczas przebazowań. W działaniach bojowych poległo 450 pilotów (w tym dwudziestu asów).
Oprócz opisywanych już wyżej zalet Hellcata wspomnieć należy jeszcze o bardzo dobrych właściwościach pilotażowych, czyniących zeń stabilną platformę strzelecką i do bombardowań (Hellcaty zrzuciły ponad 6500 ton bomb). Warto się przyjrzeć, co pisał o zachowaniu Hellcata w locie wybitny pilot doświadczalny Eric Brown. Kto jak kto, ale on wiedział, co mówi. Brown odbył najwięcej na świecie lądowań na pokładach lotniskowców (2407), w tym pierwsze lądowanie samolotem dwusilnikowym, pierwsze lądowanie samolotem o podwoziu trójpodporowym i pierwsze lądowanie samolotem o napędzie odrzutowym. Brown pisze:
Start z zablokowanym kółkiem ogonowym był prosty, ale hałas przy otwartej osłonie kabiny był ogłuszający. Do krótkich startów normalnie ustawiało się klapy pod kątem 20 stopni, a samolot odrywał się od ziemi przy 70 węzłach [130 kilometrów na godzinę]. Koła wsuwały się szybko. […] W locie z normalną prędkością przelotową 190 węzłów [350 kilometrów na godzinę] myśliwiec był stabilny we wszystkich trzech osiach […]. Stery były względnie lekkie i efektywne, ale robiły się ciężkie przy wyższych prędkościach (zwłaszcza lotki). W nurkowaniu występowały silne wibracje silnika przy dużych obrotach; samolot trzeba było trymować, aby utrzymać nurkowanie, ponieważ ze wzrostem prędkości ogon robił się ciężki.
Przeciągnięcie następowało prawie bez ostrzeżenia, mogło opaść którekolwiek skrzydło, ale wyprowadzenie samolotu było proste. Prędkość przeciągnięcia wahała się od 58 węzłów [107 kilometrów na godzinę] w konfiguracji do lądowania do 80 węzłów [148 kilometrów na godzinę] w konfigruacji czystej z pełnym obciążeniem. W ostrych zakrętach zwiastunem przeciągnięcia był buffeting ogona. Jeśli nie zmniejszyło się siły działającej na drążek sterowy w tył, samolot wypadał z zakrętu. Odzyskanie panowania było łatwe.
Jako samolot mający lądować na lotniskowcu Hellcat był stabilny jak skała przy prędkości 80 węzłów [148 kilometrów na godzinę] i pozwalał precyzyjnie kontrolować kąt natarcia i prędkość. Widoczność [z kabiny] nie była dobra, ale znośna. […] Podwozie dobrze tłumiło wstrząsy12.
Warto zauważyć, że według Browna widoczność z przestronnej kabiny Hellcata była tylko znośna. Amerykańscy piloci, którzy mieli porównanie właściwie tylko z F4F Wildcatem i F4U Corsairem, uznawali ją za wręcz doskonałą. Te dwa czynniki – świetna stabilność i stosunkowo dobra widoczność – sprawiały, że lądowanie Hellcatem na lotniskowcu było proste na tyle, na ile tak skomplikowana operacja może być prosta. I właśnie tych dwóch cech brakowało konkurentowi Corsairowi, toteż chociaż ten mógł się pochwalić lepszymi osiągami na dużej wysokości i ogólnie większą uniwersalnością, uznano go za niezdatnego do służby na lotniskowcach (Brown o widoczności z kabiny Corsaira pisze: straszliwa) i na długo relegowano do działania z baz lądowych. Nawet jeżeli Corsair był w ogólnym rozrachunku lepszym myśliwcem, Hellcat był lepszym myśliwcem pokładowym. A właśnie myśliwców pokładowych US Navy potrzebowała najbardziej po drugim roku wojny na Pacyfiku.
F6F Hellcat pojawił się więc dokładnie wtedy, kiedy był najbardziej potrzebny. Podobnie jak wiele innych legendarnych samolotów odniósł sukces dzięki mądrym kompromisom w projekcie i maksymalizacji najpotrzebniejszych w danym momencie charakterystyk. Był też samolotem wychodzącym naprzeciw swoim pilotom, dbającym o nich i ułatwiającym im życie (nie wspominając już o tym, że często ich życie ratującym). Piloci zaś doceniali to, że dano im do ręki wspaniałe narzędzie, i zawsze wypowiadali się o Hellcacie w samych superlatywach.
Najlepszym podsumowaniem wkładu Hellcata w walkę o panowanie w powietrzu nad Pacyfikiem niech będzie inna liczba: osiemdziesiąt dwa. Właśnie tyle amerykańskich pokładowych samolotów torpedowych i bombowców nurkujących zestrzeliły japońskie myśliwce w całej wojnie.
Przeczytaj też: HF-24 Marut. Indyjskie dziecko niemieckiego umysłu
Przypisy
1. Tillmann, Hellcat Aces…, s. 8–9.
2. Young, F6F Hellcat vs A6M…, s. 58
3. Tillmann, Hellcat Aces…, s. 20.
4. Tillmann, Hellcat Aces…, s. 23.
5. Sears.
6. Cleaver, s. 76.
7. Tillmann, Hellcat Aces…, s. 51.
8. Tillmann, Hellcat Aces…, s. 67.
9. Tillman, Enterprise…, s. 166.
10. Iredale, s. 248.
11. Tillman, Hellcat Aces…, s. 6.
12. Brown, s. 133–134.
Bibliografia
Eric M. Brown, Duels in the Sky: World War II Naval Aircraft in Combat. Naval Institute Press, Annapolis 1988.
Thomas McKelvey Cleaver, F4F Wildcat and F6F Hellcat Aces of VF-2. Osprey Publishing, Oxford 2015.
Will Iredale, The Kamikaze Hunters: Fighting for the Pacific, 1945. Pan Books, London 2016.
Adam Jarski, Waldemar Pajdosz, F6F Hellcat. A.J.-Press, Gdańsk 1994.
Alvin Kernan, Crossing The Line: A Bluejacket’s Odyssey In World War II. Yale University Press, New Haven 2007.
Jonathan Parshall, Anthony Tully, Shattered Sword: The Untold Story of the Battle of Midway. Potomac Books, Washington 2007.
Henry Sakaida, Imperial Japanese Navy Aces 1937–45. Osprey Publishing, London 1998.
David Sears, Butch’s Wingman, Naval History Magazine Volume 29, Number 4, August 2015. Data dostępu: 27.06.2022.
Paul Stillwell, Hellcat Ace in a Day—Twice! Naval History Magazine Volume 25, Number 1, January 2011. Data dostępu: 27.06.2022.
Barrett Tillman, Enterprise: America’s Fightingest Ship and the Men Who Helped Win World War II, Simon and Schuster, New York 2012.
Barrett Tillman, Hellcat Aces of World War 2. Osprey Publishing, London 1996.
Edward M. Young, American Aces Against the Kamikaze. Osprey Publishing, Oxford 2012.
Edward M. Young, F6F Hellcat Aces of VF-9. Osprey Publishing, Oxford 2014.
Edward M. Young, F6F Hellcat vs A6M Zero-Sen – Pacific Theater 1942. Osprey Publishing, Oxford 2014.