Rosyjska wojna z Ukrainą trwa już blisko pięć miesięcy, tymczasem władze Niemiec ciągle pozostają pogrążone w szoku. Wprawdzie na front trafiły już haubice samobieżne PzH 2000, a wkrótce spodziewane są też przeciwlotnicze Gepardy, jednak wysłanie czołgów, bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych pozostaje tematem nierozstrzygniętych dyskusji. Kolejne próby wsparcia walczącej Ukrainy dostawami wozów bojowych jednak zawodzą, a ich najbardziej widocznym efektem jest utrata przez Berlin zaufania sojuszników.

Rząd kanclerza Olafa Scholza miał pomysł, jak zapewnić dostawy ciężkiego sprzętu dla Ukrainy bez bezpośredniego wysyłania niemieckiego uzbrojenia na front. Ringtausch, czyli w luźnym tłumaczeniu „wymiana w okręgu”, zakładał że państwa NATO z dawnego bloku wschodniego przekażą Ukrainie czołgi i bojowe wozy piechoty sowieckich wzorów, a w zamian otrzymają niemieckie pojazdy. Na razie kończy się jak zawsze, gdy którykolwiek z niemieckich rządów na przestrzeni ostatnich dekad zajmie się sprawami bezpieczeństwa – jeśli nie dojdzie do fiaska, to wyraźnie na widnokręgu widać ryzyko kompromitacji.



Leopardy dla Polski

Ciągle nie wiadomo, jaki jest stan negocjacji między Berlinem i Warszawą w sprawie przekazania Polsce dodatkowych czołgów podstawowych Leopard 2. Kwestia ta obrosła wieloma nieporozumieniami, wynikającymi w głównej mierze z niedopowiedzeń i będącej już znakiem firmowym rządu Scholza fatalnej polityki informacyjnej. Sporo światła na sprawę rzucił na Twitterze Roderich Kiesewetter z opozycyjnej CDU. Jako wieloletni członek komisji spraw zagranicznych Bundestagu, a zarazem pułkownik w stanie spoczynku, wykazuje się on głębokim i trzeźwym podejściem do spraw bezpieczeństwa.

Kiesewetter określił rozmowy z Polską jako „stojące na krawędzi porażki” i nie szczędzi niemieckiemu rządowi słów krytyki. Po trzech miesiącach do namysłu Berlin był w stanie zaproponować jedynie dwadzieścia Leopardów 2. Do tego dostawy miałyby ruszyć dopiero w kwietniu przyszłego roku, początkowo w liczbie jednego wozu miesięcznie, a od września trzech miesięcznie. Po tych rewelacjach niemieckie media uznały decyzję Warszawy o pozyskaniu Abramsów za całkowicie logiczną i zrozumiałą.

– Trwonimy zaufanie budowane przez wiele lat – skomentował sprawę polityk. Kiesewetter jako swoje źródło wskazał Szymona Szynkowskiego vel Sęka, sekretarza stanu w polskim ministerstwie spraw zagranicznych.

Serwis ntv przypomina, że nie tylko terminy dostaw były kością niezgody. Prezydent Andrzej Duda zarzucił bowiem Berlinowi niedotrzymywanie obietnic. Według informacji serwisu Polska chciała otrzymać Leopardy 2A7. Ale nawet przy szczerych chęciach Niemiec trudno byłoby zrealizować ich dostawy. W kolejce na czołgi tej wersji oprócz Bundeswehry czekają jeszcze Dania i Węgry.



Nie tylko Polska

Model Ringtausch zaproponowano także Czechom, Słowacji, Słowenii i Grecji. Pozornie Niemcom udało się osiągnąć porozumienie z tymi państwami. Uli Hauck i Kai Küstner, dziennikarze ARD, pierwszego kanału niemieckiej telewizji publicznej, w swoim reportażu wykazali jednak coś zupełnie odwrotnego. Żadnej umowy w ramach Ringtausch jeszcze nie podpisano i nie wiadomo, czy jakakolwiek zostanie podpisana.

Szanse na porozumienie ze Słowenią są marne. Berlin zaoferował bojowe wozy piechoty Marder i transportery opancerzone Fuchs w zamian za T-72 i BMP-1, podczas gdy Lublana żądała Pum. Jak zwykle w ciągu ostatnich miesięcy sprawa ma posmak skandalu. 8 lipca w Bundestagu przepadł wniosek CDU przekazania Ukrainie 200 Fuchsów. Hauck i Küstner zwracają uwagę, że jednym z argumentów przeciw był negatywny wpływ takiego kroku na gotowość bojową Bundeswehry, co w żaden sposób nie miało dotyczyć Słowenii.

Nie wiadomo, jak potoczą się losy wymiany z Grecją. W zamian za przekazanie dawnych wschodnioniemieckich BMP-1A1 Ost Ateny dostały obietnicę otrzymania Marderów. Jak już pisaliśmy, transakcja jest podwójnie zależna od Niemiec. Berlin musi bowiem się zgodzić na transfer pojazdów odziedziczonych przez Bundeswehrę po Nationale Volksarmee. Grecy obietnicami się nie zadowalają i wiele wskazuje na to, że BMP-1 zaczną przekazywać dopiero, gdy otrzymają pierwsze Mardery.

Pojawia się też więcej informacji o Marderach. Szef Rheinmetalla Armin Papperger poinformował ministra gospodarki landu Dolna Saksonia Bernda Althausmanna, że trwają już prace nad modernizacją trzydziestu wozów wersji 1A3. Ogólnie w zasobach koncernu ma znajdować się około setki Marderów w stanie pozwalającym na „stosunkowo łatwe przygotowanie”. W połowie czerwca Rheinmetall informował o zakończeniu prac nad sześcioma wozami. Papperger przypomniał też o przechowywanych przez koncern osiemdziesięciu ośmiu Leopardach 1A5, które też mogą zostać przekazane sojusznikom w ramach Ringtausch lub bezpośrednio Ukrainie.



Nie wiadomo jednak, komu mają zostać przekazane aktualnie modernizowane Mardery, Grecji czy Czechom, które też otrzymały taką ofertę. Pradze obiecano piętnaście Leopardów 2 zasobów niemieckich koncernów. Mało prawdopodobne, aby taka liczba usatysfakcjonowała Czechów, zaś w obliczu wyboru CV90 Mardery nie są atrakcyjną opcją.

W takiej sytuacji trudno oczekiwać, że Ringtausch odniesie sukces. Dziennikarze ARD zwracają uwagę, że dawne państwa bloku wschodniego przekazują Ukrainie duże ilości sowieckiej broni bez zachęt ze strony Berlina. Według Kiesewttera wina leży całkowicie po stronie rządu Niemiec, który komplikuje proste sprawy. Chadecki deputowany podniósł również wątek związanych z taką, a nie inną polityką strat, które ponosi niemiecki przemysł zbrojeniowy.

Przypomnijmy, że już kilka dni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji firmy z branży przedstawiły listę sprzętu, który mogą dostarczyć, wraz z możliwymi terminami dostaw. Dokument przeszło miesiąc spędził w szufladzie u minister obrony Christine Lambrecht. Ta z kolei odpiera większość zarzutów, zasłaniając się brakami w magazynach Bundeswehry, co zresztą niemieccy eksperci wytykali jeszcze przed wybuchem wojny.

Zobacz też: Filipiny przyjęły do służby pierwsze dwa śmigłowce T129B ATAK

Bundeswehr