Wojny domowe zazwyczaj należą do najokrutniejszych konfliktów. Dotychczasowi sąsiedzi i przyjaciele zwracają się przeciwko sobie, dawne waśnie odżywają, krzywdy sprzed lat zazębiają się z poczuciem niesprawiedliwości lub pragnieniem odwetu, głównym celem walki nie jest podbój, lecz fizyczne pognębienie lub eliminacja „innego”. Innym powszechnym elementem walk wewnętrznych jest zemsta. W takich realiach żołnierze często dopuszczają się zbrodni na cywilach.

Jeśli za przeciwnika uznaje się nie wrogie oddziały, lecz wszystkich członków danej społeczności, granica między tym, kogo wolno atakować, a kogo nie, się zaciera. Powszechne staje się również wykorzystanie przemocy seksualnej. Czasami w formie zorganizowanej, jak w Rwandzie, a czasami jako akt spontanicznego okrucieństwa, jak podczas zakończonej niedawno wojny domowej w Etiopii.

Nawet po podpisaniu zawieszenia broni żołnierze i sprzymierzeni z nimi bojownicy atakują kobiety. Coraz więcej ofiar mówi wprost o tym, co je spotkało i jak wygląda los mieszkanek prowincji.



Odwieczny wróg

Już w przeszłości relacje między prowincją a szefem rządu centralnego były bardzo napięte. Jednym z najważniejszych punktów zapalnych była kwestia relacji z sąsiednią Erytreą. Abyi Ahmed Ali dokonał czegoś, co wydawało się niemożliwe – oficjalnie zakończył konflikt między państwami. To, co społeczność międzynarodowa uznała za ogromny sukces, i co ostatecznie dało premierowi Pokojową Nagrodę Nobla, w Tigraju zostało przyjęte jako zdrada. To właśnie na barki Tigrajczyków w dużej mierze spadł ciężar walki podczas wojny erytrejsko-etiopskiej, dlatego układania się rządu z odwiecznym wrogiem nie przyjęto ciepło. Stworzyło to idealne warunki do wojny.

Konflikt wybuchł w listopadzie 2020 roku, gdy po wielu miesiącach napięć doszło do otwartej konfrontacji zbrojnej. Walki toczyły się ze zmiennym szczęściem. Z jednej strony wojska rządu centralnego oblegały najważniejsze tigrajskie miasta, z drugiej zaś separatyści w kulminacyjnym momencie kontrofensywy podeszli do przedmieść Addis Abeby. Ostatecznie to rząd okazał się zwycięzcą, a opór prowincji złamano. Był to jasny sygnał do wszystkich społeczności zamieszkujących Etiopię: zbrojny opór wobec planów centralizacyjnych spotka się z brutalną odpowiedzią.

Mieszkańcy objętej konfliktem prowincji mierzyli się nie tylko z siłami rządu centralnego, ale również ze wspierającymi ich wojskami Erytrei i nieregularnymi formacjami ze stanu Amhara. Oficjalnie konflikt zakończył się w listopadzie 2022 roku, jednak podpisanie układu pokojowego nie zakończyło tragedii Tigraju. Amharscy bojownicy i Erytrejczycy nadal plądrują prowincję, pogłębiając tragedię ludności cywilnej. Skala przemocy na tle seksualnym sugeruje, że była ona wykorzystywana jako narzędzie prowadzenia wojny wymierzone w ludność cywilną.



Wprowadzenie zawieszenia broni i rozpoczęcie procesu pokojowego przyjęto z ulgą. Na jaw zaczęły jednak wychodzić zbrodnie wojenne. Oburzenie wzbudziła zwłaszcza masakra w obozie pod Mirab Abaya na południu Etiopii.

W obozie przebywało około 2500 mężczyzn i kobiet, obok żołnierzy znajdowali się tam się między innymi pracownicy ministerstwa obrony. Część zatrzymanych brała wcześniej udział w operacjach pokojowych jako członkowie etiopskich kontyngentów wysyłanych między innymi do Sudanu. Rząd uznał ich za szczególne zagrożenie dla państwa, ponieważ byli Tigrajczykami.

Wszyscy zostali zatrzymani z powodu podejrzeń o sympatyzowanie z Tigrajskim Ludowym Frontem Wyzwolenia. W apogeum wojny represje dotknęły wielu etnicznych Tigrajczyków mieszkających w innych częściach Etiopii. Ci powiązani z administracją czy siłami zbrojnymi zostali aresztowani, a pozostali nie opuszczali domów w obawie przed prześladowaniami. Skalę terroru skrzętnie ukrywały władze, które przez wiele miesięcy skutecznie kontrolowały przepływ informacji dotyczących wojny a szczególnie udziału sił niekontrolowanych przez Addis Abebę

Komisarz ONZ Radhika Coomaraswamy stwierdziła, że obecność Amharczyków i Erytrejczyków przyczynia się do pogorszenia sytuacji kobiet. Samowolne działania bojowników i żołnierzy spotykają się z cichym przyzwoleniem rządu centralnego, który nie podejmuje żadnych działań w celu ochrony mieszkanek Tigraju. Twierdzenia te znajdują potwierdzenie na wokandach etiopskich sądów. Do tej pory zapadło tylko trzynaście wyroków, a 16 spraw dotyczących przestępstw na tle seksualnych popełnionych podczas wojny jest wciąż rozpatrywanych.



Skala zjawiska

Nie ma kompleksowego badania przedstawiającego pełen obraz konfliktu. Podczas jednego z nich badacze przeprowadzili rozmowy z ponad 5 tysiącami mieszkanek Tigraju. Spośród nich aż 43% doznało przemocy, a wśród nich 10% było ofiarami gwałtu. Najczęściej był to gwałt zbiorowy (68% przypadków). Nie są to jednak do końca wiarygodne dane. Z powodu długotrwałej izolacji medialnej Tigraju na ma dostępu do wielu ofiar, a skala przemocy prawdopodobnie była znacznie większa. Badania utrudnia załamanie się systemu ochrony zdrowia. Pół roku po zakończeniu wojny jedynie 18% placówek medycznych wznowiło działalność.

Oprócz obrażeń fizycznych powszechne były problemy natury psychologicznej. Pozbawione opieki medycznej ofiary musiały mierzyć się z depresją czy zespołem stresu pourazowego, które w niektórych przypadkach prowadziły do prób samobójczych. Dla ludności cywilnej największym koszmarem było pierwszych osiem miesięcy wojny. Wówczas doszło do największej liczby przestępstw o charakterze seksualnym. Wówczas też ofiarami padały kobiety powyżej 50. roku życia, dzieci do 15. roku życia oraz mężczyźni. Z czasem jednak najwięcej ofiar odnotowano wśród kobiet między 15. a 49. rokiem życia.

Trauma związana z wojną domową odciśnie się piętnem również na kolejnych pokoleniach mieszkańców prowincji. Niektóre kobiety zaszły w ciążę. Matki z dziećmi były często odrzucane przez najbliższych, którzy nie widzieli w nich skrzywdzonych ofiar, lecz hańbę dla rodziny. Według etiopskiego Biura ds. Kobiet nawet połowa ofiar gwałtów zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Dziennikarze The Washingon Post, powołując się na źródła w Tigraju, informowali, że negatywny stosunek do ofiar wojny i ich dzieci miał być rozbudzany przez lokalnych duchownych. Podczas kazań mieli oni twierdzić, że kobiety spotkał taki los, ponieważ „Bóg ich nie kochał”. Tego rodzaju propaganda sprawiła, że na obszarach niezurbanizowanych kobiety często są porzucane przez mężów i odtrącane przez szerszą wspólnotę rodzinną, przez co muszą funkcjonować na obrzeżach społeczności.



Bierność władz i nieprzychylność duchownych nie oznacza jednak, iż ofiary zostają całkowicie zostawione samym sobie. W dużej mierze ciężar zapewnienia pomocy psychologicznej wzięły na siebie zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Szarytki organizują między innymi kursy dla kobiet obejmujące zajęcia artystyczne czy pomagające w codziennych zajęciach, np. kursy kulinarne. Daje to Tigrajkom namiastkę normalności w okrutnych realiach kraju, w którym nadal tli się wojna domowa. Kluczowe jest jednak wsparcie ze strony profesjonalnych psychologów, które zapewnia zakon.

Niesienie pomocy jest znacznie utrudnione przez bardzo złą sytuację materialną w regionie. Szpitale nadal mierzą się z konsekwencjami długotrwałego odcięcia Tigraju od dostaw żywności i leków. Chorzy nie mogą być prawidłowo leczeni. W najgorszej sytuacji znajdują się osoby zarażone wirusem HIV. Przeznaczone dla nich środki lecznicze skończyły się wiele miesięcy temu.

Zobacz też: Sojusz sahelskich junt i wykruszające się lotnictwo Mali