Minęły prawie dwie doby od tragicznego w skutkach wybuchu w szpitalu w Gazie. Emocje bynajmniej nie opadły, ale można przyjrzeć się tej tragedii klarowniejszym wzrokiem. Dzięki temu już da się przynajmniej częściowo odpowiedzieć na pytania: co wybuchło, gdzie i z jakim skutkiem?

Otóż „co” – już prawie na pewno wiemy, że pocisk odpalony ze Strefy Gazy w stronę Izraela. Obecnie już nie tylko Izrael, ale także Amerykanie przychylają się do tej wersji. Wskazuje na to przede wszystkim rozmiar dziury wybitej w ziemi przez eksplozję, zupełnie nieporównywalna z lejami, które pozostają po bombach o wagomiarze 227 czy 454 kilogramów.

Wersję tę wspierają nagrania, które załączaliśmy w poprzednim sprawozdaniu, pokazujące, jak co najmniej jeden pocisk z salwy odpalonej nad Izrael zawodzi i opada na ziemię jeszcze w obrębie Strefy Gazy. Nie byłoby w tym zresztą niczego zaskakującego – w niektórych partiach chałupniczo produkowanych pocisków Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu zawodzi ponad 30% egzemplarzy.



Także „gdzie” zyskało ciekawą odpowiedź. Gazańskie służby prasowe informowały początkowo, że eksplozja nastąpiła w budynku szpitala. Okazało się jednak, iż pocisk spadł na przyszpitalny parking, gdzie zniszczył kilkanaście samochodów, z których większość nie została porażona wybuchem, ale po prostu spłonęła.

Stawia to pod ogromnym znakiem zapytania najnowsze oficjalne wiadomości o 471 ofiarach śmiertelnych podawane przez hamasowskie ministerstwo zdrowia. Oczywiście parking mógł być, i zapewne był, zatłoczony. Obecnie mało kto w Gazie może sobie pozwolić na jazdę samochodem, większość aut pewnie stała tam już od dłuższego czasu, a nowi pacjenci docierali na miejsce piechotą.

Wybuch, odłamki, pożary kolejnych samochodów – łatwo sobie wyobrazić, że na tym niewielkim obszarze, jeżeli był bardzo zatłoczony, zginąć mogło ponad sto osób, zwłaszcza jeśli ogień rozprzestrzenił się szybko i jeśli część ofiar zginęła stratowana. Tak więc „z jakim skutkiem” – tragicznym, co do tego nie ma wątpliwości, ale dalekim od rzezi, która miała łącznie objąć ponad tysiąc zabitych i rannych. A wielu zachodnich dziennikarzy niestety powtarzało komunikaty Hamasu nawet nie bez weryfikacji, bo o tę było trudno, ale wręcz bez zastanowienia.



W tym momencie aż chciałoby się przytoczyć (minimalnie zmienione) słowa z Biblii: „I tak rozniosła się ta pogłoska między Arabami i trwa aż do dnia dzisiejszego”. Bo oczywiście w świecie arabskim wściekłość na zbombardowanie szpitala przez Izrael nie gaśnie, wręcz przeciwnie: rozpala się coraz mocniej, a zagrożenie dla Żydów mieszkających w krajach muzułmańskich narasta. Jerozolima już ewakuowała albo wkrótce ewakuuje placówki dyplomatyczne z Bahrajnu Jordanii, Maroka, Egiptu i Turcji.

W Tunezji manifestacja antyizraelska zakończyła się spaleniem i zburzeniem synagogi w Al-Hammie, gdzie znajduje się grób XVI-wiecznego rabina kabalisty Josefa Ma’arawiego. Jest to bodaj najważniejsze miejsce dla nielicznej tunezyjskiej społeczności żydowskiej.

W Stanach Zjednoczonych doszło zaś do kolejnego szturmu na Kapitol, tym razem na szczęście mniej niszczycielskiego. Do budynku wdarli się zwolennicy sprawy palestyńskiej, żądający, aby Joe Biden – przebywający właśnie w Izraelu – wymusił na Netanjahu zawieszenie broni.

Na razie jednak Izrael nie tylko nie zwalnia, ale wręcz się rozpędza, przynajmniej w zakresie kampanii lotniczej nad Gazą. W kolejnym uderzeniu zginął szef hamasowskich „narodowych” służb bezpieczeństwa wraz z kilkoma krewnymi. Bloomberg poinformował zaś, że Boeing przyspieszy dostawę do Izraela 1800 zestawów naprowadzających JDAM. Jerozolima zamówiła je w 2021 roku.



Na północy sytuacja jest podobnie niespokojna. Nocą według izraelskich danych bojownicy Hezbollahu odpalili w stronę Izraela kilka przeciwpancernych pocisków kierowanych i dziewięć niekierowanych pocisków rakietowych, na co Cahal odpowiedział ogniem z ziemi i z powietrza. Stany Zjednoczone, Niemcy i Wielka Brytania zaapelowały do swoich obywateli o możliwie najprędsze opuszczenie Libanu. Hezbollah podał zaskakującą informację: jeden z izraelskich pocisków zniszczył swoiste mauzoleum poświęcone pamięci Ghasema Solejmaniego, dowódcy irańskich Sił Ghods, zabitego przez Amerykanów w styczniu 2020 roku.

Tymczasem minister obrony Joaw Galant zapowiedział żołnierzom, iż wkrótce będą oglądać Gazę od środka. Nie ujawnił jednak, kiedy nadejdzie rozkaz rozpoczęcia inwazji.

Hamasowcy wciąż próbują infiltrować terytorium Izraela, ale Cahal jest już dobrze przygotowany do ich powstrzymywania. W czasie jednej z takich prób Izraelczycy po raz pierwszy zastosowali w boju swój nowy transporter opancerzony Ejtan. Do starcia doszło na plaży przy kibucu Zikim, niedaleko miejsca, w którym północna granica Strefy Gazy „wpada” do Morza Śródziemnego. Tym samym operacja „Żelazne Miecze” przyspieszyła wprowadzenie Ejtana do służby operacyjnej mniej więcej o rok.

Sytuacja humanitarna w Strefie Gazy pozostaje tragiczna. Zaczyna brakować tak żywności, jak i leków. Wizyta Bidena – przedstawiana jako wyraz poparcia, ale także walka o poprawę sytuacji gazańskich cywilów – przyniosła zamierzony skutek. Trójstronny deal Jerozolimy, Waszyngtonu i Kairu pozwala na ograniczony dopływ pomocy humanitarnej przez przejście graniczne w Rafah. Dziś po południu Reuters informował, że w gotowości jest dwadzieścia samochodów ciężarowych. Jest to jednak kropla w morzu – przed wojną do Gazy docierało dziennie sto (!) ciężarówek wiozących artykuły pierwszej potrzeby.



Minionej nocy doszło też do zamieszek w obozie dla uchodźców Nur Szams na Zachodnim Brzegu, przy granicy z Izraelem. Wybuchły one, kiedy do obozu wkroczyli izraelscy żołnierze poszukujący zidentyfikowanych terrorystów. Równolegle Cahal przeprowadził tam atak za pomocą UCAV-a; Łącznie w starciach na Zachodnim Brzegu zginęło w ciągu minionej doby siedmiu Palestyńczyków, a dziesięciu izraelskich żołnierzy i pograniczników zostało rannych w wybuchu bomby. Liczba ofiar śmiertelnych na Zachodnim Brzegu od 7 października wzrosła do siedemdziesięciu pięciu.

A na koniec taka migawka z dzisiejszego popołudnia. Pocisk rakietowy odpalony ze Strefy Gazy chybił i spadł do morza opodal Tel Awiwu.

Aktualizacja (22.50): Konflikt najwyraźniej rozlewa się dalej. Popierani przez Iran jemeńscy bojownicy ruchu Huti zagrozili, że zemszczą się za cierpienia Palestyńczyków tak na Izraelu, jak i na Stanach Zjednoczonych. I najwyraźniej już wzięli się do pracy. Pentagon ujawnił, że niszczyciel USS Carney (DDG 64), wchodzący w skład grupy uderzeniowej lotniskowca USS Gerald R. Ford (CVN 78), ale przebywający na Morzu Czerwonym, zestrzelił dziś trzy pociski manewrujące i pewną liczbę dronów.

Na razie nie wiadomo, co było celem ataku, ale pociski raczej nie miały uderzyć w amerykański okręt. Jako że leciały wzdłuż Morza Czerwonego w kierunku północnym, Amerykanie przypuszczają, że była to próba ataku na Izrael. Możliwe, że była to część większej operacji i że w drodze są już – lub wkrótce będą – kolejne pociski.



W tym miejscu wypada przypomnieć, że do podobnej sytuacji doszło sześć lat temu, niemal co do dnia. Wówczas dwa pociski manewrujące zmierzały w stronę niszczyciela USS Mason (DDG 87) i okrętu bazy USS Ponce (AFSB(I) 15). Mason strącił je za pomocą pocisków SM-2 i RIM-162 ESSM. Było to pierwsze bojowe zastosowanie obu typów pocisków. W odpowiedzi niszczyciel USS Nitze (DDG 94) zaatakował pociskami Tomahawk trzy stacje radiolokacyjne na terenach kontrolowanych przez Hutich. Podobnego odwetu można się spodziewać i tym razem.

Aktualizacja (23.25): Egipscy budowlańcy rozpoczęli rozbiórkę betonowego ogrodzenia blokującego dostęp do przejścia granicznego w Rafah. Wkrótce pomoc humanitarna powinna dotrzeć do Gazańczyków. Niestety – jak pisaliśmy powyżej – będzie to tylko kropla w morzu potrzeb. Izrael obawia się, że żywność i leki mogą trafić w ręce terrorystów, ale Egipcjanie zapewniają, że pomoc humanitarna będzie dostępna wyłącznie dla cywilów.

Według oficjalnych danych hamasowskiego ministerstwa zdrowia w Strefie Gazy zginęło dotąd 3785 osób, a ponad 13 tysięcy zostało rannych. Ale czy po sytuacji, której byliśmy świadkami w kontekście wybuchu w szpitalu Al-Ahli Arab, można te liczby przyjmować za dobrą monetę? Agencja France-Presse, powołując się na anonimowe źródło w europejskich służbach wywiadowczych, twierdzi, że zginęło tam nie 500 czy 800 osób, jak informowano początkowo, nie 471, jak skorygowano te dane później, ale… od dziesięciu do pięćdziesięciu.

Aktualizacja (01.05): Trwa intensywne bombardowanie Strefy Gazy, a zwłaszcza samego miasta Gaza. Tymczasem ambasadorka Izraela w Ankarze Irit Lilian opuściła Turcję.